„Drogi Cichociemnych” - praca zbiorowa – recenzja


„Nazywamy się cichociemnymi. Nazwa niejednemu wyda się może dziwaczna, ale spróbujcie znaleźć lepszą na określenie takiego charakternika, który potrafi zjawić się nie spostrzeżony tam, gdzie go najmniej się spodziewają i pożądają, cicho a sprawnie narobić nieprzyjacielowi bigosu i wsiąknąć niedostrzegalnie w ciemność, w noc – skąd przyszedł.”1

Tak napisali we wstępie do recenzowanej książki autorzy.

O takich właśnie polskich żołnierzach czasu II wojny światowej opowiada recenzowana książka, a narratorami niezwykłych przeżyć są sami cichociemni.

Wśród autorów można znaleźć zarówno znane nazwiska, np. Kazimierza Iranka-Osmeckiego („Makary„), „Heller„, Tadeusza Rungego („Witold„), Tadeusza Gaworskiego (”Lawa”), Adolfa Pilcha (”Dolina”), jak i te, które trudniej rozpoznać. Dodatkowe rozdziały poświęcono Józefowi Sławkowi Hartmanowi i Leopoldowi Okulickiemu. Książkę uzupełniają: lista komendantów i instruktorów kursów specjalnych, kurierów Ministerstwa Spraw Wewnętrznych przetransportowanych do Polski, cichociemnych zrzucanych do innych państw. Znajduje się tutaj także wykaz skoczków przeszkolonych i zaprzysiężonych, gotowych do misji w kraju. Pozycję kończą natomiast indeksy nazwisk i pseudonimów oraz nazw geograficznych.

Autorzy podzielili swoją pracę na jedenaście rozdziałów, tematycznie i chronologicznie. Początkowe przedstawiają nabór, szkolenie, pierwsze skoki spadochronowe. Następne to zrzut do okupowanej Polski, nawiązanie łączności oraz te, zatytułowane Walka bieżąca i Wywiad. Dalsza część Dróg Cichociemnych najbardziej mnie zainteresowała, bowiem opowiada ona o akcji „Burza”, Powstaniu Warszawskim. Autorzy kończą bohaterską epopeję rozdziałem o smutnym tytule: Kraty i druty. Dość powiedzieć, że mówi on nie tylko o niemieckich „kratach i drutach”, ale również o więzieniach w Polsce wyzwolonej przez Sowietów.

Ludwik Warchuła („Ignac”) wspomina:

„Ósmy miesiąc siedzę w więzieniu. Bez krat dane mi było przeżyć tylko tydzień w „wolnej i oswobodzonej” Polsce. Gdy mnie uwięzili, przez okienko mej celi widziałem najpierw, jak mróz pętał ziemię i padały śniegi; potem zaspy stopniały, zjawiły się pączki i rozwinęły w liście. Lato było w pełni, a ja wciąż siedziałem.”2

Gorzkie to i smutne… Tak komunistyczny twór, zwany Polską Ludową, rządzony rękami zdrajców i sprzedawczyków, odwdzięczał się prawdziwym bohaterom.

Jak już wcześniej wspomniałem, szczególnie zainteresowały mnie rozdziały mówiące o otwartej walce polskiej armii podziemnej z okupantem podczas akcji „Burza” oraz w trakcie Powstania Warszawskiego. Bardzo zajmującym tekstem jest Ostatni akt Kazimierza Iranka-Osmeckiego, traktujący o kulisach podjęcia rozmów kapitulacyjnych oraz o podpisywaniu samego aktu. Inną pasjonującą opowieścią jest tekst „A.N. Curie” Antoniego Pospieszalskiego pt. Z misją brytyjską w Polsce, mówiący o jedynej brytyjskiej misji obserwacyjnej zrzuconej do Polski dopiero pod koniec grudnia 1944 r.

Należy podkreślić, że Polacy zabiegali o nią już w lutym 1944, kiedy konflikt na froncie wschodnim zaczął ogarniać przedwojenne granice II Rzeczypospolitej. Prośby o tę interwencję nasiliły się tuż przed walką Powstania Warszawskiego oraz w jej trakcie. Niestety rząd brytyjski wahał się z wysłaniem swoich obserwatorów, ponieważ teren Polski to był „sowiecki teatr wojny„. Rozterki Brytyjczyków były na tyle silne, że dopiero 26 grudnia 1944 r. zrzucono pięć osób w pobliżu Żarek pod Częstochową. Uczestnicy tej misji spotkali się z ówczesnym komendantem AK – gen. L. Okulickim „Niedźwiadkiem„. Mieli także możliwość przeprowadzenia rozmów ze zwykłymi partyzantami z AK, AL, NSZ oraz z radzieckimi skoczkami spadochronowymi. Po przetoczeniu się frontu, 17 stycznia 1945 r., oddali się w ręce Rosjan. Uznano ich za szpiegów, aresztowano i uwięziono, potem przewieziono do Moskwy. Dopiero tam członkowie „spóźnionej” misji zostali umieszczeni w ambasadzie brytyjskiej. Choć misja była właściwie nieudana – spóźniona o rok, tylko jedna!, przeprowadzona w czasie, kiedy AK była praktycznie po wielkich walkach, tj. po ”Burzy” i powstaniu w Warszawie, to jej uczestnicy tak podsumowali swoje posłannictwo:

