Bomba Kanclerza Adenauera


Rhöndorf jest malowniczym miasteczkiem tuż na zachodnim krańcu jednego z niemieckich rezerwatów przyrody – Siedmiogórza. Niewielka miejscowość, do której od południowej strony wdziera się urokliwa reńska wyspa Nonnenwerth, otoczona krajobrazem, określonym przez Humboldt ósmym cudem świata, powinna raczej nastawać do pokojowej kontemplacji...

Konrada Adenauer / fot. Bundesarchiv, B 145 Bild-F078072-0004, Katherine Young, CC-BY-SA

Niestety czas, kiedy na liście jej mieszkańców figurował pierwszy kanclerz RFN, nie należał do pokojowych. Gdy więc 16 listopada 1957 roku w prywatnej willi Konrada Adenauera zjawił się sekretarz stanu francuskiego MSZ Maurice Faure, temat i atmosfera rozmowy nie pozostawiały miejsca na podziwianie uroków natury. Sprawa, którą francuski polityk miał z polecenia premiera Gaillarda omówić z osobą numer jeden w niemieckim państwie, mimo tlących się zgliszcz niedawnej wojny, nie dotyczyła kwestii pokoju. W latach 50. Europa liczyła się z kolejnym konfliktem i to o wiele poważniejszym niż ten nowo wygasły.

Atmosfera strachu ogarniała nie tylko społeczeństwa, ale także ludzi władzy. Podczas gdy Stalin dozbrajał w wasalnej NRD policję ludową, Bonn dysponował raptem dziesiątakami tysięcy policjantów. W roku 1950 Adenauer poprosił nawet jednego z amerykańskich dyplomatów o dostarczenie 200 rewolwerów do Urzędu Kanclerskiego. Broń miała posłużyć do obrony w razie komunistycznego powstania w zachodniej republice. Ambicje nowego przedstawiciela Niemiec w zakresie polityki bezpieczeństwa były jednak bardziej dalekowzroczne i nie ograniczały się jedynie do wyposażenia członków władzy w broń osobistą. I mimo że jeszcze 21 czerwca 1950 roku minister spraw zagranicznych USA Dean Acheson dał wyraźnie do zrozumienia, że życzenia zależnych przecież od woli aliantów Niemiec odnośnie budowy nowej armii są zdecydowanie przedwczesne, to już cztery dni później jego stanowisko straciło na aktualności. Tego dnia bowiem koreańscy komuniści z północy zaatakowali swoich rodaków z południa. Nikt na zachodzie nie miał w tej sytuacji wątpliwości, że w tle tej azjatyckiej wojny ukrywa się postać Stalina i że europejski nowy konflikt wschód – zachód mógł również być rozstrzygnięty w podobny sposób.

Gdy w październiku 1957 r. na orbicie okołoziemskiej pojawił się pierwszy radziecki sputnik, atmosfera strachu wśród przywódców europejskich osiągnęła apogeum. Wprawdzie pierwsi żołnierze nowych niemieckich sił zbrojnych stawiali pierwsze marszowe kroki już rok wcześniej, to wyposażenie Bundeswehry pozostawiało wiele do życzenia. Brakowało nie tylko broni, ale też bielizny dla żołnierzy czy nawet miejsc w koszarach. Niemniej jednak armia RFN stanowiła część strategii natowskiej zakładającej podział ról pomiędzy członków sojuszu. Niemcom zachodnim przypisano zadanie odstraszania wroga przy pomocy sił konwencjonalnych, natomiast Stany Zjednoczone i Wielka Brytania przyjęły na siebie zadanie straszaków atomowych. Po przyjęciu RFN do NATO w 1955 roku przez długi czas nic nie wskazywało na to, aby w tym planie Zachodu miało dojść do jakichkolwiek pęknięć. Nie zapowiadała tego również wizyta Adenauera w Waszyngtonie wiosną 1956 roku. O tym, że interesy USA nie muszą być zawsze zbieżne z europejskimi, Adenauer dowiedział się w czerwcu 1956, biorąc do ręki jeden z numerów „New York Times’a”. Znalazł tam artykuł zapowiadający praktycznie całkowitą redukcję amerykańskich sił konwencjonalnych na Starym Kontynencie. Zamiast tego przewidywano odparcie sowieckiego ataku poprzez zmasowany ostrzał atomowy. Zgodnie z ustaloną w ramach Paktu Północnoatlantyckiego koncepcją uderzenie Armii Czerwonej należało powstrzymać najpóźniej na linii łączącej rzekę Ren z holenderskim jeziorem Ijsselmeer. Z tego miejsca miała być później podjęta kontrofensywa wojsk Zachodu. Dla Niemiec oznaczało to, że praktycznie całe terytorium państwa stałoby się teatrem wojny – również tej atomowej.

