Mistrzostwa Europy w Piłce Nożnej 1992. O tym jak zlekceważono wakacyjną formę Duńczyków, czyli sensacyjne rozstrzygnięcia na piłkarskim Euro


Jest 31 maja 1992 r. Za dziesięć dni rozegrany zostanie mecz otwarcia mistrzostw Europy w piłce nożnej. Zapada kluczowa dla losów turnieju decyzja – Jugosławia, zaangażowana w wojnę w Bośni i Hercegowinie, zgodnie z wolą ONZ zostaje wykreślona z grona uczestników. Jej miejsce zajmuje druga w grupie eliminacyjnej kadra Danii, którą – przynajmniej jak oficjalnie deklarował selekcjoner Richard Møller Nielsen – należało kompletować, zawracając piłkarzy z urlopów...

W Szwecji, poza będącą „czarnym koniem„ imprezy Danią, rywalizowało jeszcze tylko siedem drużyn – rzecz jasna gospodarze, a ponadto obrońcy tytułu – Holendrzy, Niemcy (mistrzowie świata jako RFN) oraz Francuzi, Anglicy, reprezentanci Wspólnoty Niepodległych Państw (w kwalifikacjach ZSRR) oraz Szkoci. Tradycyjnie już zabrakło reprezentacji Polski, której pod wodzą Andrzeja Strejlaua do awansu zabrakło naprawdę niewiele. W ostatnim meczu na Stadionie Miejskim w Poznaniu wystarczyło pokonać Anglię w odpowiednim stosunku bramek. Po golu Romana Szewczyka długo utrzymywał się nawet rezultat 1:0, lecz wszelkie nadzieje pogrzebał, zresztą nie po raz pierwszy, polski ”kat” Gary Lineker – zdobywca bramki w 77. minucie spotkania. Do zwycięzcy grupy kwalifikacyjnej nr 7 traciliśmy dwa punkty, a na drugim miejscu rywalizację ukończyła Irlandia.

Faza grupowa zmagań w Sztokholmie, Göteborgu, Malmö i Norrköping przebiegała pod dyktando Szwedów w grupie A i Holendrów w grupie B. Wielką niespodziankę stanowił fakt, iż po trzech spotkaniach z czempionatem pożegnali się Synowie Albionu (uznawani za faworytów, mimo braku Johna Barnesa i Paula Gascoigne’a) oraz mający za sobą idealne eliminacje piłkarze z Francji (do poziomu obrońców Laurent Blanca i Jocelyna Anglomy oraz wyśmienitego napastnika Jeana-Pierre’a Papina nie dostosowali się koledzy, jak choćby Éric Cantona). Niewiele również byli w stanie zdziałać od początku skazywani na porażkę Szkoci z Garym McAllisterem, Brianem McClairem czy Allym McCoistem w składzie oraz zlepek rosyjsko-gruzińsko-białorusko-ukraiński, w którym prym wiódł Andriej Kanczelskis.

Największą półfinałową niespodzianką było to, że w walce o złote medale nadal pozostawała Dania. Niewielu specjalistów wysoko oceniało ich szanse. Trudno się temu dziwić, biorąc pod uwagę okoliczności, w jakich reprezentacja tego kraju „pojawiła się„ na turnieju oraz fakt nieobecności w kadrze na Euro ’92 solidnego obrońcy Jana Heintzego oraz gwiazdy światowego formatu, skonfliktowanego z trenerem Michaela Laudrupa (wtedy pomocnika Barcelony). Trzon drużyny stanowiło zaledwie kilku graczy, których kluby liczyły się w europejskim futbolu. Golkiper Peter Schmeichel bronił barw Manchesteru United, obrońca John Sivebæk – Monaco, a czwórka: defensor Henrik Andersen i ofensywnie usposobieni Flemming Povlsen, Brian Laudrup i Bent Christensen Arensøe grała w klubach niemieckich, odpowiednio: Köln, Borussii Dortmund, Bayernie i Schalke. Pozostała część duńskiej ekipy, poza jej kapitanem Larsem Olsenem z tureckiego Trabzonsporu, grała w lidze ojczystej. Z kronikarskiego obowiązku warto wspomnieć, że dotychczas największym sukcesem Danii (”duńskiego dynamitu” Seppa Piontka) na mistrzostwach kontynentu był półfinał Euro ’84.

