Phenian w „stanie wojny” z Seulem. Czy grozi nam wojna jądrowa?


Oczy całego świata skupione są dziś na Półwyspie Koreańskim. Północnokoreańska agencja KCNA poinformowała dziś w nocy czasu polskiego, iż decyzją komunistycznych władz w Phenianie kraj wchodzi w „stan wojny” z Koreą Południową. Przywódca Korei Północnej Kim Dzong Un w miniony piątek w odpowiedzi na przelot amerykańskich bombowców strategicznych B-2 nad półwyspem postawił w stan gotowości kilkumilionową armię, która czeka na jego kolejne rozkazy.

Każda prowokacja może doprowadzić do wojny jądrowej

W ogłoszonym komunikacie władze w Phenianie zapowiedziały, że każde prowokacyjne działania przy granicy z Koreą Południową doprowadzą do wybuchu wojny jądrowej. Zagroziły także atakami rakietowymi wymierzonymi w terytorium Stanów Zjednoczonych. Rzeczniczka Rady Bezpieczeństwa Narodowego Białego Domu Caitlin Hayden, w wydanym oświadczeniu zaznaczyła, iż Stany Zjednoczone poważnie traktują kolejne groźby ze strony Phenianu. Południowokoreańskie ministerstwo ds. zjednoczenia narodowego uważa jednak, iż działania północnego sąsiada to tylko kolejna groźba i próba prowokacji. Pogląd ten może potwierdzić informacja przekazana przez ministerstwo obrony Korei Południowej, że pobliżu granicy nie zaobserwowano żadnego nadzwyczajnego ruchu wojsk.

Eskalacja konfliktu

Od 60 lat na Półwyspie koreańskim trwa de facto stan wojny, gdyż w lipcu 1953 roku w Panmunjeomie podpisano jedynie zawieszenie broni, a nie traktat pokojowy kończący wojnę koreańską. Na początku marca, w związku z rozpoczęciem wspólnych ćwiczeń wojsk Stanów Zjednoczonych oraz Korei Południowej, a także rozszerzeniem przez ONZ sankcji w związku z dalszym rozwojem północnokoreańskiego programu nuklearnego i rakietowego, władze w Phenianie zerwały rozejm z 1953 roku.

Czy dojdzie do wojny?

Eksperci uważają, że bieżąca postawa Phenianu nie jest niczym nowym, stanowiąc jedynie kolejną próbę zastraszenia Zachodu. Kim Dzong Un, tak jak wcześniej jego ojciec Kim Jong Il, chce zmusić w ten sposób Waszyngton do kolejnych rozmów i ustępstw na rzecz północnokoreańskiego reżimu. Kartą przetargową o kolejne wsparcie ekonomiczne jest właśnie arsenał militarny w którego posiadaniu jest Korea Północna.

Koreańska Strefa Zdemilitaryzowana / fot. Driedprawns at en.wikipedia, CC-BY-SA-3.0

Fakt, iż postawa Phenianu jest najprawdopodobniej tylko prowokacją, wskazuje chociażby medialny charakter ogłoszenia stanu wojny między północą a południem. Gdyby rzeczywiście miało dojść do wojny, władze w Phenianie nie informowałyby sąsiada w ten sposób, tylko od razu przystąpiłaby do wprowadzenia w życie odpowiednich działań wojskowych.

Czy światu zależy na wybuchu wojny?

Gdyby rzeczywiście doszłoby do wybuchu wojny, straty po obu stronach byłyby ogromne. Korea Północna posiada nie tylko liczebniejszą armię, ale również większą liczbę rezerwistów oraz sprzętu wojskowego, niż jej południowy sąsiad.

Na utrzymaniu status quo zależy nie tylko Stanom Zjednoczonym, ale również Korei Południowej. Upadek komunistycznego reżimu spowodowałby konieczność wycofania się z półwyspu amerykańskich wojsk, co w praktyce oznacza również spadek wpływów USA w tym regionie. Klęska Phenianu nie jest również na rękę Seulowi, w związku z ogromnymi kosztami finansowymi które pociągnie za sobą zjednoczenie obydwu części półwyspu. Ekonomiści szacują, iż koszty zjednoczenia Korei kilkukrotnie przewyższają te, które pochłonęło zjednoczenie roku Niemiec w 1990.

