Detronizacja Mikołaja I w powstaniu listopadowym |
25 stycznia 1831 r. polski Sejm zdecydował się na krok odważny i po dziś dzień kontrowersyjny. Obchodząc i omawiając rocznicę powstania listopadowego na naszym portalu nie sposób nie wspomnieć o tym wydarzeniu. Równo bowiem 180 lat temu Sejm Królestwa Polskiego pozbawił cesarza Rosji Mikołaja I praw do polskiego tronu. Data ta stała się symboliczną cezurą oddzielającą powstanie listopadowe od wojny polsko-rosyjskiej. Poniższy artykuł prof. KUL Anny Barańskiej daje odpowiedź na szereg pytań dotyczących owego wydarzenia.
„Przybierze tytuł Cara, Króla Polskiego”
Artykuł I Aktu końcowego kongresu wiedeńskiego z 9 czerwca 1815 r. głosił:
„Księstwo Warszawskie, z wyjątkiem prowincji i okręgów, którymi w następnych artykułach inaczej rozporządzono, połączone zostaje z Cesarstwem Rosyjskim. Związane z nim będzie nieodwołalnie przez swoją konstytucję, aby było posiadane przez Najjaśniejszego Cesarza Wszechrosji, jego dziedziców i następców na wieczne czasy. Jego Cesarska Mość zastrzega sobie nadać temu krajowi, używającemu administracji oddzielnej, rozciągłość wewnętrzną, jaką uzna za stosowną. Przybierze z innymi swymi tytułami tytuł Cara, Króla Polskiego.”1
W taki to sposób dwadzieścia lat po upadku Rzeczypospolitej Obojga Narodów w majestacie prawa międzynarodowego utworzone zostało niewielkie autonomiczne państewko (127 tys. km2 – czyli ok. 17,3% powierzchni Polski przedrozbiorowej, a ok. 40% - Polski dzisiejszej) o nazwie Królestwo Polskie, którego monarchą został car Aleksander I z dynastii Romanowów. Polacy, wstrząśnięci klęską Napoleona i załamaniem nadziei na odzyskanie niepodległości pod jego egidą, powitali nowego władcę z mieszanymi uczuciami. Zmiana Księstwa Warszawskiego (w dodatku okrojonego na rzecz Prus i Austrii) na Królestwo Polskie pod berłem najsilniejszego zaborcy nie wydawała się rokować dobrze sprawie polskiej. Z drugiej jednak strony, Aleksander I zachował się wspaniałomyślnie: nie wcielił okupowanego od 1813 r. kraju do Rosji, ale obdarzył go szeroką autonomią2 i nadał mu konstytucję najbardziej liberalną w ówczesnej Europie. Polskie elity polityczne Księstwa Warszawskiego po krótkim wahaniu zdecydowały się - w zdecydowanej większości – przyjąć wyciągniętą rękę zwycięzcy i zmienić orientację profrancuską na prorosyjską. Nowego króla wracającego z Wiednia witano uroczyście w Warszawie w listopadzie 1815 r. Rok później poeta Alojzy Feliński ułożył na jego cześć hymn rozpoczynający się słowami Boże, coś Polskę3.
Wykształcony, szarmancki, liberalizujący monarcha potrafił ująć sobie nowych poddanych, zwłaszcza arystokrację i warstwy wyższe. W salonach dyskutowano o jego domniemanych obietnicach dotyczących przyłączenia ziem litewsko-ruskich do Królestwa Polskiego i cytowano słowa, jakie miał powiedzieć na kongresie wiedeńskim: „Polska ma trzech wrogów - Rosję, Prusy i Austrię i jednego przyjaciela - mnie”. Katolickie duchowieństwo z własnej woli modliło się za cara-króla, cieszącego się opinią obrońcy religii, a w masońskich lożach popiersia Napoleona zostały zastąpione przez podobizny Aleksandra I. Stopniowo jednak stosunki między panującym a Polakami zaczęły się psuć. W Warszawie powszechną nienawiść budził brat Aleksandra, wielki książę Konstanty, naczelny dowódca armii Królestwa Polskiego, fanatyk musztry i dyscypliny, którego brutalne zachowanie doprowadziło wielu polskich oficerów do samobójstwa. Do zlikwidowania autonomii Królestwa konsekwentnie dążył pełnomocny komisarz cara, intrygant i prowokator Mikołaj Nowosilcow. Do pierwszego kryzysu doszło podczas sejmu 1820 r. Aleksander I po ostrym starciu z liberalną opozycją dał wyraz swemu niezadowoleniu i ostrzegł „reprezentantów narodu”, że swoją postawą mogą bardzo zaszkodzić krajowi. Kilka miesięcy później, nawiązując do deficytu budżetowego w Królestwie, zagroził, że jeśli nie będzie ono w stanie „wydołać z własnych funduszów politycznemu i cywilnemu bytowi, którym zostało obdarzone”, jego autonomia stanie pod znakiem zapytania. W tym samym czasie wielki książę Konstanty otrzymał nieoficjalne pozwolenie na ingerencje w sprawy wewnętrzne Królestwa bez oglądania się na konstytucję. W następnych latach konflikt uległ złagodzeniu, niemniej „miodowe miesiące” z początków panowania Aleksandra I nad Wisłą należały już do przeszłości.
