Czy ostatni polski wilkołak był z Podkarpacia? Historia ostatniej obławy na wilkołaka w dziejach Polski


To nie jest wcale żart. Ostatnia bestia wilczopodobna, postać rodem z horrorów i ludowych opowieści, przy których truchleli nawet najodważniejsi mężowie, ponoć grasowała na Podkarpaciu. Rzecz miała miejsce w łemkowskiej wsi Myscowa w obecnym powiecie jasielskim, w gminie Krempna.  Był to ostatni na ziemiach polskich odnotowany przypadek, kiedy to człowiek spotkał wilkołaka.

Król Arkadii Likaon zamieniany w dzikiego wilka

Wiara w czarownice, utopce, mamuny, miawki, krwiopijcze upiory, strzygonie i wampiry, duchy leśne i wodne, diabły, propastnyki, hurbuże, błądzenie, gadające zwierzęta i inne postaci oraz niewytłumaczalne zjawiska, a wywodzące się ze swoistego bestiariusza i demonologii ludowych opowieści, było czymś zupełnie naturalnym. Tak jak wiara w Jezusa Chrystusa, Jego Ojca Boga Najwyższego, Matkę Boską i armię świętych. Te dwa wykluczające się przecież światy, deprecjonowane przez księży, ludzi pisma i wysoko urodzonych, racjonalnie podchodzących do zjawisk na świecie, żyły obok siebie. Były nierozerwalną częścią życia ludzi, którzy bezceremonialnie o nich mówili, choćby nawet po to, by wspomnieć i przestrzec co poniektórych niedowiarków lub samemu utwierdzać się w przekonaniu, że istnieją i należy je mieć w pamięci. Niech zatem nie dziwi fakt, że jedna z najbardziej popularnych bestii, jaką był wilkołak, wchodził w zakres ludzkiej świadomości. To, że o nim wspominano oznaczało jedno: wiara w niego.

Lato 1901 roku

Wydarzenie rozgrywające się siódmego dnia lipca 1901 r. przeszły do historii jako ostatni udokumentowany przypadek wilkołactwa na terenie polskim. Z lektury Z aktów i rozprawy sądowniczej datowanej na rok 1904 dowiadujemy się, że dwaj pasterze ze wsi Myscowa paśli owce pod lasem. W pewnym momencie pojawił się wilk, który porwał zwierzę i umknął z nim do lasu. Nieustraszeni pasterze, wykonujący swe zadania najuczciwiej jak potrafili, rzucili się w pogoń za bestią i już ją mieli dogonić kiedy na miejscu wilka zobaczyli żebraka Iwana Karczmarczyka. Ten niedołężny starzec, wędrujący od wsi do wsi za jałmużną, nie spodziewał się co go czeka. Pasterze dopadli złodziejaszka i zaczęli go tarmosić. Iwan wyrwał się im i co siły w nogach zaczął uciekać do wsi. Wtedy dopadli go pod płotem i boleśnie pobili. Prali go kijami i wykrzykiwali aby oddał im porwaną owcę. W całe zajście wmieszał się miejscowy wójt Maciej Solenka, a podjudzany przez pasterzy, zaczął i on okładać nieszczęsnego starca. W pewnym momencie pojawił się żandarm, który nakazał uwolnić Karczmarczyka, a o całym zajściu doniósł do sądu powiatowego w Dukli. Wkrótce po przeprowadzonym dochodzeniu w sprawie dnia 25 listopada 1901 r. ogłoszono wyrok. Winni okazali się pasterze i wójt Solenka. Skazani zostali na kilka dni aresztu więziennego.

Poszukiwanie wilkołaka

Sprawa okazuje się być oczywista. Nie ma żadnych dowodów na to, że Iwan Karczarczyk ukradł owcę pasterzom. To opiekunom stada wydawało się, że jest złodziejem. Widząc zajście z wilkiem, który porwał im zwierzę, a potem sądząc, że złapią go na gorącym uczynku rozrywającego je na strzępy, zobaczyli przerażonego Iwana ich nagłym wtargnięciem. Od razu też dokonali samosądu twierdząc, że to Iwan był wilkiem, a przyłapany na gorącym uczynku, przybrał ponownie ludzką postać. Co się jednak stało z beczącą owcą? Zapewne wilk połknął ją na raz, bo przy Iwanie zwierzęcia nie odnaleźli, a mimo tego domagali się jego zwrotu. Reszta historii jest już nam znana. 

