„Harib” – Z. A. Raczyński – recenzja


Gry wywiadów, sprzeczne interesy i tajemnica Tuaregów. Wszystko to w polskiej powieści ze świata polityki. Książka wciąga wartką akcją, żałuję jednak, iż autor nie wykorzystał całego potencjału, jaki niesie ten pomysł.

Wybucha arabska wiosna. Europa nie zauważa ostrzegawczych sygnałów płynących z Afryki Północnej. W sam środek rewolucji trafia Ron Harib –Polak białoruskiego pochodzenia i współpracownik norweskiej telewizji.

Na początku niezbyt chciałem przeczytać tę książkę – to jest jednak literacka fikcja, wydawało mi się zatem, że stracę czas. To był pierwszy błąd w jej ocenie. Autor był korespondentem prasowym, ambasadorem w Tunezji, a także członkiem Biura Bezpieczeństwa Narodowego. Wiedzę ma zatem nie z książek o polityce, ale tę politykę rzeczywiście uprawiał. Przyznam, że to jest najmocniejszy aspekt całej tej historii. Wszystkie miejsca opisywane w recenzowanej pozycji naprawdę istnieją, wątki polityczne mają często odzwierciedlenie w rzeczywistości – np. „notes” libijskiego ministra ds. ropy naftowej. Książka jest mocno zanurzona w przeszłych wydarzeniach, mimo że autor twórczo je rozwija na potrzeby swojej opowieści.

Drugą silną stroną Hariba, która od razu rzuciła mi się w oczy, była nieoczywistość historii. To czasem brzmi jak mantra, ale u Raczyńskiego świat naprawdę nie jest czarno-biały. Niektórymi z bohaterów są członkowie plemienia Tuaregów, którzy w jakiś sposób wspomagali Kaddafiego. Dla zwykłego czytelnika to trudne – jak pozytywną postacią może być ktoś, kto pomagał dyktatorowi? Raczyński pokazuje, że świat Afryki Północnej nie jest przewidywalny i zrozumiały, to dlatego zresztą światowa polityka jest tak trudna, a szeryf nawet z największym karabinem może sobie nie poradzić w każdej sytuacji.

Dochodzą do tego niezbyt czyste gry wywiadów, w których nawet sojusznicy mają względem siebie ograniczone zaufanie. Harib jest ciekawym sposobem na odkrycie jak wygląda świat polityki poza fleszami kamer oraz jak zakulisowymi intrygami zdobywa się poparcie ludzi u władzy. Autor ma też sporo atencji dla naszego wywiadu, który w tej książce wypada bardzo pozytywnie.

Harib to także opowieść o rodzącej się miłości między Polakiem a kobietą Tuaregów. To ciekawy smaczek dodający bohaterom autentyczności. Wszystko jest tu przyprawione egzotyką ludów pustyni – tak innych przecież nawet od Arabów.

Tyle pozytywów – niestety w książce jest także trochę wad. Cały wątek rosyjski jest zupełnie niewykorzystany. FSB pojawia się w tekście raz, kiedy wraca po swojego człowieka. Potem w ogóle znika z horyzontu, tak jakby Rosjanie zupełnie zrezygnowali. To bardzo zmarnowany potencjał, gdyż przeszłość Hariba jest bardzo tajemnicza i w mojej ocenie niewyjaśniona. W zasadzie nie wiadomo do końca, kim był i skąd nagle zaczął zachowywać się jak rasowy agent, a do tego bogacz. Bardzo łatwo wchodzi w buty milionera, a przemiany psychologicznej bohatera w ogóle nie widać. Po prostu pstryk i już.

Drugi ważny element to fakt, że wiele wątków pozostaje niewytłumaczonych – Harib różne rzeczy nagle po prostu wie. Nie ma wewnętrznych monologów, wyjaśnień, czemu to takie sprytne, by jechać inną drogą albo nie płacić kartami kredytowymi. Sam pozostałem do końca w niepewności – czy Harib robi to celowo, czy przypadkiem? Cała książka w ogóle wygląda mi na pierwszą część cyklu, gdyż w zasadzie do końca niewiele jest wyjaśnione. Tylko wątek odnalezienia się Tuaregów w nowej politycznej rzeczywistości jest zrozumiały. Mam stąd mieszane uczucia – czy autor celowo prowadzi czytelników tak, by stopniowo dowiadywali się czemu miały służyć te pozornie nic nieznaczące ruchy, czy to po prostu przeoczenie? Niech będzie przykład ze zdjęciem z bojownikami posiadającymi rakiety Igła –Harib zdjęcie robi w zasadzie przypadkiem, później okazuje się, że było to celowe zagranie, by mieć argument do rozmów z agencjami wywiadowczymi. To wszystko powoduje, że książka, zwłaszcza w drugiej połowie, jest trudna w odbiorze. Sprawia przez to wrażenie zbyt chaotycznej, trudno zorientować się w przebiegu akcji. Niknie także nieco wątek miłości, kobieca towarzyszka Hariba nagle zaczyna być w zasadzie tylko tłem, a politykę robią tylko mężczyźni. Genderowy szczegół.