Pierwsza i ostatnia koronacja w Warszawie epoki zaborów
Po nagłej śmierci niespełna pięćdziesięcioletniego Aleksandra I na Krymie w końcu 1825 r. carem Rosji został jego brat Mikołaj. Starszy od niego Konstanty, który zrzekł się sukcesji po zaślubieniu w 1820 r. Polki, Joanny Grudzińskiej, nie podjął walki o tron. Mikołaj I był pod wieloma względami przeciwieństwem swego poprzednika. Wielkie wizje polityczne, projekty reform i liberalne sympatie były mu całkowicie obce, a do konstytucyjnego Królestwa Polskiego odnosił się od początku nieufnie i podejrzliwie. Nie zamierzał jednak na razie zmieniać w niczym porządku ustanowionego przez brata. Na relacjach Mikołaja I z Polakami zaciążyła już na wstępie sprawa dekabrystów – członków rosyjskiej organizacji spiskowej, którzy podjęli wystąpienie zbrojne przeciw nowemu carowi jeszcze przed jego koronacją. Śledztwo rozpoczęte w Petersburgu po krwawym stłumieniu buntu doprowadziło do wykrycia powiązań między konspiracją rosyjską a Towarzystwem Patriotycznym – tajną organizacją w Królestwie Polskim. W efekcie doszło do szerokich aresztowań, wielomiesięcznego dochodzenia i procesu politycznego (1827-1828). Członków Towarzystwa Patriotycznego, oskarżonych o zdradę stanu, sądził - zgodnie z konstytucją Królestwa – Sąd Sejmowy, złożony z członków Izby Senatorskiej: wojewodów, kasztelanów i biskupów (pod prezydencją Piotra Bielińskiego). Mimo silnej presji ze strony cara i czynników rosyjskich senatorowie zdecydowali się uniewinnić podsądnych z najcięższego oskarżenia i skazali ich tylko na niewielkie kary więzienia. Tym samym udaremnili oczekiwany przez Mikołaja I scenariusz, zgodnie z którym sami Polacy mieli uznać za zbrodnię „zamysł odbudowania całej i niepodległej” ojczyzny. Car wahał się długo przed zatwierdzeniem tego wyroku, ostatecznie jednak zdecydował się na ugodę. Wpłynęła na to między innymi wojna rosyjsko-turecka w 1828 r. Przejawem odprężenia stosunków stała się uroczysta koronacja Mikołaja I na króla Polski w Warszawie – pierwsza i jedyna tego rodzaju ceremonia w okresie zaborów4. Car przybył do stolicy Królestwa 17 maja 1829 r. w towarzystwie małżonki i jedenastoletniego syna-następcy tronu. Swoim zachowaniem starał się zdobyć zaufanie Polaków: ubierał się w polski mundur, chodził po mieście bez eskorty. Ceremonia koronacyjna odbyła się 24 maja w sali senatorskiej Zamku Królewskiego. Zgodnie z przygotowanym wcześniej protokołem Mikołaj, w obecności najwyższych władz świeckich i kościelnych Królestwa, dworu i tłumu gości obecnych na galerii odmówił na klęczkach modlitwę, złożył po francusku przysięgę na wierność konstytucji i włożył sobie na głowę koronę podaną przez prymasa - arcybiskupa warszawskiego Jana Pawła Woronicza5. Nie zabrakło oczywiście wielkiego balu za Zamku i zabaw dla ludu. Nastroje w Warszawie wahały się między życzliwością a podejrzliwą niechęcią. Niektórzy dawali wiarę deklaracjom Mikołaja I o jego przychylności dla Polaków; na pozytywny odbiór uroczystości koronacyjnych wpłynęło również to, że gospodarze, zwłaszcza prymas Woronicz, wykorzystali tę okazję do przypomnienia rodakom o narodowych tradycjach i zadbali o obecność akcentów religijno-patriotycznych6. Jednak w tym samym czasie młodzi spiskowcy ze Szkoły Podchorążych Piechoty rozważali projekt zamachu na cara i wielkiego księcia – projekt, który ostatecznie został zaniechany.