Paradoksalnie, powszechne lekceważenie stanowiło najmocniejszy atut podopiecznych Richarda Møllera Nielsena. Ci wolno się rozkręcali – po bezbramkowym remisie z Anglią i porażce 0:1 ze Szwecją wydawało się nawet, że szybko powrócą na przerwane urlopy. W ostatnim meczu fazy grupowej zmierzyli się z typowanymi na triumfatora ME Francuzami, którzy w kwalifikacjach odnieśli komplet zwycięstw (m.in. nad Czechosłowacją oraz Hiszpanią). Michela Platiniego i jego zdruzgotanych piłkarzy wyeliminowały gole Larsena i rezerwowego Larsa Elstrupa. Zajęcie 2. miejsca w grupie oznaczało starcie z idącą jak burza Holandią. Oranje na czempionat jechali w najmocniejszym zestawieniu. Hans van Breukelen, Frank Rijkaard, Ronald Koeman, Frank de Boer, Jan Wouters, Dennis Bergkamp, Ruud Gullit bądź Marco van Basten, na ławce trener Rinus Michels... Który zagorzały kibic piłkarski nie zna tych nazwisk? Starcie z Danią, na której nie ciążyła presja wyniku, nawet dla takich tuzów okazało się jednak trudną przeprawą. Po 120 minutach na tablicy wyników widniał rezultat 2:2 (trafienia Bergkampa, Rijkaarda i dwa Larsena; Duńczycy dwukrotnie wychodzili na prowadzenie) i do wyłonienia finalisty potrzebna była seria rzutów karnych. W tej zawiodła osoba, która najmocniej przyczyniła się do tytułu Holendrów na poprzednich mistrzostwach Europy. Strzał van Bastena został obroniony przez Schmeichela. Niemożliwe stało się faktem, gdyż holenderski golkiper van Breukelen nie był w stanie zatrzymać żadnej z jedenastek, choć aż trzykrotnie wyczuł intencje strzelców.

Drugim finalistą szwedzkich mistrzostw została reprezentacja Niemiec pod wodzą Bertiego Vogtsa, który na stanowisku selekcjonera – po zwycięskich MŚ 1990 – zastąpił samego „Cesarza” Beckenbauera. Filarami nowej drużyny byli tacy gracze jak m.in. Bodo Illgner, Thomas Helmer, Jürgen Kohler, Guido Buchwald, Stefan Reuter, Andreas Brehme, Matthias Sammer, Stefan Effenberg, Thomas Häßler, Karl-Heinz Riedle czy Jürgen Klinsmann. Nie prezentowali stylu szczególnie miłego dla oka, a przepustkę do półfinału uzyskali dzięki szczęśliwemu remisowi z WNP (1:1) i wymęczonej wygranej ze Szkocją (2:1). W trzecim meczu fazy grupowej, już bez kontuzjowanego kapitana Rudiego Völlera (złamał rękę), przytrafiła się dotkliwa porażka 1:3 z Holandią, która nie wpłynęła jednak negatywnie na morale zespołu. Die Mannschaft za sprawą trafień swych najlepszych piłkarzy w półfinale rozprawił się z gospodarzami (3:2). Gole zdobyli grający we włoskich klubach: filigranowy Thomas „Icke” Häßler z Romy oraz Karl-Heinz Riedle z Lazio.

Finał ME ’92, wyjściowe jedenastki. W drużynie niemieckiej (białe koszulki) Doll w 46. minucie zmienił Sammera, a w 80. minucie Thom wszedł za Effenberga. W drużynie duńskiej (czerwone koszulki) jedyna zmiana nastąpiła w 66. minucie – Christiansen zastąpił Sivebæka.

26 czerwca na stadionie Ullevi w Göteborgu 37,8 tys. widzów obserwowało finał ME 1992. Przewagę w początkowej fazie spotkania uzyskała drużyna niemiecka, która zepchnęła rywali do rozpaczliwej defensywy. Wysoką klasę pokazywał jednak Peter Schmeichel, który z najwyższym wysiłkiem wybronił wymagające uderzenia Stefana Effenberga i Jürgena Klinsmanna. Duńczycy na coraz większą dominację rywali odpowiedzieli najlepiej jak mogli, gdy rajd Flemminga Povlsena prawą flanką wykorzystał John „Faxe” Jensen. Z atomowym strzałem nie poradził sobie Bodo Illgner i od 19. minuty osłupiali mistrzowie świata przegrywali 0:1. Bramka gracza Brøndby, który po ME zasilił Arsenal, wprowadziła w niemieckie szeregi nerwowość. Duńczycy walczyli ofiarnie, odpierając frontalne, ale chaotyczne ataki przeciwnika – zdumiewającymi paradami popisywał się w dalszym ciągu Schmeichel, a mecz życia w obronie rozgrywał Kent Nielsen.