W Rhöndorf podzielano obawy, że Amerykanie mogą stać się zbyt ulegli wobec ZSRR. Faure stwierdził nawet, iż w przyszłości Europa będzie zdana bardziej sama na siebie. Dla francuskiego dyplomaty wniosek do dalszych wspólnych działań był jasny: „Nie można trzymać się założenia, że tylko USA i Wielka Brytania będą dysponować bronią jądrową i rakietami z głowicami atomowymi”. Adenauer w pełni podzielał ten pogląd. Wdrożono zatem działania nad projektem budowy wspólnego francusko – niemieckiego arsenału broni jądrowej, do którego to akces zgłosił również rząd włoski.

Niemiecki kanclerz przedsięwziął tymczasem kroki w sferze obsady stanowisk, mianując Bawarczyka Josepha Straußa na stanowisko ministra obrony. Był to kolejny przykład na to, jak wiele w polityce zależy od okoliczności, gdyż jeszcze niedługi czas wcześniej taka nominacji Adenauer nie przyjąłby – czego zresztą nie omieszkał przedstawić Straußowi szorstko prosto w oczy. Słuszność decyzji kanclerza potwierdzała niepohamowana determinacja, jaka cechowała nowego ministra od początku kariery w nowym państwie w realizacji kontrowersyjnej wizji polityki bezpieczeństwa. Niemiecki fizyk, a jednocześnie przeciwnik planów zbrojeń atomowych RFN Otto Hahn podsumował rozmowę telefoniczną, jaką odbył ze Straußem następująco: „Przez godzinę złość i przekleństwa. Nieokrzesany człowiek„… ale zapewne jednak gorliwy wykonawca woli kanclerza. Rozmowa dotyczyła moralnych aspektów, związanych z tą śmiała inicjatywą szefa rządu. Ten ostatni także nie wykazywał szczególnej wrażliwości wobec treści tzw. „apelu getyńskiego„. Była to odezwa najwybitniejszych fizyków niemieckich, zainicjowana przez Carla Friedricha von Weizsäckera, podpisana również przez Hahna, ostro krytykowała pęd republiki bońskiej w kierunku zbrojeń atomowych w kontekście niedawnej wojny. Arogancka odpowiedź Adenauera na list fizyków wykluczała wszelką dyskusję: „Ażeby ocenić to oświadczenie trzeba mieć wiedzę, której ci panowie nie posiadają, gdyż nie zjawili się u mnie”. Ten sposób myślenia skłonił go do powierzenia misji podpisania stosownego układu z Francją Straußowi. W tym celu nowy minister obrony spotkał się 18 stycznia 1957 roku ze swoim francuskim odpowiednikiem Jacquesem Chaban-Delmas. Miejsce spotkania – algierska pustynia Colomb-Bechar sugerowało najwyższą dyskrecję. Plan obydwu sygnatariuszy przewidywał wspólne projekty zbrojeniowe w zakresie techniki nuklearnej i rakietowej. Nie były to jednak plany zupełnie nowe. Zarówno Francja, jak i Niemcy z decyzją o posiadaniu własnych arsenałów jądrowych nosiły się już wcześniej. Szef rządu RFN zawarł to w swoich wytycznych na posiedzeniu gabinetu już 19 grudnia 1956 roku, mówiąc: ”Należy zatem wspierać działania, które przyspieszą utworzenie Bundeswehry, pchnąć do przodu integrację Europy i umożliwić budowę broni nuklearnej w Niemczech”. Niemniej jednak, jak sugeruje jeden z elementów tej wypowiedzi, realną szansę na budowę takiej broni Adenauer upatrywał we współdziałaniu z Francją.

Konrad Adenauer i Ludwig Erhard / fot. Bundesarchiv, B 145 Bild-F004214-0033, CC-BY-SA

W historii powojennej Europy sytuacja międzynarodowa stawiała politykę gospodarczą największych państw europejskich zdecydowanie w cieniu, wysuwając na plan pierwszy kwestię bezpieczeństwa. Po kryzysie sueskim jesienią 1956 roku stosunki francusko-amerykańskie uległy siłą rzeczy daleko idącemu ochłodzeniu. Relacje USA – RFN też nie należały do najlepszych, głównie ze względu na rosnącą powściągliwość Amerykanów w zakresie gotowości do obrony europejskiej części świata zachodniego. Sytuacja ta wytworzyła silny impuls ku przyspieszeniu integracji europejskiej, nad którą już pracowano, lecz do tej pory utknęła na dobre w dyskusjach ekspertów gospodarczych. Dla tych ostatnich ocena pomysłu ekonomicznej konsolidacji Europy była jednoznaczna: „Z punktu widzenia ekonomii EWG nie ma sensu„. Po stronie Niemiec najbardziej znany przeciwnik nowej organizacji to ówczesny minister gospodarki, Ludwig Erhard – późniejszy kanclerz. Budując gospodarkę nowych Niemiec na gruncie własnej wizji liberalizmu gospodarczego – ordoliberalizmu, dostrzegał w EWG ryzyko napływu biurokratycznych regulacji i etatystycznego dyktatu – elementów bardzo odległych od jego wolnorynkowych ideałów. Dostrzegano także ryzyko związane z wprowadzeniem unii celnej. Gospodarka RFN eksportowała bowiem towary w głównej mierze poza obszar projektowanych granic celnych. Poza tym cła niemieckie były względnie niskie. Harmonizacja stawek oznaczałaby podniesienie cen surowców na rynku niemieckim, a sama unia celna niosłaby ryzyko utraty rynków zbytu spoza Wspólnoty. Zastrzeżenia wysuwali także ekonomiści francuscy. Argumenty przeciw integracji były na tyle silne, że odbywająca się w październiku 1956 roku w Paryżu konferencja ministrów spraw zagranicznych zakończyła się fiaskiem. To jednak nie gospodarka miała mieć istotny wpływ na decyzje polityczne. Już osiem dni po zakończeniu konferencji do Paryża na spotkanie z premierem Francji udał się sam Adenauer, by, jak stwierdził, „wznieść się ponad wątpliwości polityków„. Francuski premier wyrażał podobne zdanie, twierdząc, że ”francuską gospodarkę narodową trzeba zmusić do określonych działań przy pomocy argumentów politycznych”. Niedługo później – 18 stycznia 1957 roku – wola polityczna dwu mężów stanu została przypieczętowana poprzez podpisanie traktatów rzymskich.