Wybuch wojny również nie byłby na rękę Chinom, których aktualnym priorytetem jest dalszy rozwój ekonomiczny, a kryzys militarny u jej wschodnich granic pociągnąłby za sobą osłabienie gospodarki tego Azjatyckiego Tygrysa.

Najbliższe tygodnie pokażą jednak, czy sytuacja na półwyspie zakończy się jedynie na prowokacyjnym działaniu Korei Północnej, czy też będziemy świadkami wybuchu wojny totalnej.

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.

9 komentarzy

  1. Gorol pisze:

    Nikomu się to nie opłaca. USA nie chce tracić kasy i boi się Wietnamu. Korea Południowa boi się wielkich strat. Chiny boją się fali uchodźców, Korea Północna boi się sromotnej porażki. Tyle, że ile jeszcze można...

  2. Marcin pisze:

    Straty po obu stronach nie będą ogromne, ponieważ to tylko prężenie muskułów, które są napompowane! Zagrożeniem jest broń jądrowa, liczba wojska nie ma znaczenia, ponieważ po stronie Korei Południowej jest nowoczesna technika. Morale żołnierzy Korei Północnej, to już temat oddzielnej rozprawy. Myślę, że konflikt byłby dobrym momentem na dezercję, a historia zna takie przypadki. Komunizm to tylko niebezpieczny relikt przeszłości, ale obywatele Korei Północnej już wiedzą jak się żyje po „drugiej stronie muru”.

    • Sylwia Szyc pisze:

      Straty byłyby ogromne, gdyby faktycznie doszłoby do wybuchu wojny. Korea Północna pręży się i straszy, ale nawet jeśli ma słabsze techniczne uzbrojenie, to morale kilkumilionowego wojska jest bardzo silne. Twierdzi Pan, że obywatele Korei Północnej wiedzą jak „żyje się po drugiej stronie muru”. Część z nich wie, ale Korea Południowa nawet dla uciekinierów jawi się jako kapitalistyczny kolos na glinianych nogach. Polecam poczytać wspomnienia uciekinierów, którzy zdecydowali się związać swoje życie z Koreą Południową. Sprawa bowiem nie jest tak prosta jakby się mogło wydawać. Uciekinierzy, mimo iż zdradzili system w dalszym ciągu wierzą w jego ideologię. Gdy zgłębimy się w życie jednostek dopiero wtedy jesteśmy wstanie zobaczyć, jak groźna może być Korea Północna.

      • zyqu pisze:

        Swoją drogą ciekawe jak zachowywaliby się żołnierze z północy, gdyby zajęli miasta południa. Sowieccy oficerowie w ’39 wykupywali ze sklepów na kresach wszystko, czego nie było w ojczyźnie, aż wydano zakaz robienia zakupów w polskich sklepach.

        • Sylwia Szyc pisze:

          Bardzo ciekawe pytanie. Jestem ciekawa jak mogą zareagować żołnierze widząc potęgę kapitalistycznego sąsiada. Żołnierze ZSRR wiedzieli jak wygląda „Zachód”, więc do końca nie możemy się wzorować na ich zachowaniach, próbując przewidzieć jak w podobnej sytuacji zachowają się żołnierze Kim Dzong Una. Wydaje mi się, że wojsko północnokoreańskie jest szczególnie zindoktrynowane. Uchodźcy, którzy uciekli z KRLD z powodu głodu i prześladować, nawet po kilku latach mieszkania na południu półwyspu pozytywnie wypowiadają się o swoim przywódcy i systemie.

  3. zyqu pisze:

    Tak gwoli ścisłości: Komisji Standaryzacji Nazw Geograficznych poza Granicami Polski zmieniła nazwę „Phenian” na „Pjongjang”.

  4. Gorol pisze:

    Na razie to jest demonstracja siły i na tym się skończy. Jego ojciec i dziadek chyba robili tak samo?

  5. Historyk3 pisze:

    Cóż, tylko polacy się niczego nie boją 🙂

Zostaw własny komentarz