„Rzeź Nankinu” – I. Chang - recenzja


Iris Chang w 1997 r. napisała książkę o zapomnianej zbrodni. Jej celem było „wskrzesić” ją Amerykanom. Przypomnieć zapomniane ofiary, zapomnianych bohaterów i przede wszystkim zapomnianych zbrodniarzy, którzy w znacznej części uniknęli kary. Jest to chyba jedna z ważniejszych pozycji o tym mało znanym w Europie wydarzeniu. Pozycja ta stała się początkiem dyskusji na forum publicznym na ten temat. Teraz nareszcie została wydana w Polsce!

Mamy jesień 1937 r. W Europie panuje jeszcze pokój. Na Dalekim Wschodzie jest już wojna. Wojna, która od pierwszych momentów staje się bardzo okrutna. Wojska Japońskie po przełamaniu obrony chińskiej pod Szanghajem – zmierzają do Nankinu. Dyszą rządzą mordu po niezwykle ciężkich walkach. W Nankinie żyje trochę Europejczyków i Amerykanów, w tym szef lokalnego oddziału NSDAP – John Rabe. Mało który z nich wie, że wkrótce zobaczą okropności, o jakich im się nie śniło. Mało kto z nich ma świadomość, iż dzięki własnej postawie zostaną bohaterami.  A mało który Chińczyk przeczuwa, że wkrótce tysiące mieszkańców zginą, wydani na pastwę japońskiej armii.

Zwykle tego nie robię, ale w wypadku tej recenzji chcę odkryć minimum zawartości książki, ponieważ wydarzenie to w Polsce w mojej ocenie jest stosunkowo mało znane. Była to jednak pierwsza zbrodnia Drugiej Wojny Światowej, która miała miejsce nieomal za dnia, a relacje z niej publikowano zarówno w prasie japońskiej, jak i „zachodniej”. Pomimo to została w zasadzie przemilczana. Jest o tyle istotna, że świat nie znał jeszcze grozy masowych zbrodni siepaczy Hitlera i nie poznał obozów zagłady (choć zdążył już poznać rzeź Ormian ledwie kilkanaście lat wstecz). Skala tej zbrodni pozwalałaby ocierać się wręcz o pojęcie ludobójstwa. Niemniej jest to zbrodnia pamiętana tylko w niewielkim stopniu, zazwyczaj zdawkowo wspominana w publikacjach popularnych.

Z drugiej strony, jeśli ktoś miał w ręku także wydaną w Polsce książkę Jean-Louis Margolin „Japonia 1937-1945. Wojna Armii Cesarza”, to wie, że w tej pozycji temu wydarzeniu poświęcony został cały rozdział. Osobiście bardzo polecam po przeczytaniu pracy Iris Chang zapoznać się z tą wspomnianą pracą, gdyż kilka tez Chang zostaje przez Margolina podważonych (przede wszystkim skala masakry oraz używanie terminu Holocaust). O tym też, w mojej ocenie, należy pamiętać1.

Niezależnie od tego uważam że książka Iris Chang jest pracą szalenie ważną, gdyż została napisana z pasją. Autorka opisuje sprawców, próbuje przybliżać motywy zbrodni, jej realizacje. W pozycji tej jest mnóstwo poruszających relacji oraz, muszę ostrzec, momentami wstrząsających fotografii. Iris Chang nie przedstawia jednak tylko szokujące opisy, gdyż stara się również przybliżyć nam całe otoczenie tego wydarzenia. Relacje prowadzi  w sposób niezwykle uporządkowany i nie ogranicza się tylko do „zarzucania nas„ ofiarami. Szacuje skalę mordów, co stanowi najtrudniejszą rzecz w takich pozycjach. Od razu muszę powiedzieć jednak, że Iris Chang reprezentuje badaczy podających zdecydowanie wysokie liczby tej zbrodni, przekraczając nawet momentami poziomy 300 tyś ofiar. Problem jest w tym, iż liczby te są szalenie trudne do zweryfikowania przez kogokolwiek i dlatego w badaniach nad tym wydarzeniem pada wiele różnych liczb. Margolin w swojej książce, w mojej ocenie, prowadzi interesującą dyskusje właśnie na ten temat, podważając te „maksymalistyczne„ wyliczenia Iris Chang. Z drugiej strony Margolin stanowi tutaj skrzydło, które nazwałbym „minimalistycznym” w porównaniu ze skalą i charakterem zawartym w ”Rzezi Nankinu. Niemniej warto zapoznać się i z tą dyskusją i mieć na uwadze, że sama liczba ofiar rzezi to wciąż przedmiot debat.