W następnym roku Mikołaj I ponownie pojawił się w Warszawie z okazji czwartego sejmu Królestwa (maj/czerwiec 1830 r.). Mimo różnych napięć zarówno car jak i liberalna opozycja unikali otwartego konfliktu. Pojawiły się nawet głosy, że monarcha „zasmakował w reprezentacyjnym systemie„7. Jednak już w następnych miesiącach atmosfera polityczna w Królestwie zaczęła ulegać wyraźnym zmianom. Powodem była rewolucja lipcowa we Francji, która zrzuciła z tronu dynastię Burbonów, oraz proklamowanie niepodległości przez Belgię 4 października 1830 r. Opinia publiczna w Królestwie sympatyzowała z rewolucyjnym Paryżem i powstańczą Brukselą. Kiedy Mikołaj I, z myślą o interwencji wojskowej przeciw Belgom, wydał rozporządzenie o częściowej mobilizacji i postawieniu w stan pogotowia armii Królestwa, Polacy przyjęli to z oburzeniem. Kiełkujące od dawna rozczarowanie, spotęgowane łamaniem konstytucji, rosnącą rolą cenzury i tajnych policji, a wreszcie – coraz większym serwilizmem elit politycznych Królestwa wobec Petersburga, wzrosło do niespotykanego wcześniej poziomu. Wybuch powstania, do którego już od dwóch lat przygotowywali się członkowie spisku podchorążych pod wodzą ppor. Piotra Wysockiego, uległ przyspieszeniu ze względu na wykrycie ich związku przez policję i spodziewane aresztowania.
Noc Listopadowa i spór o koncepcję powstania
Mimo że spiskowcom nie udało się zrealizować pierwotnego planu, który zakładał zgładzenie wielkiego księcia Konstantego, rozbrojenie garnizonu rosyjskiego i opanowanie Warszawy, Noc Listopadowa stała się początkiem ogólnonarodowego powstania. Jednak już od pierwszych dni wśród Polaków ujawniły się zasadnicze różnice w poglądach na cele i charakter „rewolucji”. Podchorążowie nie zdecydowali się na przejęcie władzy nad powstaniem, przekazując ją (zgodnie z koncepcją Wysockiego) „starszym w Narodzie„ – a więc przedstawicielom dotychczasowej elity. Ci ostatni, nawet jeśli reprezentowali postawy opozycyjne, nie brali pod uwagę całkowitego zerwania z Rosją i nie wierzyli w możliwość jej militarnego pokonania. Pierwszym zasadniczym problemem do rozstrzygnięcia nazajutrz po Nocy Listopadowej stała się kwestia rosyjskiego korpusu wielkiego księcia, który wycofał się z Warszawy do pobliskiego Wierzbna. Większość spiskowców i młodych oficerów, którzy utworzyli rodzaj klubu politycznego zwanego Towarzystwem Patriotycznym, domagała się aresztowania Konstantego i rozbrojenia towarzyszących mu oddziałów. Żądania te popierała warszawska ulica. Jednak rząd - czyli Rada Administracyjna, która (po pewnych zmianach personalnych) utrzymała się przy władzy, obawiał się tak radykalnego kroku, zamykającego już na wstępie drogę do negocjacji z Mikołajem. Ostatecznie do Wierzbna wysłano delegację złożoną z przedstawicieli rządu, sejmu i Towarzystwa Patriotycznego (Ksawery Drucki-Lubecki, Adam Czartoryski, Władysław Ostrowski, Joachim Lelewel). Zawarła ona z wielkim księciem umowę, pozwalającą mu na bezpieczne opuszczenie Królestwa Polskiego wraz z siedmiotysięcznym korpusem. Konstanty miał w zamian poprosić swego cesarskiego brata, aby „puścił w niepamięć” wydarzenia w Warszawie i przychylił się do żądań Polaków: przestrzegania konstytucji i przyłączenia ziem litewsko-ruskich do Królestwa Polskiego. Wielki książę rozpoczął odwrót 3 grudnia. Jednostki polskie miały kilkakrotnie możliwość otoczenia go i rozbrojenia, projekty te udaremnił jednak gen. Józef Chłopicki, który 5 grudnia ogłosił się dyktatorem i objął naczelne dowództwo nad wojskiem. Jak widać, starły się tutaj dwie zupełnie różne koncepcje powstania. Jedna zakładała wytargowanie - drogą negocjacji - pewnych koncesji politycznych ze strony Rosji przy utrzymaniu unii personalnej obu krajów, druga - zbrojną walkę o pełną niepodległość. Pierwszą reprezentował Chłopicki oraz część rządu i generalicji, drugą - Towarzystwo Patriotyczne. Z czasem w gronie zwolenników rokowań wyodrębniła się nowa, „dyplomatyczna” orientacja związana z Czartoryskim. Nie odrzucał on zasadności działań wojennych, traktował je jednak wyłącznie jako jeszcze jeden „argument” w dalszych rozmowach z carem. Liczył przy tym na uzyskanie międzynarodowej mediacji ze strony rządów-sygnatariuszy traktatu wiedeńskiego.
