„Ilustrowana encyklopedia. Mundury” – Ch. McNab - recenzja |
W 2011 r. wydawnictwo Vesper wydało „Ilustrowaną Encyklopedię. Mundury” autorstwa Chrisa McNaba1. Przekładu dokonał Jarosław Kotarski. Wydanie polskie różni się od oryginału, gdyż dodano parę ilustracji autorstwa Pawła Głodka do okresu wojen napoleońskich oraz poprawiono czytelność części ilustracji, zaś Tomasz Klauza dokonał uporządkowania i opracowania tematu wojen napoleońskich, co chyba należy rozumieć, jako dodanie opisów do sylwetek namalowanych przez polskiego ilustratora.
Na polski rynek trafia imponujące dzieło, liczące około 450 stron, wydane w ładnej oprawie na papierze dobrej jakości i zawierające estetycznie wykonane barwne plansze, przedstawiające sylwetki żołnierzy (ale nie tylko) od XVIII w., aż po czasy nam współczesne – ostatnie ilustracje pokazują działania w Iraku w 2009 r. Według informacji wydawcy, książka zawiera ponad 650 kolorowych ilustracji, mam nadzieję, że recenzentowi zostanie wybaczone, iż nie podjął się weryfikacji tej informacji ; )
Kilka słów o strukturze
Książka podzielona została na 5 części, każda z nich poprzedzona ilustracją wprowadzającą oraz krótkim wstępem, bardzo ogólnie charakteryzującym dany okres. Mundury (w paru przypadkach broń i mundury) przedstawione na dwóch sąsiednich stronach są zawsze ze sobą tematycznie powiązane i poprzedzone krótkim, liczącym zaledwie parę zdań, wprowadzeniem. Każda ilustracja oprócz swojego opisu, posiada także małą tabelkę, z informacjami pozwalającymi zlokalizować daną sylwetkę w czasie i przestrzeni. Są to kraj, rok, jednostka, stopień, teatr działań, lokalizacja.
Pierwszą część książki stanowi opis mundurów z XVIII w. Należy się jednak zastanowić, czy jest sens jej umieszczania, skoro tak ciekawą i barwną epokę zamknięto zaledwie na 6 stronach i zadowolono się 9 sylwetkami, wśród których nie ma żadnej sylwetki z Prus, Rosji, nie mówiąc już o Rzeczpospolitej Obojga Narodów czy Turcji.
W kolejnym rozdziale Autor przedstawił czytelnikowi mundury z XIX w. Część ta zajmuje 40 stron i jest już w miarę poważnym podejściem do tematyki – zwłaszcza wojen napoleońskich.
Następnie na 20 stronach znajdują się plansze poświęcone I wojnie światowej ukazujące mundury ważniejszych formacji i państw biorących udział w tym konflikcie w powietrzu, ziemi i na lądzie.
Największa część tej publikacji – aż 230 stron (ponad połowa!) - poświęcona została II wojnie światowej. W tym przypadku przedstawiono sporo interesujących sylwetek wielu armii biorących udział w tym konflikcie – lotników, piechurów, czołgistów, marynarzy itp. Nic w sumie dziwnego, gdyż Chris McNab jest autorem 20th Century Military Uniforms, a rzut oka na okładkę tej książki2 wystarcza, by odnaleźć sylwetki umieszczone w recenzowanej pozycji.
Ostatnią część stanowi omówienie mundurów w konfliktach po 1945 r., któremu poświęcono 136 stron. Tu także umieszczono – sądząc po przywołanej w przypisie okładce – ilustracje z poprzedniej książki autora, a także z Modern Military Uniforms3.
Pracę zamykają krótki słownik pojęć oraz bardzo przydatny indeks plansz barwnych poukładanych według poszczególnych państw. Pozwala to w miarę szybko odnaleźć poszukiwaną sylwetkę, choć wydawca nieco ograniczył jego przydatność, umieszczając na końcu dział Varia, gdzie są partyzanci, część najemników i terroryści. Trzeba o tym pamiętać i zawsze to owych Variów zerknąć.
Uwagi krytyczne
Część uwag krytycznych przebija już z analizy treści, ale pozwolę sobie je wyartykułować jeszcze raz. Przede wszystkim wszystkie wprowadzenia są mocno lakoniczne, by nie powiedzieć infantylne, czasem wręcz pisane na siłę. Jeżeli ktoś się w danym konflikcie orientuje, to takie wprowadzenie nic mu nie da. Zresztą, jak ktoś się nie orientuje, to też nic na tym nie zyska.
