Guy Burgess - Alkoholik i homoseksualista. Intymne życie Anglika, który zdradził swój kraj |
Guy Burgess przeszedł do historii jako jeden z najsłynniejszych i najbardziej skutecznych szpiegów. Oszukiwał wszystkich, sprawując istotne funkcje w brytyjskich mediach, jednocześnie pracując dla Sowietów. Choć powiedziano już o nim bardzo wiele, to jego życie prywatne nadal jednak szokuje.
Pochodził z rodziny, w której mocno ugruntowały się tradycje wojskowe. Rodzice zadbali o jego dobre wykształcenie, nie szczędząc pieniędzy na jak najlepszą edukację. Guy uczęszczał do renomowanych szkół, gdzie nie marnował czasu, pilnie się ucząc. Osiągał wysokie wyniki w nauce, która sprawiała mu przyjemność i nie przychodziła z trudem. Mało tego, Guy próbował swoich sił także w sporcie i sztuce – grał w piłkę nożną oraz spędzał długie godziny, ucząc się pilnie gry na fortepianie. Prawdziwa chluba rodziny!
Uwielbiany
Idealny chłopiec w końcu ruszył na studia. Jego wybór padł na nie byle jaką uczelnię, gdyż była nią Trinity College, ufundowana w XVI w. przez samego Henryka VIII. To największy, najbogatszy i najlepszy z collegeʼów w Cambridge. Dostać się na tę uczelnię zapewne nie było łatwo, lecz czy mogło się to nie udać tak zdolnemu młodzieńcowi jak Guy Burgess? W ten sposób trafił do elity i zaczął się otaczać ludźmi z wyższych sfer.
Szybko okazało się, że Guy kochał być w centrum uwagi i odczuwał ogromną potrzebę robienia wrażenia. Ciężko zresztą było go nie lubić, gdyż wiele osób zgodnie określało go jako człowieka eleganckiego, wyrafinowanego, miłego, inteligentnego i zabawnego. „Najważniejsze, że faktycznie myśli samodzielnie. To odświeżające znaleźć kogoś, kto jest wszechstronnie oczytany i ma coś do powiedzenia o większości zagadnień – od Vermeera do Mereditha. Jest on również osobą pełną życia i zabawną, a także, jak sądzę, szlachetną i dobrą z natury”1 – pisał o nim w 1928 r. Robert Birley, wykładowca historii. Burgessa wszędzie było pełno, co zresztą pomogło mu w późniejszej roli szpiega – któż mógłby go podejrzewać o niecne zamiary? Skutecznie odwracał uwagę wszystkich od swojego drugiego „ja” i piął się po szczeblach kariery, ujmując otoczenie swoją bystrością. Zwiódł nawet samego Winstona Churchilla!
Druga, obrzydliwa twarz
Nic nie wskazywało na to, że ten porządny, chętny do nauki młody mężczyzna powoli zacznie prowadzić tak ekscentryczne i dalekie od ideału wymarzonego przez państwa Burgess życie. To właśnie w Cambridge wszystko zaczęło się zmieniać i nie chodzi tu wcale o to, że ostatecznie został wciągnięty do tzw. Piątki z Cambridge, która szpiegowała dla ZSRR, zdradzając największe sekrety Brytyjczyków prowadzących z wrogiem zimną wojnę.
Guy Burgess był człowiekiem perwersyjnym. Już na pierwszym roku studiów rozpoczął swoją przygodę z seksem, myliłby się jednak ten, kto myśli, że jego rozwiązłość spowodowana była ponętnymi, wdzięczącymi się do niego studentkami. Jego oko przykuwali przystojni koledzy. Pierwszym był Jack Hunter, z którym Guy związał się na samym początku studiów. Po Hunterze pojawili się kolejni, a jednym z nich miał być nawet Anthony Blaunt, który imponował Burgessowi i zwerbował go do „Piątki”. Choć sam Blaunt przeczył, jakoby cokolwiek łączyło go z Guyem, faktem jest, iż przez jakiś czas prowadzili nawet wspólnie dom.
Guy Burgess nie był jednak człowiekiem, który ceniłby sobie monogamię. Miał bardzo wielu partnerów, a jeszcze jako student zasłynął ze swojego upodobania do homoseksualnych uciech. Nie miał też zamiaru się z tym kryć, mało tego, postanowił wyzwalać innych, m.in. zapoznając swoich przyjaciół z nowymi partnerami. Był zwolennikiem ostrych zabaw i lubował się w rough trade, czyli homoseksualnym sado-maso.
Szpieg zszedł na psy
O Guyu Burgessie, podobnie jak o pozostałych członkach „Piątki z Cambridge”, napisano wiele książek, w których nie pomijano intymnych szczegółów z życia tego słynnego szpiega, były bowiem bardzo istotne. Niewątpliwie był człowiekiem bardzo inteligentnym, a to, co pozornie mogło od niego odstręczać ludzi, ostatecznie przemawiało na jego korzyść. Nie tracił przez to zwolenników, nawet gdy się angażował politycznie, a jego skłonności homoseksualne były też podobno dobrym sposobem na odwrócenie uwagi od jego skrywanej, szpiegowskiej działalności. Na coś takiego mógł wpaść tylko Burgess!