Decydujący cios zadał defensywie rywali Kim Vilfort, gracz, który w czasie turnieju musiał wrócić do ojczyzny, by zobaczyć się z umierającą na białaczkę 7-letnią córeczką Line. W 78. minucie to właśnie ów wąsaty jegomość sfinalizował jeden z nielicznych ataków De Rød-Hvide (te wyprowadzał zwłaszcza młodszy z braci Laudrupów), wykorzystując podanie głową od Clausa Christiansena. Zanim eleganckim zwodem minął Andreasa Brehmego oraz Thomasa Helmera i pokonał Illgnera płaskim strzałem z 16 metrów obok prawego słupka, w przyjęciu piłki wyraźnie pomagał sobie ręką. Kibice nie byli tym faktem szczególnie oburzeni; trybuny wyrażały bowiem mnóstwo sympatii wobec skazywanych na pożarcie Skandynawów (ze słynnym Pelém, ochoczo pokazywanym przez realizatorów, włącznie). Nieopisana euforia po końcowym gwizdku udzieliła się natomiast fanom z kraju Hansa Christiana Andersena i Nielsa Bohra, umalowanym na czerwono i noszącym na głowie hełmy wikingów.

Zastąpienie naszpikowanej indywidualnościami Jugosławii przez „słabszą” Danię miało, w opinii wielu ekspertów, wpłynąć na obniżenie jakości turnieju. Bez swojej największej gwiazdy, Michaela Laudrupa, nie grali wprawdzie porywającej piłki, lecz byli piekielnie skuteczni. Pozbawieni presji wyniku pokonali wyżej notowanych Francuzów, Holendrów i Niemców, zapisując piękną kartę w historii mistrzostw Starego Kontynentu. Ich triumf był powszechnie uważany za największy fenomen turnieju aż do 2004 r., kiedy za sprawą żelaznej obrony (i sporej dozy szczęścia) triumf odniosła Grecja.

Bibliografia:

  1. Godek A., Mistrzostwa Europy w piłce nożnej, Poznań 2004.
  2. Michalik M. B., Kronika sportu, Warszawa 1993.
  3. Piłkarskie Mistrzostwa Europy, album oprac. przez „Przegląd Sportowy”, red. Kalita M., Warszawa 2012.
  4. Szczepłek S., Moja historia futbolu. Tom 1. Świat, Warszawa 2015.
  5. Wojciechowski K., Kronika mistrzostw Europy. 1960–2004, Poznań 2008.

Czasopisma:

  1. „Piłka Nożna” – numery archiwalne z roku 1992.
  2. „Przegląd Sportowy” – numery archiwalne z roku 1992.

Strony internetowe:

  1. http://www.goal.com/en-us/news/3396/euro-2012/2011/12/01/2782779/euro-2012-history-the-1992-finals (dostęp 14.05.2016).
  2. http://news.bbc.co.uk/sport2/hi/football/euro_2004/denmark/3683597.stm (dostęp 14.05.2016).
  3. http://www.rp.pl/artykul/130742-Euro-1992-i-1996--wielkie-dunskie-wakacje.html (dostęp 15.05.2016).
  4. http://www.hppn.pl/reprezentacja/turnieje/mistrzostwa-europy/14,eliminacje-ME-Szwecja-1992 (dostęp 15.05.2016).
  5. http://www.uefa.com/uefaeuro/season=1992/overview/index.html (dostęp 17.05.2016).
  6. http://rfbl.pl/dania-i-pilkarska-basn-na-euro-1992/ (dostęp 29.05.2016).
Cykl "Tydzień z Euro" powstaje przy współpracy z Wydawnictwem Sine Qua Non

Cykl „Tydzień z Euro” powstaje przy współpracy z Wydawnictwem Sine Qua Non

Korekta: Adrianna Szczepaniak

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.

3 komentarze

  1. yan ush pisze:

    gratki dla autora. to najdluzszy ale i najciekawszy tutaj artykul o historii EURO. przyjemnie sie czytalo.

  2. _Baron_ pisze:

    Potwierdzam. Znowuż kawał wartościowej lektury tak jak chociażby w tekście o Igrzyskach Olimpijskich w 1924 roku. Tekst był tak bogaty w informacje i ciekawostki, że aż rozbito go na 2 części (chyba, że jest to celowy zamysł autora). Zgrabnie przedstawiona piękna historia zlekceważonych Duńczyków. Zawsze uważałem, że wygrali dlatego, że przecież mieli taką gwiazdę jak Michael Laudrup, ale tutaj okazało się, że on nawet nie był w kadrze! Ależ on musi pluć sobie w brodę... Tym bardziej, że Duński Dynamit przecież nie powtórzył i długo jeszcze nie powtórzy takich sukcesów. Dziękuję i pozdrawiam. _Baron_

  3. stipa lichodiejew pisze:

    o kurde, to wygrana duńczyków w 92 na zasadzie analogii było takim samym „cudem” jak wygrana czarnogóry na euro 2016 gdyby ta zastąpiła prowadzącą wojnę rosję 😛

Odpowiedz