Wielka defilada mająca być ozdobą obchodów 100-lecia odzyskania niepodległości jest zagrożona?


Jak udało nam się ustalić i potwierdzić w kilku źródłach zagrożona jest organizacja wielkiej defilady, która na Święto Wojska Polskiego miała uświetnić 100-lecie odzyskania przez Polskę niepodległości. Według planów miało w niej wziąć 3000 rekonstruktorów, w tym 500 konno. 

Defilada z udziałem rekonstruktorów historycznych, 15 sierpnia 2016 r. / fot. prezydent.pl

Projekt na 3000 rekonstruktorów

Pierwsze informacje dotyczące zorganizowania w Warszawie wielkiej defilady z okazji 100-lecia odzyskania niepodległości pojawiły się w czerwcu ubiegłego roku. W grudniu oficjalnie potwierdzono przygotowania do defilady, jednocześnie powołując w Ministerstwie Obrony Narodowej specjalny zespół organizacyjny z udziałem urzędników i rekonstruktorów. Według podanych wówczas informacji w defiladzie miało pomaszerować 2,5-3 tys. rekonstruktorów i 500 koni. Ze względów logistycznych, defilada miała się odbyć 15 sierpnia, na Święto Wojska Polskiego, a nie na 11 listopada. Wybierając tę datę kierowano się także atrakcyjnością widowiska dla widzów.

Defilada mocno okrojona

Obecnie powyższy plan stoi pod znakiem zapytania. Jedna z osób zaangażowanych w ten projekt po stronie rekonstruktorów poinformowała nas, iż defilada może się nie odbyć lub odbędzie się w innym terminie lub odbędzie się w bardzo okrojonej liczbie. Podkreślała, że nie widzi obecnie szans na zorganizowanie widowiska z planowanym rozmachem.

Weryfikując te informacje ustaliliśmy, iż część koordynatorów odpowiedzialnych za poszczególne okresy historyczne zrezygnowało. Natomiast na profilu na Facebooku Defilada 2018 osoba nim zarządzająca na pytanie jednej z osób potwierdziła, iż zredukowano ilość uczestników. Nie wiemy jednak do ilu, ale ma dotyczyć prawie wszystkich jednostek. Aczkolwiek w ogłoszeniu dot. udziału polskiej kawalerii XX-wieku możemy przeczytać, iż organizator chce ściąć udział kawalerzystów o 60%-80%. Powodem mają być ograniczenia budżetowe oraz logistyczne. Środowisko jest rozżalone takimi decyzjami.

Pytani rekonstruktorzy nie chcą wypowiedzieć się pod nazwiskiem, gdyż jak podają łudzą się, iż MON wróci do pierwotnej koncepcji defilady. Obecnie spór dotyczy kwestii organizacyjnych. Jedna z osób podała nam, że o ile defilada odbędzie się 15 sierpnia to w mocno okrojonej liczbie rekonstruktorów, stąd plan przełożenia wydarzenia na 11 listopada, by dać organizatorom więcej czasu. Część grup zapowiedziała z kolei, że w okrojonym składzie nie weźmie w imprezie udziału.

W PRL-u się udało

Ostatnia tego typu defilada odbyła się w okresie Polski Ludowej, gdy ówczesne władze zorganizowały efektowny przemarsz żołnierzy ubranych w stroje mające nawiązywać do dawnych polskich oddziałów . Odtworzono wojów króla Bolesława Chrobrego, rycerstwo spod Grunwaldu, husarię, kosynierów Tadeusza Kościuszki i kilka innych jednostek. W defiladzie wzięło udział kilka tysięcy żołnierzy.

Sierpniowe lato czy listopadowa noc?

Mamy cały czas nadzieję, podobnie jak rekonstruktorzy, iż uda się przezwyciężyć obecne zawirowania wokół defilady i ta odbędzie się zgodnie z planem. Szkoda, by zrezygnowano z okazji do zaprezentowania Polaków wielu ważnych formacji wojskowych, które zapisały pozytywną kartę w naszych dziejach. Nie ma co także ukrywać, iż listopadowa pogoda nie rozpieszcza i może popsuć widowisko. Ponadto 11 listopada tradycyjnie odbywa się wiele marszów, w tym Marsz Niepodległości, co na pewno utrudni organizację i zabezpieczenie dużej defilady.

Wysłaliśmy do MON pytania dotyczące defilady, obecnie czekamy na odpowiedź, którą upublicznimy jak tylko do nas wpłynie.

