„Po południu...” - R. Krasowski - recenzja


Po południu... Roberta Krasowskiego, to książka obok, której nie można przejść obojętnie. Zmusza do refleksji. Autor nie powtarza oficjalnego przekazu jednej, czy drugiej opcji politycznej, co więcej raczej doszukuje się jego przyczyn. Burzy mity i prezentuje nowe, świeże spojrzenie na początek III RP.

Lekka wagowo książka, w formacie zeszytu i w czerwonej okładce to znak rozpoznawczy Wydawnictwa Czerwone i Czarne. Tak jest i tym razem. Do tego gazetowy papier i możemy być pewni wydawcy. Wiele osób narzeka na jego jakość, ale mi to nie przeszkadza. W końcu mniej niż 40 zł za taką książkę, to według mnie bardzo uczciwa cena. Na okładce prezentowana sylwetka chyba nieprzypadkowo nawiązuje do plakatu „Solidarności” z Garrym Cooperem. Jednak tym razem postać rewolwerowca jest odwrócona i odchodzi, tak jak „Solidarność” odeszła od władzy w 1995 r.

Tyle na temat estetyki. Przejdźmy do tego, o czym dokładnie jest ta książka. Jej autor R. Krasowski zapowiedział wydanie trylogii opisującej polityczną historię III RP. Po południu jest pierwszą części cyklu. Opisuje okres największego triumfu obozu „Solidarności” od roku 1989 r. do jej wielkiego upadku w 1995 r., gdy Prezydentem RP został Aleksander Kwaśniewski.

Praca została podzielona na wiele rozdziałów, których treść oscyluje wokół ważniejszych wydarzeń lub premierostwa danej osoby. Na końcu książki znajduje się swoisty aneks opisujący, a właściwie kompilujący informacje o ważniejszych postaciach polskiej polityki, nie brak w nim surowych ocen. Przypomina mi to w swoim założeniu wielki hit wydawniczy, czyli książkę Janusza Palikota Kulisy Platformy, gdzie polityk także po kolei oceniał przywołane przez swoją rozmówczynię osoby, nie stroniąc od mocnych komentarzy. O ile w przypadku książki Palikota musimy mu uwierzyć na słowo, to Krasowski skupiając się na działalności politycznej bohaterów książki, potrafi swoje zdanie uzasadnić przykładami z faktów powszechnie znanych, czasem cytatami z współtowarzyszy danej osoby.

Tych opisów jest zresztą całkiem sporo i w głównej części książki. Autor bezkompromisowo rozprawia się z działaniami w większości jeszcze żyjących polityków. Tadeusz Mazowiecki jest w niej przedstawiony jako osoba kompletnie nie nadająca się na Premiera, wybrana tylko po to, by nie wzmacniać Geremka. Autor opisuje Mazowieckiego jako żółwia, osobę niezdecydowaną, do przesady ostrożną. Jarosław Kaczyński jest znowu przedstawiony jako wybitny gracz polityczny, człowiek szalenie ambitny, który najlepiej czuje się w destrukcji i nie stroni od insynuacji, by osiągnąć cel. Balcerowicz to tytan pracy, Jan Krzysztof Bielecki świetny organizator i niedoceniany Premier, znowu Hanna Suchocka to marionetka, która nawet nie decydowała o kształcie swojego gabinetu. Po prostu opisuje ludzi takimi jakich ich widzi i widzą inni. Nie robi jednak tego nigdy w sposób napastliwy. W przypadku Mazowieckiego mamy cytaty jego kompanów, którzy także uważali, że się nie nadaje na Premiera. Ale znowu to Mazowiecki jest doceniony jako autor wspaniałej szarży polskiej dyplomacji. To jego rząd, nie bez zasługi i determinacji szefa wymógł na Niemczech uznanie granicy z Polską. Mamy obraz polityka skutecznego i pewnego siebie. To chyba największy atut tej książki. Brak w niej doktrynerstwa, autor jako swoisty narrator wszechwiedzący podchodzi do bohaterów bez uprzedzeń. Nie ma postaci jednoznacznie czarnych lub białych. Może za wyjątkiem Lech Wałęsy, do którego Krasowski ma specjalne podejście.

