„Poniewierający się, jak zwierzęta (…) w domach, po kątach, w drogach przy powozach”. Życie codzienne służby domowej w XIX w.


Chociaż służący domowi stanowili jedną z najliczniejszych grup zawodowych, próżno szukać ich śladu na kartach pamiętników. Jeśli jednak występują, to nigdy jako pierwszoplanowi bohaterowie. Ich obecność była tak naturalna, że w konsekwencji stali się oni niemal niezauważalni dla ówczesnych ludzi. W ostatnim czasie ową tendecję starają się odwrócić kolejni badacze, którzy dzięki coraz większej liczbie dostępnych, nieopracowanych źródeł próbują odtworzyć ich historię.

„Dziewczyna z czekoladą” Jean-Étienne Liotard (1744)

„Dziewczyna z czekoladą” Jean-Étienne Liotard (1744)

Na przełomie XIX i XX w. służba domowa stanowiła w Warszawie aż 30% ogółu pracującej ludności. Chociaż jeszcze w XVIII w. oznaką prestiżu było zatrudnienie wykwalifikowanej męskiej służby, to już w kolejnym stuleciu tendencja ta uległa zmianie. Zmiany społeczno-gospodarcze wieku XIX spowodowały, że blisko 95% osób zatrudnionych jako służba domowa stanowiły kobiety. Tłumaczyć można to chociażby postępującą industrializacją, która spowodowała, że mężczyźni mogli poszukiwać innej formy zarobku. Dla niewykształconych dziewcząt, często pochodzących z terenów wiejskich, była to jednak wciąż doskonała okazja do podjęcia pracy niewymagającej od nich specjalistycznych kwalifikacji. Spowodowało to jednak znaczny spadek profesjonalizacji zawodu. Jeszcze w XVIII w., aby zdobyć zatrudnienie w charakterze kamerdynera należało spełniać szereg wymogów, o czym świadczy jedno z ogłoszeń zamieszczonych w Gazecie Warszawskiej z 1780 r.: „Szuka tu  na służby jeden kamerdyner umiejący fryzować i golić, mówiący językami niemieckim, francuskim, włoskim i angielskim, znający się dobrze na kucharstwie, podejmujący się przy tym w różne drogi być posłanym, który wiele podróży odprawił y nie mało krajów zwiedził”1 . W czasach późniejszych powszechnie uważano, że praca służącej jest idealnym zajęciem dla biednych kobiet.

Stosunkowa łatwość w podjęciu służby sprawiła, że było to bardzo popularne zajęcie wśród młodych osób. Analizując krakowski spis ludności z 1881 r., można zauważyć, że blisko 70% służących nie ukończyło 30 roku życia. Dla większości z nich było to bowiem zajęcie tymczasowe, które kobiety wykonywały do momentu znalezienia lepszej pracy bądź zamążpójścia. Do mniej wymagających prac chętnie przyjmowano dziewczęta ze wsi, ponieważ nie miały wysokich wymagań finansowych, zaś sama praca wydawała się im prosta i przyjemna. Każda z nich miała już pewne doświadczenie wyniesione z domu rodzinnego, a powszechnie uważano, że służba domowa nie zalicza się do grupy zawodów wymagających wcześniejszej nauki.

Praca niedająca pewności jutra…

Praca w charakterze służącej nie dawała poczucia bezpieczeństwa, bowiem kontrakty zawierano najczęściej na miesiąc lub kwartał. Chociaż istaniała możliwość przedłużenia umowy, to faktem jest, że po jej wygaśnięciu można było legalnie szukać innego gospodarstwa domowego. Duża rotacja oraz napływ niewykwalifikowanej siły roboczej sprawiały, że znalezienie odpowiedniej pracownicy było niekiedy nie lada problemem. Ową rzeczywistość doskonale opisuje F. J. Frienkiel w magazynie „Zdrowie„: ”zjawia się na zimę z braku zajęcia w polu dziewczyna wiejska, prawie zawsze niepiśmienna i ciemna, godzi się albo do zamożnego domu jako pomywaczka lub podmłodsza, albo do mniej zamożnego domu »do wszystkiego «, przygląda się zazwyczaj przez czas krótki sposobowi gotowania przez kucharkę lub gospodynię, a gdy upodoba sobie to zajęcie, lub gdy przypadkiem nie nadarzy się inne miejsce tylko kucharki — obejmuje takowe. Z tego łatwo wysnuć, jaką może być jej umiejętność w sztuce kulinarnej, jaka inteligencya, jaką mamy gwarancyę co do jej poczucia czystości i sumienności”2 .