Chłopicki rozpoczął swoją dyktaturę od wydelegowania do Petersburga dwóch negocjatorów: księcia-ministra Ksawerego Druckiego-Lubeckiego i posła Jana Jezierskiego. Zarządził również mobilizację, ale prowadził ją bardzo opieszale. Opinia publiczna, a nawet zwolennicy rozwiązanego przez rząd (4 grudnia) Towarzystwa Patriotycznego, wybaczała mu to przez długi czas, widząc w napoleońskim generale, prześladowanym niegdyś przez wielkiego księcia, opatrznościowego męża powstania.
18 grudnia w Warszawie zebrał się sejm. O jego zwołaniu zadecydował Rząd Tymczasowy (dawna Rada Administracyjna po zmianach personalnych) jeszcze przed objęciem dyktatury przez Chłopickiego. Nie przeprowadzono nowych wyborów, zachowując skład Izby Poselskiej z maja/czerwca 1830 r. Decyzja ta miała poważne konsekwencje: wybranym jeszcze w okresie „dawnego rządu„ posłom trudno było stanąć na wysokości zadania w warunkach powstańczych. Niemniej pod naciskiem opinii publicznej sejm uroczyście uznał ”rewolucję” za dzieło narodowe (20 grudnia) i sankcjonował dyktaturę gen. Józefa Chłopickiego. Rząd Tymczasowy został przekształcony w Radę Najwyższą Narodową przy boku dyktatora.
Tymczasem Mikołaj I przygotowywał się do bezwzględnej rozprawy z buntownikami. Wojska rosyjskie skierowane zostały w stronę granicy z Królestwem, a odezwa cara z 17 grudnia wzywała Polaków do poddania się „na łaskę i niełaskę„. Była to jedyna odpowiedź, jaką otrzymali delegaci Chłopickiego. Nawet wielki książę Konstanty, który usiłował ratować nie tyle Polaków, co własne ”wielkorządztwo” w Królestwie, usłyszał od swego brata: „Osądź sam, kto ma w tej walce zginąć, Rosja czy Polska”. Informacje o wyniku rozmów z Mikołajem dotarły do Warszawy w połowie stycznia i doprowadziły do kryzysu politycznego. Wobec definitywnego fiaska programu negocjacji Chłopicki złożył dyktaturę (17 stycznia) i zrzekł się naczelnego dowództwa. 19 stycznia, po miesięcznej przerwie, zebrał się ponownie sejm powstańczy.
Czy „potomek Katarzyny” może panować w Warszawie?