Na koniec kilka słów o „technice” wydawniczej. Książka dobrze wydana, dobry papier. Mnie brakowało podziału całości na jakieś części (tekst idzie nieomal jednym ciągiem, z podziałem na numerowane rozdziały – bez spisu treści), a także jakiejś mapy, zwłaszcza rejonu Afryki Północnej. Te miejsca naprawdę istnieją i ich proste zaznaczenie pomogłoby ukazać wędrówki bohatera.

 

Plus minus:

Na plus:

+ duże wyczucie dla politycznych realiów

+ wartka akcja

+ realistyczni bohaterowie

Na minus:

- chaos w publikacji

- w drugiej części niezrozumiałe ciągi przyczynowo-skutkowe

- niepełne zakończenie

 

Tytuł: Harib

Autor: Zdzisław A. Raczyński

Wydawca: Editio

Rok wydania: 2018

ISBN: 978-83-283-3995-8

Liczba stron: 544

Okładka: miękka

Cena: 44,90 zł

Ocena recenzenta: 6,5/10

 

Redakcja merytoryczna: Marcin Petrynko

Korekta językowa: Patrycja Grempka

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Opinie i ocena zawarte w recenzji wyrażają wyłącznie zdanie recenzenta, nie musi być ono zgodne ze stanowiskiem redakcji. Z naszą skalę ocen i sposobem oceny możesz zapoznać się tutaj. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanej recenzji, by to zrobić wystarczy podać swój nick i e-mail. O naszych recenzjach możesz także porozmawiać na naszym forum. Na profilu "historia.org.pl" na Facebooku na bieżąco informujemy o nowych recenzjach. Możesz także napisać własną recenzję i wysłać ją na adres naszej redakcji.

2 komentarze

  1. Jacek pisze:

    Zupełnie inaczej odebrałem i zrozumiałem powieść Z.A.Raczyńskiego. Po pierwsze, cały wątek polityczno-szpiegowski, mimo rzeczywiście fotograficznej wręcz dokładności w opisie miejsc, wydarzeń etc.jest tylko tłem, motorem organizującym fabułę. Książka jest zupełnie o czymś innym, a mianowicie o obcości (harib znaczy po arabsku obcy)wśród „swoich” Polaków i wśród obcych „Tuaregów”, z tym, że z tymi ostatnimi bohater znajduje nić porozumienia i współpracy. Po drugie, o przeznaczeniu rozumianym nie jako fatalna nieuchronność, ale jako wiara w to, że „wszyscy idziemy drogami, które ktoś (w domyśle - Bóg) wyznaczył”, a zatem prawość zapewnia nam osiągnięcie owego utraconego czy wymarzonego raju. Harib znajduje swoją Arkadię w miejscu, które łączy go z wcześniejszą historią,mieszkających tam przed wojną Niemców i z ich dziedziczką, którą jest kobieta z południa Libii. Oczywista metafora, że wszyscy jesteśmy dziećmi jednej kultury ludzkości. Po trzecie, prognozy stawiane przez autora, które okazały się trafne oraz niejednoznaczne zakończenie, pokazują, że, zdaniem autora, historia i historie zawsze pozostają otwarte, niezakończone.
    I, jeśli właściwie odczytałem zamysł autora, konstrukcja powieści, bardzo precyzyjna, a nawet style, jakimi się posługują, te intencje podkreślają. Pierwsza część, która dzieje się na pustyni, jest przejrzysta i klarowana, gdyż w świecie Tuaregów obowiązują jasne reguły. Druga, w Europie, jest szybka i pogmatwana - bo taka jest rzeczywistość, polityczna i moralna, Europy.

    Z jednym twierdzeniem recenzenta się zgadzam. Tę powieść trzeba czytać uważnie i ze zrozumieniem. Wystarczy pominąć jakiś szczegół, przykładowo, ten że „przypadkowe” zdjęcia rakiet są częścią ustalonego planu, który ma skłonić Amerykanów do działania, a już powstają niejasności. Albo ironiczne stwierdzenie bohatera (powtórzone zresztą), że Polakom wszystkie zagrożenia kojarzą się z Rosją i KGB, wzmocnione później historią o kodowaniu umysłów i wprowadzeniem na scenę agentów rosyjskiego wywiadu, a cały ten zabieg ma służyć, jak sądzę, temu, aby później wykazać, że historia, zwłaszcza w Afryce, może toczyć się bez udziału Rosji gdyż ręce Moskwy nie są wszechobecne. Plus, oczywiście, wiele odjazdowych bon-motów i aforyzmów oraz poetyckich i baśniowych dygresji, które wyjaśniają, o czym naprawdę jest ta powieść.

  2. szpiegomaniak pisze:

    Nie zrozumiałem tego zdania z recenzji. Nawet nie dlatego, że jest napisanie nie bardzo po polsku. Nie rozumiem sensu. Jakie znaczenie? :
    „Raczyński zabiera poniekąd głos w dyskusji, co ważne jest w przypadku doświadczonego oficera wywiadu – fakt, iż ten 30 lat temu zaczynał pracę w służbach PRL albo jakiś okres jego edukacji miał miejsce w Moskwie, czy może jego doświadczenie i pozytywna weryfikacja?”

    To kto jest „doświadczonym oficerem wywiadu”? Bohater książki „Harib”? Czy sam Raczyński? To byłaby heca! Chyba że autor recenzji nie wie, co pisze.

Zostaw własny komentarz