O historii i mediach - wywiad z Radosławem Kotarskim |
Historia to dziedzina, o której można mówić w różnych kontekstach. W zależności od poglądów rozmówców, poprzez aktualną sytuację społeczno-polityczną, do konfrontacji z różnymi opiniami. Radosław Kotarski, twórca internetowego programu Polimaty, odpowiada na pytania dotyczące odbierania i przekazywania historii oraz mediów prezentujących tę dyscyplinę.
Joanna Marszalec: Czy można powiedzieć, że działalność na kanale YouTube jest Pana pasją?
Radosław Kotarski: Właściwie wszystko to co dzieje się w Polimatach jest wynikiem pasji, szczęścia i głupoty. Od zawsze uwielbiałem wyszukiwać ciekawe informacje i dzielić się nimi z innymi. Był to mój sposób spędzania wolnego czasu. Dlatego pewnego dnia wymyśliłem Polimaty w formie wykładów, na które zapraszałem zainteresowanych ludzi. Odbywały się dwa razy w tygodniu i cieszyły się sporą popularnością. W pewnym momencie postanowiłem, że stworzę filmik, który będzie promował moje wykłady i nagram wybrany temat. Padło na „Damę z gronostajem„ Leonarda da Vinci. Miałem natomiast to szczęście, że Muzeum na Wawelu nie zgodziło się na sfilmowanie obrazu. Dlatego korzystając z wrodzonej głupoty wymyśliłem, że nagram odcinek w markecie budowlanym, gdzie znajdują się reprodukcje ”Damy”. To okazało się strzałem w dziesiątkę!
Polimaty to nie tylko zbiór ciekawostek historycznych, ale dotyczących tak naprawdę wszystkiego.
To prawda. Mam absolutną pewność, że o każdej dziedzinie wiedzy da się opowiadać w sposób interesujący. Nie zawsze mi to wychodzi, ale staram się najmocniej, jak potrafię.
Długo zajmuje Panu przygotowanie się do jednego odcinka?
Niestety cykl produkcyjny wydłuża się coraz mocniej. Dawniej prosiłem mojego brata lub moją żonę o pracę operatorską i w ciągu paru godzin odcinek był nagrany i zmontowany. Dzisiaj staram się ubarwiać programy rekonstrukcjami historycznymi, lepszą realizacją i muzyką, co powoduje, że odcinek powstaje cały tydzień. Do tego dochodzi oczywiście praca badawcza i stworzenie scenariusza. Na szczęście dużą pomocą w tym temacie jest dla mnie mój brat.
Historia jest dziedziną, którą powszechnie uważa się za nudną. Jak więc tworzyć kreatywną i merytoryczną telewizję internetową o tej tematyce?
Przede wszystkim należy unikać nadęcia, które towarzyszy niektórym historykom. Oczywiście rozumiem powody, dla których występuje. Jeśli jakiś znawca danej epoki ma ją w jednym palcu to zaczyna mówić z pozycji autorytetu i osoby, która ma monopol na wiedzę w tym temacie. To powoduje stworzenie sztucznego dystansu do odbiorcy. Dlatego jestem przekonany, że nigdy nie będzie popularny program, w którym dwóch uznanych profesorów dyskutuje na swoim poziomie na przykład o przyczynach rozbiorów Polski. Jednak jeśli zdecydują się na zepchnięcie swojej dziedziny z piedestału i wprowadzenie do niej interesujących elementów to mogą trafić ze swoim komunikatem szerzej.
Czy zgodzi się Pan z twierdzeniem, że przez ciekawostki najlepiej przyswaja się wiedzę?
Jak najbardziej! To właśnie dzięki małym informacjom możemy zachęcić kogoś do głębszego zainteresowania się jakimś tematem. Jeśli chcemy komputerowego geeka zainteresować wczesnym średniowieczem to opowiedzmy mu ciekawostkę związaną z powstaniem technologii Bluetooth. Przecież bezpośrednio łączy się to z osobą Haralda Sinozębego, dzięki któremu możemy poznać fascynujący świat Wikingów. Potem idą za tym następne rewelacje, jak na przykład mit rogów na wikińskich hełmach i tak dalej. A suma tych ciekawostek daje już konkretną wiedzę na temat epoki.
Mówi się, że w Internecie wszystko da się sprzedać. Nie czuje się Pan urażony tym stwierdzeniem?
Nie. Jeśli ktoś czuje się lepszy od twórcy internetowego, który rzekomo „się sprzedaje„, a sam „uczciwie” chodzi do pracy na 8 godzin to wystarczy zastanowić się nad tym, czym jest ta ”normalna” praca. Przecież to nic innego jak sprzedawanie 8 godzin dziennie komuś innemu w zamian za ekwiwalent w postaci pieniędzy. To nie różni się znacząco od sprzedawania powierzchni reklamowej w programie tworzonym w Internecie czy w telewizji.
W świadomości społeczeństwa istnieje wyobrażenie historyka jako starego belfra, który na siłę próbuje „włożyć” wiedzę do głowy. Natomiast Pana wygląd i zachowanie zbudowały nowy etap tworzenia programów internetowych, a także obaliły w pewnym stopniu wcześniej wspomniany pogląd.
Jaki jest przepis na sukces?
Jak go poznam to bardzo chętnie się nim podzielę.
Oglądalność Polimatów jest naprawdę duża. Czy te liczby są nadal dla Pana ważne?
Fałszywą skromnością byłoby powiedzenie, że nie są ważne. Dodają mi na co dzień wiatru w żagle i dają przekonanie, że moja praca ma sens.