Uważnego obserwatora owa rotacja nie powinna jednak dziwić, bowiem praca służącej nie należała do lekkich. Chociaż wśród zalet podjęcia takiego zatrudnienia należy upatrywać usamodzielnia się dziewcząt lub pragnienia odciążenia rodziców, to warunki bytowe pracowników były często opłakane. Potwierdza to fakt, że w tej kwestii zainterweniowała sama Karolina Nakwaska, autorka poczytnych poradników. Nakwaska wypomina gospodyniom warunki, w jakich żyją ich służący, którzy śpią na podłogach, przy ciepłych piecach: „poniewierający się, jak zwierzęta w domach (...) po kątach, w drogach przy powozach”3 . W nowo wybudowanych budynkach przewidywano co prawda pokoje dla służących, jednak w starszych, wielokrotnie przebudowywanych mieszkaniach, miejsca te są praktycznie niemożliwe do zlokalizowania. Przypuszczać można, że służące mieszkały w pomieszczeniach wieloosobowych, często w kuchni lub na strychu. Owe domniemania potwierdza również jedno z opowiadań opublikowanych na łamach czasopisma „Przyjaciel Sług„: ”Zosia chora w gorączce, leży w ciasnej izdebce koło kuchni. Znacie te izdebki! Takie ciasne, ze jak dwa łóżka wstawić to już na człowieka prawie miejsca nie ma-więc drzwi do kuchni otwarte być muszą”4 . Zarówno koszty zakwaterowania, jak i wyżywienia nie były jednak potrącane z pensji. Możemy się więc jedynie domyślać, że nawet najmizerniejsze warunki były korzystniejszą opcją niż utrzymywanie własnego lokum.

Dzień powszedni służącej

Trwająca często od 14 do 18 godzin na dobę praca  obfitowała w liczne obowiązki, uzależnione od indywidualnych potrzeb chlebodawców. Główne obszary powinności skupiały się wokół palenia w piecach, gotowania, sprzątania, prania i prasowania oraz opieki nad dziećmi. Zakres zadań był również zależny od liczby zatrudnionych osób. W przypadku posiadania tylko jednego służącego był on niezwykle obciążony pracą, która wypełniała cały jego czas.  Wśród zachowanych danych odnoszących się do zatrudnienia służących w gospodarstwach domowych na końcu wieku XIX wykorzystać można jedynie spisy powszechne dla miasta Krakowa. Wynika z nich, że aż w 2/3 przypadków pracodawcy korzystali z pracy zaledwie jednego służącego, a domy z wieloma pracownikami należały do nielicznych. Nawet na łamach poradników postulowano ich ograniczenie, uważając, że nadmiar rąk do pracy doprowadzi do lenistwa pracowników. W bogatszych domach, mogących pozwolić sobie na przyjęcie na służbę większej liczby osób, zarysowała się jednak pewna hierarchia. Jak pisał pewnien oficjalista galicyjski: „Garderoba była wyższa od pralni. Taki sam stosunek był pomiędzy lokajami i furmanami (…) Przeto lokaje nie wdawali się z furmanami w żadnym razie (…) Dzieliły się tam jeszcze dziewki z pralni i piekarni i dziewczęta z garderoby i mnóstwo było tak zwanych kółek stopniowanych. Ogrodniczek żył z kuchcikiem, broń Boże ze stróżem lub parobkiem, choć byli z jednej wsi i z jednej matki, każdy bronił swego honoru i stanowiska w hierarchii dworskiej i majątkowej”5 . Tak, jak zostało jednak wspomniane wcześniej, w większości domostw zatrudnienie większej liczby osób było praktyką niespotykaną.

Jej pierwsze miejsce, George Dunlop Leslie

Jej pierwsze miejsce, George Dunlop Leslie

Typowy dzień pracy samodzielnej służącej rozpoczynał się o szóstej rano, chociaż czasami budzono się o wiele wcześniej. Do zadań należało rozpalenie w piecach, zrobienie zakupów i przygotowanie śniadania. Dopiero wówczas można było przerwać sen państwa, pomóc w toalecie i skierować ich na pierwszy posiłek. W momencie, w którym ci będą go spożywać, pracownica miała czas, aby posprzątać ich sypialnie. Następnie należało zrobić zakupy, ugotować obiad i posprzątać dom. Jedynie bardzo dobre tempo wykonania pracy mogło skutkować chwilą czasu wolnego. Nie trwał on jednak zbyt długo, ponieważ do obowiązków służby należało również przyrządzenie kolacji, wyczyszczenie kuchni oraz przygotowanie państwa do spania. Należy pamiętać, że w domu pozbawionym nowinek technologicznych każda z tych czynności zajmowała o wiele więcej czasu i siły niż w obecnie. Do najbardziej znienawidzonych przez służące zajęć należało froterowanie podłóg. Wielogodzinna praca na kolanach skutkowała bowiem częstymi urazami. Stąd też oferty pracy w domach, które zatrudniały do froterowania firmy zewnętrzne, uważane były za najkorzystniejsze.