Zarzut drugi – jak już wspomniałem wyżej – dotyczy tego, że autorka w stosunku do masakry w tym mieście używa słowa Holocaust. Termin ten ma jednak określone miejsce w historii i opisuje bardzo konkretne wydarzenie. Oczywiście jest to pojęcie bardzo „nośne”, które od razu przykuwa uwagę. Jednak w wypadku tego wydarzenia zasadniejszą dyskusją byłaby kwestia uznania rzezi Nankinu w ogóle za ludobójstwo, wokół czego także jest wbrew pozorom trochę kontrowersji. Mój zarzut do Chang tutaj zasadza się na tym, że tej dyskusji w zasadzie nie przeprowadza (albo robi to w ograniczony sposób).

Z drugiej strony, niewątpliwie w Nankinie doszło do masakry! Zginęło zapewne co najmniej kilkadziesiąt tysięcy osób (pytanie raczej brzmi – ile ponad te szacunki), zgwałconych zostało tysiące Chinek – często niezwykle okrutnie - wyprzedzając na przykład o kilka lat gwałty w Berlinie. Zniszczony został spory kawałek miasta. To są fakty stosunkowo słabo znane poza Azją. O tym wszystkim przypomina nam autorka. Wielki szacunek dla Niej za przybliżeniu tej tematyki szerszemu audytorium oraz wręcz za ponowne rozpoczęcie dyskusji (choć ponownie przypomnę, że w świecie akademickim wydarzenia te nie były jakoś szczególnie zapomniane). Wydarzenia te są oczywiście bardzo odległe i trudno się z nimi jakoś szczególnie utożsamiać nam tu w Polsce czy Europie w ogóle, gdzie pamiętamy przecież i nasze polskie tragedie tego okresu.

Na początku tej recenzji wspomniałem o postaci Johna Rabe. Jako kolejną zachętę dla przeczytania książki Iris Chang warto wskazać to, że czytelnik dowie się z niej, dlaczego ten członek NSDAP może być nazywany Schindlerem Nankinu. Powiem też, iż nie był sam, gdyż było tam kilkanaście osób, członków Międzynarodowego Komitetu, które z narażeniem własnego życia ratowały setki ludzi. Dobrze że w tej historii o okrucieństwie są też momenty, gdy możemy poczuć siłę ludzkiego ducha, moralności, odwagi i bezkompromisowości pojedynczych ludzi, potrafiących sprzeciwić się brutalnej i okrutnej sile tylko swoimi czynami. Osoby te także przybliża nam Iris, starając się powiedzieć, co zrobili podczas wojny, a także jak żyli po niej i jaką cenę zapłacili za swoje czyny. Tutaj właśnie ujawnia się siła i moc pisarska Chang!

Dlatego też pomimo że mam trochę zarzutów do tej pozycji, uważam ją za absolutnie wartą przeczytania.

Na koniec oczywiście kilka słów o szacie graficznej – książka znakomicie wydana, rzucająca się w oczy okładka, dobre szycie. Ponadto wstrząsające zdjęcia, którym warto poświęcić kilka chwil – od razu jednak przestrzegam, że niektóre są naprawdę drastyczne. Książka solidnie wydana.

Plus minus:
Na plus:
+ świetne pióro autorki
+ przybliżenie stosunkowo mało znanej tematyki
+ uporządkowanie tematu i uporządkowana narracja
Na minus:
- wątpliwości co do skali mordów
- wątpliwości dotyczące używania twardych i mocnych stwierdzeń co do charakteru mordów

Tytuł: Rzeź Nankinu
Autor:  Iris Chang
Wydanie: 2013
Wydawca: Wielka Litera
ISBN: 978-83-63387-63-1
Stron: 336
Oprawa: twarda
Cena: ok. 45 zł
Ocena recenzenta: 8/10

  1. Innym autorem, który szerzej pisze o Masakrze Nankinu, jest choćby Jakub Polit, wielki znawca tematyki „chińskiej„ w Polsce. Napisał pracę ”Chiny”. []

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Opinie i ocena zawarte w recenzji wyrażają wyłącznie zdanie recenzenta, nie musi być ono zgodne ze stanowiskiem redakcji. Z naszą skalę ocen i sposobem oceny możesz zapoznać się tutaj. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanej recenzji, by to zrobić wystarczy podać swój nick i e-mail. O naszych recenzjach możesz także porozmawiać na naszym forum. Na profilu "historia.org.pl" na Facebooku na bieżąco informujemy o nowych recenzjach. Możesz także napisać własną recenzję i wysłać ją na adres naszej redakcji.

Zostaw własny komentarz