Jamestown - kolonia śmierci


Jamestown - często nazywane kolonią śmierci -  było pierwszą kolonią angielską założoną na kontynencie amerykańskim, dzięki staraniom Kompanii Wirginii na północnym wybrzeżu zatoki Chesapeake w 1607 roku i  które mimo wielu niepowodzeń, przetrwało próbę czasu i dało początek nowemu narodowi. 

Mapa Virgini z 1609 r.

Na początku XVII wieku Nowy Świat był nieznany. Europa marzyła o złocie, aby wzbogacić siebie i inwestorów. W tamtych czasach, największym mocarstwem była Hiszpania, która podbiła Meksyk i Amerykę Południową. Niszcząc przy tym wspaniałe kultury jakim były Aztekowie, Majowie i Inkowie[1]. Królowie Hiszpańscy, dzięki tym wyprawom byli bardzo bogaci, a także mieli pod swoją kontrolą terytoria podbite. Wielu ludzi twierdziło, że w Ameryce Północnej będzie więcej złota. Anglia idąc przykładem za Hiszpanią założyła Kompanię Wirginii, która miała jeden cel  – zdobycie bogactwa. Wiele nadziei wiązano także ze znalezieniem północno – zachodniej drogi do Azji, która skróciłaby trasę do legendarnych bogactw Dalekiego Wschodu i zwiększyła konkurencyjność Anglików wobec Hiszpanów. Po za złotem, chciano odnaleźć nowe metody pozyskiwania surowców strategicznych sprowadzanych dotąd z Europy. Liczono także na zdobycie dużych rynków na towary angielskie, w szczególności na sukno, którego Anglia była największym producentem na świecie[2].

Jak powstało Jamestown? Co tak naprawdę stało się w osadzie? Jak wyrósł z niego naród, który zmienił oblicze świata?

W grudniu 1606 roku, trzy statki „Susan Constant”, „Godspeed” i „Discovery” pod dowództwem kapitanów Johna Smitha, Johna Martina, Georga Kenedella, Bartholomewa Gosnolda i Johna Ratcliffe’a wyruszyły z Londynu[3]. Bez wietrzna pogoda zmieniła wyprawę w cztero miesięczną. Na pokładzie było stu ośmiu Anglików oraz załoga. Połowa z nich była dżentelmenami, którzy nigdy nie pracowali fizycznie. I to oni patrzyli na resztę ludzi  z wielką wyższością, a także często się sprzeczali  i prowadzili zażarte rywalizacje polityczne.  Jak wiadomo marzyli o złocie i innych bogactwach za Atlantykiem. Przy czym znaleźli się w obcym świecie, niczym inna planeta. Jedyną osobą, która denerwowała stan dżentelmenów był zuchwały John Smith. Oskarżono Go o bunt i zakuto w kajdany. Mimo to napisał Dziennik, który nadal jest dla Nas, historyków cennym źródłem do historii Jamestown. Pisał w nim, iż wyższy stan, nie jest przygotowany tak jak on, na trudy tej wyprawy[4]. Wielu obawiało się także innego wroga - floty hiszpańskiej. Anglicy byli bardzo pewni swojej wyprawy i wyższości swojej kultury. Wierzyli, że to Indianie będą ich żywić w zamian na świecidełka, a jeśli by się zbuntowali, potraktują ich bronią. A tak naprawdę zabiło ich to, co nieznane. W ciągu czterech miesięcy początków osady, połowa osadników umarła, a raj zamienił się w piekło.

Wcześniej istniały dwie osady w Wirginii, ale ani jedna nie przetrwała[5]. Wielu historyków wierzyło, że część osady Jamestown zmyła rzeka James, niszcząc jej tajemnice. Lecz na bagnach na wybrzeżu Wirginii wyłoniły się szkielety, które informują nas o mordach, głodzie  i chorobach ludzi z osady. Słynny archeolog, Dr Bill Kenso[6] twierdzi, że historia Jamestown to „bezcenne okno w czasie, miejsce owiane legendą. Historia bogatsza,  niż przypuszczali archeologowie.”[7] Sama osada jest najbogatszym stanowiskiem archeologicznym w Stanach Zjednoczonych.

Od 1893 roku, znaleziona tam ponad milion zabytków archeologicznych, które ukazywały prawdziwy przebieg wydarzeń w Jamestown. Według kuratora Beverly Straube[8], jest to „otwarta księga”.

