Czy na Pragę wróci pomnik „braterstwa broni”? |
W ostatnich dniach, w wielu mediach warszawskich pojawiła się informacja, że władze Warszawy nie przywrócą Pomnika Czterech Śpiących na Plac Wileński w związku z zakończeniem budowy drugiej linii metra. Jest to jednak informacja nieoficjalna, która pochodzić ma ze środowiska stołecznej Platformy Obywatelskiej. Zadziwiające wydaje się, że jeszcze niedawno mówiło się inaczej, a na remont pomnika przeznaczono ok. 2 milionów złotych.
Opublikowanie tej wiadomości zbiegło się w czasie z protestem (nie pierwszym i nie ostatnim). Pod listem otwartym podpisali się dziennikarze, artyści i naukowcy1.
Kontrowersyjny monument
Pomnik odsłonięty został 18 listopada 1945 roku i był pierwszym monumentem powojennej Warszawy (postawiony miał być na polecenie sowieckie, a jego powstanie sfinansowały komunistyczne władze). Napis na jego cokole brzmiał: Chwała bohaterom Armii Radzieckiej, towarzyszom broni, którzy oddali swe życie za wolność i niepodległość narodu polskiego, pomnik ten wznieśli mieszkańcy Warszawy 1945 r. W 2011 roku, w związku z zamknięciem Placu Wileńskiego i budową stacji metra został on zdemontowany i wywieziony do magazynu celem poddania go konserwacji. Zapewniano, że po oddaniu Placu na nowo, pomnik wróci na swoje miejsce.
Pomniki są elementem budowania polityki historycznej. Warszawa nie pierwszy raz styka się z tego typu problemem. Po odzyskaniu niepodległości w 1918 roku pojawiło się pytanie o dalsze losy rosyjskich pozostałości, w tym służących rusyfikacji monumentów. Bardzo wyraźnym działaniem stała się rozbiórka soboru na Placu Saskim (obecnie Piłsudskiego), w latach 1924-1926. Inny symbol ucisku - cytadela - przetrwała i do dnia dzisiejszego używana jest jako obiekt militarny.
Po 1989 roku było podobnie. Komuna pozostawiła swoje symbole, których wiele przepadło. Zmieniono nazwy ulic i placów: Aleję Świerczewskiego zastąpiła Aleja Solidarności, Plac Dzierżyńskiego powrócił do starej nazwy Plac Bankowy, Plac Zwycięstwa stał się Placem Piłsudskiego itd. Usunięto również wiele pomników - utrwalaczy władzy ludowej z Placu Żelaznej Bramy, np. Dzierżyńskiego zastąpiono Słowackim itp. Wciąż nierozwiązana pozostaje sprawa Pałacu Kultury, który jednak stanowi urbanistyczny punkt odniesienia - pomimo tego pojawiają się głosy postulujące jego zburzenie.
„Braterstwo broni”
Pojawia się pytanie, czy istniało coś takiego? Dla wielu starszych osób, pamiętających wspólne walki z Armią Czerwoną o Wał Pomorski czy Berlin, odpowiedź jest jednoznaczna. Natomiast, gdy nawet całkiem pobieżnie prześledzimy od początku do końca militarne relacje polsko-sowieckie, wygląda to już zupełnie inaczej.
Na samym początku wygrana wojna polsko-bolszewicka. Potem niepokoje przygraniczne, w międzyczasie operacja polska przeprowadzona przez NKWD, której ofiarami mogło być nawet 100 tysięcy Polaków mieszkających w Sowietach. 23 sierpnia 1939 roku pakt Ribbentrop-Mołotow, a we wrześniu wspólny atak na Polskę (Trzecia Rzesza chciała przekreślić Traktat Wersalski, a Sowieci Traktat Ryski). Wyrazem bardzo dobrej współpracy Hitlera i Stalina była chociażby wspólna defilada w Grodnie. Na obszarach zajętych wówczas przez ZSRR miały miejsca wywózki, prześladowania, masowe egzekucje (m.in. Katyń) itp. Stan ten trwał do czerwca 1941 roku. Następnie Związek Sowiecki stał się aliantem i dołączył do koalicji antyhitlerowskiej, ale działania przeciwko Polsce się nie zakończyły - jedynie zmieniły formę. Nowym priorytetem stało się danie Polsce powojennej państwowości, ale pod ścisłą kontrolą sowiecką. Trwały działania przeciwko Amii Krajowej i innym organizacjom niepodległościowym, rządowi RP, a wreszcie zainstalowanie marionetkowego PKWN w Lublinie. Później pomoc w stłumieniu Powstania Warszawskiego, tzn. poprzez zaniechanie pomocy, a kilka dni wcześniej wspólne walki z AK o Wilno i Lwów2, które skończyły się masowymi aresztowaniami i przymusowymi wcieleniami do Armii Berlinga (jej dowództwo składało się przeważnie z sowieckich oficerów i polskich renegatów).
