„Płonące pustkowie” – M. Ludwicki – recenzja |
Niemcy w czasie II wojny światowej zniszczyli Warszawę w 82%. Jednak największe szkody wcale nie zostały spowodowane przez działania wojenne w 1939 r. (15%) ani walki powstańcze w 1944 r. (25%). Po zakończeniu powstania warszawskiego na rozkaz Hitlera i Himmlera Niemcy zburzyli Warszawę w stopniu najwyższym, tj. 30%. O tym ostatnim epizodzie pisze Marcin Ludwicki w swojej najnowszej publikacji.
Tej decyzji nie da się w żaden sposób logicznie wytłumaczyć. W czasie, gdy Niemcy przegrywali wojnę na wszystkich frontach, a każdy kilogram ładunków wybuchowych był potrzebny armii, ten deficytowy materiał wojenny trafiał do wyludnionego i zniszczonego już przecież w niewyobrażalnym stopniu miasta. Tłumaczenie o burzeniu domów w celu stworzenia fortyfikacji Twierdzy Warszawa również nie wytrzymuje krytyki – łatwiej bronić się w budynkach (nawet zniszczonych i wypalonych) niż na gołych i płaskich ruinach. Zresztą jaki sens miało zrównanie z ziemią takich zabytków jak Pałac Saski i Pałac Brüchla, wysadzenie pomników czy palenie archiwów?
Płonące pustkowie Marcina Ludwickiego to kolejna publikacja (po świetnej książce M. Ogórek Lista Wächtera) warszawskiego wydawnictwa Zona Zero, która przypomina czytelnikom o niemieckich zbrodniach, barbarzyństwie i rabunku. To wyraźne oskarżenie naszych zachodnich sąsiadów o winy, które w żaden sposób nie zostały zadośćuczynione. Jest też moim zdaniem pośrednim głosem w sprawie niemieckich reparacji wojennych.
Autor recenzowanej pozycji książkowej to historyk, pedagog i warszawski przewodnik, który przede wszystkim lubi opowiadać, ale czasami też coś napisze. Marcin Ludwicki ma na swoim koncie inne publikacje, m.in.: F27. Czy tu jeszcze rosną róże? (wspólnie z Ireną Kalpas), Na koniec świata oraz Niezatapialni i Łódź Podwodna.
Ludwicki swoją najnowszą pracę podzielił na dziewięć rozdziałów, których tytuły same mówią, o czym opowiada dany fragment książki: Kapitulacja, Wyjście, Oddziały osłonowe, Puste miasto, Rabunek, Burzenie, Robinsonowie, Akcja pruszkowska i FestungWarschau. Autor w swojej publikacji oparł się przede wszystkim na relacjach świadków i oddał głos osobom bezpośrednio uczestniczącym w opisywanych wydarzeniach. Czerpał wiedzę główniez Archiwum Historii Mówionej Muzeum Powstania Warszawskiego, co jak się okazuje, jest chyba niedocenionym i nie w pełni wykorzystywanym źródłem historycznym. Inne wydane publikacje wspomnieniowe (i nie tylko) wykorzystane przez Marcina Ludwickiego są wymienione w podanej na końcu książki bibliografii. Przygnębiające wrażanie zrobił na mnie przede wszystkim fragment mówiący o pustym, wyludnionym mieście, gdzie ludzi wręcz przytłaczała cisza. Jeden z Niemców, który w październiku 1944 r. znalazł się w Warszawie, wspominał: „Faktycznie, trudno trzymać się myśli, że jesteśmy w prawdziwym milionowym mieście, które całe, naprawdę całe leży w gruzach, że te resztki murów dookoła nie są surrealistyczną filmową scenografią (…). Nie mówimy ani słowa. Raz pytająco poszturchuję kolegę. Nawet nie odwraca głowy w moją stronę, patrzy tylko w zagubieniu przed siebie, mówi potem, zmieszany i jakby nieobecny: »Fantastyczne«. Dźwięk tego jednego słowa wywołuje dreszcz. Bo do poczucia opuszczenia dochodzi cisza. Cisza jest potężniejsza niż hałas. W zgiełku walki, w huku bomb wciąż jeszcze panuje życie, chociaż śmierć jest blisko (…). Jedyną ulgę w tym przedpotopowym milczeniu przynosi własny oddech, odgłos własnych kroków, chrzęst pod podeszwami butów, pocieszająca strzelanina Rosjan”1.