Czy był jednak szczęśliwy? Błyskotliwa kariera, pięcie się po jej szczeblach w brytyjskich mediach (pod latarnią jest najciemniej), praca w „The Times” oraz BBC, mocne zaangażowanie w politykę mogłyby świadczyć o tym, że owszem. W ostatecznym rozrachunku jego praca pod przykrywką wyszła na jaw, a Burgess został zesłany do Rosji. Podobno miał powiedzieć, że nie chce tam umrzeć, stało się jednak inaczej. Zmarł w Moskwie w wieku zaledwie pięćdziesięciu dwóch lat, a do jego wczesnej śmierci przyczyniły się z pewnością niehigieniczny tryb życia, częste wizyty w najgorszych burdelach, otyłość, brak aktywności fizycznej oraz zbytnie zamiłowanie do rosyjskiej wódki. Czy Guy Burgess był szczęśliwy? Odpowiedzcie sobie sami.
Bibliografia:
- Lownie A., Anglik Stalina, Warszawa 2017.
Więcej o historii Anglii przeczytasz klikając na poniższą grafikę:
Redakcja merytoryczna: Adrianna Szczepaniak
Korekta: Edyta Chrzanowska
- A. Lownie, Anglik Stalina, Warszawa 2017, s. 38. [↩]
Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.
Mega historia, tym bardziej, że w Polsce dotąd mało było informacji na ten temat, aż dziw, że Anglicy go nie wykończyli
Piątka z Cambridge. Pieprzeni zdrajcy Zachodu, z których każdy po kolei powinien zawisnąć na stryczku. I powinno to trwać dłuuuugo.
Co tych ludzi do tego pchało? Zdrada własnej ojczyzny...
Pchalo ich do tego glebokie wykluczenie ze spoleczenstwa brytyjskiego, jako ciota, pedryl, pedzio, cieplak itp.
Pewnie częściowo tak, choć homoseksualizm w tamtych czasach był postawą, która w kulturze zachodniej była powszechnie przyjmowana negatywnie.
Co pchało? To byli młodzi intelektualiści, wierzący w utopijne lewicowe ideały, którym ideologia całkowicie przesłoniła rzeczywistość. A że Sowieci mieli bardzo sprawnie zorganizowany aparat wywiadowczy, to wyławiali takich mędrków i wykorzystywali do swoich zbrodniczych celów.
Bilbo! Nie bądź naiwny, chłopcze. Wszyscy, na Wschodzie i na Zachodzie, wykorzystywali swoich szpiegów do różnych, niekiedy także zbrodniczych celów. Rosjanie w tych sprawach nie byli jakimkolwiek wyjątkiem. Ze swej strony zalecam odrobinę powagi.
Wydaje mi się że was wszystkich ogranicza dziwne dwubiegunowe spojrzenie na świat, którego korzeni trzeba szukać chyba w PRL-u. To znaczy że dla niektórych świat dzielił/dzieli się na komunę i na tych co z nią walczą/walczyli. Pamiętać trzeba że w pewnym okresie Rosję i Anglię sporo łączyło przecież oba były imperiami.
Z tego powodu dla wielu konserwatywnych Anglików Rosja była bliższa od USA, które było republiką, wspierało antykolonializm i bardzo źle widziało XX-wieczne imperia. Ci konserwatyści najwięcej wpływów zachowali w brytyjskim wywiadzie. To dlatego owa „Piątka” była w Anglii tak długo tolerowana. Po prosu istniała współpraca dwóch imperialnych wywiadów. Że te imperia chyliły się ku upadkowi to inna sprawa.
Kolego Andrzeju, imperialne nastawienie pchało Burgessa i pozostałych zdrajców ku ZSRR? Kurna, na tak fantastyczną i jednocześnie bzdurną teorię nigdy bym nie wpadł. Niektórzy mają niezłą fantazję.
Trochę się nie rozumiemy.
Burges i jemu podobni działali niewątpliwie za wiedzą i zgodą ważnych osobistości wywiadu brytyjskiego które pragnęły zachowania imperium. To ich pchało do współpracy z ZSRR, czyli z imperium które również walczyło o przetrwanie a po 1945 roku mogło się nawet wydawać że przetrwa. Że owa „Piątka” to byli w zasadzie degeneraci to dlatego że takich właśnie wywiad preferował.
Pewnie można było znaleźć intelektualistów o sympatiach marksistowskich i zarazem o wysokim poziomie etycznym, tacy jednak nie byli potrzebni bo mogli utworzyć jakiś ruch polityczny, wiecznie by dyskutowali z rozkazami i nie byliby skłonni do podkładania komuś świni, co dla wywiadu jest dyskwalifikujące.
Bzdurnego to w tym nic nie ma. Przecież chyba cała ta „Piątka” spokojnie sobie wyjechała do Moskwy i włos im z głowy nie spadł. Byłoby to możliwe gdyby nie mieli wysoko postawionych sponsorów?
Poza tym o istnieniu współpracy brytyjsko-radzieckiej świadczy chociażby znana historia z MiG-15 które zwalczały nad Koreą amerykańskie F-82 a miały brytyjskie silniki. Niewątpliwie związki kulturowe Anglii z USA były silne ale nie koniecznie o wszystkim decydowały. Gdy w grę wchodziło istnienie imperium to Anglicy wybierali ZSRR, również imperium.
.
wywiad preferował