Od 1944 roku Polska była partiami wyzwalana przez sowietów i na bieżąco im podporządkowywana. Co ważne, w okolicach Placu Wileńskiego znajdowało się wiele urzędów ku temu powołanych, m.in. siedziba NKWD, komunistycznych władz, Trybunał Wojenny Armii Czerwonej czy więzienie Toledo3. Po 1989 roku mamy znów suwerenność/niepodległość, ale tradycje postkomunistyczne obecne są nadal w polskim społeczeństwie.
Wszystkiemu winne wybory samorządowe?
System władzy w Polsce i wielu innych krajach przedstawia się mniej więcej tak, że partie polityczne, aby wygrać wybory muszą wpasować się w panujące aktualnie tendencje. Nie tylko należy walczyć o głosy elektoratu, ale trzeba również dbać o to, aby elektorat negatywny się nie zwiększył.
W tym, gorącym okresie administracja stołecznego magistratu powinna szczególnie unikać kontrowersyjnych decyzji - przynajmniej w teorii. Pomnik, który dzieli opinię publiczną, nie przysłużyłby się w zdobyciu kilku procent głosów, a mógłby nawet stać się powodem ich utraty.
Logiczne jest stwierdzenie, że odwlekając męską decyzję ratusz i stołeczna Platforma gra na czas. 16 listopada, czyli dzień wyborów samorządowych zbliża się nieubłaganie, a przed tym dniem będzie wiele okazji, aby pokazać coś wyborcom. Na przykład uruchomioną drugą linię metra.
Argumenty zwolenników i przeciwników pomnika
Lista ta jest bardzo długa, zwrócę uwagę jedynie na najważniejsze postulaty4: 1). Pomijając nawiązanie do rzekomego wyzwolenia oraz braterstwa broni, według wielu osób pomnik ten wrósł w historię Pragi i stanowił jej trwałą część. Popularny jest również pogląd, że Plac Wileński bez niego nie będzie już taki sam. 2). Dekomunizację utrudniają umowy polsko-rosyjskie z lat 90. XX wieku, które dotyczyć mają również tego typu pamiątek. Nie do końca sprecyzowane jest ich brzmienie, jednak umowa dostarcza zwolennikom pomnika argumentów.
Więcej jest natomiast postulatów przeciwko powrotowi pomnika: 1). Odnośnie założenia urbanistycznego Wileniaka - budowa metra na zawsze zmieni to miejsce. Z jednej strony przybędzie bardzo szybkie połączenie z centrum miasta, z drugiej wymusi to zmiany w szlaku komunikacyjnym prawobrzeżnych dzielnic, w tym najbardziej Targówka. 2). Sporo mieszkańców jest zdania, że po 1989 roku usuwano inne pomniki komunistyczne i tak samo powinno się postąpić ze śpiącymi. 3). Dalej mamy w Warszawie nieusuwalne symbole przyjaźni (jak chociażby Pałac Kultury), a nawet mauzoleum armii sowieckiej przy ulicy Żwirki i Wigury. Pomnik by można przenieść na ten właśnie cmentarz.
Warto przypomnieć, że decyzja o losach pomnika jest w dalszym ciągu nieoficjalna. Co się stanie po 16 listopada i czy pomnik wróci? Nie wiadomo...
