Powstańcza „Mewa”


„Jestem sanitariuszką. Moim obowiązkiem jest pozostać z rannymi„ – oświadczyła piękna młoda kobieta, na krótko zanim została rozstrzelana przez hitlerowców. Kadr z filmu? Nie, to prawdziwe losy niezwykłej ”Mewy” – Ewy Matuszewskiej.

Matuszewska_Ewa

Ewa Matuszewska, pseudonim „Mewa”

W ekstremalnych czasach, jakie zgotowali naszym przodkom naziści, niektórzy ludzie ulegali zgubnemu wpływowi szerzonej przez Hitlera ideologii zła. Inni wręcz przeciwnie, potrafili odnaleźć w sobie i przekazać innym niezgłębione pokłady dobra. Do tej drugiej kategorii należała z całą pewnością Ewa „Mewa” Matuszewska. Jej życie splotło się nierozerwalnie z tragicznym losem wojennej Warszawy, za którą podobnie, jak wielu innych ludzi, walczyła i zginęła.

Inteligenckie korzenie

Ewa Matuszewska urodziła się 7 września 1919 roku w Warszawie. Na kształtowanie się osobowości dziewczynki wpłynęły trzy osoby. Najważniejszą z nich była matka Stanisława z domu Kuszelewska – ceniona tłumaczka dzieł światowej literatury, w tym między innymi Jacka Londona, pisarka, współzałożycielka i wiceprezes Centralnego Towarzystwa Ogrodów Jordanowskich, członkini Rady Programowej Polskiego Radia. Przede wszystkim jednak najbliższa przyjaciółka, na którą córka będzie mogła liczyć do końca swych dni.

Ojciec – pułkownik Ignacy Hugo Matuszewski, to również człowiek z tak zwanego świecznika. Ten uznany ekonomista i minister skarbu w latach 1929-1931, zapisał się w annałach głównie z uwagi na swój przenikliwy osąd wydarzeń historycznych. Prorocza, bowiem okazała się przepowiednia, którą wypowiedział w sierpniu 1939 roku, że „nasz kraj zostanie rozstrzelany przez dwóch agresorów – Niemcy i ZSRR, a nowy rozbiór i ponowna niewola stanowić już będą kwestię czasu”.

Małżeństwo Matuszewskich nie trwało długo, zostało sądownie unieważnione, kiedy Ewa miała zaledwie kilka lat. Szybko jednak, i to w tym samym roku 1928, jej rodzice zawarli nowe związki. Ignacy ożenił się z lekkoatletką, mistrzynią Polski i olimpijską w rzucie dyskiem – Haliną Konopacką, zyskując jednocześnie przydomek „mąż silnej ręki”.

Z kolei Stanisława poślubiła generała brygady pilota inżyniera Wojska Polskiego, dowódcę lotnictwa w latach 1926-1939, Ludomiła Rayskiego. Dla niego Ewa stała się ukochaną przybraną córką. Wspólnie zamieszkali w willi przy ul. Idzikowskiego 25 w Warszawie.

Katolicka socjalistka

Dorastając w katolickim kraju, Ewa przesiąknęła duchem tej religii, stając się jej gorącą wyznawczynią. Wpajane ideały, w tym też głoszone w rodzinnym domu hasło „Bóg, honor, ojczyzna”, od najmłodszych lat wcielała w życie. Pozostając niezwykle wrażliwą na krzywdę ludzką, zorganizowała wraz z koleżanką, jeszcze w czasach pokoju, świetlicę dla ubogich dzieci. W trakcie wojennej pożogi Ewa i jej mama, jako dobre chrześcijanki, przy wsparciu Zgromadzenia Sióstr Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Marii Panny, stworzyły we własnym domu przytułek dla sierot, które padły ofiarą działań wojennych. Odważnie, ryzykując życiem,ukrywały tam również żydowskie dzieci.Z czasem państwo Rayscy ofiarowali siostrom Niepokalankom swój dom, a przytułek funkcjonował tam jeszcze wiele lat po wojnie.

