Narodziny czołgu. Droga Mark I do walki na froncie Wielkiej Wojny |
Dokładnie 100 lat temu, 15 września 1916 roku pod Sommą po raz pierwszy na polu bitwy wykorzystano czołgi. Szarża brytyjskich Mark I na niemieckie pozycje stała się początkiem rozwoju nowej broni, która po dziś dzień święci triumfy.
Pierwsza wojna światowa rozpoczęła się w sierpniu 1914 r. wraz z nadejściem niemieckiej inwazji na Francję przez Belgię. Niemieckie wojska zostały zatrzymane głęboko wewnątrz francuskiego lądu. Zjednoczone narody brytyjskie i francuskie oraz to, co zostało po belgijskiej armii, miały za zadanie wypchnięcie Niemców z okupowanego przez nich terytorium. Zaprzestając prowadzenia zdecydowanej ofensywy, Niemcy wycofali się do obszaru dającego największe możliwości obronne, w którym następnie zdecydowali się okopać. Do świąt Bożego Narodzenia w 1914 r., linia obrony rozciągała się od wybrzeża kanału La Manche aż do szwajcarskiej granicy, powodując patową sytuację na całej długości zachodniego frontu.
Ataki w 1914 r. i w 1915 r. potwierdziły przekonanie, że wyłonił się nowy typ wojny oblężniczej. Aby wyjść z tego impasu, alianci potrzebowali nowych taktyk i metod. Podejście polegające na wysyłaniu żołnierzy na konfrontację z działami maszynowymi, drutem kolczastym i dobrze okopanymi wojskami skutkowało ogromną ilością ofiar.
Początki działań wojennych z wykorzystaniem pojazdów opancerzonych
Zachodni front nie był idealny do prowadzenia ofensywnych działań, jednakże alianckie wojska musiały być agresywne, w celu odniesienia sukcesu.
Wrogie armie były okopane twarzą w twarz w dwóch liniach okopów pomiędzy którymi znajdował się obszar zwany „Ziemią Niczyją”. W tym nienależącym do nikogo terytorium, drut kolczasty oraz zasieki zostały wykorzystanie przez obie strony konfliktu w celu umocnienia ich zdolności defensywnych. Dla żołnierzy piechoty, ciągle narażonych na atak, teren ten okazał się przeszkodą niemalże nie do przebicia. Potwierdza to makabryczna ilość żołnierzy brytyjskiej armii, którzy oddali swoje życie w pierwszym dniu ofensywy pod Sommą.
Aby efektywnie walczyć z wrogiem, wojska potrzebowały czegoś na kształt opancerzonej ochrony, która pozwoliłaby im na przedarcie się przez „Ziemię Niczyją”. W Wielkiej Brytanii ilość wpływowych osób, wliczając Winstona Churchilla (późniejszego lorda Admiralicji), już od pewnego czasu domagała się mechanicznej formy wsparcia dla brytyjskiej armii.
Pomysł na budowę „naziemnego statku” zainspirował eksperymenty z komercyjnie dostępnymi pojazdami kołowymi, które z kolei doprowadziły do rozwoju tzw. Little Williego, znajdującego się obecnie na wystawie w Tank Museum w Bovington, dumnie reprezentując pierwszy czołg na świecie.
Narodziny czołgu
Stworzenie opancerzonego pojazdu, który byłby w stanie przekroczyć „Ziemię Niczyją” i zesłać ogień na wroga, było podstawowym zadaniem twórców pierwszego czołgu.
Little Willie okazał się kamieniem milowym w rozwoju tego pomysłu, jednakże jego projekt nie pozwalał mu na pokonywanie okopów. Ta konstrukcyjna wada zmusiła inżynierów do niemal całkowitego przeprojektowania pojazdu, które doprowadziło do wyprodukowania konstrukcji o znajomym, romboidalnym kształcie czołgu z pierwszej wojny światowej.
Prototyp czołgu Mark I, znany jako „Matka”, okazał się zdolny do pokonania zasieków i przekraczania okopów. Próby dokonane w styczniu 1916 r. poskutkowały zamówieniem 150 maszyn dla wojska. Czołgi Mark I produkowano w wersji żeńskiej z karabinami maszynowymi oraz męskiej z armatami. Nie posiadały radiostacji, do kontaktu używano gołębi pocztowych. W środku pojazdu było piekielnie gorąco, warunki dla czołgistów były fatalne. Wielu z nich zatruło się spalinami z silnika, co prawdopodobnie stanowi powód więcej przyczyn zgonów załóg pierwszych czołgów niż na skutek udziału w bezpośredniej walce.