- Między innymi: ekonomista, powstaniec warszawski prof. Witold Kieżun, ekonomista prof. Ryszard Bugaj i dyrektor Narodowej Orkiestry Symfonicznej Polskiego Radia, b. minister kultury Joanna Wnuk–Nazarowa. Wśród sygnatariuszy są też artyści: Kazik Staszewski, Adam Ferency, Edward Dwurnik, Redbad Klynstra, Jan Krzysztof Kelus, Antonina Krzysztoń i Paweł Kukiz, a także dziennikarze i publicyści: Bronisław Wildstein, Marcin Meller, Piotr Skwieciński, Piotr Zaremba, Marek Magierowski i Robert Mazurek. Naukowcy i artyści przeciwko powrotowi Czterech Śpiących. http://warszawa.gazeta.pl/warszawa/1,34889,16587451,Naukowcy_i_artysci_przeciw_powrotowi_Czterech_Spiacych.html (dostęp: 2014.09.07). [↩]
- Zob. M. Pielka, Zdradzone AK. https://historia.org.pl/2014/07/17/zdradzone-ak (dostęp. 2014.09.07). [↩]
- Dokładny ich wypis zawiera ulotka Instytutu Pamięci Narodowej dostępna pod adresem: http://ipn.gov.pl/__data/assets/pdf_file/0015/123171/Ulotka_pomnik_4_spiacych_druk_zmn.pdf (dostęp: 2014.09.07). [↩]
- Zob. Czy „czterej śpiący” mają wrócić na Pragę? Wyniki ankiety. http://wiadomosci.onet.pl/warszawa/czy-czterej-spiacy-maja-wrocic-na-prage-wyniki-ankiety/hdvcs (dostęp: 2014.09.07). [↩]
Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.
Za Zeliszewskim:
„Podstępnie to stawiać pomniki za dnia/
A głupio je burzyć bo zmienił się czas”
Dzierżyńskiego i Lenina też należało zostawić? Pomniki już od czasów egipskich były przez jednych wznoszone, a przez drugich niszczone i zastępowane innymi.
W mojej ocenie - tak. Są one świadectwem pewnej epoki, czasu który tworzył taką a nie inną historię. Wyrzucenie pomnika Lenina z Pl. Centralnego (tego od rowerów czy kuternogi) to pomyłka.
Likwidujemy pomniki bo to nie ta epoka. A czemu stawiamy pomniki Piłsudskiemu? Też ma sporo na sumieniu... A może królom - oj ci dopiero mieli... Bo mała świadomość, bo czasy odległe, bo...?
Znam miejsca gdzie są ulice Nowotki, 22 Lipca, Świerczewskiego, Żukowa, ZWM, to symbol tamtego okresu; tak samo jak tego jest skrzyżowanie ulicy Jana Pawła II, Karola Wojtyły ze Najśw. M. Panny...
Pielęgnowanie własnej historii tak, ale też krytyczny stosunek do niej. Jak pisałem w tekście, Armia Czerwona wcale nie walczyła o „wolność i niepodległość narodu polskiego”. Tym samym nie widzę osobiście miejsca w przestrzeni publicznej na tego typu pomniki, które przekłamują historię.
Z drugiej strony, swoją historię możemy pielęgnować na wiele sposobów, m.in. poprzez muzea PRL - oczywiście mogą one pokazywać wesołe plakaty w rodzaju ‚alkohol twój wróg’, ale powinny głównie edukować jak bardzo zakłamany był to okres. Tam jest miejsce na te „eksponaty”
Każdy pomnik, czy nazwa ulicy jest historią. Pielęgnacja polega także na tym by zostawić Lenina, Czterech Śpiących, Świerczewskiego czy Piłsudskiego tam gdzie są. W innym wypadku po nas przyjdą inni i uznają, że ten patron jest be innemu należy się miejsce na postumencie. A zmiana miejsca pomnika czy nazwy ulicy (np. Krakowska - Główna - Mikołaja I - Kajzera - Piłsudskiego - AH Strasse - Lenina - Główna - J.P. II - ? ) będzie wyznacznikiem tego kto był u władzy.