Wiosną 1607 roku, statki dotarły do zatoki Chesapeake, wpłynęły w nią i żeglowały w górę rzeki James przez 17 dni, dopóki nie znaleziono właściwego miejsca pod założenie osady. Ku czci ówczesnego króla Anglii Jakuba I nazwano ją Jamestown[9]. Nad samą rzeką James zamieszkiwało około trzynastu tysięcy rdzennych Amerykanów, którzy byli zjednoczeni pod dowództwem wielkiego Pawhatana[10], mimo to, przyjezdni byli pewni, że znaleźli raj. Przed nimi znajdowały się łąk i wysokie drzewa. Spodziewali się, że Indian ucieszy ich przybycie i dlatego też pozostawili broń w skrzyniach by sprawiać wrażenie przyjaznych. Byli jednak w błędzie. Wódz, wcześniej usłyszał przepowiednie, iż nadchodzą ludzie którzy chcą ich wybić.  Dlatego razem ze swoim wojskiem zaczął napadać na kolonistów. Jedną ze sposobów walki tubylców, była wojna partyzancka – wtapiali się w przyrodę i malowali ciała aby przestraszyć wroga. Ich przewagą była szybkość używania łuku. Z czasem Anglicy w celach obronnych wybudowali mury obronne z drewnianych słupów. Powstały one w ciągu 19 dni, miały kształt trójkąta, a ściany były wysokości dwóch ludzi. Fort miał na celu zastraszyć Indian. Przybysze jednak mieli jedną najbardziej skuteczną broń jaką była armata. Indianie bali się jej odgłosu  i rozproszonego dymu[11].

W końcu nastało lato, a razem z nim przyszły upały przez które, trudno było znieść Anglikom wilgoć. Mieli zbyt ciężkie zbroje i już podczas budowy słupów obronnych zaczęli umierać. Z ponad setki zostało ich pięćdziesięciu. Zakończyły się im także zapasy żywności. Roiło się w niej od robaków i często jedli zepsute jedzenie. Objawami jakie mieli to: opuchlizna i wysoka gorączka. Chorowali prawdopodobnie na czerwonkę oraz tyfus brzuszny. Tym co miało im przynieść ukojenie, dawało zupełnie coś przeciwnego – chodzi tutaj o samą rzekę James. W okresie przybycia Anglików, panowała tam susza i rzeka stawała się coraz bardziej słona, przez napływ  z oceanu. Więc kolejną przyczyną ich śmierci było zatrucie słoną wodą - w organizmie została zachwiana równowaga i było  za dużo soli  w krwioobiegu przez co mózg nie mógł pracować poprawnie. Następowało odwodnienie, a po przez dalsze pragnienie - halucynacje, a nawet doprowadzenie do obłędu. Nie służyło to niczemu aby utrzymać kolonie. Stała ona na krawędzi[12].

Pół roku po przybyciu Anglików osadę dopadł kryzys. Zostało ich pięćdziesięciu i zaczęli głodować, nie wychodzili w ogóle z fortu w obawie przed Indianami. Wśród nich znajdował się wspomniany wcześniej John Smith. Miał on talent do prowadzenia ludzi, potrafił utrzymać morale, nawet w trudnych warunkach[13].  Ostrożną dyplomacją, która ocaliła mu życie odnalazł sposób na tubylców. Był nim handel. Smith zaczął badać ich zwyczaje i język aby zwiększyć swoje zdolności negocjacyjne. Wiadomo było, że Indianie mogli by w każdej chwili zetrzeć ich z ziemi. Mimo to gra Johna opłaciła się. Tubylcom bardzo spodobały się kosztowności, różne ozdoby jakie Anglicy przywieźli na wymianę.  Szczególnie wódz Pawhatan, był zadowolony z tej wymiany i nie mógł oprzeć się tym ozdobom. W swoim dzienniku Smith wspominał, iż poznał wtedy córkę wodza Pocahontas, która ocaliła  mu wtedy życie[14]. Stawiała się za nim u ojca, była ciekawa Anglików. Jednak historycy uważają, że Smith za bardzo wyolbrzymił jej pomoc. Później została żoną Johna Rolfa, kolonisty, co  sprawiło, że nastał pokój pomiędzy Indianami  a Anglikami.  Powracając do Johna Smitha – udało mu   się kupić tyle żywności by utrzymać kolonie przy życiu.

Kapitan kierował kolonia przez dwa lata. Zauważył, że poszukiwanie złota nie ma sensu, skoro byli tam już tyle czasu.  Kolejnym problemem, był stan dżentelmenów, którzy nie chcieli pracować. John, namówił kampanie Wirginii aby przysłali do Jamestown cieślę, rybaków, kowali – ludzi bardziej przydatnych aby poszerzyć osadę[15].