Postulat detronizacji Mikołaja I jako króla polskiego pojawił się niedługo po wybuchu powstania. Już 8 grudnia pisały o nim gazety warszawskie:„Patriota” i „Kurier Polski”8. Stało to w całkowitej sprzeczności z polityką Chłopickiego. Autorytet dyktatora wystarczył, aby na kilka tygodni uciszyć podobne głosy. Istniała więc paradoksalna sytuacja: mimo dokonanej „rewolucji”, władze w Warszawie występowały nadal „w imieniu króla Mikołaja”. Joachim Lelewel skomentował to dowcipnie, że Mikołaj - konstytucyjny król Polski walczył w ten sposób z Mikołajem - cesarzem rosyjskim. Wykorzystując stopniowy spadek popularności Chłopickiego, do sprawy detronizacji wrócił na początku stycznia nowy, radykalny dziennik związany z opozycją patriotyczną - „Nowa Polska”. Jej redaktorzy stali na stanowisku, że władcą Polaków nie może być „potomek Katarzyny” i że na tron należy wprowadzić dynastię niezwiązaną z dworami zaborczymi. Do kampanii publicystycznej na rzecz detronizacji przyłączyły się wkrótce inne dzienniki („Patriota”, „Sybilla Sarmacka Wskrzeszona”, „Merkury”, „Kurier Polski”, „Goniec Płocki”), zachęcone przykładem „Nowej Polski”. Po upadku dyktatury akcja przybrała na sile. Kierowało nią reaktywowane 19 stycznia Towarzystwo Patriotyczne. Na ulicach stolicy pojawiły ulotki: „Zamek do wynajęcia, Mikołaj zrzucony przez izby z tronu”9. Chodziło oczywiście o Izby Sejmowe - kiedy zabrakło dyktatora, decyzję tej rangi mógł podjąć wyłącznie sejm jako „reprezentacja narodowa” i najwyższy organ prawodawczy.
Aby sprawa detronizacji mogła wejść pod obrady sejmu, konieczne było złożenie formalnego wniosku przez któregoś z posłów lub senatorów. Dokonał tego 20 stycznia poseł z powiatu koneckiego Roman Sołtyk, wiceprezes Towarzystwa Patriotycznego. Historycy spierają się o autorstwo tegoż wniosku: według Władysława Bortnowskiego, został on napisany samodzielnie przez Sołtyka, według Władysława Zajewskiego - przy współudziale jego „klubowych kolegów„, Maurycego Mochnackiego i Adama Gurowskiego. Wniosek przewidywał ogłoszenie bezwarunkowej niepodległości, uznanie dynastii Romanowów za ”odpadłą od polskiej korony” i unieważnienie przysięgi na wierność składanej Mikołajowi jako królowi polskiemu (zarówno w Królestwie Polskim jak i w pozostałej części zaboru rosyjskiego). Decyzję w sprawie przyszłego ustroju miał podjąć Naród Polski10. Zgodnie z normalną procedurą, wniosek Sołtyka został odesłany do komisji sejmowej. W następnych dniach do sejmu wpłynęły jeszcze dwa wnioski detronizacyjne: od dowódcy Gwardii Ruchomej w woj. krakowskim, kapitana Henryka Dembińskiego (21 stycznia, złożony za pośrednictwem posłów Konstantego Świdzińskiego i Jana Ledóchowskiego) oraz od Towarzystwa Patriotycznego (24 stycznia, sygnowany przez Maurycego Mochnackiego i Adama Gurowskiego). Najbardziej umiarkowane i łagodne w sformułowaniach było pismo Dembińskiego.
Oficjalne postawienie sprawy detronizacji na forum sejmowym zaalarmowało wszystkich przeciwników zerwania unii z Rosją. Należała do nich „dyplomatyczna” frakcja księcia Adama Czartoryskiego (prezesa rządu), wielu konserwatywnych senatorów i niektórzy posłowie. Na poufnej naradzie postanowiono użyć wszelkich środków, aby nie dopuścić do podjęcia przez sejm uchwały detronizacyjnej. Nie mogąc liczyć na większość w głosowaniu, przeciwnicy wniosku postanowili nie dopuścić go w ogóle pod obrady. O odpowiednio długie przetrzymanie papierów w szufladach sejmowej komisji do praw organicznych i administracyjnych miał zadbać jej przewodniczący, wojewoda Ignacy Miączyński, jeden z najbardziej kunktatorskich członków senatu11. Jednocześnie poseł Augustyn Słubicki przygotował wniosek antydetronizacyjny, z obszernym uzasadnieniem szkodliwości politycznej aktu detronizacji. Jako ostateczność pozostawało poparcie wniosku Dembińskiego (przeciw wnioskowi Sołtyka) - generalnie jednak grupa skupiona wokół Czartoryskiego uważała, że lepiej „dać się zabić”, niż przyzwolić na złożenie Mikołaja z tronu12. Stanowisko to wiązało się ściśle z programem politycznym, który książę Adam uważał za jedynie skuteczny - i jedynie możliwy. Zgodnie z nim, Polacy mieli zabiegać o uznanie ich za stronę wojującą i o poparcie dyplomatyczne ze strony mocarstw zachodnich, odwołując się do Aktu końcowego kongresu wiedeńskiego. Taka optyka wykluczała detronizację, która była ewidentnym złamaniem postanowień tegoż Aktu. Wykluczała również walkę o pełną niepodległość, nawet w granicach zaboru rosyjskiego - celem powstania miało bowiem pozostać przyłączenie ziem litewsko-ruskich do Królestwa Polskiego i rozszerzenie jego autonomii.