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.

20 komentarzy

  1. Jacek pisze:

    Czytałem, że składy są bardzo mocno okrojone, nie wiadomo co z pojazdami czy będą, wszyscy chcieli to zrobić społecznie lub prawie społecznie, wystarczy reko miejsce do spania i wyżywienie zatem jaki jest problem by to zrobić? Impreza na 3000 to tak ciężko? Mam nadzieję, że MON jednak zrobi to tak jak trzeba i wielka defilada odbędzie się.

  2. Anonim pisze:

    Jak widać PRL stał na wysokim poziomie organizacyjnym

    • Darek Omernik pisze:

      PRL nie pytał o pieniądze tylko brał bez pytania.W PRL w defiladzie brali udział żołnierze poborowi a nie grupy rekonstrukcyjne z całej polski.Nikt tym żołnierzom nie zapłacił ani nie pytał czy mają ochotę na takie występy.Nie było tam też 500 koni których nie wiadomo gdzie trzymać przed defiladą ani gdzie zaparkować te samochody z przyczepami którymi te konie przywiożąOrganizacją zajmowało się wojsko i wszystko było na rozkaz.Stroje historyczne często były kostiumami z filmów i ich wierność historyczna była dość lużna.Następna sprawa to noclegi przynajmniej dla części biorących udział w defiladzie i wyżywienie.W PRL żołnierze nocowali w koszarach i tam jedli.Tak że nie chwal tak PRL bonie ma czego.

      • Anonim pisze:

        Tu nie chodzi o chwalenie PRL. Wiem, że było na rozkaz i to byli poborowi. Tylko, że o ile 500 koni uważam za sporne. To nie uwierzę, że MON nie stać na zakwaterowanie 2 500 ludzi w Warszawie. Rozumiałbym okrojenie konnych, tak by pomszaerowało „symboliczne” 100 - trochę husarzy i trochę kawalerii - bez obraz konni przyjaciele. Ale piechotę to da się zakwaterować, są szkoły, pola, gdzie można rozbić namioty, schdonika, akademiki, to jest Warszawa a nie kilkutysięczne miasteczko. W Warszawie odbywały się papieskie pielgrzymi i Euro, to chyba 2 500 rekonstruktorów nie stanowi problemu?

      • leszek pisze:

        Panie Darku , brałem udział tej defiladzie mając szesnaście lat , będąc w sekcji jeżdżieckiej przy „Państwowym Stadzie Ogierów ”w Sierakowie wlkp., piszę tylko po to by panu uzmysłowić że nie tylko wojsko brało udział , udzial brały stadniny koni i pracownicy tych stadnin i było około pięciuset koni. W tamtych czasach nie było samochodów i wszystkie konie były transportowane drogą kolejową .

        • Piotr Piekarczyk pisze:

          Szanowny Panie Leszku, poniżej publikuję powstały w 2006 roku na potrzeby „nowego Przeglądu Kawaleryjskiego” tekst ś.p. Lesława Kukawskiego na temat defilady 1000-lecia. Konnych było „tylko” 103.

