„Krwawy śnieg. Wspomnienia żołnierza Wermachtu z Frontu Wschodniego” – G.K. Koschorrek – recenzja


Wspomnienia żołnierzy walczących na frontach II wojny światowej mają swoje szczególne miejsce w literaturze tego okresu i stanowią obowiązkowe pozycje dla pasjonatów wojennych zmagań. Bowiem pamięć o przeżytych wydarzeniach może w pełni oddać to, czego naprawdę doświadczyli walczący. Znalazły się tu opisy nie tylko działań na froncie, lecz także ich myśli, rozterki, zwątpienia i cierpienia – to decyduje o kwintesencji tematu. Recenzowana książka również należy do tego gatunku, ale czy jest tylko jedną z wielu, czy może wyróżnia się wśród innych czymś wyjątkowym?

Publikację podzielono na siedemnaście rozdziałów, a każdy opatrzono odpowiednim tytułem. Czytelnikowi mówią one niewiele, w kilku przypadkach można się nimi posłużyć, by przejść do konkretnego miejsca walk z udziałem autora. Każdy nowy wpis Koschorrek poprzedza datą. Nie zabrakło oczywiście Wstępu, w którym poznajemy w zarysie losy Guntera po wojnie, pełne goryczy fragmenty dotyczące byłej żony i historię odnowienia kontaktu z córką. Dzięki niej odnalazł swoje wojenne zapiski, co pozwoliło ujrzeć tej książce światło dzienne. W tej części autor tłumaczy także, dlaczego zdecydował się podzielić swoimi przeżyciami z czasów wojny. Pozycję zakończono wykazem map.

Koschorrek rozpoczyna swoje wspomnienia od 18 października 1942 roku. Jako 18-letni, świeżo upieczony rekrut znalazł się w pociągu wiozącym uzupełnienia na front wschodni. Nasz bohater dopiero co skończył szkolenie i pełen zapału – podobnie jak pozostali towarzysze podróży – czekał na swój debiut na froncie. Do czasu, kiedy rekruci nie poznali jeszcze trudów wojaczki, panował wielki entuzjazm, potęgowany dodatkowo przemowami oficerów i przypadkowymi informacjami z radiowęzłów, którymi propaganda karmiła „młodych”. Stopniowo, w miarę zbliżania się do frontu, a konkretnie do Stalingradu, autor uświadamiał sobie okrucieństwa i trudy, na jakie wystawieni byli nie tylko żołnierze Wehrmachtu, lecz także Rosjanie broniący swojego kraju. Po włączeniu oddziału, w którym znajdował się również nasz bohater, do 24. Dywizji Pancernej, jego losy przez długi czas były związane z tą jednostką. Koschorrek walczył na zgliszczach Stalingradu, w Rumunii, dotarł także do Polski, Prus Wschodnich, gdzie nie szczędził własnej krwi, aby walczyć za naród i Führera (tj. Adolfa Hitlera).

Podczas walk w Polsce w sierpniu 1944 roku Gunter został ciężko ranny. Skierowano go do szpitala na Górnym Śląsku. Kompanię, do której dostał przydział, skierowano w 1945 roku na szkolenie do Danii. Ów okres nie trwał jednak długo, ponieważ już w marcu żołnierze dowiedzieli się o przydzieleniu bohatera do elitarnej jednostki, jaką był Korpus Pancerny Grossdeutschland, który poniósł znaczne straty w dotychczasowych walkach. Z zapisków autora wywnioskować możemy, że czuł on wielką dumę z tego faktu.

Gunterowi powierzono stanowisko gońca na motocyklu. Ta „zabawa ze śmiercią” trwała pięć dni, kiedy to ponownie mężczyzna odniósł poważną ranę. Wydarzenie, w którym niemal stracił życie, pozwoliło mu uniknąć tragicznych konsekwencji. Wysłano go na tyły, rana niestety zagoiła się, a Amerykanie wydawali jeńców Rosjanom – widmo Syberii było realne. Jednak autor, dzięki własnej determinacji, zdołał uniknąć tego straszliwego losu – zachęcam do poznania w jaki sposób. Jako jeden z nielicznych przeżył wojnę, i miał okazję podzielić się swymi przeżyciami.

Należy wspomnieć, że jak na tego typu publikację, spotykamy tu wiele dialogów. Prawdopodobnie wynika to z faktu szczegółowości zapisków, które autor sporządzał po walkach, by potem być w stanie odtworzyć dane sytuacje. Jest to ważny element książki, gdyż wprowadza czytelnika w czas, o którym czyta i niezmiernie wzbogaca publikację. Owa drobiazgowość ujawnia się również w opisie samych walk oraz przemyśleniach bohatera.

Niewątpliwym plusem jest również jasność narracji. Nie ma kluczenia, przemieszania faktów, natłoku informacji czy postaci pojawiających się nie wiadomo skąd i z jakiego powodu. Czytelnik z pewnością nie zgubi się, gdy będzie towarzyszył Gunterowi w jego wojennej tułaczce. W tej kwestii pomocne mogą okazać się również mapki, których jakość mogłaby być jednak lepsza. Należy wspomnieć także o zdjęciach, których jest tu wiele (fotografie z tamtego okresu są zawsze cenne).

Bardzo efektownie prezentuje się również okładka książki, niespecjalnie przeszkadza fakt, że jest miękka. Plus na pewno stanowi zakładka. To szczegół, a jednak zawsze pomocny i cieszy. Ogólnie rzecz biorąc, wydanie dopracowano odpowiednio. Również cena wydaje się przystępna.

Wielkiego polotu tutaj nie ma, nie jest to relacja, w której akcja toczy się niczym w powieści sensacyjnej, ale należy pamiętać, że Gunter był tylko zwykłym żołnierzem niemieckim, który chciał, zapewne najlepiej jak potrafił, opisać to, co przeżył. Na wielki styl się nie silił, ważna była przejrzystość narracji oraz wierne oddanie realiów i wydarzeń.

Trzeba stwierdzić, że recenzowana książka, pośród wielu innych poruszających tematykę wspomnień żołnierzy z okresu II wojny światowej, niczym szczególnym się nie wyróżnia. Mamy do czynienia z typową literaturą wspomnieniową. Błędem byłoby jednak traktować ten fakt jako minus, bowiem jest to dobra pozycja dla każdego, kto interesuje się właśnie tą tematyką.

Plus minus:
Na plus:

+ jasność i przejrzystość narracji
+ szczegółowe opisy, dialogi
+ fotografie
+ strona graficzna
Na minus:
– książka wkrótce stanie się jedną z wielu – nie będzie wyróżniała się niczym wyjątkowym spośród innych wspomnień

Tytuł:  Krwawy śnieg. Wspomnienia żołnierza Wermachtu z Frontu Wschodniego
Autor:  Gunter K. Koschorrek
Wydawnictwo: Vesper
Rok wydania: 2012
ISBN: 978-83-7731-108-0
Ilość stron: 311
Cena: 34,90 zł
Ocena recenzenta: 8/10

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.

1 komentarz

  1. Łukasz pisze:

    oczywiście ma być „Wehrmachtu” 😉

Zostaw własny komentarz