„Karbala” – M. Górka, P. Głuchowski – recenzja


Wojna w Iraku i zaledwie 4 lata temu zakończona misja stabilizacyjna (eufemizm dla okupacji) to historia, która działa się na oczach większości z nas. Sytuację nagłaśniały media, docierały sygnały od spotykanych tu i ówdzie weteranów. Nie wszystko jednak było jasne. To, co jasne i niejasne przedstawia właśnie książka „Karbala”, która ukazała się kilka tygodni przed premierą filmu o tym samym tytule.

 

karbalaPamiętam, jak drżąc z emocji wysłuchiwałem komunikatu o wybuchu drugiej wojny w Zatoce Perskiej. Rozemocjonowany czytałem analizy ekspertów w prasie wojskowej. Śledziłem ruchy wojsk Koalicji. Czekałem na odnalezienie broni masowego rażenia i schwytanie Saddama Husseina. Potem były lata okupacji, zamachów i niejasne, niepewne pogłoski o walkach w miastach. Dorastałem wraz z tamtym konfliktem – w momencie jego rozpoczęcia miałem 12 lat, a kiedy Amerykanie wycofywali się z Iraku byłem już studentem. Jeszcze później poszły ciche plotki o wielkiej bitwie Polaków w Karbali. Ale tylko ciche i tylko plotki, strzępy informacji wyłapywanych na forach pasjonatów, z usuwanych filmików na Youtube.

Po powrocie z Iraku weterani spisywali swoje wspomnienia. Ich autorzy nie zagłębiali się ani w polityczne, ani socjologiczne czy religijne aspekty wojny i okupacji. Nieliczni dziennikarze, którzy zainteresowali się tematem nie przebili się na rynku wydawniczym. Większość tych pozycji nie zdobyła większej popularności lub była wydawana dla samych misjonarzy. Po dziesięciu latach od bitwy o City Hall pojawiła się pierwsza książka obszernie omawiająca nie tylko powstanie As-Sadra. Wszystkim tym zajęli się Marcin Górka i Piotr Głuchowski.

„Karbala” to dzieło wielopoziomowe. To, wbrew tytułowi, nie tylko historia trzydniowej bitwy o ratusz, stoczonej przez żołnierzy II Zmiany PKW (stricte o tym mówi „Karbala – raport z obrony City Hall„, autorstwa dowódcy obrony ppłk. Grzegorza Kaliciaka). ”Karbala” M. Górki i P. Głuchowskiego to coś więcej, dużo więcej. To historia udziału Polaków w obu wojnach w Zatoce – zarówno tej z 1991, jak i 2003 r. oraz stosunków polsko-irackich. Ale nie tylko – to dzieje interwencji Koalicji. Najszerzej – to kurs historii Iraku i islamu, pozwalający zrozumieć pobudki walczących stron, szczególnie stron wojny domowej pomiędzy szyitami a sunnitami. Wszystkie te elementy uzupełniają się nawzajem, tworząc pełny obraz tragicznej rzeczywistości Iraku w latach 2003-2011.

Książka została podzielona na ponad 30 rozdziałów. Pierwsze są wprowadzeniem do sytuacji – nakreślają historię Iraku i islamu, także tę bolesną, krwawą. Autorzy przeplatają narrację historyczną z opowieścią o współczesnej sytuacji kraju nad Tygrysem i Eufratem, wojnach 1991 i 2003 r. Pomiędzy wielkimi wydarzeniami historii i współczesności pojawiają się Polacy przygotowujący się do wyjazdu na misję. Ukazywane są ich historie, ich pobudki i motywacje – osobiste, zawodowe i finansowe – a także stan całych sił zbrojnych, wciąż jeszcze noszących piętno Układu Warszawskiego w postaci sposobów myślenia i sprzętu. Ciekawostką jest pokazywanie sposobów myślenia Polaków i mediów w Polsce o Iraku – od „województwa irackiego”, które miało przynieść milionowe kontrakty na odbudowę, po gorycz strat ludzkich i brak profitów dla rodzimej gospodarki.

