„Dobranoc, panie Lenin!” – T. Terzani – recenzja


Upadkowi ZSRR nie towarzyszyły znaczące wstrząsy polityczne, rozruchy, czy wojny, czego wielu się spodziewało. Liczne narody chylącego się ku upadkowi imperium zaskakująco łatwo uznały całkowitą kapitulację systemu komunistycznego, w który większość i tak już przestała wierzyć. Lokalni działacze KPZR przeobrazili się w oświeconych mężów stanu, z ufnością spoglądających w świetlaną przyszłość swoich nowo-powstałych państw.

Ten moment dziejowy uchwycił słynny, nieżyjący już, włoski reporter Tizianio Terzani w wydanej ostatnio w naszym kraju książce pod tytułem: „Dobranoc, panie Lenin!”. Był to przełomowy rok 1991, w którym kolejne Socjalistyczne Republiki Radzieckie wybijały się na niepodległość. Pan Terzani, poczynając od dalekowschodnich krańców ZSRR, przemierzył kolejne azjatyckie SRR, czyli współczesny Kazachstan, Kirgistan, Uzbekistan, Tadżykistan, Turkmenistan, Azerbejdżan, Gruzję, Armenię, kończąc swoją podróż nad sarkofagiem przywódcy rewolucji w Mauzoleum Lenina w Moskwie.

Autor zaczyna swoją podróż 16 sierpnia w Chabarowsku i kontynuuje ją robiąc notatki każdego kolejnego dnia. Jego wyprawę napędza chęć dostrzeżenia symptomów upadającego imperium na odległych rubieżach, wśród tamtejszych, dużych i małych, społeczności. Zmaga się on z absurdami komunistycznej codzienności. Pewnego rodzaju wstęp do całości dzieła stanowi podróż Autora po rzece Amur, na granicy chińsko-sowieckiej na pokładzie statku Propagandist. Snuje on wtedy rozważania na temat stosunków między ChRL a ZSRR, ich historii i widoków na przyszłość. Także w tym czasie w Moskwie miał miejsce nieudany pucz Janajewa, który w perspektywy Dalekiego Wschodu nie ma praktycznie żadnego wydźwięku.

Kolejny etap wyprawy to Azja Środkowa, która jawi się w wyobraźni Autora jako kraina z bajek. Poruszony książkami podróżniczymi powstałymi przed rewolucją październikową, nie jednokrotnie śnił On o Samarkandzie, czy Bucharze. Tymczasem lata komunizmu uczyniły swoje, zarówno z architekturą, jak i z mentalnością ludzi. Podróżnicy czasu Wielkiej Gry mieliby trudności z rozpoznaniem tych miejsc. Pan Terzani snuje opowieści na temat historii tych miejsc, ich wielkiej przeszłości, którą komuniści zakłamywali i przeinaczali. Co ciekawe Autor bardzo ceni sobie sowieckie muzea, do których chętnie zagląda, jeżeli takowe napotyka. Kustosz takiego miejsca wygłasza zapamiętane formułki, ale kiedy zapytać go o coś więcej, okazuje się, że zna on dokładnie różnicę miedzy faktami a tym co on głosi oficjalnie. Będąc w Azerbejdżanie i Armenii Autor znajduje się w samym środku konfliktu, jaki toczą ze sobą narody zamieszkujące oba te państwa.

Innym ważnym tematem niniejszej książki są przemiany polityczne dokonujące się w nowo-powstających państwach. Reporter przedstawia jak niegdysiejsi działacze komunistyczni ogłaszają się np. socjaldemokratami i przejmują ster państwa, jako jedyna ostoja przeciwko fali fundamentalizmu islamskiego, który jawi się jako największe zagrożenie dla demokracji i pomyślności państwa. Autor spotyka się zarówno z opozycjonistami, jak i z politykami sprawującymi władzę. Niejednokrotnie ironicznie komentując ich nagłą przemianę w zatwardziałych kapitalistów. Wielu z nich do dzisiaj rządzi nieprzerwanie w swoich krajach, co pokazuje pewnego rodzaju fikcję przemian jakie nastąpiły.

Książka nie jest pozbawiana humoru, zabawne jest chociażby usilne poszukiwanie przez Autora przez całą podróż mydła do golenia, którego w ZSRR, jak się okazuje, po prostu chyba nie ma. W każdej, małej nawet mieścinie, można znaleźć pomnik Lenina, albo pozostały po nim cokół, na którym do niedawna stał dumy wódz rewolucji. Bo trzeba wiedzieć, że główny symptom upadku komunizmu to upadek monumentu. Na tym kończą się przemiany. Lokalni politycy przejmują po prostu własność KPZR i rządzą dalej, a ludzie robią to samo co robili przedtem. Takie obrazki prezentuje nam pan Terzani niemal z każdego odwiedzanego miejsca.

Mimo że Dobranoc, panie Lenin! to książka o dość pokaźnych rozmiarach, to czyta się ją bardzo lekko, myślę, że to też duża zasługa dobrego przekładu. Autor wplata w swoją opowieść liczne anegdoty, krótkie opowieści o historii odwiedzanych miejsc i ludzi, sypiąc przy tym dużą dawką okraszonego mocną ironią humoru. Całość została wydana poprawnie, bez błędów edytorskich. Może brakuje tylko jakichś fotografii, jednak należy zrozumieć ich brak, ponieważ cykanie fotek w Kraju Rad nie było mile widziane – szczególnie gdzieś na granicy chińsko-radzieckiej. Zysk i S-ka wykonuje kawał porządnej roboty przy każdej swojej książce i trzeba to doceniać.

Omawiana praca to kawał dobrego reportażu z najwyższej półki. Jeżeli ktoś przepada za tym gatunkiem literackim, niech wie, że Tiziano Terzani to jeden z przodujących jego twórców. Dla zainteresowanych tą tematyką książka może okazać się bardzo ciekawa, ponieważ ukazuje jak naprawdę wyglądała codzienność w schyłkowym ZSRR, jak wielkim kłamstwem był on w swoich ostatnich latach – sam z siebie się rozłaził. Ciekawe spojrzenie na państwo, które przez tyle lat roztaczało swój cień nad połową świata, a okazało się tylko przesadnie nadmuchanym balonem pustym w środku. Zdecydowanie polecam.

Plus minus
Na plus:
+ bardzo dobrze napisane
+ liczne anegdoty i sporo humoru
+ dużo odniesień do historii danych miejsc
+ ciekawa tematyka
+ estetyczne wydanie
Na minus:
- nic godnego uwagi

Tytuł: Dobranoc, panie Lenin!
Autor: 
Tiziano Terzani
Wydawca:
 Zysk i S-ka Wydawnictwo
Rok wydania:
 2011
Oprawa:
 miękka
Ilość stron: 
576
Cena:
 ok. 39 zł
ISBN/EAN:
 978-83-7506-454-4 
Ocena:
 9/10

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Opinie i ocena zawarte w recenzji wyrażają wyłącznie zdanie recenzenta, nie musi być ono zgodne ze stanowiskiem redakcji. Z naszą skalę ocen i sposobem oceny możesz zapoznać się tutaj. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanej recenzji, by to zrobić wystarczy podać swój nick i e-mail. O naszych recenzjach możesz także porozmawiać na naszym forum. Na profilu "historia.org.pl" na Facebooku na bieżąco informujemy o nowych recenzjach. Możesz także napisać własną recenzję i wysłać ją na adres naszej redakcji.

Zostaw własny komentarz