„Snajperzy drugiej wojny swiatowej” - recenzja


Jeśli któraś z czytanych przez mnie pozycji od pierwszego zdania informuje, że sięgnąłem po książkę fascynującą, to staję się ostrożny i podejrzewam użycie prostych chwytów marketingowych dla pochwycenia nowego czytelnika. Choć wydaje się, ze tytułowy temat takich zabiegów nie potrzebuje.

snajperzyPo lekturze stwierdzam, że Snajperzy... są ciekawi, ale poszczególne opowieści nierówne jakościowo. Ponieważ jednak napisane zostały przez sporą grupę autorów, nie mogę wszystkich wrzucić w jeden wór i część  rozdziałów polecam z przyjemnością. Nie wiem jednak, kogo chwalić, a kogo ganić, bo opowieści nie są podpisane nazwiskami autorów, a to uważam za naprawdę poważny feler. Z tego powodu nie wymieniam żadnej osoby z autorskiego grona. Zauważam jednak, że rozbieżne są ich doświadczenia w zakresie publikacji popularnych, stąd i nierówność jakościową częściowo składam na barki redakcji książki. Są więc wśród publikujących w Snajperach... zawodowi pisarze i historycy, którym operowanie słowem idzie łatwo. Są też jednak i praktycy snajperstwa, skupieni bardziej na technice i taktyce, niż pamięci o odbiorcach, mających rzecz przeczytać.

Dajmy wpierw szansę tym częściom, które są, moim zdaniem wartościowe. Takie są na pewno rozdziały o najbardziej znanych snajperach. Choćby o Finie, Simo Häyhä, który z przydomkiem „Białej śmierci„ likwidował setkami bolszewików podczas Wojny Zimowej. Tak też ciekawie opisano postaci sowieckich snajperów -  najgroźniejszej kobiety świata Ludmiły Pawliczenko i rozpropagowanego poprzez film wojenny ”Wróg u bram” Wasilija Zajcewa. Moje plusy zbiera też przedstawienie postaci Amerykanina, Berta Kempa, gdzie wielką rolę odgrywa jego przedwojenne, cywilne życie i konieczność zarabiania odstrzałem wiewiórek i królików, co wyrobi w nim celne oko. Także i opowieść o Niemcu, Seppie Allerbergerze, wyczerpuje moje zaciekawienie w ramach przeznaczonych nań kilkunastu stronic w popularnej książeczce.

Rozdziałem oryginalnym, bo silnie odbiegającym od narracji pozostałych, który jednak broni się ciekawością przedstawionych zdarzeń, a zarazem przyznaje, że postać, na której się opiera, została wymyślona na potrzeby fabuły, jest część o snajperze japońskim, walczącym aż do śmierci na wyspie Guadalcanal. Zgrzyta jedynie pozostawienie w tym rozdziale pseudonaukowości, czyli spisu źrodeł i przypisów, co zresztą w całości publikacji zrobione jest nierówno i nieustandaryzowanie, więc też broni się tylko przy częściach spełniających wymogi rzetelnych poszukiwań, a nie budzi zaufania wykorzystywaniem zasobów internetu typu wiki, albo i całkowitym pomijaniem wykazu źródeł.

Zostaje kilka rozdziałów, mniejsza część, która mojego zaufania nie budzi. I to są, niestety, opowieści o snajperach brytyjskich. Tamtejszy wydawca, bo rzecz jest licencjonowana przez wydawnictwo z Wielkiej Brytanii, najwyraźniej pod swojego pierwotnego czytelnika dołożył kilka postaci rodaków, związanych z bronią snajperską. Ci zaś nie bronią się ani dokonaniami, ani ciekawością osobowości, bo w armii brytyjskiej specjalizacja strzelca wyborowego nie była rozpowszechniona, ni też specjalnie ceniona przez przełożonych. Przy wydaniu polskim wplecenie „mistrzów” brytyjskich okazuje się przysłowiowym uderzeniem kulą w płot, co dla strzelców wyborowych byłoby przecież ujmą. Dowiadujemy się, np. o słynnym teoretyku i wykładowcy snajperstwa, który podczas wojny nie wystrzelił ani razu w warunkach bojowych, albo o akcji zamachu na Hitlera celnym strzałem, która nigdy nie wyszła poza sferę planowania.

Surowe słowa należą się też redakcji merytorycznej, bo w elementarzu ludzi interesujących się wojną jest nazwa Pistoletu Pulemiotu Szpagina, czyli popularnej pepeszy i nijak nazwy tej broni przetłumaczyć na „PPSh” po polsku się nie da. Podobnie jak kurhan Mamaja w Stalingradzie, który nazwą upamiętnia tatarskiego wodza, nie jest wzgórzem żadnego Mamajewa. Tyle wystarczy, coup de grâce.

Za to uśmiech radości przywracają zdjęcia, dzięki którym możemy popatrzeć, nie tylko na bohaterów poszczególnych rozdziałów, ale też poznać i zrozumieć sporo snajperskich ciekawostek z czasów wojny. Mamy więc pokazane różne rodzaje karabinów snajperskich i celowników optycznych, mamy sposoby maskowania i stroje strzelców. I świetne pozowanie fotokorespondentom różnych, przeciwstawnych sobie armii, bo przecież żadne z tych zdjęć nie było bezpośrednią dokumentacją walk, lecz powszechnie stosowanym elementem wojennej propagandy.

Prawdę mówiąc, sporo chyba wytykam tej książce, ale też wciąż pamiętam, że ma ona popularne oblicze i nie jest kompendium wiedzy, a raczej wstępem do poznania świata snajperów podczas II wojny światowej. W żadnej więc mierze nie powinna być osamotniona w lekturze. Kto ciekaw, niech więc lekturą Snajperów... łapie bakcyla, przez co sięgnie po wiedzę dalej i głębiej, a ja do tego właśnie zachęcam.

Plus/Minus

Na plus:

+ kilka postaci snajperów przedstawionych zostało wartko i plastycznie

+ ciekawe zdjęcia, prezentujące bohaterów, jak i poszerzające tematykę

Na minus:

- część rozdziałów wyraźnie zmniejszająca jakość publikacji

- sporadyczne, acz elementarne błędy merytoryczne

Tytuł: Snajperzy drugiej wojny światowej

Autor: praca zbiorowa

Tłumaczenie: Anna Puziewicz, Anna Sobolewska

Wydawca: Wydawnictwo RM

Data wydania: 2015. Wydanie drugie

Okładka: miękka

ISBN: 978-83-7773-489-6

Liczba stron: 214

Cena: ok. 29,90 zł (okładkowa)

Ocena recenzenta: 6,5/10

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Opinie i ocena zawarte w recenzji wyrażają wyłącznie zdanie recenzenta, nie musi być ono zgodne ze stanowiskiem redakcji. Z naszą skalę ocen i sposobem oceny możesz zapoznać się tutaj. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanej recenzji, by to zrobić wystarczy podać swój nick i e-mail. O naszych recenzjach możesz także porozmawiać na naszym forum. Na profilu "historia.org.pl" na Facebooku na bieżąco informujemy o nowych recenzjach. Możesz także napisać własną recenzję i wysłać ją na adres naszej redakcji.

Zostaw własny komentarz