Służba domowa pracowała przez cały tydzień. Jedynie w niedziele i święta pozwalano im na wizytę w kościele w trakcie dnia, a raz w miesiącu mogli liczyć na całodzienne „wychodne„. Dodatkowo w czasie ważnych uroczystości zalecano, by nagradzać pracowników lepszym jedzeniem czy alkoholem. Nawet w czasie choroby służące nie mogły liczyć na taryfę ulgową i na pewną opiekę medyczną. Zdecydowanie częściej leczono je ”wódką i tłustością”, nie wzywając przy tym lekarza i nie płacąc za lekarstwa.

Stały nadzór nad pracownikami sprawowała pani domu. Jej zadaniem było pilnowane, aby każdy z nich miał pracę do wykonania. W przypadku nieposłuszeństwa radzono zaś, by nałożyć małą karę pieniężną. Dodatkowo gospodyni powinna też pilnować, by służący okazywali jej należny szacunek, byli grzeczni, nie odzywali się niepytani oraz zwracali się do państwa jedynie w pozycji stojącej. Nie było to zadanie proste, gdyż, jak twierdził Paweł Eustachy Leśniewski: „zarządzanie istotami tak nieokrzesanymi, choć podatnymi na niewerbalne komunikaty, wymagało od pani siły woli, opanowania i cierpliwości”6 .

Jak wspominano wcześniej, prócz zakwaterowania pracownicy mieli również zapewnione darmowe wyżywienie. Było ono jednak dość monotonne, bowiem na stołach gościły najczęściej ziemniaki i kasza.  Postulowano więc, by służące otrzymywały obfity obiad, przypadający około godziny 12. Na przykładowy jadłospis składać się mógł rosół wymieszany z dodatkami mączno-warzywnymi oraz mięso. Jednocześnie ganiono jednak wyrzucanie resztek ze stołu państwa zamiast oddawania ich służbie. Przypominano jednak, by wpierw je odgrzać. Do picia zalecano podawanie piwa. Jako że służba rozpoczynała swoją pracę od wczesnych godzin rannych, jadała najczęściej przed domownikami. Zamiast często występujących klusek radzono, by służące pijały kawę, która jest nie tylko bardziej wykwintna, ale i… tańsza.

Sytuacja materialna służących nie była tak tragiczna, jak zwykło się powszechnie uważać. Zarówno wyżywienie, jak i zakwaterowanie nie było wliczane do pensji. Dawało to więc szansę na poczynienie pewnych oszczędności. Jedynym źródłem, w którym przedstawione zostały dokładne obliczenia kosztów utrzymania służącej, poczyniła Lucyna Ćwierczakiewiczowa. W myśl jej rachunków sama pensja roczna wynosić miała 48 rubli, zaś ogólny kosztorys opiewał na 153,20 rubli (bez kosztów zamieszkania). Dodatkowo doliczyć należy dodatki za dobrą pracę. Mimo tych udogodnień wciąż była to jednak najsłabiej zarabiająca grupa zawodowa. Największe niebezpieczeństwo stwarzał wszakże brak zabezpieczenia na przyszłość. Jedyną ochroną była oszczędość lub zamążpójście. W innym razie, w przypadku choroby, kalectwa lub niechcianej ciąży, służąca zasilała szeregi żebraczek albo prostytutek.

