„Zaginione królestwa” - N. Davies - recenzja


Zadumałem się niegdyś nad słowami Gabriela G. Márqeza brzmiącymi „… gdyby Bóg nie pozwolił sobie na niedzielny wypoczynek, miałby czas, żeby lepiej wykończyć świat.” Nie pamiętam nawet w jakim kontekście. Czy w trakcie konsumowania kolejnej dawki informacji o zamachach, przewrotach, niesprawiedliwościach? Czy też podczas zmagań z osobistymi rozterkami? Po latach powróciły one do mnie ze zdwojoną siłą podczas lektury Zaginionych królestw autorstwa profesora Ivora Normana Richarda Daviesa.

Powróciły, bo - w gruncie rzeczy – książka ta opowiada o majstrowaniu przez część rodzaju ludzkiego przy niedokończonym boskim dziele. I jeszcze o tym jakiego rodzaju konsekwencje wynikają z podejmowania przez człowieka tego rodzaju wyzwań. Zacznijmy jednak od początku…

Brytyjski profesor jest niewątpliwie wielkim przyjacielem Polski. Jest również jednym z niewielu zachodnich autorów poświęcających się studiom nad dziejami naszej części Europy. Z tego też tytułu nie dziwi fakt, że każda z jego prac otrzymuje w naszym kraju wyśmienitą oprawę edytorską i graficzną. Mógłbym opisywać długo techniczne zalety Zaginionych królestw, ale ograniczę się do stwierdzenia, iż w tym zakresie jest to wydanie wzorcowe. Prawdziwa bowiem wartość omawianej książki zawiera się w jej treści. A tej, jest w niej całkiem sporo.

Na podstawie samych gabarytów książki można śmiało stwierdzić, że prof. Davies musiał spędzić wiele wieczorów nad przygotowaniem materiałów i podczas samego pisania. Zaginione królestwa wypisz-wymaluj przypominają tomiszcza „produkowane„ przez XIX wiecznych polihistorów. I podobnie jak one zawierają w sobie mnóstwo godnej szacunku treści. Wspomniany szacunek wzbudza przede wszystkim fakt, iż Autor nie ograniczył się do popularnego i pozbawionego głębi, przekazu najważniejszych wydarzeń. Nie poprzestał na wyliczance dat, osób i bitew. Zwrócił uwagę na zjawiska często umykające oglądowi standardowego ”pożeracza” książek historycznych. Wskazał na podglebie, praprzyczyny, inicjatorów procesów, okoliczności i jednocześnie na masy statystów, bez których nawet najlepiej zapowiadające się widowisko mogłoby zakończyć się klapą. Co więcej, barwnie opowiedział o krainach będących swego czasu mniej lub bardziej istotnymi podmiotami, a o których dziś pamiętają już tylko specjaliści. Ba! Nawet nie lada jacy miłośnicy historii, co kilka stron mogą znaleźć rzeczy tyleż ciekawe, co zaskakujące. Nie da się przecież zaprzeczyć, iż takie nazwy jak: Sabaudia, Etruria, Burgundia czy Galicja nie brzmią dla nas szczególnie obco. Natomiast w przypadku królestw: Alt Clud, Rosenau i Kerno przenosimy się na tereny nierozpoznane, dziewicze, wręcz egzotyczne. Uwaga! Piszę o tym z punktu widzenia polskiego czytelnika. Pamiętać bowiem należy, że pozycja powstała głównie z myślą o Brytyjczykach oraz innych zachodnioeuropejskich nacjach. W niczym jednak nie osłabia to oryginalnych walorów Zaginionych królestw, bo przecież podobnym zainteresowaniem cieszyć się będą czytane przez Polaka treści o powstałych na gruzach rzymskiej Brytanii celtyckich organizmach państwowych, jak i pochłaniane przez Walijczyka opisy dotyczące Wolnego Miasta Gdańska lub Czarnogóry.