„To jednak można o wynikach naszej misji powiedzieć, że trzech chłodno sceptycznych brytyjskich oficerów przerobiła na zażartych wielbicieli wszystkiego co polskie.„3

Styl autorów wspomnień zaprezentowanych w książce jest bardzo dobry – nie ma więc obawy przed nudą podczas czytania. Warto zaznaczyć, że są to relacje bezpośrednich świadków wydarzeń, przez co publikacja dodatkowo zyskuje jako źródło historyczne.

Praca redakcji także jest bez zastrzeżeń. W książce nie znalazłem literówek i innych błędów korektorskich.

Uwagi

Największą wadą książki jest brak krótkich biogramów i zdjęć autorów wspomnień. Kolejnym minusem jest kilka błędów rzeczowych, np.: we wspomnieniach Kazimierza Bilskiego („Ruma”) jest mowa o tym, że Niemcy użyli przeciw polskim powstańcom na Starym Mieście m.in. kompanii czołgów typu Tygrys z armatami 88 mm.4 Nie jest to prawdą. Podczas powstania przy ul. Rakowieckiej 4 na terenie koszar znajdowało się prawdopodobnie kilka (być może pięć) czołgów PzKpfw VI Tiger.5 Jednakże okoliczności wykorzystania ich przeciw żołnierzom armii powstańczej już nie są do końca pewne i udokumentowane. A może K. Bilskiemu chodziło o 1000 kompanię ciężkich moździerzy, uzbrojoną w dwa pojazdy Sturmtiger z moździerzami kaliber 380mm, zbudowanymi na podwoziu czołgów PzKpfw VI?

Ponadro Adolf Pilch „Doliny”, opisując akcję w Truskawiu, podaje liczbę poległych w armii nieprzyjaciela w na około 250 ludzi.6 Dzisiaj można sceptycznie oceniać te wyliczenia, tym bardziej, że na przykład na stronie internetowej Tomasza Zatwarnickiego znajdują się dane o 91 zabitych żołnierzach niemieckich.7

Podsumowanie

Książka Drogi Cichociemnych to lektura dla każdego pragnącego poznać specyfikę walki i codziennego życia polskich cichociemnych. Czytelnicy zainteresowani II wojną światową, walką konspiracyjną w okupowanym kraju i ogólnie historią Polski znajdą wiele interesujących informacji. Polecam.

Na zakończenie recenzji warto odnotować, że jest to już czwarte wydanie tej książki. Wcześniejsze to lata 1972 (Koło Cichociemnych Spadochroniarzy Armii Krajowej), 1993 i 2008 (Bellona).

Plus minus:
Na plus:
+ temat książki
+ charakter książki – źródło historyczne
+ wielu autorów
+ wspomnienia zestawione chronologicznie
+ ładna okładka
Na minus:
– drobne błędy rzeczowe
– brak biogramów i zdjęć autorów wspomnień

Tytuł: Drogi Cichociemnych
Autor: praca zbiorowa
Wydawca: Bellona
Data wydania: 2010
ISBN: 978-83-11-11807-2
Strony: 576
Oprawa: miękka
Cena: około 32 zł
Ocena recenzenta: 7.5/10

  1. Drogi Cichociemnych, s.14. []
  2. Tamże, s.509. []
  3. Tamże, s.484.  []
  4. Tamże, s. 353. []
  5. J. Ledwoch, Warszawa 1944 ,  s.6-10. []
  6. Drogi…, dz. cyt., s.448. []
  7. powstanie-warszawskie-1944.pl. []

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.

1 komentarz

  1. Jarek pisze:

    Jestem historykiem z wykształcenia i czytałem już naprawdę wiele. Ale ta pozycja jest wyjątkowa to nie suche fakty. Czytając ją idziesz wspólnie z bohaterami niezwykle trudną drogą do naszej wolności czujesz każdym zmysłem powagę, niebezpieczeństwo i trwogę. Jesteś na linii frontu wraz z nimi. Pozycja powinna być lektórą obowiązkową uczącą patriotyzmu.

Zostaw własny komentarz