Nęcony przez księżyc. Wilkołactwo i jego historia


Jesteśmy w okresie kiedy nocą na niebie zaobserwować można ciekawe zjawisko. Jest nim tzw. Wilczy Księżyc lub Zaćmienie Księżyca Wilka. Oznacza to, że srebrzysty glob znajduje się dokładnie po przeciwnej stronie niż Słońce. Z Ziemi objawia się w charakterze pełni, doskonale widocznej tafli przy bezchmurnym niebie, co sprzyja miłośnikom fotografowania lub obserwowania sytuacji ciał niebieskich. W szeroko rozumianej kulturze ludzkiej okres pełni, a szczególnie czas Wilczego Księżyca, sprzyjał niewytłumaczalnym zjawiskom do jakich dochodziło w różnych rejonach globu.

Rysunek wilkołaka w lesie w nocy. Ilustracja z magazynu „Weird Tales”

Likantropia lub wilkołactwo, bo o nich mowa, to dwa terminy nawiązujące do wiary w zdolność przekształcania się w niektóre zwierzęta. Szczególnie wierzenia te, będące jednym z pierwotnych, obejmowały możliwość przemieniania się w wilka, dzikie zwierzę występujące w licznych wierzeniach ludowych. Likantropia i wilkołactwo to również termin występujący w psychiatrii i określa zaburzenie psychiczne polegające na tym, iż człowiek jest przekonany o możliwości przemienienia się w zwierzę. Dodatkowo naśladuje dźwięki albo odgłosy, ponadto zachowuje się, jak też  jest przekonany, że wygląda jak ono.

Etymologia „likantropii„, a późniejszego ”wilkołactwa”, będącego spolszczeniem terminu, ma proweniencję wywodzącą się z języka greckiego i jest połączeniem dwóch słów: lýkos - wilk oraz ánthropos - człowiek. Ponadto likantropia nawiązuje bezpośrednio do mitu o królu Arkadii Likaonie, który na swym dworze gościł pod postacią żebraka Zeusa, do którego pałał szczególnym kultem. Aby jednak upewnić się czy jest to najważniejszy bóg Hellady, podał mu strawę składającą się z ludzkiego mięsa. Zeus zorientowawszy się w czym rzecz, w gniewie wywrócił stół i wedle jeden z wersji mitu, którą opisał w Metamorfozach Owidiusz, zamienił Likaona oraz jego licznych synów w wilki. To mniej więcej wtedy ukłuł się w starożytnej Grecji zwyczaj, iż kanibalskie rytuały są największym przejawem barbarzyństwa, co jednoznacznie potwierdził Plutarch w swych Żywotach. Scena zamienienia Likaona w wilka najbardziej znana jest z ryciny Hendrika Goltziusa do jednego z wydań działa Owidiusza z 1589 r.

Dlaczego wilk?

Zeus zmieniający Likaona w wilka, ryc. Hendrik Goltzius

Ponieważ jest dziką bestia wymienioną we wspomnianym już spisanym przez Owidiusza micie o królu Likaonie i jest to jednocześnie pierwsza historia, w której to właśnie wilk występuje w takiej roli. Wilk od zarania był źródłem panicznego strachu człowieka, a jednocześnie źródłem szczerej nienawiści. Symbolika tego drapieżnika jest wyjątkowo rozbudowana. Zwiastuje przede wszystkim ciemność, noc, zimę i zniszczenie. Wymieniany jest w kulturze chrześcijańskiej obok Szatana, powiązany jest też z demonami pogańskimi. Jego cechą charakterystyczną jest nieustanny głód, dzikość, drapieżność, krwiożerczość, nieopanowana natura, okrucieństwo, łupiestwo, gwałt, szybkość, agresja, upór, nieustępliwość, chytrość, przebiegłość, podstęp, zepsucie, zawiść i chciwość. Zawsze oprócz wzbudzania strachu, przepowiadał konflikt, szeroko pojęte zło i permanentnie targało nim negatywne nastawienie do człowieka, a przynajmniej tak człowiekowi się wydawało.