Internet i technologie bardzo szybko się zmieniają. Jak wyobraża sobie Pan przyszłość? Nadal będą to Polimaty i YouTube?
Polimaty są podstawą wszystkich moich działań dookoła. Nie wyobrażam sobie takiej sytuacji, w której zabraknie Polimatów, gdziekolwiek miałyby się ukazywać. YouTube jest dla mnie naturalną platformą, gdzie nie mam wydawcy i innych osób, które mogą wpływać na moje treści, a jednocześnie pozwala mi dotrzeć do ogromnego grona odbiorców. Trudno więc mi wyobrazić sobie bardziej komfortową sytuację.
Prowadzi Pan także program Tajemnice historii. Te filmy są skierowane do hobbystów i koneserów historii.
To prawda, Tajemnice historii są bardziej „historycznym” programem niż Polimaty. Jest tak głównie dlatego, że ukazują się na stacji tematycznej, w której pojawiają się głównie tematy historyczne. Tworzenie tego programu sprawia mi ogromną przyjemność.
Czy miał Pan jakiś szczególny powód, dla którego wyodrębnił Pan historię z całej gamy dziedzin? Czy wiąże się to bezpośrednio z Pana zainteresowaniami?
Nie jest tajemnicą, że najbardziej lubię tematy historyczne. Chociaż jeszcze przyjemniejsze jest dla mnie łączenie tej dziedziny z innymi. Na przykład ciekawe są dawne narzędzia tortur czy uzbrojenie, ale jeszcze ciekawsze jest zbadanie, jakiego rodzaju obrażenia zadawały. A to jest już biologia i medycyna!
Książki są dobrem szczególnym, ale dzisiaj już wiemy, że ich istnienie w przyszłości może być zagrożone ze względu na rozwój technologiczny. Dla mnie z książkami jest jak z historią. Nie można budować teraźniejszości i przyszłości bez wiedzy na temat przeszłości. Jednak według wielu, historia jest dziedziną zbędną.
Zawsze powtarzam, że historia to dla mnie dziedzina, dzięki której możemy unikać błędów z przeszłości. Jest to związane ze starą prawdą, że człowiek sprytny uczy się na błędach innych, człowiek mądry na błędach swoich, a człowiek głupi nie uczy się wcale. Historia może być więc narzędziem w rękach sprytnych. Nie bez przyczyny na akademiach wojskowych i szkołach przedsiębiorczości do dzisiaj korzysta się z książek Sun Tzu. A przecież jego dzieła mają 2500 lat!
Historia to dyscyplina wyjątkowa. Wszyscy znamy ją w mniejszym lub w większym stopniu, co z kolei sprawia, że mamy różne poglądy. Jak więc mówić o tematach kontrowersyjnych przede wszystkim dla Polaków? A jest ich przecież sporo...
Najbardziej smutnym zjawiskiem dla mnie jest sprowadzanie historii do polityki. Dlatego staram się nie poruszać tematów, które mają łatkę kontrowersyjnych. Jeśli dla kogoś jest to niezrozumiałe to zawsze odsyłam do słów Lucy Maud Montgomery, która napisała, że „polityka to coś takiego, do czego żaden porządny człowiek nie powinien się wtrącać”.
Nie lubimy się uczyć historii, ale każdy ją zna, bo uważa za dziedzinę bardzo ważną. Jak więc jest naprawdę?
Ze znajomością historii bywa różnie. Podobnie pewnie jest z uważaniem ją za ważną lub nieważną. Jeśli natomiast komuś ona nie pasuje lub nie uważa jej za coś istotnego to polecam zainteresowanie innymi dziedzinami. Jest przecież tyle ciekawych nauk.
W ostatnich latach pojawiło się bardzo dużo filmów, seriali, czy programów o tematyce historycznej. Czy nie wydaje się Panu, że wykorzystując ważne dla nas aspekty zaczynamy komercjalizować historię? Czy to nie spowoduje, że w pewnym momencie przestanie być ona przez nas poważana?
Historia faktycznie bardzo długo broniła się przed totalną komercjalizacją. Obecnie, kiedy każdy tygodnik wydaje dodatek „Nazwa gazety Historia” zauważamy, że zaczyna przybierać to nieco inny kształt niż do tej pory. Ale czy jest to do końca negatywne zjawisko? Raczej nie. Przekłada się natomiast na zainteresowanie tymi tematami. To między innymi dlatego co roku więcej osób pojawia się na rekonstrukcjach historycznych. Ba, nawet sami biorą udział w inscenizacjach i obchodach rocznic! A to jest już coś bardzo pozytywnego.
Czy istnieje w Pana przekonaniu temat tabu, o którym Pan nigdy nie opowie w żadnym ze swoich programów?
Na razie nic takiego nie przychodzi mi do głowy. I mam nadzieję, że moja wewnętrzna autocenzura nigdy znacznie się nie zwiększy.
Dziękuję za rozmowę.
Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.
Rzeczywiście jedyny wywiad, w którym nie pytają cię ile zarabiasz.
Jeden odcinek naprawdę tworzysz przez tydzień? Niesamowite poświęcenie, ale dużo lepiej ogląda się obecne odcinki w porównaniu do tych pierwszych, widać że są dopieszczone pod każdym względem.
„Najbardziej smutnym zjawiskiem dla mnie jest sprowadzanie historii do polityki.”
Po 1914 r. to historia i publicystyka. Historycy nie spierają się np. o fakty, co do zamachu majowego, ale o jego zasadność, oceniają „polityczną decyzję”. Nie da się uciec od polityki w historii i historii w polityce.