Braterstwo broni pomiędzy (ludowym) Wojskiem Polskim a Armią Czerwoną - to historyczny fakt. Tylko że obecnie temu faktowi nadaje się inną polityczną interpretację: że polscy kolaboranci komunistyczni razem z Armią Czerwoną walczyli przeciwko tym biednym, kochanym hitlerowcom, którzy wspólnie z prawdziwymi polskimi patriotami próbowali ochronić chrześcijańską Europę przed azjatycką dziczą.
W dniu 1 września bieżącego roku odbyły się na Westerplatte uroczystości 75 rocznicy wybuchu II wojny światowej. Wziął w nich udział - także prezydent Niemiec. Ciekawe, kogo reprezentował? Żołnierzy Wehrmachtu, którzy napadli na Polskę? Czy także funkcjonariuszy SS i Gestapo, działających w czasie wojny na terenie Polski? A może przy okazji kolejnej rocznicy powstania w Getcie warszawskim, odnaleźć i zaprosić na obchody - rodzinę generała Stroopa?
W ten sposób kształtuje się historyczne podstawy nowego, polsko - niemieckiego braterstwa broni.
Jest faktem historycznym, że Armia Czerwona położyła kres hitlerowskiemu ludobójstwu. Można odnieść wrażenie, że polskim przeciwnikom pomników Armii Czerwonej zupełnie nie przeszkadzały ani komory gazowe, ani masowe egzekucje Polaków, ani burzenie polskich miast, ani palenie wsi wraz z ich mieszkańcami, ani wszystko inne, co wyrabiali hitlerowcy na ziemiach polskich.
A to ciekawe! A gdzież to takie odkrywcze informacje Szanowny Pan znalazł? Rad bym poczytać i ja o nich!
„nadaje się inną polityczną interpretację: że polscy kolaboranci komunistyczni razem z Armią Czerwoną walczyli przeciwko tym biednym, kochanym hitlerowcom, którzy wspólnie z prawdziwymi polskimi patriotami próbowali ochronić chrześcijańską Europę przed azjatycką dziczą”
A któż taką interpretację nadaje? Najlepiej z nazwiska, czy cuś. I takież to znowu masowe? No ciekawe, powiem szczerze, że bardzo ciekawe. Ja jakoś nigdzie nie słyszałem jeszcze od nikogo (poza jakimiś idiotami zamawiającymi 5 piw przy ogniskach) o „kochanych hitlerowcach” za to wiele słyszałem o „dobrym wujku Stalinie”. Niestety. A trzeba powiedzieć jasno o zbrodniach i tych i tych.
„Można odnieść wrażenie, że polskim przeciwnikom pomników Armii Czerwonej zupełnie nie przeszkadzały ani komory gazowe, ani masowe egzekucje Polaków, ani burzenie polskich miast, ani palenie wsi wraz z ich mieszkańcami, ani wszystko inne, co wyrabiali hitlerowcy na ziemiach polskich.”
Na podstawie czego, przepraszam bardzo, można odnieść takie wrażenie? Jak ktoś nie za czerwonymi, to od razu za brunatnymi? No świetna logika przyznam szczerze, świetna.
Mi na ten przykład, a jestem zagorzałym „polskim przeciwnikiem pomników Armii Czerwonej”, bardzo przeszkadzają zarówno komory gazowe, jak też masowe egzekucje Polaków, burzenie polskich miast, palenie wsi wraz z ich mieszkańcami i wszystko, co wyrabiali hitlerowcy na ziemiach polskich. Przeszkadza mi jednak także strzelanie w tył głowy tysiącom bezbronnych jeńców, palenie wsi wraz z ich mieszkańcami, masowe wywożenie całych wsi i miasteczek na Syberię, tortury, pokazowe procesy i egzekucje Polaków, jak też zamienianie wyzwolonych hitlerowskich obozów koncentracyjnych i zagłady w sowieckie obozy koncentracyjne i katownie oraz wszystko inne, co wyrabiali sowieci na ziemiach polskich.
To wszystko mi przeszkadza. I tak samo miałbym pretensje do pomnika żołnierzy Wehrmachtu, co do pomnika żołnierzy Armii Czerwonej. Problem w tym, że o ile nikt przy zdrowych zmysłach tego pierwszego nie postuluje, o tyle dużo osób w tym drugim nie widzi problemu.