Nie jest to jednak kwintesencja, czy najważniejsza część książki. Jest nią nowe i świeże spojrzenie autora na opisywaną epokę i  burzenie przy okazji narosłych przez lata mitów. Dowiemy się z książki m.in., że „gruba kreska” to naprawdę „gruba linia” i nie oznaczała ona darowania win komunistom, ale podkreślenie, że rząd Mazowieckiego pracuje na własny rachunek, pisze własną historię i nie może brać odpowiedzialności za błędy poprzedników. Autor uważa także, że Jan Olszewski postrzegany dziś za prawicowego męczennika miał tak naprawdę „serce po lewej stronie”. Krasowski twierdzi, że Olszewski celowo zaostrzył kierunek i wyszedł ze sprawą lustracji, bo wiedział, że dni jego gabinetu są policzone. Chciał zatem odejść z hukiem i z łatką męczennika. To mu się udało.

Krasowski stawia bardzo wiele wniosków, czy tez, której do tej pory nie były prezentowane w dyskursie politycznym. Nie chodzi nawet o sprawę kto wywołał wojnę na górze, bo to wydaje mi się drugorzędne. Znacznie ciekawsza jest chociażby teza o bezideowości polskiej polityki i to niezależnie od partyjnych barw. Po lekturze książki można mieć przekonanie, że w tym wszystkim chodzi tylko o objęcie władzy lub przechytrzenie przeciwników. Dziś mogę być lewicowcem o chłodnym stosunku do Kościoła, a jutro prawicowym politykiem broniącym wartości chrześcijańskich, byle mieć w tym interes. Marek Migalski w swojej recenzji, po lekturze tej pracy mocno tę tezę krytykował. Kto ma rację? To powinien rozsądzić każdy samodzielnie.

Inna teza, która daje sporo do myślenia to heglowska wizja polityki. Krasowski uważa, że wejście Polski do UE, czy NATO to była po utracie panowania ZSRR nad naszą częścią Europy sprawa oczywista. Ponadto autor twierdzy, że czy Premierem byłby Mazowiecki, Geremek, czy Kuroń to i tak nie uniknęlibyśmy bolesnych reform i otwarcia na Zachód. Mniej oczywistą sprawą był kierunek w jakim pójdzie scena polityczna, czy będzie to scena silnych partii, czy silnych liderów ze swoimi obozami.

Krasowski przywiązuje także uwagę do detali. Taką ciekawostką jest na przykład przypomnienie, że wybory czerwcowe, których skala porażki zaskoczyła nawet samą PZPR mogły potoczyć się zupełnie inaczej. Mógł być prawie remis, gdyby tylko wybory umieścić w ramach innego przelicznika głosów.

W trakcie lektury nie zauważyłem żadnej literówki, nie rzuciły mi się w oczy błędy stylistyczne. Pod tym względem to praca perfekcyjna. Nie wiem, czy to większa zasługa pieczołowitości autora, czy korektora. Ale z tego miejsca mogę im tylko pogratulować. Książkę po prostu czyta się bardzo dobrze. Autor świadomie zrezygnował w niej z przypisów, bibliografia liczy kilkanaście pozycji książkowych i listę artykułów prasowych. Jest to jednak praca historyczna mimo, że napisana w publicystycznym tonie. Po południu, to nie „polityczna fikcja”, Krasowski nie dopasowuje faktów do tez - co niestety jest ostatnio modne - tylko na podstawie faktów tworzy tezy. Dobrze, że w książce znalazły się fragmenty najważniejszych wystąpień sejmowych.