W powszechnym mniemaniu przyjęło się twierdzić, że wilki wyją do księżyca. Nic bardziej mylnego! Wycie wilka, a właściwie watahy wilczej, jest potwierdzone i należy do najbardziej zagadkowych dźwięków w przyrodzie. Okazuje się, że wycie wilka to nie tylko komunikowanie sąsiedniej watahy wilczej, że oto to nasz teren i nie macie czego tutaj szukać. Przyrodnicy zauważyli, że wilki najczęściej są aktywne od zmierzchu do północy, kiedy polują. To wówczas zdarza się im wyć i komunikują tym sposobem udane łowy. Wilki też wyją po to, by komunikować się między osobnikami, najczęściej po to, by odnaleźć się w lesie. Pełnia księżyca nie ma tutaj nic do rzeczy.

Czarny „pijar” jaki przez wieki krążył wokół wilków, a który nadał mu człowiek, wykazywał iż wycie jest oznaką złowieszczych planów tych dzikich zwierząt. Legendy spotykane w różnych zakątkach Europy podkreślają negatywną rolę wilka, ponieważ to co nieznane z natury rzeczy jest złe i jest też źródłem strachu. Człowiekowi wydawało się, że wilk wyje do księżyca w pełni, gdyż sama pełnia dlań była czymś ekstraordynaryjnym, genezą kolejnych opowieści z pogranicza wierzeń. Fuzja wyjącego, znienawidzonego, ale i podziwianego wilka oraz pełni księżyca, która pojawia się na niebie w ściśle określonym czasie, była niemałą pożywką i powodem do dociekań oraz zadawania pytań oraz próbą odpowiedzenia sobie na nie. To na kanwie takich opowieści pojawiła się w opowiadaniach ludowych bestia nazywana wilkołakiem.

Nie tylko wilk

Wojownik – jaguar

Są gatunki zwierząt, które stosunkowo często pojawiają się ludowych wierzeniach. Bywa tak, że ich nadaktywność powoduje poczucie pewności występowania, ale jednocześnie graniczące z rutyną. Wilk, lew, tygrys, pies, szakal, lampart, jaguar, hiena oraz inne gatunki drapieżników. To tylko przykłady, które stają się bohaterami ludowych opowieści, ale również bohaterów naszych rozważań na temat likantropii, czyli przekształcania się człowieka w dzikie zwierzę. Głównym powodem takiej sytuacji jest występowanie groźnego gatunku na danym terenie, skąd wywodzi się opowieść o metamorfozie człowieka w dziką bestię. To z kolei daje nam asumpt do twierdzenie, że likantropia nie jest tylko i wyłącznie zarezerwowana do jednego terytorium, dajmy na to Europy lub terytorium gdzie grasuje wilk. Ponadto aby doszło do przemienienia się człowieka w zwierzę, zwierzę to musi mieć pewnego rodzaju „opinię”; człowiek musi się jej bać i kojarzy mu się z jego największymi lękami. W Ameryce Południowej więc będzie to jaguar, który choćby w mitologii azteckiej stanowił totem silnego bóstwa zwanego Tezcatlipoca związanego ze sferą zła, ciemności i zemsty. Na kontynencie afrykańskim to lew, lampart i hiena będą takimi drapieżnikami, z którymi kojarzono możliwość wejścia w ich skórę. Tygrys z kolei będzie miał podobne moce w Azji, gdzie symbolizował krwiożerczość, chciwość i gniew, a w północnej Europie taką bestia będzie niedźwiedź, zwiastun ponadprzeciętnej siły i wytrzymałości.

Identyfikowanie się z wilkami

Jowisz i Lycaon (obraz Jana Cossiersa)

Wilk występował od bardzo dawna w kulturze ludzkiej. Był to motyw uchwytny szczególnie w kulturze duchowej najstarszych i najbardziej poznanych cywilizacji, jak Grecy, Rzymianie,  Germanowie, później i Skandynawowie, ale też zwierzę to uchwytne było pośród Indian Ameryki Północnej i Południowej, Azji (szczególnie centralnej i północnej), a także w Europie, tak zachodniej jak i wschodniej, pośród mieszkańców kontynentu żyjących w anglosaskim i niemieckojęzycznym kręgu kulturowym oraz w słowiańskim.