Znam również rodzimą, można to i określić dzicz, choć mieli nieco czystsze rękawiczki, którym stawia się pomniki, nadaje patronaty dla szkół i tak dalej.
Pewnego dnia byłem na cmentarzu. Pagór, lasy wokół, ogrodzenie kamienne, trochę drewna, tablica informacyjna. Pośrodku: pomnik skromny w formie wyrazu, choć sporych gabarytów. Wokół niego krzyże z napisami: niemieckimi, węgierskimi, nazwiskami polskimi, czeskimi, słowackimi, niemieckimi, austriackimi, węgierskimi. I stopnie: oficer, podoficer, gefr...
Obok nich język rosyjski. I nazwiska różnej proweniencji. Polskie też by znalazł. I stopnie.
I napis na steli: walczyli za różne sprawy, byli z różnych miejsc, ale zginęli razem, razem też leżą - pamiętajmy o tym i o nich.
Jeden to okupant i drugi to okupant. A sam cmentarz projektował jeden z bardziej znanych architektów tamtych czasów opłacanych z kasy państwowej.
Znak czasów i kultury?
Pozwolę sobie odnieść się jednocześnie do komentarzy p. Jana Muszyńskiego i @ciekawski - w swoim tekście publicystycznym zrównałem na początku dwóch okupantów, bo inaczej się nie dało - był podpisany pakt, była koordynacja działań. Dopiero następne lata pokazały, że między nimi pokoju nie było i jeden z nich musiał wykorzystać sprawę polską, aby walczyć z drugim. Bynajmniej sowietom nie chodziło o niepodległość Polski, ale o jej ścisłe podporządkowanie.
Tym samym oceniając słuszność istnienia sowieckich czy komunistycznych pomników powinno się patrzeć na trzy daty: 23 VIII, 17 IX 1939 i 22 VII 1944. Co one oznaczają? chyba wiadomo.
Udział przedstawicieli Republiki Federalnej Niemiec w obchodach II wojny światowej ma nieco inny wymiar. Niemcy się swoich zbrodni oficjalnie nie wypierają. Podobnie państwo niemieckie nie jest kontynuatorem linii politycznej Trzeciej Rzeszy. Wprawdzie są problemy z „polskimi obozami śmierci” czy powracająca sprawa wysiedleń Niemców, ale to nie ma wielkiej wagi.
23 sierpnia to data jakich wiele w historii. Jeden kraj dogadał się z drugim, że trzeciemu zrobią kuku. Jakiś rok wcześniej nasze orły - sokoły ćwiczyły ten sam patent tyle, że w nieco mniejszym zakresie.
17 września - tzw. cios w plecy broniącemu się krajowi. No dobrze a kto szedł wodzu na Zaolzie pokazując „siłę” wojska machając flagami, witając kwiatami, płaczem, chusteczkami i chlebem do tego relacje zaangażowanych dziennikarzy etc...
22 lipca ’44 czyżby to był 1 września, tylko że gwiazdeczkę zastąpiła gapa? Ktoś kogoś pokonał i tak dalej. Data jakich wiele.
Ktoś komuś postawił pomnik, zwykłym żołnierzom, Wani i Aloszy z „zapadłej syberyjskiej” obłasti oni walczyli w to co wierzyli (jak każdy niemal żołnierz) bo zginęli. Niech stoi bo ktoś kiedyś nasze pomniki zacznie usuwać, twierdząc, że to nasze chłopaki Stasiek i Franek co tam walczyli byli okupantami...
A o układzie Majski-Sikorski to już się nie pamięta?
Sikorski - Majski? Jasne... Tylko że naszym się do układu nie śpieszyło, Brytyjczycy w zasadzie przystawili lufę do głowy i kazali podpisać albo inaczej: zamknąć temat pozytywnie. Układ ów wywołał spory kryzys rządowy w Londynie, a W.B. uważała że ma rozwiązane ręce w wielu sprawach, oraz dowiedziała się, że Polakami i ich fobiami przejmować się nie musi. To Churchill jest autorem powiedzenia, że W.B. będzie się bić do ostatniego Rosjanina...