Sam Autor przyznał we Wstępie, że podczas prac nad omawianą książką starał się przyjąć postawę obiektywnego obserwatora. Nie recenzenta, nie moralizatora, ani nawet nie naukowca posiadającego wiedzę na temat złożonych procesów historycznych. Ideą przewodnią miał być chłodny ogląd zdarzeń i podzielenie się poczynionymi obserwacjami z czytelnikami, którzy niczym widownia przyrodniczego dokumentu mogą po projekcji kontemplować obejrzany obraz i wspominać z podziwem nieprzepartą siłę praw natury. Muszę przyznać, że prof. Davies trzymał na wodzach swe namiętności przez wcale niekrótki okres. Im jednak dalej posuwał się w swym wykładzie ku czasom współczesnym, tym bardziej dawała o sobie znać jego polemiczna natura. Aby przekonać się jak ewoluowała postawa Autora wystarczy porównać dwa rozdziały. Pierwszy, opisujący losy wizygockiej Tolosy i ostatni tyczący historii ZSRR. O ile rozpostarte po obu stronach Pirenejów państwo germańskich wojowników wzbudziło u N. Daviesa umiarkowane emocje i stało się obiektem wyważonego opisu, o tyle komunistyczny twór obejmujący obszary od Bugu po Kamczatkę został krytycznie oceniony, a jego ideologiczny kościec starty na proch przy użyciu argumentacji rodem z najpoważniejszych gabinetów politologicznych. Sądzę jednak, że nie jest to w żadnym razie wada. Dzięki wyczuwalnym emocjom Zaginione królestwa żyją, błyszczą, zachęcają do śpiesznej lektury.

Wymieniłem powyżej najsilniejsze strony książki. Aby być w zgodzie z zasadami obiektywizmu muszę także wspomnieć o drobnych uchybieniach, na które natknąłem się podczas lektury. Do takich należą m.in.: rzekoma wzmianka o Haliczu z roku … 290 n.e. zawarta ponoć dziele Jordanesa1, stwierdzenie o najbliższym pokrewieństwie mowy Pomorzan z Łużyczanami2, czy wreszcie szukanie źródła nazwy Białoruś w określeniu „Wolna Ruś”3.

Mam wrażenie, że nie jest to książka wybitna. Wspomniałem za to na początku, że jest to książka inspirująca. Parafrazując Oscara Wilde’a można nawet zakrzyknąć, iż jest to pozycja niemoralna, gdyż pokazuje światu jego własną hańbę. Hańbę wywodzącą się z przerażającego naturalizmu objawiającego się w zwierzęcej rywalizacji pomiędzy państwami. Niektóre przypomniane przez Autora królestwa i księstwa zapowiadały się pięknie. Posiadały nietuzinkową charakterystykę, prekursorskie ustroje, niepowtarzalne osiągnięcia kulturowe, pokój społeczny i dane przez samego Stwórcę położenie. Niestety, gra interesów i zaborczość sąsiadów doprowadziły do „zabicia” tych wielce oryginalnych tworów. Brutalna siła tryumfuje od setek, a może nawet tysięcy lat nie tylko w świecie zwierząt, lecz również w relacjach międzypaństwowych. Człowiek raczej nieudolnie dokończa to czego nie dokonał Bóg. I tak już chyba pozostanie. O tym w Zaginionych królestwach napisał właśnie N. Davies.

Plus minus:
Na plus:

+bardzo wysoka jakość techniczna,
+mapy, przypisy, indeksy, tablice genologiczne,
+głębia opisu,
+styl narracji,
+praca tłumaczy,
+oryginalność tematyki.
Na minus:
-drobne uchybienia rzeczowe,
-zdarzający się brak dystansu wobec opisywanych wydarzeń.

Tytuł: Zaginione królestwa
Autor: 
N. Davies
Wydanie: 
2010
Wydawca:
 Wydawnictwo „Znak”
ISBN/EAN: 
978-83-240-1462-0
Stron:
 883
Cena: 
około 70 zł
Ocena recenzenta: 
8/10

  1. N. Davies, Zaginione królestwa, Kraków 2010,s. 415. []
  2. Ibidem,s. 344. []
  3. Ibidem,s. 259. []

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.

Zostaw własny komentarz