Perski wezyr i adiutant Simona Bolivara - niezwykła historia Izydora Borowskiego


Śledząc perypetie Izydora Borowskiego, można dojść do oczywistego wniosku – jego życie było prawdziwą przygodą. Nie były to jednak historie wyłącznie pozytywne. Borowski brał udział w insurekcji kościuszkowskiej, przeżył zawód traktatu pokojowego zawartego w Luneville, został wysłany wraz z innymi żołnierzami na męczącą podróż do Santo Domingo. Miał też swoje wielkie chwile, gdy służył u Bolivara podczas walk wyzwoleńczych w Ameryce Południowej, jak również gdy jako wezyr szacha Persów dowodził wojskami przeciwko Afganom i emiratom arabskim. Gdy umierał, traktowano go w Persji jak bohatera narodowego.

Simon_Bolivar

Simon Bolivar

Urodził się w 1776 r. na Mazowszu. Zapewne wyniósł z domu rodzinnego umiejętność władania bronią, jazdy konnej i generalnie dobrą kondycję fizyczną. Wątpliwe jednak, aby za młodu posiadł informacje o dalekich lądach, na których przyszło mu zdobywać późniejszą chwałę. W latach młodości nie zdradzał szczególnego zapału do zapoznawania się z księgami, choć w okolicznych bibliotekach miał możność sięgnięcia po kroniki opisujące Amerykę Południową oraz książki dotyczące Persji – kraju, który znany był z gościnności udzielanej wielu polskim zbiegom z tureckiej niewoli.

Upadek Polski i napoleońskie nadzieje

Dramatyczny rok 1794 zawiódł go do Antoniego Madalińskiego i w szwadronie madalińczyków nabywał swe pierwsze zbrojne doświadczenie. Przeszedł szlak bojowy i chociaż doznał rany w trakcie kampanii, to wyszedł z niej cało.

Przeżył dramat upadku Rzeczypospolitej i gdy w 1797 r. dotarła na Mazowsze „Odezwa do Polaków”, popędził do formowanych we Włoszech Legyonów Polskich. Będąc na Półwyspie Apenińskim miał możność bić się z wojskami austriackimi, papieskimi, neapolitańskimi, weneckimi i z korpusami Suworowa. Po intensywnej kampanii włoskiej i wielkich nadziejach związanych z marszem w stronę Polski, 9 lutego 1801 r. podpisano pokój francusko-austriacki. W myśl jego postanowień, Legiony miały zostać rozwiązane.

Legiony polskie przemianowano na 113 i 114 półbrygadę armii francuskiej. Postanowiono wysłać je na zbuntowaną wyspę Santo Domingo. Miały stanowić posiłki wysłane dla dowódcy, tj. Karola Wiktora Emanuela Leclerca. Borowski wyjeżdżał na wyspę w stopniu porucznika.

Santo Domingo

Sama podróż była męczarnią. W międzyczasie popłynięto do Kadyksu, ze względu na burzę, która zawiodła okręty w stronę hiszpańskich i marokańskich portów. Kilkunastoma legionistami, którzy zdezerterowali po dobiciu do wyspy, zaopiekował się tamtejszy konsul Rzeczypospolitej. Konsulat – mimo protestu zaborców – nie został przez Hiszpanów usunięty.

W trakcie podróży brakowało głównie pitnej wody. Doskwierało również upalne słońce. Wodę w beczkach zaczęło wypełniać robactwo. Wydawano jej dziennie kwartę na żołnierza. Aby uchronić się przed upałem, kąpano się w morskiej wodzie. Ochrona w wodzie przed słońcem, nie ratowała jednak przed pożarciem przez rekiny. Odpędzano je strzelając śrutem, lecz nie uchroniono wielu współtowarzyszy podróży przed śmiercią.

Borowski płynął na wyspę mając mieszane odczucia co do celu wyprawy. Historie związane z potyczkami mającymi miejsce na wyspie, budziły uzasadnioną grozę. Walki były okrutne, a jej echa niosła francuska prasa. Z drugiej strony ludzka ciekawość ciągnęła go w te strony, aby zobaczyć wiele dziwów, Murzynów nagich, Murzynki, które swe piersi na plecy zarzucają.

Polaków rzucono na najtrudniejszy odcinek walk licząc, że przechylą szalę zwycięstwa. Mimo wykazywanej dzielności w walce, brakowało zajadłości prezentowanej przez legionistów na ziemiach włoskich. Zrozumiała była wówczas motywacja Polaków – gdy we Włoszech bili się licząc na rychłą odsiecz upadłej Rzeczypospolitej, wysłani na Santo Domingo musieli walczyć z haitańską insurekcją. Postawy powstańców stawały się więc bliskie ideałom, o które walczyli legioniści we Włoszech. Dlatego też nie dziwi zachowanie Polaków, którzy zaczęli nawiązywać kontakty z powstańcami. Legioniści dzielili się nawet żywnością z mieszkańcami, choć na wyspie panował głód, czym wzbudzali niemały podziw. Znane były też przypadki dezercji i osiedlania się na wyspie.

