„303. Mój dywizjon” – T. Kotz – recenzja


Na fali popularności dwóch filmów nakręconych ostatnio i opowiadających o Dywizjonie 303 ukazał się szereg wspomnień lotników polskich z okresu ostatniej wojny światowej. Ta stymulacja ze strony kina pozwoliła dzięki temu powrócić do zasłużonej chwały wielu niemal zapomnianych bohaterom.

Bardzo lubię opowieści i wspomnienia lotnicze. Jest w nich magia i szczególny rodzaj odwagi, charakteryzujący lotników zmagających się nie tylko z wrogiem, ale też z techniką i naturą, często od przeciwnika gorszymi i bardziej śmiercionośnymi. Niemniej ten mit lotnika – eleganckiego zdobywcy przestworzy, władcy świata bez granic – oddziałuje na mnie i każe zaglądać do wszystkich wspomnień, jakie ukazują się na rynku. Dlatego z wielką radością podszedłem do o pierwszego polskiego wydania książki płk. Tadeusza Kotza.

To kolejny z bohaterów Niepodległej, który niemal został zapomniany. Pomimo służby w wielu formacjach i udziału w kilku kampaniach, został przyprószony kurzem na półkach historii. Nie miał wprawdzie tak awanturniczego życia jak Jan Zumbach ani nie siedział w stalinowskim więzieniu jak Stanisław Skalski, ale jego dokonania są nie mniej imponujące, a biografia nie mniej wciągająca.

Tadeusz Koc (nazwisko zmienił po wojnie na emigracji) był jednym z tych, którzy obserwowali powstawanie lotnictwa i zafascynowani nim, wzięli udział w jego rozwoju. To pierwsze pokolenie, które zakochało się w skrzydle i śmigle, reprezentowane było najliczniej w trakcie wojny. Młodzi, często ze wsi lub małych miasteczek, szukali drogi w powietrze, znajdując ją najczęściej w Dęblinie. Taką drogę – spośród bagien Podlasia – przebył także autor.

Kampania wrześniowa skończyła się dla Kotza ewakuacją przez Rumunię, ale zdążył w tym czasie zestrzelić maszynę niemiecką. Miał również rzadką okazję do zestrzelenia maszyny sowieckiej, jednak… A! Okoliczności tego wydarzenia opisał dokładnie, choć po swojemu lakonicznie.

Po ucieczce i epizodzie francuskim przedostał się do Anglii, gdzie został przydzielony do jednostki brytyjskiej. Dopiero po jakimś czasie przetransferowany do polskich dywizjonów wziął udział w walkach pnąc się jednocześnie po szczeblach dowodzenia. W latach 1943-1944 dowodził słynnym Dywizjonem 303. To tłumaczy polski tytuł recenzowanej pozycji, znacznie odbiegający od oryginalnego Błękitne niebo i prawdziwe kule. Osobiście denerwuje mnie maniera zmieniania tytułów książek, by wpasować je w chwilową modę.

Ciekawymi wspomnieniami Kotza są te, które opisują jego życie po wojnie. Jak większość Polaków, którzy postanowili zostać na Zachodzie w obawie przed represjami reżimu komunistycznego, musiał tułać się po świecie. Autor w poszukiwaniu swojego miejsca przemierzył pół świata.

Nie mogę zdradzić więcej poza tym zarysem, ale książka zawiera o wiele więcej ciekawych kwestii. Konkretne przygody wojenne i cywilne omówione są interesującym językiem – to suchy język wojskowych raportów, niepozbawiony jednak ukrytych emocji. Ten sposób wypowiedzi człowieka twardego i mocno doświadczonego przez życie jest tyleż wadą, co zaletą – ogranicza bowiem świat przedstawiony, pokazując jednak wyraźnie charakter autora, co jest rzeczą doprawdy bezcenną.

Moja ocena – osiem punktów na dziesięć – nie wypływa jednak z języka Kotza czy suchości opisów. Dwa punkty odcinam tylko za bezsensowną zmianę oryginalnego, poetyckiego przecież, tytułu.

 

Plus minus:

Na plus:

+ osobiste spojrzenie na wojnę w powietrzu

+ wspaniały, suchy wojskowy język

+ pokazanie elementów szkolenia lotniczego

Na minus:

- suchy wojskowy język

- zmiana oryginalnego tytułu

 

Tytuł: 303. Mój dywizjon

Tytuł oryginalny: Błękitne niebo i prawdziwe kule

Autor: Tadeusz Kotz

Wydawca: Bellona

Rok wydania: 2018

ISBN: 978-83-11-15510-7

Liczba stron: 330

Okładka: miękka ze skrzydełkami

Cena: 36,90 zł

Ocena recenzenta: 8/10

 

Redakcja merytoryczna: Marcin Petrynko

Korekta językowa: Patrycja Grempka

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Opinie i ocena zawarte w recenzji wyrażają wyłącznie zdanie recenzenta, nie musi być ono zgodne ze stanowiskiem redakcji. Z naszą skalę ocen i sposobem oceny możesz zapoznać się tutaj. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanej recenzji, by to zrobić wystarczy podać swój nick i e-mail. O naszych recenzjach możesz także porozmawiać na naszym forum. Na profilu "historia.org.pl" na Facebooku na bieżąco informujemy o nowych recenzjach. Możesz także napisać własną recenzję i wysłać ją na adres naszej redakcji.

Zostaw własny komentarz