Część poświęcona XVIII w. jest potraktowana zdecydowanie po macoszemu, nieco lepiej z XIX w. W kontekście wcześniejszych publikacji Autora (chyba nie wydanych na szczęście po polsku) widać, że miały one stanowić jedynie dodatek, który miał poprawić smak odgrzewanego już miejscami 2 razy kotleta.
Teksty podpisów są w znacznej mierze przetłumaczone poprawnie, ale i w tej kwestii nie udało się uniknąć paru wpadek, choć zapewne wina leży tu po stronie autora. Pojawiają się też literówki, jednak nie chcąc pisać litanii drobiazgów, ograniczę się do ciekawszych kwiatków.
Na przykład we wprowadzeniu na s. 30 czytamy, że okres napoleoński dowiódł ostatecznie, że to nie jazda pozostaje czynnikiem decydującym o rozstrzygnięciu bitwy, lecz artyleria i piechota. Podobnie we wprowadzeniu na s. 22: kawaleria pozostała najbarwniejszą i najbardziej prestiżowa [tak, literówka jest]formacją, mimo że faktycznie dominację na polu bitwy odbierały jej stopniowo, acz skutecznie artyleria i równe salwy piechoty. Tymczasem w opisie kirasjera czytamy: kirasjerzy byli ciężką jazdą przełamani [tu też literówka], często decydującą o losach bitwy. To jak w końcu było?
Na s. 30 w ramach piechoty na Półwyspie Iberyjskim 1808-1814, między Portugalczykiem, a Brytyjczykami pojawia się karabinier z Królestwa Neapolu (określonego w książce jako księstwo), co raczej sugeruje jego przynależność do przeciwników Napoleona, a tymczasem przecież królem był nie kto inny, jak Joachim Murat! Dodać trzeba, że wrażenie to jest tym bardziej spotęgowane, że w tej części nie ma wojsk francuskich, gdyż piechota napoleońska jest pokazana osobno.
Na s. 60 możemy przeczytać ciekawostkę, że karabin Lee-Enfield […] trafiał w cel z odległości 1,6 km (1 mili), a dobrze wyszkolony żołnierz mógł prowadzić z niego celny i szybki ogień. Gdyby ten karabin rzeczywiście sam trafiał, to byłaby to wręcz cudowna broń, która trafia sama, a żołnierz z niej prowadzi tylko ogień. Zapewne chodzi o to, że na taką odległość donosiły pociski wystrzelone z tego karabinu. A dystans, na jakim można trafiać cel był oczywiście zależny od wyszkolenia i umiejętności strzelca i nie był w żadnym wypadku stały.
Nie wiem, co Autor miał na myśli pisząc o tym, że mundur błękitny, wprowadzony w armii francuskiej w 1915 r. zastąpił wcześniejszy szarozielony (s. 62)? Przecież na cały świat słynne są ówczesne francuskie czerwone spodnie!
Na s. 96 możemy przeczytać, że km Hotchkiss wzór 1922/29 miał szybkostrzelność rzędu 5000 strzałów na minutę. To jest oczywiście literówka, gdyż najprawdopodobniej chodzi o 500 strzałów na minutę. Nie mniej jednak szkoda, że tego nie skorygowano, bo przecież trudno o broń z jedną lufą, strzelającą czterokrotnie szybciej niż MG 42, osiągając szybkostrzelność rzędu wielolufowego działka napędowego typu Vulcan.
Na s. 187 mamy sylwetkę oficera wojsk NKWD, przy opisie jest napisane, iż posiadał niebieską czapkę (co jest prawidłowe oczywiście), jednak na rysunku czapka jest w barwie pięknej, żywej zieleni, która nawet nie zbliża się do niebieskiego...
Na s. 272 jest wzmianka o ciekawej formacji zwanej Chindits, jednak jej dowódcą (w sile brytyjskiej dywizji, dwóch hinduskich i jednej afrykańskiej brygady) w żaden sposób nie mógł być major! Początkowo była to brygada, dowodzona przez brygadiera4 Wingate’a.
Na s. 308 znajduje się informacja, że ckm typ 92 Taisho uznawany był za ciężki karabin maszynowy, mimo że jego kaliber to zaledwie 7,7 mm. W czasie gdy powstawał, termin ciężki oznaczał masę, a nie kaliber. Najlepszym przykładem jest ckm Fiat-Revelli wz. 14 z kalibrem 6,5 mm. Dopiero po II wojnie światowej pojawiła się kategoria średnich karabinów maszynowych.
