„Świadkowie. Zapomniane Głosy - D-Day. Lądowanie w Normandii” - R. Bailey - recenzja


W 1944 roku doszło do otwarcia drugiego frontu w Europie. Miał on na celu odciążenie Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich i jego Armii Czerwonej, na których spoczywał największy ciężar walk lądowych z niemieckim agresorem. Terenem, który wybrano do przeprowadzenia inwazji były plaże Normandii. Atak rozpoczął się dniu 6 czerwca 1944 roku, nazwanym D-Day.

Autorem publikacji jest Roderick Bailey, historyk współpracujący z Imperial War Museum. Pierwszy raz publikacja ukazała się nakładem Ebury Press w 2010 roku. Polskie wydanie opublikowano w roku 2011, a przekładu dokonała Katarzyna Skawran. Jest to kolejna pozycja w ramach serii Świadkowie. Zapomniane Głosy.

Zamieszczono w niej relacje 230 żołnierzy brytyjskich biorących udział w przygotowaniach oraz w samym desancie w rejonie Normandii. Są to przedstawiciele każdego rodzaju broni, jaki brał udział w operacji. Oprócz różnorodności w kwestii reprezentowanych formacji, warto zauważyć, że własne odczucia na podejmowany przez publikację temat zapytano również oficerów, czasem i tych najważniejszych, jak lord Mountbatten (s. 3). Zamieszczono także wypowiedź trzech osób cywilnych (s. 41, 267, 310) w tym korespondenta wojennego (s. 267).

Pierwsza wypowiedź, należąca do lorda Mountbattena, dotyczy wydarzeń z października 1941 roku. Wtedy to jej autor otrzymał od Winstona Churchilla polecenie rozpoczęcia przygotowań inwazji na Europę kontynentalną.

Kolejne relacje dotyczą długiego i żmudnego procesu przygotowań. Wliczają się w to zarówno liczne ćwiczenia, których uczestnicy dzielą się swoimi spostrzeżeniami na ich temat, jak i skomplikowane analizy przeprowadzane na najwyższym szczeblu. Z wypowiedzi prostych żołnierzy i ich dowódców wynika, że nie byli przekonani co do celu, w jakim uczy się ich manewrowania dużą liczbą barek desantowych, czy szybkiego ich opuszczania na plażach. Z czasem, gdy szkolenia stawały się częstsze i bardziej skomplikowane nabrali pewności, że na pewno dojdzie do desantu na kontynent europejski. Nie wiedzieli tylko kiedy i gdzie. Taki też był zamiar dowództwa, które z resztą do ostatniej chwili wahało się co do ostatecznego terminu rozpoczęcia akcji. Żołnierze znali natomiast wycinek terenu, na którym mieli lądować dzięki przedstawianym im wielokrotnie mapom:

„Pokazywali nam na mapie konkretną plażę, na której mieliśmy lądować. Plaża była podzielona na trzy sektory, zwane czerwonym, zielonym i białym, ale oczywiście wszystkie te nazwy były fikcyjne. Nie wiedzieliśmy, czy to będzie północna Francja, Belgia, czy Norwegia, ale wiedziało się dokładnie, na której plaży będzie się lądować i można było zobaczyć wszystkie znajdujące się tam przeszkody” (s. 61).

Oprócz analiz samych ćwiczeń, z których nie wszystkie zakończyły się sukcesem, ze stron książki przebija się także stosunek żołnierzy brytyjskich do ich amerykańskich kolegów.

„Zamiast brytyjskich strażników, mieliśmy Amerykanów patrolujących wokół ogrodzenia z drutów kolczastych. To nam się nie spodobało. Gdyby byli Brytyjczykami, sądzę, że byśmy nie narzekali, wiecie. Ale kiedy obok przechodzili Amerykanie! Boże, jak myśmy tego nie znosili” (s. 57).

Przedstawiony fragment dotyczy obozów, w których lokalizowano poszczególne jednostki wojskowe trzymając je w gotowości do załadowania na barki desantowe. Relacje między żołnierzami różnych narodowości uległy poprawie gdy ruszyły do boju i poznały swoją wartość w walce.

Większość wspomnień zawartych w publikacji dotyczy lądowania na terenie okupowanej Francji oraz marszu w głąb lądu. Ukazują one drugą stronę inwazji. Czytelnik nie odnajdzie w nich patetycznych opisów i monologów. Obrazują one trud, strach i ciężkie warunki, w których przyszło działać żołnierzom, z których większość dopiero wchodziła w wiek dorosły. Część z nich dotyczy samej przeprawy morskiej, którą część z zaokrętowanych ciężko zniosła:

„(…) Morze się bujało, a wraz z nim - żołądki żołnierzy. Współczuliśmy żołnierzom na pokładzie. Obawialiśmy się jedynie, że gdy wysadzimy ich na brzeg, osiągną już taki stan, w którym parę minut wcześniej baliby się umrzeć, a po dotarciu na plażę będą szczęśliwi, że mogą umrzeć” (s. 80).

Z problemami innego rodzaju borykali się spadochroniarze oraz jednostki lądujące na ziemi szybowcami. Dotyczyły one opuszczania między innymi samolotu przez spadochroniarzy w niewłaściwym miejscu czy momencie.