Wspomniany wyżej mit o królu Arkadii Likaonie jest pierwszym zestawieniem człowieka z wilkiem, a właściwie przemienieniem gatunku ludzkiego z gatunkiem wilka jako przedstawiciela psowatych. W kulturze greckiej pojawia się ponadto termin brzmiący lyssa, którym określano heroiczne umiejętności, ale również niekontrolowany gniew, wręcz szał bitewny, o którym będzie jeszcze mowa w dalszej części tekstu. Już Homer w swej Iliadzie wspominając o bohaterach wielkiej wojny dawał do zrozumienia, że dosięgała ich lyssa. Ponadto lyssa jest pochodną indoeuropejskiego słowa leuk (lśnić, zapalać), lecz jest też koncepcja, iż wywodzi się od wilka, które w greckim brzmi jako lýkos. Sama lyssa to nie tylko szał i gniew, ale też określenie… wścieklizny.

Lekyt z wizerunkiem Dolona, który zakrada się do obozu Achajów przebrany w wilczą skórę; ok. 460 p.n.e., Luwr

Herodot w swych Dziejach wspomniał o interesujących zwyczajach niejakich Neurów, których niektórzy badacze identyfikują jako przodków późniejszych Słowian lub po prostu Słowian. Wedle „Ojca historii” Neurowie, jak powiadają Scytowie i osiadli w Scytii Grecy, na kilka dni stają się wilkami, by później ponownie wrócić do swych ludzkich postaci. Był to najpewniej jakiś coroczny rytuał polegający na przeistoczenie się w dzikie bestie wilcze, ale na zasadzie przebierania i udawania (w tym wydawania dźwięków charakterystycznych dla tych zwierząt). Być może był to swojego rodzaju rytuał inicjacji obejmujący młodych wojowników z tego plemienia.

W naszej opowieści o wilkołactwie nie może zabraknąć Daków, indoeuropejskiego ludu zamieszkującego w antyku terytoria dzisiejszej Rumunii. Już na wstępie interesująco objawia się nam etymologia nazwy tego ludu; w indoeuropejskim brzmi ona dahae co oznacza „wilk”. Zresztą sami Dakowie nazywali siebie wilkami, albo też tymi którzy są do wilków podobni. Jeden z najwybitniejszych religioznawców i historyków religii Mircei Eliade twierdził nawet, że doszukiwać można by się było tutaj rytuału młodych wojowników w znaczeniu Männerbund, a więc tajnego związku młodych wojowników. Dakowie przedstawiani byli ponadto jako plemię, które podczas swych częstych zwyczajów wyło do księżyca, co zdaje się jeszcze bardziej świadczy o identyfikacji z wilkami jako drapieżnikami, przynajmniej na płaszczyźnie kulturowej i postrzegania przez człowieka zachowania wilków.

Wilcy i wojownicy

Płyta wykonana z brązu pochodząca z ery Vendela znaleziona w Olandii przedstawiająca berserka

W Skandynawii lub też w rejonach Europy, gdzie Skandynawowie przebywali i ich kultura zadomowiła się (Anglia, Ruś), dość powszechnym motywem był tzw. berserk (berserker). Etymologia tego terminu winna nas wieść w kierunku staronordyckiego słowa bersërkr (berserkir), które oznacza „skórę niedźwiedzia”. Byli to wojownicy, którzy na czas boju zakładali na siebie futro z niedźwiedzia, by swym obliczem wzbudzić panikę i niepewność pośród swych wrogów. Mówi się nawet o tym, że w czasie walki wprawiali się w szał bitewny, na który był osobny termin brzmiący bersergangr (jako analogia do gr. lyssa). Jednak w Skandynawii byli również wojownicy, którzy zamiast skór niedźwiedzich podczas bitwy wkładali na siebie skóry wilcze i wówczas określano ich mianem úlfhéðnar – „skóra wilka”. Per analogia widać tutaj powtarzające się motywy upodabniania się do dzikiego zwierzęcia w czasie boju w innych kręgach kulturowych, jak np. u wspomnianych już Azteków, których wojownicy przywdziewali skóry jaguarów. Z kolei w oddziałach legionów rzymskich w pierwszej linii przed oddziałami ciężkimi, wysunięci byli tzw. welici (łac. veles), którzy charakteryzowali się lekkim uzbrojeniem, dzierżyli krótkie miecze, oszczepy zwane iaculum i okrągłe małe tarcze parma. Jednak w naszym przypadku istotną sprawą będzie ich przebranie. Zwykle ubierali na siebie skóry dzikich zwierząt, jak niedźwiedzi, a przede wszystkim wilków. Ponieważ zwyczajowo byli to niedoświadczeni, młodzi wojownicy, niezwykle ruchliwi, można skojarzyć ich opinię na zasadzie nieopierzonych żółtodziobów, „młodych wilczków”.  Inną sprawą jest to, że mogło to też być nawiązanie do pacholęcych lat Romulusa i Remusa, którzy wedle tradycji wykarmieni zostali przez wilczycę.