          Lesław Kukawski
          Ożywiona historia.
          W tym roku mija równe 40 lat od uroczystości w Warszawie, znanych pod nazwą Defilada Tysiąclecia, w której przed oddziałami Wojaka Polskiego różnych rodzajów broni przechodziły ulicami Warszawy oddziały symbolizujące różne okresy naszej historii. Wojowie Chrobrego, rycerstwo spod Grunwaldu, piechota wybraniecka i husaria, Kawaleria Narodowa, wojsko Księstwa Warszawskiego i Królestwa Polskiego, Wojsko Polskie II Rzeczypospolitej i oddziały z 1945 roku. Łącznie przed mieszkańcami Warszawy i odbierającymi defiladę władzami partyjnymi i rządowymi PRL przeszło 593 ludzi w tzw. „rzucie historycznym”. W tym 103 jeźdźców w ubiorach żołnierzy polskich z różnych wieków.
          Już na początku roku 1966 rozpoczęły się przygotowania do tego wyjątkowego przedsięwzięcia. Tworzono zespoły z oficerów wysokich stopni odpowiedzialnych za poszczególne działy przygotowań do wielkiej defilady. Za część historyczną odpowiedzialni, w pierwszej fazie przygotowań byli: gen. bryg. Zbigniew Szydłowski i płk Stanisław Korman z Głównego Zarządu Politycznego Wojska Polskiego, płk Kazimierz Konieczny - dyrektor Muzeum Wojska Polskiego, płk Karol Linder - specjalista od dawnej broni i barwy i płk Kazimierz Magnowski - kierownik Centralnego Zespołu Artystycznego Wojska Polskiego.
          Przewidziano, że w pieszych oddziałach historycznych wystąpią podchorążowie Oficerskiej Szkoły Łączności. Natomiast po konie do historycznych oddziałów konnych i jeźdźców, których wojsko nie miało, zwrócono się do Ministerstwa, któremu podlegały stada ogierów i stadniny koni.
          Ponieważ organizatorom zależało na wierności ubiorów i uzbrojenia historycznego, główne zadania spadło na znawców tych realiów - muzealników, a następnie na wykonawców kopii tych wszystkich przedmiotów w jakich i z jakimi mieli wystąpić odgrywający rolę dawnych wojów, rycerzy i żołnierzy na paradzie. Do zespołu ekspertów przygotowujących dokumentację „rzutu historycznego”, która po opracowaniu liczyła 2.500 stron maszynopisu (!) zostali powołani z Muzeum Wojska Polskiego: płk Kazimierz Konieczny, płk Karol Linder, mgr Jerzy Czarkowski, mgr Piotr Unger, Aleksander Czerwiński.
          Przygotowanie „Historycznego Rzutu Konnego„ powierzono pracownikom Państwowych Stad Ogierów, a to Dowództwu Zgrupowania Defiladowego, na którego czele stał gen. dyw. Jagas, a bezpośrednimi zwierzchnikami „Rzutu Historycznego„ byli płk Sieradzan i ppłk Ryszard Skowron. Zjednoczenie Hodowli Zwierząt Zarodowych wyznaczyło na komendanta ”Historycznego Rzutu Konnego” dyrektora Stada Ogierów Łobez Marka Roszczynialskiego, w 1939 roku oficera Pułku 4 Ułanów Zaniemeńskich, a po wojnie służącego w 1 Warszawskiej Dywizji Kawalerii LWP. On to zaproponował władzom wojskowym schemat organizacyjny całego zgrupowania konnego, który został zaakceptowany. Przypominał organizację szwadronu kawalerii.
          Na miesiąc przed defiladą, która miała się odbyć 22 lipca, zjechali się do Warszawy wyznaczeni przez niektóre stada ogierów ich pracownicy - dobrzy jeźdźcy i wybrane ogiery, odpowiednie do poszczególnych oddziałów. Dla „wojów Chrobrego” ogiery pogrubione typu Sokólskiego maści gniadej i kasztanowatej z SO Kętrzyn. Jeden ogier bułany dla wodza z SO Braniewo. Masztalerze do tego oddziału z SO Książno i Braniewo. Dla rycerzy spod Grunwaldu masztalerze i ogiery śląskie maści ciemnogniadej i karej z SO Książno. Do husarii masztalerze z SO Łobez i Starogard, a ogiery masywne wielkopolskie gniade i kasztanowate oraz jeden siwy ze Starogardu. Masztalerze i ogiery dla Kawalerii Narodowej i ułanów Księstwa Warszawskiego ze Stad w Sierakowie i Gnieźnie. Ogiery wielkopolskie gniade i kasztanowate, dla dowódców kary i siwy. Dla ułanów z roku 1939 masztalerze i ogiery wielkopolskie maści kasztanowatej z Gniezna. Dla kawalerii z roku 1945 masztalerze i ogiery wielkopolskie, gniade ze stada w Sierakowie.
          Oddział konny oprócz dowódcy miał trzech zastępców: 1-szy to kwatermistrz - dyrektor Edward Michalewicz ze Stada Ogierów w Kętrzynie, 2-gi - oficer furażowy - dyrektor Stada Ogierów Książno Władysław Ficek (dopiero później zmieniono nazwę na Książ), 3-ci - kierownik kancelarii - inż. Zygmunt Chrzanowski ze Stada Sieraków. Szefem szwadronu został koniuszy Stada Ogierów w Gnieźnie Zygmunt Szymoniak. Szwadron podzielono na sześć drużyn historycznych. Każda z nich różniła się stylem jazdy, innym wyposażeniem, innymi rzędami, a więc i innym dosiadem, którego uczestnicy danej drużyny musieli się nauczyć.