Dziad proszalny pędzla Adama Dobrowolskiego

Istnienie wilkołaka jest zatem domniemaniem. Ale czy na pewno? Na samym początku przyjęliśmy za pewnik, że skoro człowiek wierzył w istnienie wilkołaka, to wilkołak tam rzeczywiście był. Nie możemy z tym dyskutować, bowiem takie były fakty. Zastanowić się należy, dlaczego pasterze uznali, że istniał tam wilkołak? Przecież wilkołaki nie pojawiały się, ot tak o, na zawołanie. Poza tym uprawiając pasterzowanie, a więc ochronie stada owiec od niebezpieczeństwa, również od wilków, to też wilka podczas wykonywania zajęć widzieli i to nie raz, ani dwa. Jak to się stało, że nagle upierali się przy tym, że wilkołak tam był? To bardzo proste, bowiem pierwotnie widząc wilka, a potem biegnąć w ślad zanim natrafiając na człowieka z krwi i kości, padło im do głowy oczywiste skojarzenie, że wilk + człowiek = wilkołak. Przecież uczeni byli tego od pacholęcia, wszak ojciec i dziad tak powtarzali, a baby we wsi, szczególnie te stare, przestrzegały, iż taki rachunek musi dawać odpowiedni wynik. Wszędzie o tym słyszeli, ta wiedza nie była im obca, wokół niej się wychowali, to była ich tradycja, niemal świętość. 

Zaznaczyć zatem trzeba, że pasterze z Myscowej byli niewinni temu, że uznali iż widzą wilkołaka. Winni jednak byli temu, że dotkliwie pobili Bogu ducha winnego człowieka, czego świadkiem był urzędnik państwowy w osobie żandarma. Przy tym należy pamiętać, że spuścili łomot starcowi Karczmarczykowi, nie dlatego że był dziadem proszalnym szwędającym się za jałmużną, a który z kolei należał do najniższej warstwy społecznej i mogli go przecież pobić, choćby dla zabawy. Nie. Pasterze bili go, bo wtedy myśleli, że był on znienawidzonym, ale też przerażająco niebezpiecznym wilkołakiem, nad którym mieli przewagę i tę przewagę w sposób naturalny wykorzystali. Zatem temu też nie byli winni. Podobnie jak wójt Maciej Solenka wychowany w podobnym przekonaniu. Tyle tylko on nie był naocznym świadkiem zajścia spod lasu, więc jego niewinność już nie jest taka pewna.

Wilkołaki istniały… a przynajmniej ludzie tak twierdzili

Litografia przedstawiająca polowanie na wilkołaki w bawarskim Ansbach w 1685 r.

Ludzie niejednokrotnie mówili o wilkołaku, bo też byli przekonani, że go widzieli lub co najmniej wierzyli, iż taki stwór istnieje. Wilkołaki towarzyszyły człowiekowi szczególnie w środowisku, które sprzyjały ku temu, aby na taką bestię się natknąć. Pojawiały się wszędzie tam, gdzie żyły wilki, zwłaszcza w dużych ilościach lub gdzie odnotowano fakt szczególnej agresji względem innych zwierząt oraz ludzi. Wilkołaki pojawiały się też tam, gdzie człowiek, bowiem aby taka bestia się uaktywniła, naturalnie musi współżyć na jednym terenie wilk i człowiek. Zatem istniały wszędzie tam, gdzie człowiek mógł mieć styczność z tymi dzikimi mieszkańcami lasu. 

Ofiarami wilkołaków padali ci, którzy przebywali w jego naturalnym środowisku, a więc myśliwi, leśniczy, bartnicy, drwale, również ci którzy mieszkali w lesie lub pod lasem, ale też i pasterze. Mówiąc o ofiarach wilkołaków, w domyśle należy mieć na uwadze te osoby, które poprzez kontakt z dzikimi i nieprzewidywalnymi wilkami, stawały się nimi w sposób gwałtowny. Ponadto ofiarami stawali się dlatego, bo w wyniku okoliczności „robiono” z nich wilkołaków, czy tego chcieli czy nie. 

Same wilkołaki pojawiały się w wielu kulturach oraz zakątkach europejskich. Były bohaterami wielu narracji źródłowych, opowiadań, bajek i legend. Stały się celem ludowych opowieści i porzekadeł, będącym motywem o proweniencji pogańskiej, lecz przekształconym na potrzeby folkloru powiązanego z kulturą chrześcijańską.

Wilk w demonologii podkarpackiej

Cerkiew św. Paraskewy w Myscowej / fot. MASTEJ653, CC-BY-SA 3.0

Jeśli chodzi o wiarę w wilkołaki w regionie obecnego Podkarpacia, to sprawa z wsi Myscowa z lipca 1901 r. tylko potwierdza fakt, iż miejscowi spod Jasła i Krosna mieli wiedzę na temat tego nadnaturalnego bytu. O tego typu bestii powtarzano też w innych regionach Podkarpacia, jak na przykład na Rzeszowszczyźnie, o czym informował już w XIX w. badacz polskiego folkloru, Oskar Kolberg. 