Zakulisowe zabiegi wrogów detronizacji nie uszły uwadze jej zwolenników. Mieli oni o tyle ułatwione zadanie, że hasło zrzucenia Mikołaja z tronu cieszyło się coraz większym poparciem opinii publicznej, zarówno w stolicy, jak i na prowincji. Towarzystwo Patriotyczne mogło być całkowicie pewne poparcia ze strony warszawskiej ulicy i postanowiło wykorzystać jej wsparcie, aby wywrzeć nacisk na wahających się nadal „reprezentantów narodu”.
„Nie ma Mikołaja!” Sesja sejmowa w dniu 25 stycznia 1831 r.
Wypadki potoczyły się teraz bardzo szybko. Na sesji połączonych izb sejmu i senatu 24 stycznia rozpoczęło się odczytywanie sprawozdania z misji Lubeckiego i Jezierskiego do Petersburga. Lekturę tę, kompromitującą dla zwolenników negocjacji i wykazującą dobitnie bezsensowność dalszych rozmów z Mikołajem, kontynuowano również w dniu następnym. Przypomniano także proklamacje Iwana Dybicza, głównodowodzącego armii rosyjskiej, który w obelżywych słowach wzywał „buntowników” do bezwarunkowej kapitulacji. Atmosfera na sali stawała się coraz bardziej gorąca, do czego w niemałym stopniu przyczyniała się asystująca przy obradach publiczność. Sesje sejmowe były otwarte i uczęszczało na nie wielu mieszkańców stolicy - szczególnie wtedy, gdy spodziewano się ostrej debaty i ważnych rozstrzygnięć. Jedynym ograniczeniem była pojemność galerii, ale bardziej przedsiębiorczy widzowie (a mówiąc ówczesnym językiem, „arbitrowie i arbitrantki”) potrafili dostać się nawet na salę obrad, gdzie zasiadali między posłami. Podczas sesji 25 stycznia obecnych było ok. 2 tysięcy arbitrów płci obojga (na 104 członków izby poselskiej i senatorskiej). Dodać przy tym trzeba, że publiczność nie zachowywała się biernie, ale wyrażała swą aprobatę lub dezaprobatę dla mówców brawami, okrzykami, tupaniem, a nawet brzękaniem pałaszy i pogróżkami - jak pisał jeden z senatorów, nawet „marszałka powaga nie zdołała poskromić podobnych zapędów”13
Towarzystwo Patriotyczne sięgnęło po jeszcze jeden środek nacisku na posłów. Zorganizowało ono mianowicie uliczną demonstrację ku czci dekabrystów - rosyjskich „męczenników wolności”, straconych po nieudanym zamachu na osobę i władzę Mikołaja I. Pochód, kierowany przez radykalnych działaczy Towarzystwa Patriotycznego: Adama Gurowskiego i księdza Aleksandra Pułaskiego, dotarł w odpowiednim czasie na Plac Zamkowy i zatrzymał się wprost przed oknami sali posiedzeń sejmu. Niewykluczone jest, że organizatorzy manifestacji brali pod uwagę możliwość skierowania tłumu do Zamku i rozpędzenia posłów. Ostatecznie nie doszło do żadnych incydentów, ale demonstracja całkowicie spełniła swój cel, jakim było przekonanie sejmujących, że lud stolicy niecierpliwie oczekuje na decyzję o zrzuceniu cara z polskiego tronu14.
W takiej to atmosferze marszałek sejmu, Władysław Ostrowski, wezwał komisję sejmową, aby zajęła się wnioskiem Sołtyka i przygotowała projekt uchwały detronizacyjnej – polską odpowiedź na proklamacje feldmarszałka Dybicza. Apel ten natychmiast poparł senator Antoni Ostrowski, brat marszałka. Ponieważ Władysław Ostrowski uchodził wcześniej za człowieka niechętnego detronizacji, jego wystąpienie zaskoczyło grupę Czartoryskiego, która nie spodziewała się takiego obrotu wydarzeń i nie była przygotowana do kontrataku. Tymczasem braci Ostrowskich poparł kolejny mówca, znany prawnik Franciszek Wołowski, wzywając zebranych, aby podjęli decyzję od razu, bez czekania na wynik pracy komisji. Sprawę rozstrzygnęło wystąpienie posła Jana Ledóchowskiego, który, wyczuwając poparcie publiczności, stanął na środku sali i zawołał tubalnym głosem: „Wyrzeknijmy więc razem: n i e m a M i k o ł a j a !” Okrzyk ten podchwyciła z entuzjazmem duża część posłów oraz dwutysięczna galeria.