Produkcja pierwszych czołgów i ich załogi
Produkcja czołgów i szkolenie ich załóg były przeprowadzane jako operacje ściśle tajne. Miało to na celu zmaksymalizowanie impaktu tej broni, gdy nadejdzie jej dzień na polu bitwy.
Sama brytyjska nazwa czołgu (tank) była formą szerzenia dezinformacji, mającej na celu przekonanie zaangażowanych w ich produkcję, że pracują nad mobilną cysterną do transportu wody*. Nowa jednostka, którą powołano aby wyszkolić 1500 przyszłych czołgistów, była „przydzielona„ do istniejącego już Korpusu Karabinów Maszynowych w celu zachowania dyskrecji. W wielu przypadkach ludzie, których rekrutowano, nie byli pewni, na co się porwali. Ogłoszenie dla oficerów brzmiało, iż poszukuje się ich do ”nadzwyczaj niebezpiecznej i ryzykownej służby o tajnym charakterze”. Pozostałych członków załogi nęcono ogłoszeniami w magazynach motoryzacyjnych, poszukując mężczyzn z doświadczeniam przy pracy z automobilami.
Artyleryjskie szkolenie dla tak zwanej Ciężkiej Sekcji Korpusu Karabinów Maszynowych, która potem została przemianowana na Korpus Czołgistów, zaczęło się w Bisley bez udziału samych maszyn. Załogi zapoznały się z czołgami Mark I dopiero w Elveden w Norfolk na posiadłości Lorda Ivegh. Miejsce to wybrano ze względu na bezpieczeństwo i dyskrecję. Tam właśnie mógł zacząć się prawdziwy trening.
Szkolenie mogło być wyłącznie elementarne, ale mimo wszystko liczono, że gdy nadejdzie czas, czołgi posłużą jako taran mający rozerwać niemiecki szyk obronny. Miało się to dokonać poprzez oczyszczenie drogi z zasieków i zneutralizowanie dobrze chronionych punktów defensywy przed natarciem piechoty aliantów na pole bitwy.
Nowe maszyny, wraz z ich pionierskimi załogami, przeszły przez prawdziwy chrzest ognia 15 września 1916 r. podczas bitwy o Sommę (Flers). Do walki skierowano 49 z nich, ale wiele z nich nawet nie dotarło do lini wroga, psując się lub grzęząc w błocie. Jednakże mimo niezgrabności i wad konstrukcji czołgom udało się rozerwać niemiecką linię na odcinku kilkunastu kilometrów. Ten niespodziewany sukces nie został jednak wykorzystany. Za pojazdami nie nadążyła piechota i zaopatrzenie. Osiągnięto natomiast efekt psychologiczny, który nie trwał długo, gdyż wkrótce swoje konstrukcje przygotowali Niemcy i Francuzi. Podczas Wielkiej Wojny czołgi nie odegrały znaczącej roli, ich czas miał nadejść w trakcie II wojny światowej.
*Słowo „tank” pierwotnie oznaczało „zbiornik” bądź „cysternę”.
* * *
Dziś z pierwszowojennych czołgów zachowało się niewiele egzemplarzy. Jednym z nielicznych miejsc, gdzie można je zobaczyć jest Tank Museum mieszczące się w brytyjskim Bovington. Natomiast klimat tamtych wydarzeń stara się oddać firma Wargaming.net, która jest wydawcą niezwykle popularnej gry World of Tanks oraz aplikacji Tank 100.
Więcej o historii Anglii przeczytasz klikając na poniższą grafikę:
Żródło: opracowano na podstawie materiałów przekazanych przez Tank Museum w Bovington oraz wargaming.net, przeczytaj więcej tutaj
Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.
ziemia niczyja w cudzysłowie i z dużej litery???? chrzest ognia??????? polska język trudna język, bardzo trudna. Hmmm.
co do World of Tanks to większośc czołgów które tam występują NIGDY nie opuściła desek kreślarskich ‚bądź skończyłosie na prototypie nie wprowadzonym do realizacji
bełkot i kupa bredni - czyli kryptoreklama gry WoT