Wilkowyjcy

Ryciny z Traktatu Fizjognomonii Charlesa Le Bruna i Louisa Morela d’Arleux, XVII wiek

Upodobnianie się człowieka nie szło w parze z samymi względami wizualnymi, a więc przywdziewanie skór z upolowanego uprzednio zwierzęcia. W grę w chodziło też specyficzne, jedyne w swoimi rodzaju, zachowanie, w tym wydawanie klasycznych okrzyków imitujących głos wilka. Chodziło o wycie, tak jak czynili to Dakowie. Przy tym warto zaznaczyć, iż często polowano na te zwierzęta, a samo zabicie wilka stawiało myśliwego w wyżej hierarchii. Szybko też zorientowano się, że lepsze osiągi w polowaniu pojawiają się, kiedy można upodobnić się do zwierzęcia. W tym przypadku wykształciła się pewna grupa łowczych, a właściwie nawoływaczy, którzy doskonale imitowali wycie wilków. Byli to tzw. wilkowyjcy, którzy notowani byli w średniowieczu w Czechach pod łacińskim terminem uluratores. Można rzecz, że była to wąska grupa ludzi, swoista elita będąca w posiadaniu pewnych niespotykanych umiejętności. Na terenie Polski znajdziemy trochę toponimów, którego źródłosłowem jest właśnie zawód wilkowyjcy; dwie Wilkowyje w Wielkopolsce, jedna Wilkowyja w Łódzkiem, jedna w Mazowieckiem, ponadto Wilkowyja jako dzielnica Rzeszowa, a także odmiany jak np. bieszczadzka Wołkowyja. Nazwy te są tożsame z nazwami wsi służebnych jak Sokolniki, Strzelce, Jastrzębniki itp.

„Wilczy” święci

Wilkołak pożerający kobietę

W kulturze chrześcijańskiej pojawiali się święci, którzy ujarzmiali dzikie wilki, jak i też opiekowali się nimi, uznawani byli za ich patronów. Takim świętym jest Mikołaj, który rozdaje prezenty 6 grudnia, a w niektórych kręgach kulturowych w Boże Narodzenie. Funkcja św. Mikołaja w charakterze ujarzmiciela wilków, ale też patrona pasterzy, w Słowiańszczyźnie była szeroko rozpowszechniona. Na terenie obecnej Ukrainy, Białorusi, Polski i Rosji, św. Mikołaj występował albo jako pogromca straszliwych i znienawidzonych przez to wilków, ale jednocześnie jako święty, który patronował temu dzikiemu zwierzęciu. Wiara w niewytłumaczalne umiejętności Mikołaja uspokajania, a także rozmowy z wilkami, była wyjątkowo często powtarzana w ludowych opowieściach przypominanych szczególnie w okresie adwentu, a zwłaszcza 6 grudnia. Więcej, mówienie o spektakularnej wiedzy w obchodzeniu się z dzikim wilkiem, występowało w chwili kiedy człowiek narażał własne życie, a mógł wówczas natrafić na wilczą watahę lub też kiedy narażał na ewentualną styczność zwierzyny hodowlanej z tymi krwiożerczymi bestiami. Nie raz pasterze wychodząc do sezonowej pracy na połoniny zawierzali swe modlitwy św. Mikołajowi. Chłopstwo po raz pierwszy w roku wychodząc na łąki z bydłem odmawiało modlitwy, w których błagali Mikołaja o wstawiennictwo. Uznawali go jednocześnie za opiekuna inwentarza żywego i ta funkcja przewijała się niezwykle często w jego przypadku.