We wrześniu 1608 roku ze statku „Good Speed” na ląd zeszło m.in. sześciu barczystych mężczyzn, a byli to Polacy o nazwiskach: Michał Lowicki, Zbigniew Stefański Jur Mata, Jan Bogdan, Karol Zrenica, Stanisław Sadowski[16]. I razem z kapitanem Smithem   w ciągu trzech tygodni wybudowali pierwsza fabrykę w Nowym Świecie. Później udało im się stworzyć warsztat do wyrobu mydła oraz tartak. Według Johna Smitha, pierwsza angielska kolonia ocalała prawie w całości dzięki Nim. Jeśli chodzi o dalsze kierowanie kolonią, kapitan przez napłynięcie różnych rekrutów miał wielu wrogów. Większość zazdrościła mu ogromnych osiągnięć. Miał nawet miejsce wypadek, który nadal owiany jest tajemnicą, gdy Smith drzemał w jakiś sposób iskra dostała się do jego prochu  i prawie nie urwała             mu nogi. Wtedy to John postanowił wyjechać z osady, a ona po dwóch miesiącach od jego wyjazdu ponownie wpadła w tarapaty[17]. W 1610 r. - po śmierci Powhatana, jego przyrodni brat Opchanacanough rozpoczął ponownie wojnę z Anglikami[18]. A żeby tego było mało, wraz z nowym ładunkiem z żywnością przywieziono plagę, jaka wtedy w Europie dziesiątkowało ludzi – dżuma. Jamestown mogło nie przetrwać. Przypłynęło także kilka kobiet. Po przez  walkę z tubylcami, koloniści musieli zostać uwięzieni w forcie. Z czasem zaczęto jeść wszystko – konie, koty, psy, jadowite węże, a według niektórych sprawozdań uciekli się nawet do kanibalizmu (odkopywali trupy)[19]. Jeśli chodzi o sposób pochówku, chowano nawet dwie osoby w jednym grobie, w pośpiechu, ręce były skrzyżowane, nogi złączone. Odnaleziono nawet 72 szkielety na nieoznaczonym cmentarzu, niektóre były z okryciem, a według tradycji w Anglii nie chowano tak osób, a więc wiadomo było, że zmarły w skutek zarazy a nie głodu. W maju 1610 roku do Jamestown przybyło 60 nowych rekrutów, żywność i po 3 latach osada w końcu się rozrosła. Co prawda samemu Johnowi Smithowi nie udało się znaleźć drogi do Dalekiego Wschodu. Jednak drewno zaczęło stanowić potencjał nowego świata. A złotem którego nie mogli wcześniej odnaleźć był tytoń, który podbił Europę i zachęcił do migracji w terytoria nowego świata.

 


[1] Mc. Eakin, Historia Ameryki Łacińskiej. Zderzenie kultur, Kraków 2009

[2] Michał J. Rozbici, Irmina Wawrzyczek,  Historia Stanów Zjednoczonych Ameryki  T. 1, 1607-1763,                   wyd. naukowe PWN, Warszawa 1995

[3] Waldo Arthur Leonard, True Heroes of Jamestown, American Institute of Polish Culture,Miami,Florida 1997

[4]  Smith John, The Generally History of Virginia, Printed by I.D. and I.H. for Michael Sparkes,London 1624

[5] Michał J. Rozbici, Irmina Wawrzyczek,  Historia Stanów Zjednoczonych Ameryki. T. 1, 1607-1763,                    wyd. naukowe PWN, Warszawa 1995

[6]  Dyrektor APVAJamestown Rediscovery

[7] Kelso William, The Buried Truth, Jamestown,  University ofVirginia Press, 2006

[8]  Kurator, APVAJamestown Rediscovery

[9] Bridenbaugh Carl, Jamestown 1544-1699,Oxford, 1980

[10]  wódz północnoamerykańskich Indian z plemienia Paspegów z wioski Werocomoco

[11] Fishwick Marshall William, Jamestown – first English Colony, American Heritage Publishing, 1965

[12] McGill  Sara Ann, Jamestown. HistoricalU.S. Events, Great Neck Publishing 2009

[13] Kelso William, The Buried Truth, Jamestown,  University ofVirginia Press, 2006

[14] Smith John, The Generally History of Virginia, Printed by I.D. and I.H. for Michael Sparkes,London 1624

[15] Carl Waldman & Alan Wexler, Encyclopedia of Exploration, New York 2004

[16] Wiewiora Joseph, Jamestown, Pioneers from Poland,Chicago 1976

[17] Michał J. Rozbici, Irmina Wawrzyczek,  Historia Stanów Zjednoczonych Ameryki. T. 1, 1607-1763,  PWN, Warszawa 1995

[18] Alex Axelrod, Charles Phillips Władcy, tyrani, dyktatorzy. Leksykon, wyd. Politeja, Warszawa 2000.

[19] Kelso William, The Buried Truth, Jamestown,  University ofVirginia Press, 2006

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.

2 komentarze

  1. K. pisze:

    Bardzo ciekawy artykuł, świetny pod względem merytorycznym, ale fatalnie napisany - błędy ortograficzne, interpunkcyjne, stlistyczne, powtórzenia, literówki, niektóre zdania kompletnie pozbawione są ładu i składu. Koniecznie trzeba to poprawić, bo w obecnej formie artykuł bardzo źle się czyta.

  2. Anonim pisze:

    Rażące błędy ortograficzne!

Zostaw własny komentarz