Kolejne rozdziały podkreślają skalę niemieckiej kradzieży i dewastacji miasta. Przed zburzeniem budynków wynoszono wszystkona zewnątrz, ponieważ według nazistowskiej polityki wszytko mogło się przydać. Do Rzeszy kursowały pociągi (łącznie tysiąc z 45 tys. wagonami)wywożące zrabowany dobytek warszawian: tekstylia, obuwie, skóry, futra, meble, obrazy, dywany, zastawy stołowe, sztućce, metale, kable, maszyny, żywność. A potem w miasto szły specjalne oddziały miotaczy ognia i komanda saperów z ładunkami wybuchowymi, kwartał po kwartale paląc i niszcząc zabytkowe pałace, kamienice i domy. To przezNiemców na przełomie lat 1944/1945 Warszawa przestała istnieć…
Niewątpliwie interesującym rozdziałem jest ten opowiadający o „akcji pruszkowskiej” i próbie ratowania przez Polaków ocalałego mienia warszawskich bibliotek. Objętośćtej części (100 stron) jest niewspółmiernie duża w porównaniu z innymi (np. rozdziały czwarty i siódmy mają tylko po 7 stron, a rozdział dziewiąty zaledwie 8). Osobiście wolałbym poczytać więcej chociażby o planach i rozbudowie Twierdzy Warszawa oraz późniejszych walkach o miasto w styczniu 1945 r. W tym miejscu nieodparcie nasuwa się myśl, że rozdział ten może stanowić jakąś odrębną część, a reszta tekstu została po prostu do niego dodana. Kolejna uwaga, którą chciałbym zasygnalizować, to miękka okładka. We wcześniejszych zapowiedziach wydawcy widniała informacja o oprawie zintegrowanej i takiej się spodziewałem.
Pracę M. Ludwickiego uzupełniają archiwalne zdjęcia czarno-białe oraz bibliografia. Bardzo zachęcająca według mnie jest ilustracja wieńcząca pierwszą stronę okładki. Umiejętnie wkomponowana postać niemieckiego żołnierza z buchającym ogniem miotaczem płomieni na tle ruin warszawskich kamieniczek znakomicie oddaje ducha tej pracy i zachęca do sięgnięcia po wolumin. A lektura na pewno nie nuży. Pozostawia jednak po sobie jednocześnie smutek i wzburzenie oraz szereg pytań: jak to możliwe w cywilizowanym świecie? Kim byli zwyrodnialcy w niemieckich mundurach? Czy któryś z nich zapłacił za zbrodnie popełnione w Warszawie? Czy Polska dostała jakąś rekompensatę od Niemiec za całkowite zniszczenie milionowego miasta?
Praca Płonące pustkowie to lektura obowiązkowa dla każdego interesującego się historią II wojny światowej, dziejami Warszawy, powstania warszawskiego oraz historią Polski w ogóle. To książka, która na długo zapada w pamięći budzi wątpliwości na temat naszych zachodnich sąsiadów, ich roli w niszczeniu świata, jaki znali nasi dziadkowie i nasze babcie, oraz niemieckiego dążenia do globalnejhegemonii.
Polecam.
Plus minus:
Na plus:
+ wyjątkowe spojrzenie na wojenną Warszawę
+ przedstawienie ogromnej skali niemieckich zbrodni, zniszczenia miasta i rabunku
+ mnogość i różnorodność wykorzystanych relacji
+ wysoka wartość merytoryczna pracy
+ czarno-białe archiwalne zdjęcia
Na minus:
- miękka okładka
- zbyt obszerny w stosunku do innych rozdział ósmy
Tytuł: Płonące pustkowie. Warszawa od upadku Powstania do stycznia 1945. Relacje świadków
Autor: Marcin Ludwicki
Wydawca: Zona Zero
Rok wydania: 2018
ISBN: 978-83-950193-8-8
Liczba stron: 296
Okładka: miękka
Cena:39,90 zł
Ocena recenzenta: 7,5/10
Redakcja merytoryczna: Marcin Petrynko
Korekta językowa: Aleksandra Czyż
- M. Ludwicki, Płonące pustkowie. Warszawa od upadku Powstania do stycznia 1945. Relacje świadków, Warszawa 2018, s. 108–109. [↩]
Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Opinie i ocena zawarte w recenzji wyrażają wyłącznie zdanie recenzenta, nie musi być ono zgodne ze stanowiskiem redakcji. Z naszą skalę ocen i sposobem oceny możesz zapoznać się tutaj. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanej recenzji, by to zrobić wystarczy podać swój nick i e-mail. O naszych recenzjach możesz także porozmawiać na naszym forum. Na profilu "historia.org.pl" na Facebooku na bieżąco informujemy o nowych recenzjach. Możesz także napisać własną recenzję i wysłać ją na adres naszej redakcji.