Tam też występowały masowo we wsiach niejakie strzygonie, a więc żywe trupy, które ujawniały się po śmierci jakiegoś delikwenta. Można je było rozpoznać po czerwonej twarzy oraz po niezwykłej cerze, najprawdopodobniej przypominającej zwłoki w stanie rozkładu. Z kolei w regionie sanockim, ale też i w okolicach Krosna na wsiach sądzono, że dość powszechnie grasują niejakie upiory, czyli również żywi nieboszczycy, którzy wstali ze swych mogił i niepokoili żywych w ich gospodarstwach. Najczęściej wybierali jako swe ofiary kogoś z najbliższej rodziny (żonę, męża, matkę lub ojca) i tak swą obecnością przypominali się o niesprawiedliwości losu, który doprowadził ich do śmierci. 

Jak Podkarpacie długie i szerokie wierzono powszechnie w obecność diabła, czarcich mocy i wszechogarniającego zła oraz duchów z nim związanych. Diabły i złe duchy miały umiejętność przemieniania się w różne inne byty. Nieraz sądzono, że diabeł lub zły duch przemieniło się w wielkiego i dzikiego basiora niepokojącego okolice. 

Sama symbolika wilka jest wyjątkowo rozbudowana. Symbolizuje przede wszystkim ciemność, noc, zimę i zniszczenie. Wymieniany jest w kulturze chrześcijańskiej obok Szatana, powiązany jest też z demonami pogańskimi. Jego cechą charakterystyczną jest nieustanny głód, dzikość, drapieżność, krwiożerczość, nieopanowana natura, okrucieństwo, łupiestwo, gwałt, szybkość, agresja, upór, nieustępliwość, chytrość, przebiegłość, podstęp, zepsucie, zawiść i chciwość. Zawsze wzbudzał strach, przepowiadał konflikt, szeroko pojęte zło i zawsze targało nim negatywne nastawienie do człowieka. 

Wilk występował od bardzo dawna w kulturze ludzkiej. Był to motyw uchwytny szczególnie w kulturze duchowej najstarszych i najbardziej poznanych cywilizacji, jak Grecy, Rzymianie, Celtowie, Germanowie, później i Skandynawowie, ale też zwierzę to uchwytne było pośród Indian Ameryki Północnej i Południowej, Azji (szczególnie centralnej i północnej), a także w Europie, tak zachodniej jak i wschodniej, pośród mieszkańców kontynentu żyjących w anglosaskim i niemieckojęzycznym kręgu kulturowym oraz w słowiańskim. 

Dla współczesnego Podkarpacia znaczącym faktem jest to, że motyw wilka, ale przede wszystkim połączenia człowieka i wilka, a więc wilkołaka, uchwytny był pośród regionu ludów karpackich. Tamtejsza kultura w sposób znaczący wpłynęła na dzieje i tradycję tego regionu. Uchwytne w podkarpackim folklorze informacje na temat negatywnych skojarzeń z wilkiem, a wręcz nawet występowanie wilkołaka, łakomego na ludzką bądź zwierzęcą krew i mięso, są reminiscencjami, a więc nieświadomymi wspomnieniami dawnych motywów. Źródłem tego była dawna kultura Słowiańszczyzny, wpływy zachodnioeuropejskie (przybyłe wraz z niemieckojęzycznymi osadnikami), a także wspomniana wyżej kultura ludów Karpat, ciągle napływająca na region podkarpacki od setek lat. 

Na Podkarpaciu dość popularnym zabiegiem była fuzja dwóch bestii, a więc wilkołaka z wampirem. To zresztą zabieg powtarzający się w innych częściach kontynentu europejskiego. Ślady tego połączenia prześledzić możemy choćby we wsi Jawornik nad Osławicą w dzisiejszym powiecie sanockim, gdzie pochówki na lokalnym cmentarzu kryją ciała ludzi posądzonych o wampiryzm i wilkołactwo, a także wychodzenie ze swych mogił i straszenie żywych swą obecnością. Na cmentarzu w Jaworniku lokalna społeczność praktykowała pewne zwyczaje mające zaprzestanie wstawiania zmarłych z grobów.