Kolejne części to sytuacja w polskiej strefie odpowiedzialności – Strefie Centrum-Południe z największymi miastami Karbalą, Al-Hilą, Al-Kutem i Ad-Diwanijją. Autorzy wspominają kolejnych poległych, opisują okoliczności ich śmierci. Następnie przechodzą do narastające napięcia wczesnej wiosny 2004 r., kiedy to II Zmiana PKW stanęła naprzeciwko rodzącej się rebelii Muktada as-Sadra. 2,5 tysiąca żołnierzy polskich stanęło wobec powstańczych sił nieznanej, lecz liczonej w dziesiątkach tysięcy, wielkości traktujących Polaków na równi z Amerykanami jako wrogów, naprzeciw szalonej armii religijnych fanatyków, opętanych żądzą walki z amerykańskim diabłem i jego polskimi sługami. To najbardziej emocjonująca i pełna akcji część książki. Wydarzenia następują szybko po sobie, a narracja jest często przeplatana wypowiedziami uczestników wydarzeń. Obraca się ona niemal wokół każdego pojedynczego Polaka i Bułgara, który przez kilka dni i nocy strzegł symbolu legalnej irackiej władzy, a potem, ramię w ramię z Amerykanami, pacyfikował powstanie w Karbali dom po domu i pomieszczenie po pomieszczeniu. W tym fragmencie doskonale widoczna jest współpraca z US Army – współczesnym Wielkim Bratem – i nabywanie doświadczenia przez Polaków – doświadczenia, którego nie da się wynieść z poligonu, ale za które trzeba płacić krwią zabitych i rannych. Widoczne jest, jak bardzo Wojsko Polskie musiało gonić wielkiego sojusznika zarówno w dziedzinie wyposażenia, uzbrojenia oraz taktyki, i ile kosztowały te wysiłki.

Kolejne rozdziały opowiadają o powrocie weteranów do Polski i ukrywaniu regularnej wojny toczonej przez naszych żołnierzy w Iraku przez rząd i media. O tym, jak traktowani byli ranni, jakie dawano szanse inwalidom wojennym (także silnie zaznaczono kontrast pomiędzy amerykańskim a polskim stosunkiem do rannych), ale także co wojna zrobiła z tymi, którzy wrócili z niej w jednym kawałku. To najbardziej ponury fragment „Karbali”. Mocno zaakcentowana została niesprawiedliwość w przyznawaniu odznaczeń za walkę, wyróżnień i awansów. Wydawało się, jakby uczestnicy bitwy o City Hall byli w szczególny sposób napiętnowani, gdyż burzyli swoją obecnością ustaloną wizję misji irackiej jako, niemalże, wojskowego obozu wypoczynkowego. Na koniec narracja przenosi się, wraz z płk. Kaliciakiem, do Afganistanu i omawiane są różnice w prowadzeniu misji w obu państwach arabskich. Wspomniane są także okoliczności powstania filmu fabularnego.

„Karbala„ to pozycja obowiązkowa dla miłośników wojskowości i historii współczesnych konfliktów zbrojnych. Interesujący się Wojskiem Polskim zauważą pomiędzy wierszami zmiany, jakie zachodziły w strukturach i wyposażeniu naszej armii. W lekturze znajdą wiele przyjemności także zainteresowani sytuacją na Bliskim Wschodzie. Polecam ją także pacyfistom i tym, dla których żołnierze to bezduszne maszyny do zabijania – chociaż ”Karbala” nie wychwala ani wojny w ogóle, ani wojny w Iraku, to stawia na piedestale tych, którzy wykazali się cnotami żołnierskimi odwagi, koleżeństwa, poświęcenia i bronili słabszych, nawet w tak dalekim i obcym kraju.

Na plus:

+ rzetelny, szeroki obraz konfliktu

+ oparcie na rozmowach z uczestnikami wydarzeń

Na minus:

- brak

Tytuł: Karbala

Autor: Marcin Górka, Piotr Głuchowski

Wydawnictwo: Agora

Rok wydania: 2015

Oprawa: miękka

ISBN: 978-83-268-2267-4

Stron: 384

Cena: 29,90 zł

Ocena recenzenta: 9/10

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Opinie i ocena zawarte w recenzji wyrażają wyłącznie zdanie recenzenta, nie musi być ono zgodne ze stanowiskiem redakcji. Z naszą skalę ocen i sposobem oceny możesz zapoznać się tutaj. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanej recenzji, by to zrobić wystarczy podać swój nick i e-mail. O naszych recenzjach możesz także porozmawiać na naszym forum. Na profilu "historia.org.pl" na Facebooku na bieżąco informujemy o nowych recenzjach. Możesz także napisać własną recenzję i wysłać ją na adres naszej redakcji.

