„Uwodzicielki, skandalistki i seksbomby PRL” – I. Kienzler – recenzja |
„Na początku była chuć. Nic prócz niej, a wszystko w niej”. Tymi słowami rozpoczyna się słynny tekst Stanisława Przybyszewskiego pod tytułem Requiem aeternam; słynny, rzecz jasna jedynie w pewnych kręgach kulturowych. Z pewnością zna go doskonale Iwona Kienzler – autorka książki Uwodzicielki, skandalistki i seksbomby PRL (wydawnictwo Bellona).
Iwona Kienzler wyspecjalizowała się w odkurzaniu intymistyki polskiej. Odkryła między innymi prywatne karty z życia Józefa Piłsudskiego, Zofii Nałkowskiej i Eugeniusza Bodo. W swoim szeroko zakrojonym śledztwie nigdy jednak nie zabrnęła za daleko. Pikantnych szczegółów mogło być zdecydowanie więcej, lecz nie o to chodzi w tworzonym przez nią cyklu. Kienzler w swoich pracach pokazuje tak zwaną „ludzką twarz„ epoki PRL-u, kiedy w okowach systemu totalitarnego toczyło się normalne, codzienne życie. Naprawdę ciekawie robi się, gdy zwrócimy uwagę na życie artystów w tamtym okresie. Mecenat państwowy dla tych, którzy uskuteczniali jedenaste przykazanie, czyli ”Nie wychylaj się”, gwarantował obfite korzyści. A oni (artyści) potrafili z tego korzystać jak nikt inny. Wysokie stypendia, przydziałowe mieszkania, kartki na egzotyczne produkty etc. Są rzeczy na niebie i ziemi, które nie śniły się nawet współczesnym reprezentantom wolnych zawodów, którzy przepychają się w kolejce po granty.
Polska bohema artystyczna ma bogatą tradycję. Nie będę rozwodził się nad kontekstem historycznym, wystarczy jedynie porównać, wspomnianego, skandalistę Przybyszewskiego ze skandalistką Dodą, aby wiedzieć kto z nich był bardziej szalony. Kienzler wzięła na warsztat kobiety tak piękne, jak intrygujące, i czasem tak bez powodu bezlitosne, że w krótkim tekście trudno podsumować ich istotę. Nie bez przyczyny Oscar Wilde (na którego zresztą autorka powołuje się na wstępie) skreślił kiedyś następujące słowa: „Nie mam czasu napisać do Ciebie krótko”. Kienzler po raz kolejny zasłużyła na szacunek, ponieważ w umiejętnej formie zmieściła obok siebie życiorysy ośmiu kobiet – Niny Andrycz, Kaliny Jędrusik, Agnieszki Osieckiej, Elżbiety Czyżewskiej, Barbary Kwiatkowskiej – Lass, Ewy Krzyżewskiej, Teresy Tuszyńskiej, Violetty Villas. Czyli osiem nie byle jakich kobiet; sześciu wybitnych aktorek, jednej piosenkarki oraz jednej poetki. Ich nazwiska w swoim czasie znaczyły tyle, co dzisiaj Robert Lewandowski, pozostały na wieki wieków ikonami ponadczasowego stylu, a przede wszystkim profesjonalnego podejścia do zawodu.
Wszystkie rozdziały charakteryzują się identyczną strukturą. Autorka nie stosuje żadnych przeskoków czasowych, skupia się na chronologicznej prezentacji faktów z życia danej postaci. Należy pamiętać, że owa prezentacja jest aktem subiektywnego wyboru dziewiątej bohaterki. Dostrzegam tu ogromną zaletę publikacji, ponieważ jej lektura zbliża czytelnika do poznania procesu myślowego kobiety. I tak Iwona Kienzler w rozdziale o Ninie Andrycz pisze o sztukach teatralnych, ale większy nacisk kładzie na kilka aborcji, których artystka dokonała u boku Józefa Cyrankiewicza. Taki jest jednak charakter tej książki. Autorka musiała decydować tak a nie inaczej, ponieważ nieustannie pamiętała o swoim odbiorcy, który nie oczekuje filmoznawczej analizy, tylko rzetelnych, ale podstawowych informacji utkanych w jedną pigułkę. W tym sensie Kienzler odniosła kolejny sukces. Natomiast zabrakło nieco – akurat w przypadku Niny Andrycz – odniesienia do filmu Horror w Wesołych Bagniskach w reżyserii Andrzeja Barańskiego (1995). Zdjęcia powstawały w Pałacu w Małej Wsi w powiecie grójeckim, gdzie aktorka pomieszkiwała z Cyrankiewiczem. W tamtych latach miała służącą z pobliskiej miejscowości. Gdy ta dowiedziała się o pracy Andrycz na planie Horroru…, natychmiast udała się na miejsce i zgłosiła gotowość do dalszej służby. Ale żeby wyciągnąć takie szczegóły potrzeba badań terenowych, a na takie działania nie zawsze starcza czasu.
Kienzler potrafi jednak szybko nadrobić straty, na przykład w rozdziale o Ewie Krzyżewskiej powołuje się na Davida Lyncha. Pozwólcie jednak, że nie zdradzę co takiego o Krzyżewskiej powiedział twórca Miasteczka Twin Peaks. Oprócz tego w książce przypomniane zostały powszechnie mniej znane – w porównaniu z Popiołem i diamentem – filmy z kreacjami akorki, na przykład Zbrodniarza i pannę Janusza Nasfetera. Choć w przypadku Elżbiety Czyżewskiej zabrakło wspomnienia o rewelacyjnym dziele tegoż Nasfetera pod tytułem Niekochana.
Podsumowując, kolejna książka Iwony Kienzler nie jest – jakby się mogło wydawać – literaturą dla kucharek. Takie ujęcie byłoby wysoce krzywdzące, ponieważ pisarka, uprawiając poetykę wiecznego powrotu, sięgnęła tym razem po tę cząstkę historii naszej kultury, której w świecie konsumpcjonizmu, gdzie wszystko określa się mianem fast fooda, grozi odejście w niepamięć, całkowity niebyt. Obowiązkiem ludzi pióra jest zatem regularne przywracanie porządku. Iwona Kienzler dokonuje tego według własnej metody.
Plus/minus:
Na plus:
+ łączenie odsłaniania kulis życia bohaterek z historią kultury, którą współtworzyły
+ przejrzysta struktura
+ przypomnienie kilku mniej pamiętanych pięknych kobiet i znakomitych aktorek jak Barbara Kwiatkowska, Ewa Krzyżewska, Teresa Tuszyńska
Na minus:
- momentami książka wydaje się być drukowaną wersją pudelka, ale w swoim starym stylu papier przyjmie wszystko;
Tytuł: Uwodzicielki, skandalistki i seksbomby PRL
Autor: Iwona Kienzler
Wydawca: Bellona
Rok wydania: 2015
ISBN: 978-83-11-13845-2
Liczba stron: 309
Okładka: miękka
Cena: 34,90 zł
Ocena recenzenta: 8/10
Korekta: Diana Walawender
Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Opinie i ocena zawarte w recenzji wyrażają wyłącznie zdanie recenzenta, nie musi być ono zgodne ze stanowiskiem redakcji. Z naszą skalę ocen i sposobem oceny możesz zapoznać się tutaj. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanej recenzji, by to zrobić wystarczy podać swój nick i e-mail. O naszych recenzjach możesz także porozmawiać na naszym forum. Na profilu "historia.org.pl" na Facebooku na bieżąco informujemy o nowych recenzjach. Możesz także napisać własną recenzję i wysłać ją na adres naszej redakcji.