KEDYW Okręgu Warszawa AK. Dokumenty z lat 1943-1944 - relacja z wystawy |
Okupowana Warszawa kojarzy nam się najczęściej z postaciami „Rudego„, „Zośki„ i ”Alka”, albo też ze słynną akcją pod Arsenałem czy zamachem na Kutscherę, czyli z bohaterami i działaniami KeDywu Komendy Głównej Armii Krajowej. Właśnie jego żołnierze i walka przez nich podejmowana stali się symbolami walczącej stolicy. Jest jednak spore grono postaci – nie mniej bohaterskich dywersantów – o których nie mówi się równie dużo.
Wystawa dokumentów Kierownictwa Dywersji OW AK, zorganizowana w gmachu Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego, pozwoli nam zapoznać się lepiej z ich działalnością oraz przybliży sylwetki odważnych, lecz nieco zapomnianych, żołnierzy warszawskiego KeDywu.
Kiedy po raz pierwszy spotkałem się z pomysłem zorganizowania tej wystawy – a miało to miejsce jeszcze w czerwcu ubiegłego roku – podszedłem do niego z lekkim dystansem. Prezentacja zapowiadała się jako prawdziwa okazja dla osób zajmujących się tematem, ale zastanawiałem się, czy zdoła przyciągnąć również tych, których nie interesuje to zagadnienie. Na całe szczęście już pierwsze wrażenie z pobytu na wystawie przekonało mnie, że jej przekaz może trafić nie tylko do pasjonatów i zawodowych historyków, ale także znajdzie odbiorców wśród innych zwiedzających.
Główną atrakcją bogatej ekspozycji są bez wątpienia dokumenty warszawskiego KeDywu, a także pamiątki po jego ostatnim szefie – dr. Józefie Romanie Rybickim „Andrzeju”. Całość prezentowana jest w dwudziestu sporych rozmiarów gablotach.
Pierwsze dwie zawierają przedmioty, które należały do „Andrzeja”. Możemy tam zobaczyć m.in. jego opaski z Powstania Warszawskiego, zeszyt ze wspomnieniami z okresu wojny[1], różne dokumenty osobiste i – rzecz chyba najciekawszą – małą małpkę-skrytkę, w której dr Rybicki przechowywał zapisane na niewielkich karteczkach meldunki, raporty itp.
W trzeciej gablocie znajdują się wszystkie wydane dotąd publikacje źródłowe z materiałami, które możemy oglądać obecnie w BUW-ie.
Pozostałe, prezentujące dokumentację warszawskiego KeDywu, zostały podzielone tematycznie, w zależności od tego, czego dotyczą. I tak możemy obejrzeć: wykazy uzbrojenia, raporty i meldunki z akcji przeprowadzanych na terenie Warszawy i poza miastem (w tym niektóre z dołączonymi szkicami, obrazującymi, jak dokładnie to wszystko planowano), dokumentację związaną z wymiarem sprawiedliwości, finansami organizacji, meldunki wywiadu, listy odznaczeń i awansów, rozkazy z okresu Powstania Warszawskiego. Na szczególną uwagę zasługuje także wykaz kilkudziesięciu przejść – bram, podwórek i ruin, dzięki którym udawało się niejednokrotnie zgubić niemiecki pościg, umknąć żołnierzowi, uchronić przed złapaniem. Wszyscy, którzy lubią spacery po stolicy mogą po zapoznaniu się z nim sprawdzić, jak te miejsca dzisiaj wyglądają.
Każda z gablot to kilka do kilkunastu lepiej lub gorzej zachowanych dokumentów. Niewątpliwym ułatwieniem dla zwiedzających jest fakt, że niemal każde prezentowane pismo zostało opatrzone odpowiednim komentarzem. Oglądający dostaje zatem informację o dacie powstania dokumentu, dowiaduje się także czego on ogólnie dotyczył. Dzięki tym krótkim notkom można z łatwością wyłapać to, co nas najbardziej interesuje. Na całe szczęście większość z umieszczonych w szklanych gablotach źródeł można bez większego trudu odczytać.
Eksponowane dokumenty stanowią zaledwie pewną część całości, która znajduje się w zbiorach Gabinetu Rękopisów Uniwersytetu Warszawskiego. Jak przyznała Pani Hanna Rybicka, dla zaprezentowania wszystkich materiałów trzeba by wynająć dwie albo i trzy sale wielkości tej, w której obecnie prezentowane są pisma i pamiątki warszawskiego KeDywu. Ale i tak możemy zobaczyć to, co najciekawsze i najważniejsze. Wszystko jest uporządkowane i przedstawione w taki sposób, że nie można się pogubić.
Oprócz wymienionych wyżej dokumentów na wystawie można zobaczyć również zdjęcia kilkunastu żołnierzy KeDywu OW AK, w tym najważniejszych z nich: „Andrzeja„, Tadeusza Wiwatowskiego „Olszyny„, Waldemara Baczaka „Henryka„, a także takich szeregowych jak: Józef Łapiński ”Chmura” i Władysław Kopowicz ”Alek”.
Uwagę każdego zwiedzającego przykuje zapewne stara maszyna do pisania, biurko, krzesło, stojak na ubrania, szafa..., a więc wszystko to, co miało wywołać wrażenie przebywania w miejscu, podobnym do tego, w którym mógł w czasie okupacji pracować „Andrzej”. Niewątpliwie nadało to pewien klimat całej wystawie.
Czy warto pójść i obejrzeć całość? Dla mnie odpowiedź może być tylko jedna: tak, i to bez dwóch zdań. Przede wszystkim można zobaczyć źródła, teksty i materiały historyczne, nad którymi pracują historycy przygotowując swoje publikacje. Taki kontakt z oryginalnym dokumentem jest czymś, czego nie sposób zastąpić w żaden inny sposób. Dodatkowo – i to jest chyba sprawa najważniejsza – wystawa daje okazję do zapoznania się z nazwiskami kilku osób, które w czasie okupacji należały do wspaniałego grona żołnierzy tworzących warszawski KeDyw. Dzisiaj, kiedy tyle mówi się o kolejnej publikacji Jana T. Grossa, o książkach prof. Barbary Engelking-Boni i prof. Jana Grabowskiego, o sprawach przykrych dla Polaków, może warto przypomnieć sobie, że w tamtych czasach żyli również ludzie zdolni do największych poświęceń. Brzmi to może patetycznie, ale to są postaci, które bez najmniejszej wątpliwości zasługują na to, aby o nich pamiętać. I tę wystawę traktuję właśnie jak swego rodzaju hołd, oddany im kilkadziesiąt lat po wojnie.
Wystawa będzie czynna do 10 kwietnia 2011 r. Odwiedzać ją można w sali wystawowej BUW, od poniedziałku do soboty, w godzinach od 10 do 16.
Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.