Włochaty potwór na czworakach

Wiara w boskie umiejętności w radzeniu sobie św. Mikołaja z wilkami rozpowszechniona była w szeroko rozumianych Karpatach. To tam funkcjonowały wierszowane modlitwy, które były na ustach wszystkich tych, którzy obawiali się zetknięcia z wilkiem. Pasterze nim zeszli z połonin uporządkowywali swe szałasy, ponieważ wierzyli, że Mikołaj nie znosi nieporządku. Na Łemkowszczyźnie w dniu patronatu Mikołaja zanoszono do cerkwi chleb, króliki, koguty i kury. Pieczywo zwyczajowo składano na ofiarę w świątyni, z kolei króliki i drób składano w babińcu (kruchcie). Natomiast od liczby piania koguta zależało ile we wsi będzie wesel. Podkreślana częstokroć rola św. Mikołaja jako tego, który rozmawia z wilkami polegała na tym, że ten karcił je, jeśli te przyznały się mu do wyrządzania ludziom krzywdy. Działało to jednak w drugą stronę, ponieważ święty wysłuchiwał również wilków, które informowały go o tym, że same padły ofiarą zła ze strony ludzi. Św. Mikołaj nakazywał również wilkom ile w ciągu roku mogę zjeść. Po to więc Łemkowie szli do cerkwi, by tam zostawić strawę. Wilk był jednym z atrybutów Mikołaja. Nie robił mu krzywdy, ale raczej skłaniał zwierzę do tego, by było mu uległe.

Funkcję ujarzmiania wilków miała również Matka Boska, szczególnie w dniu 2 lutego, kiedy w kalendarzu świąt wypada Matki Boskiej Gromnicznej. Jej atrybutem była wówczas gromnica, duża świeca, zwyczajowo w kolorze żółtym, palona i stawiana w oknach aby zasygnalizować obchodzone święto, ale też, jak sama jej nazwa wskazuje, miała odpędzić burze a podczas niej gromy i błyskawice. Okadzano również tragarze izb głównych, tworząc na ich powierzchni krzyże z sadzy, by jeszcze bardziej wzmocnić domostwo przed zagrożeniem. Tym zagrożeniem oprócz burzy było również i inne zło, w tym wilki. Wierzono, że Matka Boska strzeże przed tymi dzikimi i krwiożerczymi bestiami. Ma nad władzę, ponieważ po dotknięciu ich pysków, uspakaja je i odtąd są jej posłuszne, nie wykazują już cech, z którymi zwyczajowo zwierzęta te były kojarzone. Dzień Matki Boskiej Gromnicznej obchodzony był w niemal wszystkich krajach słowiańskich. Przybierał różne nazwy, np. w Bułgarii święto to wprost odnosiło się do funkcji matki Jezusa Chrystusa, bowiem określano je Миши празник, a więc Matko Bosko Wilka lub Święto Niedźwiedzia. Również w niektórych rejonach Polski na ten dzień mawiano Matko Bosko Niedźwiedzio. Zestawienie ze sobą dwóch zwierząt: wilka i niedźwiedzia miało już miejsce wyżej w kontekście skandynawskich úlfhéðnar i bersërkr.

Człowiek + wilk = wilkołak

Wilkołak (obraz Lucasa Cranacha Starszego, 1512)

Pojawiające się od wieków informacje o tym, że człowiek próbuje udawać dzikie zwierzę, bo jednocześnie obawia się go a z drugiej strony podziwia, było idealnym podłożem do snucia domysłów o obecności pół-wilka pół-człowieka. Z jednej strony obecna była grupa ludzi, która udając dziką wilczą bestię, używa tego motywu do podbudowania swego wizerunku na polu walki. Mamy zatem ludzkich wilków-wojowników w postaci skandynawskich úlfhéðnar, to znowu Daków, którzy sami siebie nazywali wilkami, bądź podobnymi do wilków, to z kolei w oddziałach rzymskich walczyli młodzi wojownicy ze skórami wilczymi na ciele zwani velites. Nawarstwiające się podobne motywy prędzej czy później dały tę spodziewaną mieszankę, iż ci ludzie muszą mieć konszachty z wilkami i są na wpół ludźmi na wpół wilkami.