800px-PirateShip

Atak piratów na statek kupiecki (Ambroise-Louis Garneray, początek XIX w.)

Przeciwko Hiszpanom

Borowski porzucił w 1803 r. zdziesiątkowane przez choroby oddziały i przyłączył się do powstańców. Następnie osiadł nad jedną z zatok wyspy i przyłączył się do Braci Wybrzeża. Był to związek korsarzy Morza Karaibskiego, który w założeniu miał bronić biedną ludność Archipelagu Antylskiego. Jak wskazuje W. Sulewski – rzadko im się to udawało. Korsarze pędzili za wypływającymi z Cartageny hiszpańskimi galionami wypełnionymi srebrem i złotem.

Następnie, znalazł się on w szeregach żołnierzy Francisco de Mirandy, którzy przy poparciu Stanów Zjednoczonych i Anglii byli szykowani na walkę wyzwoleńczą przeciwko Hiszpanom w Ameryce Południowej. Polacy nie byli dla Mirandy obcym narodem. Odbył on podróż po Europie w latach 80. XVIII wieku i znalazł się m.in. na dworze króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. Na pokładzie statku Leandro, Miranda wraz ze swymi ludźmi ruszył ku wybrzeżom Ameryki Południowej, aby wzniecić powstanie antyhiszpańskie. Powstanie zakończyło się porażką i ewakuowano się na Jamajkę, co uczynił również Borowski.

U boku Bolivara

Po klęsce Mirandy, w 1810 r. pojawił się ponownie w Ameryce Południowej. Tym razem przyłączył się do Simona Bolivara, który podobnie jak wcześniej Miranda, rozpoczął walkę z Hiszpanami. Aż przez 11 lat znajdował się w kręgu najbliższych współpracowników Bolivara. Stał się również jego adiutantem, choć to nie jedyne wyróżnienie jakie otrzymał z rąk Bolivara. Został mianowany przez niego generałem, otrzymując również inne zaszczyty i honory.

Izydor Borowski brał udział w walkach na terenie Wenezueli i Kolumbii, był u boku Bolivara, gdy formowano powstańcze republiki – Cartagenę i Nową Grenadę. Przedzierał się przez dżungle nad Orinoko, a gdy Bolivar musiał zbiec na Jamajkę, Borowski podążył za nim, będąc już jego adiutantem. Gdy w 1816 r. powrócili na Wenezuelę, Borowski miał już wtedy stopień generalski. Rozpoczynał się wówczas ostateczny etap walki o wyzwolenie.

Na ręce Borowskiego spadła w tym okresie organizacja wywiadu powstańczego. Śledzono uważnie ruchy wojsk przeciwnika. Przechodząc w 1819 r. przez Andy w głąb Kolumbii, forsował z pozoru niedostępne pasmo górskie i stojąc na czele wojsk powstańczych, pierwszy rozpoczął historyczną bitwę pod Boyaca. Dzięki determinacji i nieco szalonej decyzji polskiego dowódcy, bitwa zdecydowała o upadku hiszpańskiego panowania. W tym momencie nadeszło apogeum chwały Borowskiego, jaką posiadł w oczach współtowarzyszy walczących o wolność w Ameryce Południowej.

Borowski zamieszkał w Bogocie, udzielał się naukowo i gospodarczo, ale życie nie pozwoliło mu osiąść tam na długo. Wskutek intryg czynionych w sztabie Bolivara, które nie są bliżej znane, zmuszony był opuścić Bogotę. Warto podkreślić, że Borowski naturalnie nie był jedynym Polakiem walczącym pod sztandarami Mirandy i Bolivara. Polacy trafiali do Ameryki Południowej sporadycznie, pojawiali się najczęściej z powodu upadku nadziei związanych z osobą Napoleona. Z reguły byli to szeregowi i oficerowie, weterani wojen napoleońskich.

Perska przygoda

Powróciwszy do Europy, dowiedział się w Paryżu o rekrutacji do wojsk perskich. Szukano doświadczonych oficerów do tworzonej pospiesznie armii, a Borowski wydawał się być bardzo dobrym kandydatem. Persowie przyjęli go ciepło, mając na uwadze historyczne kontakty polsko-perskie, wymierzone przeciw Turcji. Nim przybył do Persji, miał jeszcze zawitać do Egiptu, gdzie służył Mehmedowi Alemu.

Nie zapominał też o Polsce. Miał przekonywać brata monarchy kadżarskiego – Abbasa, do podjęcia interwencji w sprawie powstania listopadowego. Następnie, w roku 1834 pomagał uzyskać tron kolejnemu Kadżarowi – Mahmudowi, dzięki czemu uzyskał wysoką pozycję w armii. Mianowany emirem, a następnie wezyrem, reformował perskie wojsko na wzór europejski. Ceniono dokonaną przez niego reorganizację armii. Borowski prowadził wyprawy przeciwko emiratom arabskim znajdującym się na południowym wybrzeżu Zatoki Perskiej. Uwolniono wtedy niewolników przywiezionych z Afryki, którzy mieli trafić dalej na wschód do haremów mandaryńskich.