Przeciwnicy detronizacji próbowali zakwestionować ważność uchwały podjętej przez aklamację, domagając się formalnego głosowania lub skierowania projektu do komisji. Zostali jednak zakrzyczani przez większość, która domagała się natychmiastowego zredagowania i podpisania uchwały. Jedynym sukcesem oponentów stało się powierzenie redakcji Julianowi Niemcewiczowi. Pod jego piórem uchwała przyjęła kształt zdecydowanie łagodniejszy i bardziej ogólnikowy niż wniosek Sołtyka – a miejscami nawet dwuznaczny. Niemniej, istota rzeczy została zachowana: sejm ogłaszał w imieniu Narodu Polskiego, że jest on
„niepodległym ludem i że ma prawo temu koronę polską oddać, którego godnym jej uzna, po którym z pewnością będzie się mógł spodziewać, iż mu zaprzysiężonej wiary i zaprzysiężonych swobód święcie i bez uszczerbku dochowa”15
Ostatnim punktem sesji było składanie podpisów pod aktem detronizacji. Niektórzy „reprezentanci narodu” uczynili to jedynie pod presją swoich kolegów i w obawie przed publicznością, która pilnie obserwowała zachowanie posłów i senatorów oraz pilnowała, aby żaden z nich nie opuścił przedwcześnie sali obrad.
„Przypieczętowanie rewolucji” - rola polityczna detronizacji
Nastroje przeciwników detronizacji oddawały najlepiej słowa Czartoryskiego, który, składając podpis, powiedział do marszałka sejmu: „Zgubiliście Polskę!”. Towarzystwo Patriotyczne cieszyło się z „przypieczętowania rewolucji„, chociaż decyzję sejmu uważało za spóźnioną. Maurycy Mochnacki pisał, że aktu detronizacji Mikołaja I dokonali Polacy w nocy z 29 na 30 listopada 1830 r., a sejm powinien był potwierdzić go na swoim inauguracyjnym posiedzeniu 18 grudnia. W ten sposób uniknięto by straty „pięciu tygodni czasu strawionego na niczym od 18 grudnia do 25 stycznia„, a pierwsze bitwy z armią rosyjską ”nie byłyby przypadły pod Warszawą, lecz w Litwie”. Natomiast
„detronizacja pod koniec stycznia, gdy już się kolumny moskiewskie nad granicą koncentrować zaczęły, została formalnością: albowiem wykonanie tego aktu zależało od losu oręża, podług wszelkiej rachuby ludzkiej bardzo już wątpliwego”16
Warszawa świętowała „zerwanie z Carem północy”: wielu mieszkańców iluminowało swoje domy, na ulicach wznoszono okrzyki „Precz z Mikołajem!”.
Akt detronizacji odegrał ogromną rolę w dziejach wewnętrznych powstania: unicestwił możliwość dalszych pertraktacji z Rosją, która od początku odrzucała jakiekolwiek układy z Polakami - i uratował sejm przed polityczną kompromitacją. Co więcej, jak zauważa wybitny znawca listopadowej insurekcji Władysław Zajewski, miał on doniosłe znaczenie międzynarodowe: uświadamiał rządom i opinii publicznej w Europie, że wojna polsko-rosyjska nie jest wewnętrznym sporem konstytucyjnym, ale walką o uznanie zasady suwerenności narodu i jego prawa do samodzielnego bytu politycznego17.
Bibliografia:
1. Bortnowski Władysław, W sprawie aktu detronizacji Romanowów ze stycznia 1831, „Przegląd Historyczny” 1959, nr 4, s. 856-862.
2.Bortnowski Władysław, Walka o cele powstania listopadowego (od 29 listopada 1830 r. do lutego 1831 r.), Łódź 1960.
3. Karpińska Małgorzata, „Nie ma Mikołaja! Starania o kształt sejmu w powstaniu listopadowym 1830-1831, Warszawa 2007.
4. Powstanie listopadowe 1830-1830. Dzieje wewnętrzne. Militaria. Europa wobec powstania, red. W. Zajewski, wyd. II popr. i zmien., Warszawa 1990.