Pewna niespodzianka – aczkolwiek sama w sobie poprawna merytorycznie – znajduje się na s. 323. Otóż w dziale Armia Radziecka 1946-1989 znajduje się sylwetka podpisana jako szeregowy. Piechota. Narodowa Armia Ludowa NRD. Może należało nazwać dział Armia Radziecka i wojska satelickie? Albo tego nieszczęsnego żołnierza NRD zastąpić kimś innym. Tak, to mamy pewną niekonsekwencję, bo dlaczego nie ma np. żołnierza tzw. „ludowego” Wojska Polskiego?
Trochę o zaletach
Książka jest naprawdę estetycznie i solidnie wydana. Czytana była przeze mnie w różnych warunkach i naprawdę dzielnie to zniosła. Papier jest dobrej jakości, dzięki niemu rysunki są bardziej czytelne.
Same ilustracje także sprawiają bardzo dobre wrażenie i z pewnością stanowią dobre uzupełnienie pozycji, poświęconych różnym konfliktom zbrojnym, które zawierają sporo tekstu, a którym brakuje zdjęć. Nawet bez czytania opisów można uzyskać bardzo wiele istotnych informacji z samego tylko oglądania przedstawionych sylwetek postaci. Są one naprawdę dobrze namalowane.
Układ treści też jest w miarę przejrzysty, a indeks pomaga w odnalezieniu interesującego czytelnika munduru.
Opisy poszczególnych sylwetek są krótkie, ale w sumie treściwe – prezentują się bardzo korzystnie na tle wspomnianych wcześniej wprowadzeń. Dodane tabelki zaś pozwalają szybko zidentyfikować daną postać.
Podsumowanie
Książka na pewno nie jest adresowana do miłośników wojen XVIII i XIX w., chociaż w przypadku wojen napoleońskich sprawa wygląda całkiem nieźle. Z kolei miłośnicy II wojny światowej znajdą tu naprawdę wiele interesujących sylwetek żołnierzy – w tym także i bardzo znanych postaci (np. Hermanna Goeringa), które pomogą im lepszym zrozumieniu przebiegu interesujących ich operacji. To samo dotyczy zainteresowanych współczesnymi konfliktami zbrojnymi.
Dla zainteresowanych mundurami wojskowymi jest to pozycja obowiązkowa, nawet jeżeli mają fachową wiedzę z tej dziedziny, to nie mogą pogardzić bardzo dobrze zrobionymi ilustracjami.
Plus minus:
Na plus:
+ bardzo dobrze wykonane barwne ilustracje
+ wyczerpujące ilustracje dotyczące II wojny światowej
+ dość dobrze zrobione opisy poszczególnych sylwetek
+ indeks mundurów
Na minus:
- praktycznie zignorowanie XVIII w.
- bardzo lakoniczne i nic nie wnoszące teksty wprowadzające dane działy
Tytuł: Ilustrowana encyklopedia. Mundury
Autor: Chris McNab
Wydawca: Wydawnictwo Vesper
Data wydania: 2010
ISBN/EAN: 978-83-7731-062-5
Stron: 448
Oprawa: twarda z obwolutą
Cena: ok. 120 zł
Ocena recenzenta: 7/10
- Tytuł oryginału brzmi „Military uniforms. Visual encyclopedia”. [↩]
- http://www.amazon.com/Century-Military-Uniforms-Chris-McNab/dp/0760730946/ref=sr_1_1?ie=UTF8&qid=1327054833&sr=8-1 [↩]
- http://www.amazon.com/Modern-Military-Uniforms-Chris-McNab/dp/0785811702/ref=sr_1_2?ie=UTF8&qid=1327054833&sr=8-2 [↩]
- Przy czym stopień brygadiera nie ma odpowiednika w Wojsku Polskim – jest pośredni między pułkownikiem, a generałem majorem. [↩]
Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Opinie i ocena zawarte w recenzji wyrażają wyłącznie zdanie recenzenta, nie musi być ono zgodne ze stanowiskiem redakcji. Z naszą skalę ocen i sposobem oceny możesz zapoznać się tutaj. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanej recenzji, by to zrobić wystarczy podać swój nick i e-mail. O naszych recenzjach możesz także porozmawiać na naszym forum. Na profilu "historia.org.pl" na Facebooku na bieżąco informujemy o nowych recenzjach. Możesz także napisać własną recenzję i wysłać ją na adres naszej redakcji.
Drugowojenne obrazki z tej książki wyszły po polsku podpisane nazwiskiem Peter Darman