„Na królów patrzę z ludzkiej perspektywy” - wywiad z Elżbietą Cherezińską


Jest autorką wielu bestsellerów, a w swoich książkach łączy historię z fantastyką. W wywiadzie dla portalu historia.org.pl Elżbieta Cherezińska zdradza swoje inspiracje i zadaje pytanie Mieszkowi I.

Klaudia Kobylańska: Na początek proste pytanie: skąd wzięło się Pani zamiłowanie do historii?

Elżbieta Cherezińska: To nie jest proste pytanie, bo nigdy nie wiem, jak na nie odpowiedzieć. Czuję się nawet niezręcznie, musząc się z tego tłumaczyć, bo między nami mówiąc, dziwię się ludziom, których historia nie interesuje. Doświadczamy jej od dzieciństwa, zupełnie naturalnie i w bezpiecznych przestrzeniach, pytając rodziców czy dziadków o to, czym się bawili, gdy byli mali i jak wyglądał świat ich młodości. Od tego się chyba zaczyna. Historia jest jedną z nauk, które lubię, a z czasem stała się częścią mojego życia, bo stykając się z czymkolwiek, zadawałam sobie pytanie o przeszłość rzeczy i zjawisk.

Książki Pani autorstwa regularnie znajdują się na listach bestsellerów. Dzięki swym powieściom odkrywa Pani przed Polakami ich własną historię – czy to wciąż pasja, czy może już misja?

Jedno nie stoi w sprzeczności z drugim, ale zapewniam, że misja bez pasji byłaby nieznośną.

Przedstawiane przez Panią powieści łączą fakty historyczne ze sporą dozą literackiej fikcji, w dodatku fantastyki. Czy przed premierą pierwszej książki nie bała się Pani reakcji odbiorców, nie obawiała się, że mogą to odebrać jako przekroczenie jakiejś niewidzialnej granicy?

Miałam świadomość, że są czytelnicy z założenia negatywnie nastawieni do fantasy. Z założenia, czyli często bez doświadczenia z tego typy literaturą. Liczyłam, że część z nich przekonam do swojej wizji i tak się na szczęście stało. Wobec tych, którzy odrzucają to, czego nie znają, nie podejmują próby poznania, i tak jestem pozbawiona możliwości perswazji. Ale trzeba też pamiętać, że ta odrobina fantasy, jaka pojawia się w cyklu „Odrodzone Królestwo”, po pierwsze ma rodowód w mentalności ludzi średniowiecza i wywodzi się wprost z ówczesnych wierzeń, przekonań, legend, a po drugie, elementy fantastyczne służą jedynie ubogaceniu rzeczywistości a nie jej zmienianiu. Mówiąc wprost, żadna z ożywionych herbowych bestii nie wygra za swego księcia pojedynku, ani tym bardziej wojny. Czynów dokonać mogą tylko ludzie.

Efekt końcowy takiego zgrabnego połączenia jest rewelacyjny, o czym świadczą pozytywne oceny czytelników. Który z elementów, historia czy fantastyka, sprawia Pani więcej radości podczas pracy?

To dwie odrębne przyjemności, jak obiad i deser! Historia wymaga dyscypliny a fantastyka wyobraźni i... dyscypliny.

Przedstawienie na kartach powieści postaci historycznych jest oddaniem im szacunku – wciąż o nich pamiętamy. Czy jednak przywracanie ich jest zadaniem prostym, czy może uważa Pani, że łatwiej jest kreować zupełnie nowe, fikcyjne osoby?

Mówiąc szczerze, ciężko to rozdzielić. Kronikarze nie zajmują się osobowością dawnych władców czy wodzów; ich dzieła są zapisem czynów. Czasami wspomną, że „król był wspaniałomyślny” a jego wróg „przebiegły i okrutny”, ale to w oczywisty sposób schematyczne i wprost powiązane z mecenasem piszącego, zatem należy te uwagi traktować z dystansem. Można, próbując odtworzyć charakter postaci, kierować się jej czynami. Ale proszę pomyśleć: czy zmienność decyzji panującego, porzucanie dawnych sojuszników na rzecz nowych, dyplomatyczne wolty a nawet zdrady świadczą o niestabilności emocjonalnej władcy, czy jego politycznej intuicji? Przemysła II wielu późniejszych autorów nazwało „okrutnym”, bo kierowali się jednym epizodem z jego politycznego życia - wymordowaniem obrońców Strzelec Krajeńskich oraz domniemanym udziałem księcia w śmierci jego pierwszej żony, Lukardis (Ludgardy). Można tę opinię bezrefleksyjnie powtarzać, albo poddać krytyce. Wycinanie w pień mieszkańców twierdzy było w średniowieczu najzupełniej oczywistą konsekwencją nie poddania się obrońców. Młody książę zachował się zgodnie ze standardem epoki, ale w późniejszym życiu, w każdej z wojen i potyczek wolał negocjować. Jego udział w śmierci Lukardis też nie wytrzymuje krytyki w świetle nowych badań. Tworząc powieść, staram się zbierać wszystkie możliwe elementy biografii i tchnąć w bohatera życie. Ale, ostatecznie, biorę za ten portret odpowiedzialność i mam pełną świadomość, że niektórym Czytelnikom może się nie spodobać. Że inaczej wyobrażają sobie Władysława Łokietka, Bolesława Chrobrego, Mieszka I. Tyle tylko, że w powieści nie ma miejsca na bohaterów letnich, nijakich. Na coś muszę się zdecydować i konsekwentnie iść za tym tropem tworząc postać.

W wywiadach podkreśla Pani często, że ma szacunek zarówno do naszych królów, jak i do ich przeciwników, co oczywiście odzwierciedla się w Pani twórczości. W jaki sposób zachowuje Pani tak zdrowy balans?

Mam świadomość, że wiele ideologii zbudowano na pogardzie dla wrogów i pysze z własnych osiągnięć. Ale to nie są moje wartości. Spójrzmy na ulubione zwycięstwo Polaków - bitwę pod Grunwaldem. Czy tryumf wojsk polsko–litewskich miałby taką wartość, gdyby pokonani Krzyżacy byli „nic nie warci”? Oczywiście, że nie. To potęga nieprzyjaciela stanowi o smaku wygranej. I wreszcie, użyłam tu owych „wygranych” i „przegranych”, bo schemat pozwala na szybsze odpowiedzi. Ale w historii rzadko coś jest tak oczywiste i schematyczne. W wygranej tkwi gorycz ceny, jaką trzeba za nią zapłacić, a w przegranej czasami można odnaleźć jakąś iskrę nadziei albo chociaż lekcję pokory. Nikt nie ma monopolu na prawdę, ani nasi królowie, ani obcy królowie. Gdy zdejmiemy im z głów korony, zobaczymy ludzi. Niezwykłych, bo mieli szczęście lub pecha przyjścia na świat w tym, a nie innym rodzie, a do tego jeszcze historia postawiła przed nimi wielkie zadania. I jednocześnie całkowicie ludzkich, poddanych tym samym pragnieniom, co my, współcześni. Wolę na nich patrzeć z tej perspektywy.

Gdyby miała Pani możliwość zadania jednego pytania wybranej postaci historycznej, jakie byłoby to pytanie i do kogo zostałoby skierowane?

Tylko jedno pytanie? A złota rybka spełnia trzy życzenia... Jeśli jedno, to pierwsze, do Mieszka: „Bałeś się?”

Dziękuję za rozmowę.

Wszystkim czytelnikom polecamy najnowszą książkę Elżbiety Cherezińskiej pt. Wojenna korona

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.

Zostaw własny komentarz