Historia płyt winylowych – spektakularny powrót


Jeszcze do niedawna wydawało się, że bezpowrotnie odejdą do lamusa. Tymczasem przeżywają swój renesans. Płyty winylowe, bo o nich mowa, wracają do łask. Kiedy jednak powstały i jak kształtowała się ich popularność na przestrzeni lat? Oto krótka historia płyt winylowych.

Pierwsze płyty winylowe

Chociaż z pozoru nie przystają do cyfrowej rzeczywistości, ich zwolennicy przekonują, że są to najlepsze nośniki dźwięku. Oferują bowiem autentyczność brzmienia, jakiej próżno szukać na CD, czy w internecie lub na platformach streamingowych. Nic więc dziwnego, że obecnie płyty winylowe stanowią gratkę dla koneserów muzyki. Nie zawsze jednak tak było. Jak kształtowała się historia winyli?

Za wynalazcę płyt gramofonowych we współczesnym znaczeniu uznaje się Emila Berlinera. Wcześniej technologię graficznego zapisu dźwięku rozwijali Thomas Young, Thomas Alva Edison, Charles Cros, Alexander Graham Bell oraz Charles Summer Tainter. To jednak Emil Berliner w 1887 roku otrzymał pierwszy patent w USA i rozpoczął produkcję płyt winylowych. Wynalazca uznawany jest za twórcę przemysłu fonograficznego.

Początkowo płyty LP tłoczono z ebonitu (twardo wulkanizowanego kauczuku). Ich średnica wynosiła 5 cali, a dźwięk odtwarzały z prędkością 70 obrotów na minutę.

Płyty gramofonowe – rozwój technologii

Technologia udoskonalana była nie tylko przez samego Emila Berlinera, który w 1897 r. zastąpił ebonit szelakiem, co zmniejszyło szumy, ale i innych wynalazców. W 1896 r. zastosowanie przez Eldridge’a R. Johnsona napędu sprężynowego w gramofonie doprowadziło do zwiększenia stabilności prędkości obrotowej. Ten sam wynalazca w 1902 r. skonstruował ramię gramofonowe, które pozwoliło uniezależnić nacisk, jaki wywierała igła na płytę od ciężaru tuby.

Upowszechnienie się elektroniki doprowadziło nie tylko do zmian w technice zapisu, ale również sposobie odtwarzania płyt gramofonowych. Równolegle trwały prace nad zastosowaniem innych materiałów do produkcji. W 1946 r. RCA – amerykańska wytwórnia płytowa – wprowadziła polichlorek winylu, zwany również winylem, i był to strzał w dziesiątkę.

W porównaniu z szelakiem nowy materiał charakteryzował się mniejszą ziarnistością i lepszymi właściwościami mechanicznymi. Niemniej szelak stosowany był jeszcze do lat 50. XX wieku, a w krajach takich jak Polska czy też Indie – do lat 60. XX wieku.

Płyty winylowe – schyłek i renesans

W 1982 r. w Japonii, a rok później w Europie przedsiębiorstwa Philips i Sony rozpoczęły sprzedaż płyt kompaktowych. Cyfrowa technologia zapisu dźwięku bazująca na laserowym odczycie optycznym szybko wyparła płyty winylowe. Wytwórnie zaprzestały ich produkcji wraz z końcem lat 80. XX wieku.

Od tej pory płyty winylowe używanie były w subkulturach. Kolekcjonowali je również audiofile oraz koneserzy muzyki, którzy byli zdania, że żaden nawet najdoskonalszy zapis cyfrowy nie może się równać z brzmieniem płyt analogowych. Przez wiele lat leżały one również na poddaszach, gdzie kurzyły się, czekając na swoją kolej.

Ta przyszła niespodziewanie pod koniec pierwszej dekady XXI wieku. Tym razem to płyty kompaktowe zaczęły być wypierane przez nową technologię – platformy streamingowe, które pozwalają na odtwarzanie muzyki bez fizycznego nośnika.

W efekcie wzrosło zainteresowanie płytami winylowymi, zwłaszcza wśród osób poniżej 35. roku życia, którym brak fizycznego nośnika zaczął doskwierać. Obserwowany współcześnie renesans winyli jest również zasługą niepowtarzalnego dźwięku, jaki oferują, a także atrakcyjnych okładek w dużym formacie. Niejednokrotnie stanowią one prawdziwe dzieła sztuki.

Artykuł sponsorowany powstał we współpracy z winylownia.pl.

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.

2 komentarze

  1. Bart pisze:

    Nawet bardzo krótka ta historia...
    Opłaca się pisać coś tak lakonicznego, żeby podać zaledwie kilka faktów i ogólników?

    • Andrzej pisze:

      Krótka to fakt ale ciekawa i bardzo na temat. Pewnie że można ten powyższy tekst przerobić tak żeby wyszło z niego parę stron tylko po co? To są chyba zalety tekstów pisanych za darmo gdzie się nie płaci autorowi od strony.

Odpowiedz