5. Powstanie listopadowe 1830-1831. Geneza – uwarunkowania – bilans – porównanie, red. J. Skowronek, M. Żmigrodzka, Wrocław 1983.
6. Zajewski Władysław, Koronacja i detronizacja Mikołaja I na Zamku Królewskim, w: tenże, W kręgu Napoleona i rewolucji europejskich 1830-1831, Warszawa 1984, s. 287-312.
7. Zajewski Władysław, Powstanie listopadowe 1830-1831, Warszawa 1998.
8. Zajewski Władysław, Walki wewnętrzne ugrupowań politycznych w powstaniu listopadowym 1830-1831, Gdańsk 1967.
9. Zajewski Władysław, Zabiegi „Nowej Polski” o detronizację Romanowów w styczniu 1831 r., „Zeszyty Naukowe Uniwersytetu Łódzkiego” 1958, z. 8, s. 79-112.
10. Ziółek Sebastian, Sejm Królestwa Polskiego w okresie powstania listopadowego 1830-1831, Warszawa 2007.
- I. Rusinowa, T. Wituch, Teksty źródłowe do dziejów powszechnych XIX wieku, Warszawa 1981, s. 102. [↩]
- Królestwo Polskie posiadało własny rząd, administrację, parlament, skarb, sądownictwo i trzydziestotysięczną armię; językiem urzędowym był polski, a w stosunkach z monarchą i władzami rosyjskimi – francuski. Wspólna z Rosją była tylko polityka zagraniczna. [↩]
- Hymn nosił pierwotnie tytuł Pieśń narodowa za pomyślność króla, a jego refren brzmiał: „Przed Twe ołtarze zanosim błaganie, Naszego Króla zachowaj nam Panie!”. Dzięki zmianom tekstu w późniejszych latach przekształcił się on w pieśń patriotyczną, która w okresie poprzedzającym powstanie styczniowe zyskała podobną rangę jak Mazurek Dąbrowskiego. [↩]
- Aktu koronacji, przewidywanego przez konstytucję (art. 45), nigdy nie dopełnił założyciel Królestwa Aleksander I. [↩]
- Gest ten kojarzył się z koronacją cesarską Napoleona w 1804 r., dlatego też w stolicy szybko pojawiły się pogłoski, że car „wydarł” koronę z rąk prymasa. [↩]
- Zob. E. Jabłońska-Deptuła, Przystosowanie i opór. Zakony męskie w Królestwie Kongresowym, Warszawa 1983, s. 344-345. [↩]
- W. Zajewski, Koronacja i detronizacja Mikołaja I na Zamku Królewskim, w: tenże, W kręgu Napoleona i rewolucji europejskich 1830-1831, Warszawa 1984, s. 299. [↩]
- S. Ziółek, Sejm Królestwa Polskiego w okresie powstania listopadowego 1830-1831, Warszawa 2007, s. 108. [↩]
- W. Zajewski, Koronacja i detronizacja Mikołaja I, s. 306. [↩]
- S. Ziółek, Sejm Królestwa Polskiego, s. 108-110. [↩]
- Jenerał Zamoyski, t. II: 1830-1832, Poznań 1913, s. 91. [↩]
- W. Zajewski, Koronacja i detronizacja Mikołaja I, s. 308. [↩]
- A. Barańska, Kobiety w powstaniu listopadowym 1830-1831, Lublin 1998, s. 105-106; M. Karpińska, „Nie ma Mikołaja! Starania o kształt sejmu w powstaniu listopadowym 1830-1831, Warszawa 2007, s. 141-143. [↩]
- S. Ziółek, Sejm Królestwa Polskiego, s. 115. [↩]
- Cyt. za: S. Ziółek, Sejm Królestwa Polskiego, s. 117. [↩]
- M. Mochnacki, Powstanie narodu polskiego w roku 1830 i 1831, oprac. i wstęp S. Kieniewicz, t. II, Warszawa 1984, s. 312. [↩]
- W. Zajewski, Koronacja i detronizacja Mikołaja I, s. 311-312. [↩]
Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.
gupie
Trochę tak
Dziwne, ale trudno zapamiętać
i tak dalej nie wiem tego co chciałam wiedzieć
Bardzo dobry, kompetentny i rzetelny artykuł.Nadto w atrakcyjnej formie. Ukazuje rzeczywisty dramat rozdarcia dusz polskich w tej newralgicznej chwili.
spoko
Spk, tylko nwm co z tego wybrać xD