11 komentarzy

  1. Maria pisze:

    Nie znam się na wojsku. Na jego problemach, uzbrojeniu, braku uzbrojenia, stosunkach miedzy ludźmi, życiu żołnierzy w tak ogromnych grupach.
    Jedyne co mogłam ocenić, to czy parada zwana defiladą była interesująca.
    Dlaczego sięgnęłam po „Karbalę”? Z ciekawości czy znajdę tam odpowiedź dlaczego oskarżono żołnierzy wysłanych na wojnę? Dlaczego żołnierz nie może strzelać, gdy jest zagrożony.
    Mimo że Karbala to niby inna wojna tę odpowiedź znalazłam. Przy umiejętności szybkiego czytania książkę czytałam długo. Często czytanie przerywałam, bo książka zmuszała mnie do złapania oddechu, zastanowienia się, przemyślenia.
    Opisy wojny zobaczyłam blisko jak żołnierze walczący o ratusz.Opisy pozwalały „dotknąć” tamtej rzeczywistości. Szczerość to największa zaleta tej książki. Jednocześnie ta szczerość obnaża hipokryzję,cwaniactwo, bezmyślność siedzących za biurkami urzędników.W bezpiecznych, klimatyzowanych gabinetach.
    Nie potrafię zrozumieć dlaczego gen.Skrzypczaka „Wodza” odsunięto od armii, bo zarzuty są co najmniej dziwne.
    Jakość uzbrojenia to udawanie, że ono jest. Dobrze że później poprawiało się.

    Jako osoba nieorientująca się w wojskowości powiem, ze książka sprawiła mi wielką radość w czytaniu. Pozwoliła też wiele zrozumieć.
    Pozwolę sobie wszystkich uczestników walk pozdrowić i życzyć im pomyślności, a autorom pogratulować.

  2. Kamil Kaniuka pisze:

    Droga Pani Mario, proszę sięgnąć po „Moja Wojna”, P.Reszki, W. Skrzypczaka, M. Majewskiego. Pozna Pani odpowiedź na pytanie dlaczego gen.Skrzypczak zdecydował się opuścić MON. Dodatkowo to historia samej armii, nie tylko wywiad rzeka.

  3. Bilbo pisze:

    Sprawa dymisji gen. Skrzypczaka to poziom o wiele wyższy, niż oficjalne tłumaczenia w mediach. A jeśli chodzi o traktowanie polskich żołnierzy w Iraku, to jedynie dowodzi, jak Wojsko Polskie pozostało (i moim zdaniem, nadal silnie pozostaje) w okowach PRL-owskiej mentalności. Obie misje (iracka i afgańska) przyniosły dużo doświadczeń, pozwoliły części żołnierzy sprawdzić się na prawdziwym polu bitwy, ale w sferze decydenckiej dały niedużo.

  4. Maria pisze:

    Zadziwia mnie w wojsku brak rozsądnej realizacji projektów odnośnie uzbrojenia. Istnieje tam wiele korwet w mniejszym stopniu. Nikt za takie „wykonanie” nie poniósł żadnej kary.Może dlatego znalazły się opisy „uzbrojenia” w „Karbali”, jakich nie powinno być. Bo dopuszczenie myśli, że wysyłający nie mieli pojęcia o tym jak wyglądała sytuacja w Iraku, bardzo źle o generałach świadczy.
    Za propozycję lektury dziękuję.

  5. Bilbo pisze:

    O generałach, tak. Ale to typowa mentalność PRL-owskich trepów.

  6. Komar pisze:

    A czy polskich generałów ktoś pytał przed podjęciem decyzji, czy polskie wojsko jest przygotowane do tej wojny i jaki może być termin gotowości polskiego kontyngentu? Myślę, że nie. Decyzja polityczna o udziale Polski w tej wojnie została podjęta przez polityków. W niedawnym wywiadzie ówczesny prezydent Kwaśniewski powiedział, że Polska wysłała swoje oddziały, bo nie miała innego wyjścia. To świadczy o suwerenności III RP.
    Pamiętam publiczną wypowiedź generała - dowódcy polskiego kontyngentu w Iraku, który zadeklarował, że dla polskiego żołnierza żołnierz amerykański będzie zawsze niedościgłym wzorem.
    Kilka tygodni później ujawniono zbrodnie amerykańskich żołnierzy w Abu Ghraib.

    • Maria pisze:

      W książce są takie słowa (z pamięci cyt) Najpierw złe decyzje podejmują politycy, potem generałowie, a żołnierze w ich wykonywaniu stają się z konieczności bohaterami.
      Od wojskowych płynie teraz tak mało wiadomości, że utajnianie działa. Tylko czy nadmierna tajność wyjdzie Polakom na zdrowie?
      Jak przypuszczam Rosjanie wiedzą, co wiedzieć chcą.

  7. Bilbo pisze:

    Owszem, to wyłącznie politycy decydowali o wysłaniu polskich żołnierzy do Iraku. Owszem, na początku byliśmy nieprzygotowani do tej misji. Jeśli chodzi o armię amerykańską, to w wielu elementach jest ona niedościgłym wzorem - i to nie tylko dla naszego wojska. Co nie znaczy, że Amerykanie nie mają wad. To oczywiste. A co do suwerenności III RP - akurat w tym elemencie mogę się zgodzić z kolegą Komarem. Przypominam tylko, że to państwo w zasadzie tworzyło SLD, PSL i PO.