Ostatnią kampanią Borowskiego miała być wyprawa przeciwko rozbójniczym watahom Afganów. Nowy szach Persji Mahmud, chciał wyegzekwować zaległe daniny i ukarać napadających rozbójników. Jak wskazuje J. Fedirko – Borowski miał brać udział w wyprawie na Herat już w 1833 r., gdzie dyscyplinujące ekspedycje wojskowe wysyłano zanim szachem został Mahmud. Anglicy starali się powstrzymywać perskie ambicje, przeciwnie Rosjanie – widzieli w perskich wyprawach szansę rozszerzenia swej strefy wpływów. Ponieważ Persja obawiała się Anglii i była sojusznikiem Rosji, przyjacielskie sugestie sojusznika traktowano niemal jak rozkaz. Poza tym w planach szacha było utworzenie konfederacji pod protektoratem Persji.

Kluczem w całej kampanii był Herat – brama do podboju Indii i wspaniałe centrum zaopatrzeniowe mogące wyżywić nawet stutysięczną armię. Nie dziwi więc niepokój Brytyjczyków względem perskich ambicji. Na podbój Heratu szach perski wyruszył 23 lipca 1837 roku. Perski władca był wyłącznie nominalnie dowódcą armii. Faktycznym dowódcą był generał Izydor Borowski. W przewozie żywności i amunicji pomagały wielbłądy oraz olbrzymie słonie. Organizację karawany zaopatrzeniowej powierzono Borowskiemu.

Zdobycie Heratu szło dosyć niezdarnie. Nie wynikało to z winy Borowskiego, a skłóconych perskich arystokratów dowodzących swoimi oddziałami oraz wszechobecną korupcją. Coroczne wyprawy herackie stawały się okazją do zarobku, przysłaniając walczącym żołnierzom ambitne cele jakie tym razem nakreślił szach perski. Problemów zaopatrzeniowych uniknięto dzięki zdolnościom organizacyjnym Izydora Borowskiego.

Rozkaz do szturmu generalnego padł 24 czerwca 1838 roku. Wtedy to prowadzący szturm Borowski, poniósł śmierć. Perski minister Mirza Sadlik pisał w liście do ambasadora perskiego w Stambule – Szliśmy na śmierć wesoło pod wodzą naszego polskiego generała Borowskiego, najwaleczniejszego z walecznych, którego śmierć, chwale jego zazdrosna, zabrała w chwili, gdy na wałach twierdzy zatykał chorągiew Lwa i Słońca. Na płycie nagrobnej bohatera narodowego Iranu można przeczytać, że został zabity w wyłomie murów podczas szturmu Persów na miasto Herat.

Burzliwa przygoda na burzliwe czasy. Wędrujący po całym świecie Borowski nigdy nie zapomniał utraty niepodległości przez Rzeczpospolitą. Jego synem był również generał – Antoni Borowski, który w 1821 r. przybył do Persji i od młodości był oficerem w armii perskiej. Udało mu się być w 1856 r. współtwórcą sukcesu zdobycia Heratu, kontynuując niejako to, co zaczął niemal dwadzieścia lat wcześniej jego ojciec.

Bibliografia:

  1. W. Sulewski, Konterfekty dziwnych Polaków, Warszawa 1973.
  2. H. P. Kosk, Generalicja polska. Popularny słownik biograficzny. Tom 1: A-Ł, Pruszków 1998.
  3. I. Beaupre-Stankiewicz et al., Isfahan. Miasto polskich dzieci, Londyn 1987.
  4. M. Paradowska, Polacy w Ameryce Południowej, Wrocław 1977.
  5. J. Fedirko, Tragiczny bohater wyprawy herackiej. Generał Izydor Borowski, „Alma Mater”, nr 94, 2007.

 

 

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.

5 komentarzy

  1. Zosia pisze:

    Bardzo ciekawy i bardzo dobrze napisany tekst. Kojarzę tego autora właśnie z takich ciekawostek.

  2. Kurczak pisze:

    Bardzo ciekawy artykuł drogi Autorze, mam nadzieję na kolejne części o podobnych postaciach, oczywiście o ile tylko czas pozwoli!

  3. Towarzysz Buła pisze:

    Aby nie było zbyt cukierkowo proponuję, aby następny artykuł był na przykład o jakimś zdrajcy narodu.

  4. Bozena pisze:

    Dziwne, nie można nigdzie znaleźć zdjęcia grobu ani pomnika polskiego generała Izydora Borowskiego wrzyra Persji. A przecież takowe istnieją i mnóstwo ludzi z pewnością odwiedziło ten grób.

  5. Kriis pisze:

    Postać prawdopodobnie fikcyjna. Brak jakichkolwiek rzetelnych źródeł potwierdzających jego rzekome przygody, o których pisze autor. Ściema zwykła.

Zostaw własny komentarz