„Niektórzy nie byli takimi dobrymi pilotami jak inni i nie utrzymywali samolotu na odpowiedniej wysokości. Dlatego nagle okazywało się, że prawie nad tobą znajdują się spadochroniarze. (…) Prawdę mówiąc, niektórzy z nas wrócili z tkaniną owiniętą wokół skrzydeł swoich samolotów, blisko silnika, co oznaczało, że zabili jakiegoś spadochroniarza” (s. 130).

Oprócz problemów i przeciwności losu, we wspomnieniach można znaleźć poświadczenia niezwykłej wręcz pomyślności i szczęścia. Całość kończy się relacjami opisującymi marsz w głąb lądu i umacnianie zdobytych przyczółków pod koniec pierwszego dnia inwazji.

Książkę czyta się bardzo dobrze i szybko. Sposób przedstawienia relacji, a więc wymieszanie ich ze sobą i ułożenie w porządku chronologicznym, jest trafionym pomysłem. Dzięki temu wspomnienia poszczególnych osób łączą się w całość i ułatwiają odbiór przekazywanych informacji. Publikacja posiada 60 przypisów, które wyjaśniają ewentualne niejasności. Dodatkowo umieszczono dużą ilość zdjęć przedstawiających żołnierzy oraz sprzęt, jakim się posługiwali. Oprócz tego na stronie 166 umieszczono mapę ukazującą plaże Gold, Juno i Sword z podziałem na sektory. Mimo, że jest ona adekwatna do nadanego jej tytułu, mogłaby zostać poszerzona o opisane w ten sposób „plaże amerykańskie”, tym bardziej, że w dalszej części tekstu znajdują się wspomnienia marynarzy brytyjskich transportujących żołnierzy amerykańskich na plaże. Opisują oni przy tym to, co widzieli. Poza tym, niewątpliwie na korzyść działa umieszczenie spisu zatytułowanego Jednostki wojskowe i organizacyjne. Zawarto w nim nazwę formacji zapisaną w jej macierzystym języku (angielski) oraz przetłumaczoną na język polski. Umieszczono także Słowniczek skrótów i pojęć z terminologii wojskowej ułożonych alfabetycznie. Dzięki temu każdy kto sięgnie do opisywanej publikacji, będzie mógł się dowiedzieć czym jest asdic czy DSM.

Świadkowie. Zapomniane Głosy - D-Day. Lądowanie w Normandii została podzielona na siedem części. Z kolei one na rozdziały, które niekiedy rozczłonkowano na podrozdziały. W spisie treści wymieniono tytułu części wraz z podaniem stron, na których się rozpoczynają. Dopisano również tytuły rozdziałów bez uwzględnienia ich pierwszych stron. Część rozdziałów została poprzedzona krótkimi wstępami ułatwiającymi zrozumienie sytuacji. Oprócz treści właściwej, książka posiada także Podziękowania autora kierowane do pracowników Imperial War Museum pomagających przy powstaniu pracy, Przedmowę autora oraz oddzielną Od polskiego wydawcy. Dodatkowo zamieszczono Wprowadzenie Winstona S. Churchilla - wnuka swojego wielkiego imiennika.Na końcu książki zamieszczono wyżej wspomniane spisy (Jednostek wojskowych i organizacyjnych oraz Słowniczek pojęć) oraz Indeks autorów wspomnień, a takżeIndeks ogólny.

Wyżej przedstawiona książka stanowi zbiór opowieści, czasem osobistych, uczestników największego desantu morskiego w dziejach. Mimo, że nikt nie powtórzył ich dokonania, w gruncie rzeczy byli to ludzie, którzy odczuwali strach, radość oraz cały szereg emocji, tak jak każdy. Często, co sugeruje wiek części z nich, powinni znajdować się na różnych uczelniach i pogłębiać swoją wiedzę, zamiast walczyć i zabijać.

Polecam powyższą publikację zarówno znawcom tematu jak i tym z czytelników, którzy szukają ciekawej pozycji książkowej o D-Day. Ani jedni ani drudzy nie będą zawiedzeni.

Plus minus:
Na plus:
+ forma przedstawienia relacji
+ ilość umieszczonych relacji
+ liczne zdjęcia
+ zamieszczenie map
+ indeksy i słowniki
+ duża ilość przypisów odautorskich i tłumacza z przewagą tych drugich
Na minus:
- nic godnego uwagi

Tytuł: Świadkowie. Zapomniane Głosy – D-Day. Lądowanie w Normandii
Autor: Roderick Bailey tł. Katarzyna Skawran
Wydawca: Wydawnictwo RM
Data wydania: 2011
ISBN/EAN: 978-83-7243-846-1
Liczba stron: 384
Oprawa: miękka
Cena: 32,99-39,90 zł
Ocena recenzenta: 10/10

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Opinie i ocena zawarte w recenzji wyrażają wyłącznie zdanie recenzenta, nie musi być ono zgodne ze stanowiskiem redakcji. Z naszą skalę ocen i sposobem oceny możesz zapoznać się tutaj. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanej recenzji, by to zrobić wystarczy podać swój nick i e-mail. O naszych recenzjach możesz także porozmawiać na naszym forum. Na profilu "historia.org.pl" na Facebooku na bieżąco informujemy o nowych recenzjach. Możesz także napisać własną recenzję i wysłać ją na adres naszej redakcji.

Zostaw własny komentarz