    • Maria pisze:

      Czy któraś z niewymienionych partii, no.PIS sprzeciwiała się? Raczej była ochocza, by wysłać żołnierzy na wojnę. Za to potem Macierewicz oskarżył żołnierzy, którzy nie mieli świadomości, że wojna będzie ich udziałem. To miała być misja stabilizacyjna.Może nie zauważyłam, ale chyba nie ma końca tej sprawie. Oskarżyć żołnierza, że strzelał w sytuacji zagrożenia.Kuriozalne. A Macierewicz ciągle wolny i ciągle coś psuje.

  8. Bilbo pisze:

    Macierewicz jest jednym z najwybitniejszych polskich polityków. Rozwiązanie WSI („długiego ramienia Rosji”) było genialnym ruchem (niestety późniejsze rządy PO i PSL z Komorowskim na czele próbowały na wszelkie możliwe sposoby odwrócić skutki tego procesu).
    Co do PiS - tak, poparł wysłanie naszych żołnierzy do Iraku. I dzięki temu Wojsko Polskie uzyskało bezcenne doświadczenie, którego nigdy by nie zdobyło w garnizonach i na poligonach. Skoro już Amerykanie przewrócili te kostki domina, dlaczego nie mieliśmy z tego skorzystać. Ja oceniam to bardzo pozytywnie.

    • Grzegorz Antoszek pisze:

      W kwestii doświadczenia trzeba się zgodzić. Pozwolę sobie uszczegółowić tę kwestię, gdyż podniesienie poziomu WP odbyło się na wielu płaszczyznach - sprzętowej, strukturalnej, mentalnej i sojuszniczej - nie zawsze jest dostrzegane w pełni.

      Kwestia sprzętu jest oczywista - uzyskano dostęp do wielu nowinek technologicznych, do najnowszego sprzętu - zarówno pojazdów lądowych i powietrznych, jak i systemów walki elektronicznej (np. zagłuszacze IED). Przetestowano także własne rozwiązania w realiach walki - od odchodzących Honkerów, przez ówcześnie nowe Rosomaki, po moździerze LM-60, sprzęt optyczny, wyposażenie indywidualne etc.

      Po zetknięciu z obecnie przodującą US Army nastąpił szereg zmian. Wojsko inaczej podchodzi do personalizacji wyposażenia i sprzętu przez poszczególnych żołnierzy, trwają dyskusje nad kształtem drużyn i plutonów zmotoryzowanych i zmechanizowanych (szczególnie dużo zasługi ma w tym PKW Afganistan), zmianami w brygadach, nad wprowadzeniem granatników rewolwerowych (tekst o tym niedługo się pojawi), użyciem bezpilotowców.

      Znacząco zmieniła się także mentalność dowódców. Trzeba jednak pamiętać, że pokolenie generałów po Akademii im. Frunzego i innych uczelniach radzieckich odchodzi na emerytury. Mniej jest więc „zakutych łbów” bez pomyślunku i elastyczności, chowanych na bezwolnych wykonawców rozkazów, za to więcej samodzielnych i myślących dowódców modelu armii demokratycznych.

      Dzięki misjom nawiązano także bezpośredni kontakt z sojusznikami - już nie tylko generałowie wymieniali się uściskami dłoni, wizytowali sprzęt i bazy, ale także żołnierze liniowi mieli możliwość nawiązania znajomości i przekazania wzajemnie doświadczeń. To również jest bardzo istotne - można porównać to do znajomości zawartej przez Internet: niby się z człowiekiem rozmawia, zna, a jednak po spotkaniu na żywo kontakt zmienia się i ewoluuje. Dzięki doświadczeniom sojuszników postęp zanotowano także w dziedzinie leczenia stresu bojowego i hospitalizacji rannych, co jest równie ważne, jak zabezpieczenie logistyczne i sprzętowe.

      To, że przyszło zapłacić za to wszystko krwią, to - jakkolwiek nie byłoby to brutalne - smutna konieczność i parszywa statystyka. Spośród tysięcy wysłanych los musiał wybrać tych kilku, którzy nie wrócili. Zresztą, nawet na poligonach zdarzają się tragiczne wypadki, jak ostatni na ćwiczeniach Leopardów 2. Żeby jednak te śmierci nie poszły na marne należy zabrać o to, by doświadczenie zdobyte przez śp. poległych i ich kolegów (którzy także wrócili w pewien sposób okaleczeni) nie poszło na marne.

      Podsumowując, możliwe jest wyciągnięcie wielu wniosków z misji, w których WP wzięło i bierze udział. Wiadomo, że nie wszystkie mogą mieć przełożenie na europejski TDW (mimo wszystko specyfika pustynnego Iraku czy górzystego Afganu różni się od charakterystyki równin europejskich), ale każde, szczególnie zdobyte za cenę krwi i życia ludzi, są bezcenne.

Zostaw własny komentarz