          I drużyna - woje Bolesława Chrobrego, II - rycerze spod Grunwaldu, III - husaria, IV drużyna - Kawaleria Narodowa i ułani Księstwa Warszawskiego, V - ułani z roku 1939 i VI - kawaleria z roku 1945.
          Zgrupowanie było zlokalizowane koko lotniska na Okęciu w Warszawie. Konie stały w specjalnie na ten cel zbudowanych stajniach, a masztalerze mieszkali w namiotach. Jak wspominał w swoim sprawozdaniu Marek Roszczynialski „Zaczęły obowiązywać porządek i dyscyplina jak w wojsku. Wszystkie czynności wyliczone z zegarkiem w ręku: godz. 5:00 pobudka, godz. 5:10 - przemarsz oddziałem zwartym do stajni na obrządek. Następnie powrót. Słanie łóżek. Apel poranny. Zwartym oddziałem z menażkami po śniadanie. Powrót. Zbiórka na ćwiczenia. Powrót. Zbiórka do stajni. Zbiórka na obiad. Spanie. Zwózka siana, słomy do stajni. Cięcie sieczki. Pobieranie zbroi historycznych. I znów wieczorny obrządek stajenny. Odczytanie rozkazu dziennego. Kolacja. Spać. Wyjście z obozu naturalnie tylko za przepustką.
          Tak z grubsza wyglądał dzień. powszedni w obozie. Do takiego rygoru początkowo trudno się było przyzwyczaić. Po kilku dniach jednak szwadron robił wrażenie zawodowego wojska.” /.../
          „Opracowany program szkolenia przewidywał, by w pierwszym okresie przygotowawczym zwrócić specjalną uwagę na podjeżdżenie koni. Ogiery bowiem zabrane niedawno z punktów kopulacyjnych były rozdrażnione, krnąbrne i złośliwe. Należało przy tym nie zapominać o systematycznym wyrabianiu kondycji marszowej u koni, o przyzwyczajaniu ogierów do szyków zwartych, o przyzwyczajaniu do lanc z proporcami, do chrzęstu zbroi, do widoku czołgów, ryku motorów, warkotu werbli, orkiestry, zgiełku ulicznego, tłumu, braw i wiwatów. W odniesieniu do ludzi należało ujednolicić dosiad jeźdźca i prowadzenie konia, naukę równania w szyku zwartym, formowanie szyków kawaleryjskich pieszo i konno, chwyty bronią itp.
          Drugi okres przewidywał stopniowe przyzwyczajanie ludzi i koni do historycznych rzędów i zbroi oraz wypracowanie stylizowanego dosiadu, różnego dla wszystkich okresów historycznych.” /.../
          „Mozolną pracą masztalerze przyswajali sobie powoli i takie umiejętności. Ogiery stopniowo uspokajały się. Jeźdźcy nabierali doświadczenia, sprawności i - co ważne - odporności psychicznej.
          W końcu próba generalna. W nocy. Na Placu Defilad w Warszawie. Wypadła nieźle. Niepokojącym tylko był fakt odsednienia dość dużej liczby koni. Trasa samego tylko domarszu wynosiła ponad 16 kilometrów. Groziło zdekompletowaniem tej, czy innej drużyny. Otrzymaliśmy więc dodatkową rezerwę z PSO Bogusławice.”
          Podczas defilady oddziały konne były przedzielane oddziałami pieszymi i konie cały czas maszerowały stępem robiąc ogółem tego dnia około 40 km w 40-stopniowym upale. Entuzjazm tłumów i owacje były rekompensatą za wysiłek. i zmęczenie.
          Nie wszystkie oddziały konne, zresztą tak jak i piesze, miały taki sam stan ilościowy. Pierwsza drużyna „wojów Chrobrego„ liczyła 16 koni. Wszystkie oddziały konne jechały trójkami, z dowódcą na czele, a piesze maszerowały ósemkami. „Wojów„ prowadził koniuszy Stada w Kętrzynie Janusz Cywiński. Drużyna „rycerzy spod Grunwaldu” liczyła 13 koni, a prowadził ją koniuszy ze Stada Ogierów w Książnie Władysław Adamczak. Oddział „husarii” miał 16 koni. Nie udało się ustalić po latach, kto prowadził. „Kawaleria Narodowa” jechała w 10 koni, prowadził ją koniuszy z Gniezna Zygmunt Szymoniak. „Ułanów Księstwa Warszawskiego” było też tylko 10, a dowodził nimi masztalerz ze Stada w Sierakowie, były wachmistrz 15 Pułku Ułanów Poznańskich Henryk Jaskóła. ”Ułanów z roku 1939” w barwach 2 Pułku Ułanów Grochowskich im. Gen. Józefa Dwernickiego było 19, a prowadził ich były oficer zawodowy kawalerii, dyrektor Stada Ogierów Łobez Marek Roszczynialski. Ostatnim oddziałem konnym w defiladzie byli ”ułani 3 Pułku Ułanów” Warszawskiej Dywizji Kawalerii Ludowego Wojska Polskiego. Było ich też 19. Prowadził oddział inż. Zygmunt Chrzanowski, starszy Zootechnik ze Stada Ogierów w Sierakowie, były żołnierz oddziału 1 Pułku Szwoleżerów Armii Krajowej.
          Spontaniczne wiwaty Warszawiaków na widok oddziałów konnych na ulicach Stolicy w roku 1966, po latach braku takich widoków, były dowodem na to, że sentyment społeczeństwa polskiego dla polskiej jazdy nie był przemijający lecz jest w narodzie głęboko zakorzeniony. Oby tak było zawsze.