Katolicyzm zwykle kojarzy się z tak zwanymi prawicowymi poglądami. Jednakże Ewa daleka pozostawała od sztampowych wyobrażeń. Gorący katolicyzm połączyła z sympatią do socjalizmu. Zwłaszcza w okresie niemieckiej okupacji te dwa, zdawałoby się przeciwstawne, światopoglądy stały się dla niej na tyle istotne, że potajemnie uczęszczała na wieczory dyskusyjne katolików z socjalistami, gdzie podczas prowadzonych na wysokim poziomie intelektualnym dysput szukano porozumienia między oboma kierunkami. Ewa swoje poglądy wyrażała na łamach wydawanego przez Komitet Porozumiewawczy Lekarzy Socjalistów i Demokratów tajnego czasopisma lekarskiego Alfabet lekarski. Jednocześnie związała się z grupą młodzieży socjalistycznej, która skupiała się wokół wydawanego konspiracyjnie pisma Płomienie.

Ewa_Matuszewska_1

Ewa Matuszewska w latach okupacji. Źródło: http://www.1944.pl/historia/powstancze-biogramy/Ewa_Matuszewska.

mewa Harcerska dusza

Można powiedzieć, że miłość do harcerstwa Ewa wyssała z mlekiem matki – działaczki harcerskiej. Nic dziwnego zatem, że jako młodziutka uczennica żeńskiego wówczas gimnazjum imienia Juliusza Słowackiego, wstąpiła do III Warszawskiej Żeńskiej Drużyny Harcerskiej Chorągwi Warszawskiej Organizacji Harcerek, z czasem zyskując stopień zastępowej.

Powyższe uczucie zostało w tym przypadku w pełni odwzajemnione. W hołdzie, bowiem dla tej niezwykłej kobiety 18. Warszawska Drużyna Harcerek „Bukowina” ustanowiła ją swoją patronką.

Niosąca pomoc

Niewątpliwie w kierunku harcerstwa Ewę popchnęła w dużym stopniu jej wrażliwość na ludzkie cierpienie i potrzeba pomagania bliźniemu. Prawdopodobnie owa miłość do ludzi skierowała ją również ku medycynie. Jesienią 1938 roku rozpoczęła studia medyczne na Wydziale Lekarskim Uniwersytetu Warszawskiego. Nabytą na pierwszym roku wiedzę wykorzystała już podczas wakacji na letnim obozie medyków w Tarakańcach koło Wilna. Pobyt na wsi i pomoc w leczeniu tamtejszej ludności wpłynęły na nią do tego stopnia, że w jej sercu na zawsze pozostało głębokie pragnienie, aby zostać wiejskim lekarzem na Wileńszczyźnie. Zamysł ten po części zrealizowała, organizując wraz z koleżanką świetlicę dla dzieci pochodzących z ubogich rodzin w dzielnicy Ochota. Wybuch drugiej wojny światowej pokrzyżował plany tej dzielnej dziewczyny, ale nie na długo. Przerwane studia podjęła podczas okupacji, uczęszczając na tajne komplety, gdzie zaliczyła drugi i trzeci rok studiów. Dodatkowo w 1942 roku skończyła z wyróżnieniem dwuletnią szkołę pielęgniarską, a rok później kurs sanitarny z zakresu chirurgii, który przygotowywał do natychmiastowej pomocy rannym w wyniku działań wojennych.

Umiejętności te wykorzystała w praktyce częstokrotnie, poczynając od września 1939 roku, kiedy wraz z matką zgłosiły się do pracy w punkcie opatrunkowym Szpitala Dzieciątka Jezus. Ewa, jako sanitariuszka, zaś jej rodzicielka, pani generałowa nie bacząc na swoją pozycję zawodową podjęła się roli posługaczki i noszowej. Obie dawały z siebie wszystko, pracując do utraty tchu, dniami i nocami. Nie bez znaczenia przy tak ciężkich i licznych obowiązkach pozostawała sprawność fizyczna i wysportowanie Ewy. Dzięki temu wydostała się spod gruzów szpitala zbombardowanego podczas nalotu dywanowego Luftwaffe na Warszawę. Uratowała też wówczas rannego, którego opatrywała.