We współczesnym, często popkulturowym ujęciu, nie mamy żadnych problemów z rozróżnieniem obydwu postaci. Wilkołak to pół człowiek pół wilk, charakterystycznie wyglądający, charakterystycznie też zachowujący się i mający stale te same motywy, a więc czym prędzej złapać, zadusić i rozszarpać swą zdobycz. Wampir z kolei, można rzec, działa bardziej dystyngowanie. Charakteryzuje się ogromną mocą, uznawany był za półtrupa i notorycznie targał nim głód ludzkiej krwi. 

W podkarpackim folklorze występowały obok siebie, a więc strzygonie z upiorami, czy też z innym złem lub diabłem. Pamiętać też należy, iż sprawa dziada Karczmarczyka posądzonego o wilkołactwo rozgrywała się na terenie Łemkowszczyzny, gdzie występowała rozbudowana demonologia ludowa, wcale nie bagatelizująca występowanie istot opętanych manią picia i próbowania ludzkiej krwi i mięsa.

Czy Iwan Karczmarczyk musiał zostać wilkołakiem?

Wilkołak z ryciny Lucasa Cranacha Starszego 1512 r.

Wędrowny dziad proszalny Iwan Karczmarczyk został wilkołakiem z przypadku, ale też w wyniku stereotypu jaki panował wokół takich osób do jakich sam należał. Karczmarczyk wilkołakiem został, bo takie mieli widzimisie dwaj pasterze oraz podjudzany przez nich wójt Maciej Solenka z Myscowej. No cóż, jak już to wykazaliśmy na początku, taka była ich kultura, tak zostali wychowani, więc i taki mieli sposób patrzenia na świat, a szczególnie na zjawiska niewytłumaczalne. Winien też temu był, a może przede wszystkim, powszechny miejscowy folklor. Jednakże ten sam folklor, który czasem bardzo jasno tłumaczył zasady „jak to jest, że człowiek staje się wilkołakiem”, podsunął oczywistą myśl trzem miejscowym Myscowiakom, że Karczmarczyk musi być wilkołakiem. 

Iwan Karczmarczyk wilkołakiem musiał być, bowiem jak powszechnie wierzono, i to dosłownie wszędzie gdzie motyw ten przewijał w ludzkiej świadomości, że cechy te posiadali ludzie dojrzali, żeby nie powiedzieć u schyłku życia, poza tym ściślej wędrowcy, którzy nie posiadali domu, kręcili się od miejscowości do miejscowości, z reguły tajemniczy, a więc obcy i niemożliwi do zweryfikowania. Ludowy folklor mówił też jaśniej, że wilkołakiem zostawał najczęściej mężczyzna o bujnym zaroście na twarzy oraz na całym ciele, ale wyjątkiem była o dziwo głowa, a więc wilkołakami byli łysiejący, dojrzali mężczyźni, którzy w porywie dzikości, niepohamowanym głodzie na ludzkie mięso, przemieniali się na skraju lasu w wilczopodobną postać lub w całości w wilka i w tym kształcie mogli spędzić kilka lat lub nawet całe życie. 

Iwan Karczmarczyk w Myscowej w lecie roku 1901 skazany był na to, ażeby zostać wilkołakiem. Sprzyjały niestety ku temu warunki powszechnej wiary w tego typu nadnaturalne, nieludzkie byty demoniczne, powszechne w podkarpackim folklorze wiejskim. Przypadek wilkołaka z Myscowej był jednocześnie ostatnim udokumentowanym źródłowo na ziemiach polskich. 

Bibliografia:

  1. Kolberg O., Dzieła wszystkie, T., 48 i T. 51, cz. III (1967 i 1973).
  2. Kopaliński W. Słownik symboli (2001).
  3. Słupecki L.P., Wojownicy i wilkołaki (2011).

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.

5 komentarzy

  1. beti pisze:

    ach wilkołakiem być nareszcie/??????

  2. Jadzia pisze:

    Słoneczko zabrzmi to absurdalnie ale jestem pierworodną hybrydą. My nadal żyjemy...

  3. Michał pisze:

    Całkiem spoko, ale miejscowość łubki pod względem paranormalności jest bardziej tajemnicze.
    A co do likantropii, to nie zdziwiłbym się gdyby były one obok nas, na ulicy a może jest nim nasz sąsiad który wydaje się miły.
    Nidy nic nie wiadomo, bo życie to jedna wielka niewiadoma.

  4. leon pisze:

    Chce dowiedziec sie jak najwiecej rzeczy o likantropii, jestem tak wtajemniczony w ten temat ale nadal szukam jakiegos dowodu na istenienie wilkolakow. Jest jakas osoba ktora tez jest bardzo wtajemniczona i chce opowiedziec cos na ten temat?

Odpowiedz