    • mike pisze:

      Tak, byly tez sciezki zdrowia i zaklocanie Radia Wolna Europa, czyli wolnosc slowa, ha,ha,ha...PRL byl „dobrze” zorganizowany...

      • Komar pisze:

        Ale nie było kilkumilionowego bezrobocia i tłumów ludzi grzebiących w śmietnikach, żeby znaleźć coś do zjedzenia lub sprzedania. Wolnością słowa się nie najesz.

        • Bilbo pisze:

          Ale pod koniec lat 80. cały ten Twój wspaniały system ekonomiczny bez kilkumilionowego bezrobocia i ludzi grzebiących po śmietnikach zbankrutował i rozsypał się w pył (a to, co w Polsce nastąpiło później to zupełnie inna historia).

  3. PawelJachimowicz pisze:

    przeciez mozna te pinądze przeznaczyc na pomniki jaroslawa kaczynskiego , po co jakas defilada !!!!

    pieniadze mozna oddac dla rydzyka jemu sa bardziej potrzebne po co organizowac jakas tam defilade !!!!

    kocham pis krysie jarka i jezuska

  4. Ehh pisze:

    Na muzeum w Toruniu jest 70 000 mln zł, a tutaj nie ma. Ile taka impreza może kosztować, 500 000 zł, 1 mln zł? I tak nie kupiliśmy śmigłowców więc, co? MON nie ma kasy?

  5. Rico pisze:

    To PiS tak naprawdę decyduje co będzie i w jakim wymiarze. Tworzy nową historię, dla starej nie ma miejsca. Gdyby połączyć defiladę „żołnierzy wyklętych” z apelem smoleńskim, pieniądze by się znalazły. Defilada „tysiąc lecia oręża Polskiego” rządzących nie interesuje. Zostało za mało czasu, a dobrych decyzji nie widać. Pójdą tylko „poborowi” dobrej zmiany. Takie czasy ...

  6. Bilbo pisze:

    Jaką „nową historię” tworzy PiS? Powtarza się, jak mantrę, jakieś banialuki i bzdury, ale szczegółów jakoś nikt nie umie podać.
    „Apele smoleńskie” niepotrzebnie forował Macierewicz, jak był Ministrem, ale już nie jest, a nowy Minister z tego zrezygnował.
    A czasy właśnie są bardzo dobre i na pewno lepsze, niż za poprzedniej, aferalnej, władzy.

  7. Antoni pisze:

    Rozbudzone nadzieje na realizację pięknej idei i tradycyjne polskie dziadostwo organizacyjne. Zadeklarowałem udział już w listopadzie a w czerwcu otrzymuję informację o szczegółowej weryfikacji.Panowie chyba się zorientowali że za dużo ludków do podziału kasy?

  8. grażyna pisze:

    moi drodzy nie wiecie o co chodzi?
    nam nie wolno demonstrować że Polska jest dla polaków , to jest państwo „polin”

  9. Bilbo pisze:

    Bez antysemickich wtrętów, proszę.

  10. Mietek pisze:

    Ci którzy krytykują PIS niech sobie wyobrażą jak wyglądałyby obchody 100 lecia niepodległości gdyby rządziła PO. Otóz wcale by nie wygladałyby bo nie byłoby ich. W tamtych czasach obowiązywała doktryna Tuska „polskość to nienormalnośc”. Za rzadów PO wynarodowienie Polaków było wieksze niz cały okres PRl

Zostaw własny komentarz