Konspiracja

W rodzinie Ewy od pokoleń kultywowano patriotyczne i niepodległościowe tradycje, nic więc dziwnego, że zarówno ona, jak i jej mama uznały, że do ich obowiązków należała zdecydowana walka z hitlerowcami. Wobec czego bliskie sobie kobiety razem wstąpiły w szeregi Armii Krajowej. W roku 1943 koleżanka ze szkolnej drużyny harcerskiej – Halina Dunin-Karwicka z domu Strachalska (pseudonim „Janina„), wprowadziła Ewę w działalność konspiracyjną. Została członkiem III plutonu batalionu „Agat„ (późniejszego „Parasola„), wchodzącego w skład zgrupowania ”Radosław” Kedywu Komendy Głównej Armii Krajowej. ”Mewa”, bo takim pseudonim przyjęła dziewczyna, wzięła udział w dwóch akcjach zbrojnych, w tym między innymi pomagała przy zamachu na Rottenfuehrera SS Alfreda Milke, w efekcie którego zginął inny nazista – Lechner. Rola Ewy sprowadzała się początkowo do przenoszenia broni niezbędnej do przeprowadzenia akcji, a następnie odnoszenia jej do magazynu. Szybko ważniejsze okazało się jej przygotowanie medyczne, pełniła więc funkcję sanitariuszki, otrzymując stopień plutonowego.

Szybować jak mewa

Nie ma wiarygodnych dowodów, które w pełni wyjaśniałyby, dlaczego Ewa przystępując w czasach okupacji do Armii Krajowej przybrała pseudonim „Mewa„. Wiele wskazuje na jej zamiłowanie do lotnictwa, którym „zaraził„ ją ojczym – dowódca polskiego lotnictwa. Idąc w jego ślady, Ewa przystąpiła do Polskiego Związku Szybowcowego. To właśnie generał Rayski w nagrodę za ukończenie z sukcesem przez pasierbicę kursu szybowcowego i uzyskanie dyplomu pilotki kategorii ”C” podarował jej szybowiec.

Niemniej jednak, z innych źródeł wynika, że wpływ na dobór pseudonimu odegrało zainteresowanie dziewczyny astronomią, a zwłaszcza gwiazdozbiorem Kasjopeja, który przypomina rozciągniętą literę „M„, obrazując niejako mewę w locie. Poza tym Ewa często mniej lub bardziej żartobliwie zaznaczała – ”Spotkamy się na Kasjopei…”.

Warsaw_Uprising_-_Batalion_Baszta

Żołnierze Pułku „Baszta”

Powstanie

W czasie powstania Ewa objęła komendę punktu sanitarnego kompanii 02 pułku „Baszta„ Obwodu Mokotów Armii Krajowej, znajdującego się na pierwszej linii frontu. Młoda kobieta zajmowała się niemal wszystkim – rozsyłała patrole, opatrywała rannych, rozdzielała prace pozostałym dwunastu sanitariuszkom. Charyzma i kojący, dodający otuchy głos „Mewy„, sprawiały, że wszyscy słuchali jej poleceń. Nawet znajdujący się w placówce doktor o pseudonimie „Herman” oraz dowódca liczyli się z opiniami Ewy. To właśnie ona, dzięki sprytowi i odwadze, zdobywała niezbędne środki opatrunkowe, żywność, a nawet mydło i odzież. W najniebezpieczniejszych wyprawach uczestniczyła sama. Pełna wiary i nadziei niemal do końca. W wysłanej pocztą polową do krewnych na Sadybie wiadomości pisała: ”To, co przeżywamy na Mokotowie jest piekłem, ale mamy wolność, więc warto”.

Matka Stanisława pod pseudonimem „Elżbieta„ pełniła funkcję tak zwanej peżetki (Pomoc Żołnierzowi) w tej samej kompanii, co ukochana córka. Prowadziła kuchnie żołnierskie. Ewa, mimo nawału obowiązków nie zapominała o rodzicielce. Dbała o nią, nie bacząc na niebezpieczeństwa przybiegała wieczorem, by pocałować ją na dobranoc, „silna, świeża i niezłomna„, po czym odchodziła ”w noc, w pożary, w grozę” – jak wspominała ją matka już po wojnie. Wspierały się nawzajem w każdej chwili.