Elektrownia atomowa w Tricastin, niedaleko Pierrelatte

Duch Rhöndorfu triumfował. Już w listopadzie ministrowie obrony Niemiec, Włoch i Francji podpisali pierwszy tajny protokół. W styczniu 1958 roku projekt budowy wspólnej bomby wkroczył w fazę realizacji. Ustanowiono wspólny komitet wykonawczy. Problemy prawne przezwyciężano dzięki stosownej interpretacji. Zawarty w Traktacie o Unii Zachodnioeuropejskiej zakaz produkcji broni ABC dotyczył jedynie terytorium Niemiec, a projekt miał być przecież realizowany we Francji. W lutym tego samego roku podjęto decyzję o budowie instalacji rozszczepu izotopów we francuskim Pierrelatte. Udział RFN i Francji w tej inwestycji miał wynosić po 45%, 10% nakładów mieli ponieść Włosi. Miesiąc później podpisano jeszcze porozumienie o utworzeniu Instytutu Badań Rakietowych. Projekt tego rodzaju nie mógł oczywiście na długo pozostać w tajemnicy. Wiedziały o nim państwa NATO, a po pewnym czasie również niemiecka opinia publiczna uzyskała pewne przecieki. Gdy opozycja domagała się wyjaśnień, do udzielenia odpowiedzi wyznaczono niezawodnego Straussa, który 26 lutego 1958 roku wyjaśnił – jak spostrzegli obecni na konferencji – bez mrugnięcia okiem: „Rząd Federalny nie posiada planów dotyczących produkcji broni ABC we współpracy z innymi krajami NATO”. Nie zdawał sobie wówczas sprawy, że to kłamliwe zdanie kilka miesięcy później stanie się rzeczywistością. Rządzący Francją od czerwca 1958 roku w wyniku wypadków w Algierii generał Charles de Gaulle zrezygnował bowiem z międzynarodowej współpracy w tej dziedzinie na rzecz budowy własnej broni jądrowej.

Niebawem też stosunki amerykańsko – europejskie uległy znacznej poprawie, demotywując przywódców starego kontynentu do dalszej tak daleko idącej kooperacji militarnej. Wizja Adenauera nie uległa jednak zmianie. Do końca swoich dni żywił przekonanie, że Niemcy mogą odzyskać należną sobie rangę państwa, z którym liczy się świat właśnie dzięki rozbudowie arsenału zbrojnego w tym też broni atomowej. Cel ten był dosyć śmiały, uwzględniając fakt, że zrodził się w momencie, gdy Niemcy zmagały się ze statusem państwa pokonanego i obciążonego winą straszliwej wojny. To właśnie jednak możliwość wybuchu kolejnej wojny stanowiła motor działania integracyjnego. Współcześni historycy niemieccy, jak choćby Werner Abelshauser, wskazują na wspólny trzon polityki zagranicznej i bezpieczeństwa z polityką gospodarczą w latach pięćdziesiątych ubiegłego wieku. U podstaw EWG legł nie tylko motyw budowania nowego ładu pokojowego. Głównym jej fundamentem była przede wszystkim obawa przed nowym konfliktem zbrojnym i potrzeba uniknięcia jej poprzez odstraszanie wroga. Wroga, który 50 lat po powstaniu Republiki Federalnej Niemiec przestał istnieć, tworząc wolną drogę do zjednoczenia obydwu państw niemieckich i wzrostu ich rangi do takiej, jaką snuł w swoich politycznych celach kanclerz z Rhöndorf.

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.

1 komentarz

  1. Alek pisze:

    W latach 50-tych byłem dzieckiem, ale pamiętam zamieszczane w gazetach rysunki satyryczne na których Pan Adenauer trzymał w jednej ręce bombę „A”, a w drugiej bombę „H”. Ciekaw jestem jakie komentarze były w ówczesnej prasie polskiej, oraz kiedy i dlaczego wstrętne i wrogie państwo NRF nagle stało się sympatycznym i przyjaznym RFN-em.

Zostaw własny komentarz