Jeśli miałbym napisać, co uważam za największy mankament tej książki to wymieniłbym chyba brak zdjęć. Przydałoby się, chociażby w formie kredowanej wkładki zilustrowanie przełomowych momentów. Można było zrobić chronologiczne zestawienie podobne do tego jakie umieścił Antoni Dudek w swojej pracy Instytut. Osobista Historia IPN.

Drugą wada książki Krasowskiego, którą wymienię będzie nieco przewrotna. Ta książka jest tak rewelacyjna, że gdy ją przeczytałem czułem niedosyt. To już? Tylko tyle? Czyta się ją tak dobrze, iż chciałoby się więcej. Autor mógł moim zdaniem więcej uwagi poświęcić kampaniom wyborczym, zwłaszcza kampaniom prezydenckim. Z jednej strony dowiemy się, że Wałęsa miał na początku kampanii z 1995 r. kilka procent, by potem przegrać o włos. W głównej mierze przez słynną debatę prezydencką, której kulisy są akurat dokładnie w książce opisane. Nie mniej tego jak Wałęsa zwiększył swoje poparcie dziesięciokrotnie dalej nie wiem. Zabrakło mi także głębokiej refleksji na temat tzw. nocy teczek, która to nadal rozpala i budzi kontrowersje.

Mając na uwadze powyższe, mogę z czystym sumieniem zarekomendować tę książkę. Mało tego uważam, że to lektura fenomenalna w swojej kategorii. Moim zdaniem Po południu... powinien przeczytać każdy kto choćby częściowo śledzi polskie życie polityczne. Wówczas dowie się jaką drogę przeszli dzisiejsi liderzy polityczni i spojrzy na politykę z innej perspektywy niż ta lansowana przez jej czołowych graczy. Ta książka po prostu zmusza do refleksji, nie daje o sobie zapomnieć. Podsumowując, czekam na kolejne części politycznej trylogii. Oby w takim samym stylu, ale przy większej objętości.

Plus minus:
Na plus:
+ nowe, świeże spojrzenie na początek III RP
+ fantastyczny styl autora
+ brak politycznego doktrynerstwa w ocenie wydarzeń i postaci
+ bezkompromisowe i często idące pod prąd oceny najważniejszych postaci
+ cena
Na minus:
- brak zdjęć
- kilka wydarzeń mogłoby zostać opisanych szerzej

Tytuł: Po południu
Autor: Robert Krasowski
Wydawca: Czerwone i czarne
Rok wydania: 2012
Cena: do 40 zł.
Ocena recenzenta: 9,5/10

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Opinie i ocena zawarte w recenzji wyrażają wyłącznie zdanie recenzenta, nie musi być ono zgodne ze stanowiskiem redakcji. Z naszą skalę ocen i sposobem oceny możesz zapoznać się tutaj. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanej recenzji, by to zrobić wystarczy podać swój nick i e-mail. O naszych recenzjach możesz także porozmawiać na naszym forum. Na profilu "historia.org.pl" na Facebooku na bieżąco informujemy o nowych recenzjach. Możesz także napisać własną recenzję i wysłać ją na adres naszej redakcji.

1 komentarz

  1. Jerzy Kruk pisze:

    „W trakcie lektury nie zauważyłem żadnej literówki, nie rzuciły mi się w oczy błędy stylistyczne. Pod tym względem to praca perfekcyjna”, czego niestety nie da się powiedzieć o powyższej recenzji. Powtórz sobie zasady interpunkcji, kolego. A żeby twierdzić, że „Po południu” to nie polityczna fikcja, trzeba mieś jakąś wiedzę o faktach historycznych. A zarówno autor jak i recenzent zamiast nich wolą się pławić w barwnych metaforach. To, że książkę dobrze się czyta, nie znaczy jeszcze, że - jak twierdzi autor - odkrywa prawdę, której nie widzą wszyscy inni, ponieważ obracają się w sferze mitów.

Zostaw własny komentarz