„Mewa„ odznaczała się bohaterstwem do ostatniej chwili swej krótkiej, zaledwie dwudziestopięcioletniej, egzystencji. Kiedy po ataku na placówkę, jej dowódca kapral Witold Wett (pseudonim „Dzik„) został ciężko okaleczony, Ewa przedarła się pod obstrzałem wroga, żeby zdobyć leki. Nie wiadomo czy z młodym mężczyzną łączyła ją głębsza więź. Na pewno wiele dla niego ryzykowała, ale czy nie postąpiłaby tak samo ratując inne osoby? Uwzględniając te nieliczne informacje, jakie pozostały o tej „spokojnej, uśmiechniętej i cierpliwej” kobiecie, można przypuszczać, że uczyniłaby to dla wszystkich. Ranni, bowiem ufali jej bezgranicznie. Słusznie zresztą, bo to dla nich i kaprala ”Dzika” poświeciła swoje życie.

Dnia 26 września 1944 roku, kiedy hitlerowcy okrążyli placówkę, „Mewa„ nie posłuchała rozkazu kaprala podchorążego Antoniego Łukawskiego (pseudonim „Ładzki„), wzywającego do odwrotu. Wobec braku możliwości ewakuowania najciężej okaleczonych, Ewa stwierdziła „Jestem sanitariuszką – moim obowiązkiem jest pozostać tutaj – z rannymi”. Naziści nie znali litości, bestialsko zamordowali bezbronnych ludzi oraz piękną sanitariuszkę z opaską ”czerwonego krzyża” na ramieniu.

sanitariuszki

Patrol sanitarny kobiet (ul. Moniuszki)

Pożegnanie z „Mewą”

Zwłoki córki ekshumowane w styczniu 1945 roku ze zbiorowej mogiły w Parku Dreszera, rozpoznała po gęstych, czarnych włosach matka. Nieustraszona sanitariuszka trzymała nadal w dłoniach bandaż, którego nie zdążyła użyć. „Mewę„ pochowano na Powązkach w kwaterze batalionu „Parasol„. Nad jej trumną łopotał sztandar owinięty kirem, na którym widniał znak Polski Walczącej. Hołd oddali jej powstańcy i harcerze. Jedna z przyjaciółek w prostych słowach wyraziła ból, który czuli wszyscy obecni: ”Ewa, przeżywamy z Tobą sens twojej śmierci tak, jak przeżywałyśmy razem sprawy Twego życia. Usiłujemy zrozumieć prawdę już nie daleką i obcą, ale bliską, prawdę śmierci dla Sprawy”.

Zasługi Ewy Matuszewskiej nie zostały zapomniane. Pośmiertnie odznaczono ją Krzyżem Orderu Virtuti Militari i Krzyżem Walecznych, a w 1988 roku Mennica Państwowa wybiła monetę „010 MEWA – Sanitariuszka Ewa Matuszewska” na jej cześć.

 

Bibliografia:

Kaczyńska D., Dziewczęta z Parasola, Warszawa 1993.

Konarski S., Pożegnania. Ewa Matuszewska „Mewa”, Gazeta Wyborcza Stołeczna Nr 232, 1996.

Kunert A. K., Na warszawskich Termopilach, Palestra 7-8/2003.

Urbanek B., Pielęgniarki i sanitariuszki w Powstaniu Warszawskim w 1944 r., Warszawa 1988.

Wypiórkiewicz J. W., Generał Rayski. Kalendarium życia gen. bryg. pil. inż. Ludomiła A. Rayskiego, 2003.

Wypiórkiewicz J. W., Powstanie Warszawskie: Ewa Matuszewska ps. Mewa, www.albumpolski.pl, 2008.

 

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.

3 komentarze

  1. AnnaO pisze:

    hitlerowcy? nazisci? kie diabeł?
    a może tak po prostu - Niemcy?
    To jest podobno historyczny portal...

  2. AnnaO pisze:

    ze co proszę???

    „W ekstremalnych czasach, jakie zgotowali naszym przodkom naziści, niektórzy ludzie ulegali zgubnemu wpływowi szerzonej przez Hitlera ideologii zła. Inni wręcz przeciwnie, potrafili odnaleźć w sobie i przekazać innym niezgłębione pokłady dobra. ”

    Szanowna Redakcjo, to zdanie jest kompletnie bez sensu, tu się chyba zakradł błąd. Proszę o korektę!

  3. AnnaO pisze:

    „Katolicyzm zwykle kojarzy się z tak zwanymi prawicowymi poglądami. ”

    ??????
    Komu się kojarzy? Pani Kubiak? Szanowna Autorko. To Pani się źle kojarzy. Niech się Pani trochę douczy, to i kojarzyc sie przestanie.

Zostaw własny komentarz