W legendach ludowych, poczynając od mitu o Likaonie ukaranym przez Zeusa na bycie wilkiem, pojawia się motywy, iż z jakiś różnych względów ludzie stają się wilczymi bestiami. Ich metamorfoza przebiega różnie. Jedni stają się wilkami automatycznie, inni zaś bywają tak zmodyfikowani, że mają i cechy ludzkie i cechy typowo wilcze. Ponadto ich zachowanie nakierunkowuje nas na kojarzenie z typowym zachowaniem dzikiego zwierzęcia; ruchy, dźwięki, ułożenie ciała, kroki, względy wizualne jak np. nadmierne owłosienie, występowanie pazurów i groźnych zębów, ponadto opętany wzrok, i co najważniejsze, nadpobudliwość, agresja, chęć zrobienia krzywdy, nieustanny głód. Podania ludowe, np. te z niemieckiego kręgu kulturowego powiadają, iż człowiek wilkołakiem mógł być trzy, siedem, czy dziewięć lat. Inne z kolei podają, że przez całe życie lub „tylko” pół. Są też takie, które informują o tym, że przez pewien okres czasu dotknięty likantropią/wilkołactwem, w połowie był bestią przez kilka lat, lecz po pewnym czasie stał się w 100% wilkiem, a z kolei bywają i takie, że granica przemienienia się w zwierzę nigdy nie zostaje osiągnięta. 

Stałym motywem przewijającym się w legendach i podaniach o wilkołakach jest gwałtowna metamorfoza w bestię. Zmiana ta następuje w ściśle określonym czasie, np. podczas pełni księżyca. Księżyc zaś stał się nierozerwalnym elementem historii o wilkołactwie. Jest nawet historia ludowa z terenów Rusi mówiąca o tym, że co noc księżyc jest pożerany przez wilka, a ten jest z kolei wysłannikiem bóstwa podziemi, Welesa.

Ludowy folklor, szczególnie ten z Rusi i terenów Karpat, mówił też jaśniej, że wilkołakiem zostawał najczęściej mężczyzna o bujnym zaroście na twarzy oraz na całym ciele, ale wyjątkiem była o dziwo głowa, a więc wilkołakami byli łysiejący, dojrzali mężczyźni, którzy w porywie dzikości, niepohamowanym głodzie na ludzkie mięso, przemieniali się na skraju lasu w wilczopodobną postać lub w całości w wilka i w tym kształcie mogli spędzić kilka lat lub nawet całe życie.

Litografia przedstawiająca polowanie na wilkołaki w bawarskim Ansbach w 1685 r.

Motyw wilkołaka na kontynencie europejskim był tak rozpowszechniony, że występował w niemal każdym kręgu kulturowym. Nie było ludowych opowieści bez tej bestii. Szczególnie zadomowił się w krajach niemieckojęzycznych, w Europie Środkowej i Rusi. Ludzie byli tak przerażenie na samą myśl, że spotkają wilkołaka, że zawczasu woleli się zabezpieczyć i masowo wytrzebiali każde napotkane wilcze watahy. To wtedy właśnie wilk stał się synonimem zła i ciemności, pobratymcy Szatana i źródłem wszelkich niegodziwości jakie może spotkać człowieka na ziemskim padole. Ostatni raz zanotowany na ziemiach polskich wilkołak pochodził ze wsi Myscowa w dzisiejszej gm. Krempna na Podkarpaciu. Wówczas latem 1901 rzekomo na jego trop natrafili dwaj pasterze, którzy ucierpieli zaginięciem jednej z owiec. Znaleźli sprawcę tego incydentu, którego dotkliwie pobili, sądząc przy tym, że był to wilkołak. Sprawa ta była o tyle ważne, że zdecydowano się o niej wspomnieć w osobnej notatce aktach sądowych miasta Dukla w 1904 r. 

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.

Zostaw własny komentarz