Służba domowa = samotność

Większość kobiet trudniących się omawianym zajęciem pozostawała stanu wolnego, a w momencie zawarcia związku małżeńskiego porzucała pracę zawodową. Zdarzały się jednak sytuacje, gdy do kontynuowania zatrudnenia zmuszone były osoby zamężne lub starsze, pozbawione opieki. Korzystne zamążpójście było więc najpewniejszą drogą do utrzymania pewnego poziomu życia. Niedoświadczone panny były jednak przestrzegane przed nieprzemyślanym związkiem, który mógł przekreślić ich dobrą opinię. Konsekwencje były okrutne: „Nieuczciwi chłopcy strasznie wyzyskują łatwowierną, niedołężną dziewczynę. Traci dla nich pieniądze, zaniedbuje obowiązek, a na koniec - wypędzają ze służby. Gdyby jednak na tym się skończyło! Ulega słodkim słowom kawalera, że się z nią ożeni, daje się uwieść, zostaje nieszczęśliwą matką, poniewiera się w żydowskich domach jako mamka, zatraca wstyd, umiera w niej człowiek, zostaje zwierzę, bo wyzute ze szlachetniejszych uczuć, ambicji; traci wiarę we wszystko, w samą siebie nawet i w uczciwość ludzką... Ginie!”7 . Ten dosadny opis losów dziewczyny, która zawierzyła nieucziwemu mężczyźnie, miał sprawić, że młode służące będą nieufne, pobożne, ale i samotne.

Brak kwalifikacji oraz najczęściej młody wiek sprawiały, że służące zatrudnione w XIX-wiecznych polskich miastach były narażone na wiele niebezpieczeństw. Nieuważne szukanie pierwszej posady skutkować mogło trafieniem do domu nierządu. Zatrudnienie jako służąca było zaś dalekie od romantycznych wizji samodzielnej pani domu. Praca była bowiem wyniszczająca i zbyt ciężka. W przypadku dyscyplinarnej utraty posady,niechlubna historia zatrudnienia zapisana była w książęczce służącego. To skutecznie utrudniało podjęcie nowej pracy. Na bruk można zaś było trafić za najdrobniejsze uchybienia. Jakby tego było mało, to służące znajdowały się w grupie podwyższonego ryzyka. Jak pisała Teodora Męczkowska „ogół mężczyzn traktuje służącą zupełnie inaczej, niż w ogóle każdą kobietę„8 , stąd zdarzało się, że były one wykorzystywane przez pracodawców. Niechciana ciąża powodowała utratę zatrudnienia, dlatego to właśnie w tej grupie najczęściej spotkać można było potencjalne dzieciobójczynie. Chociaż łatwo było znaleźć pracę jako służąca, to znacznie trudniej było ją godnie przetrwać.

Bibliografia:

  1. Ćwierczakiewiczowa L., Podarunek ślubny: Kurs gospodarstwa miejskiego i wiejskiego dla kobiet, Warszawa 1885.
  2. B., „Dobra służąca„, czyli ”Co powinam wiedzieć o służbie i na służbie”: poradnik dla służących, Poznań 1909.
  3. Frenkiel F.J., Hygiena a kuchnia, „Zdrowie”, t. 2, 1902, z. 9.
  4. Kowecka E., W salonie i w kuchni. Opowieść o kulturze materialnej pałaców i dworów polskich w XIX wieku, Poznań 2008.
  5. Kwiatkowski A., Sługa. Kilka uwagi godnych pytań, Warszawa 1893.
  6. Leśniewski P. E.,  Poradnik dla gospodyń wiejskich i miejskich czyli zbiór rad, wiadomości i przepisów obejmujących różne szczegóły gospodarstwa kobiecego..., t. 1, Warszawa 1838.
  7. Męczkowska T., Służące a prostytucja, Warszawa 1906.
  8. Nakwaska z Potockich K., Dwór wiejski. Dzieło poświęcone gospodyniom polskim, przydatne i osobom w mieście mieszkającym, t. 1, Poznań 1843.
  9. Piotrowska- Marchewa M., „Trzech masz wrogów, którzy czyhają na zabicie twej duszy...”. Zagrożenia moralne w ujęciu polskich poradników i prasy dla służby domowej na przełomie XIX i XX wieku, [w:] Kobieta i rewolucja obyczajowa. Społeczno-kulturowe aspekty seksualności. Wiek XIX i XX., pod red. A. Żarnowskiej, A. Szwarca, Warszawa 2006, s. 248.
  10. Poniat R., Służba domowa w miastach na ziemiach polskich od połowu XVIII do końca XIX w., Warszawa 2014.
  11. Stawiak- Ososińska A., Ponętna, uległa, akuratna... Ideał i wizerunek kobiety polskiej pierwszej połowy XIX wieku (w świetle ówczesnych poradników), Kraków 2010.
  12. Zyblikiewicz L. A., Baza danych. Spis ludności miasta Krakowa 1880, APK.
  13. Żarnowska A., Kierunki aktywności zawodowej kobiet w Polsce XX wieku (do 1939 r.), [w:] Kobieta i edukacja na ziemiach polskich w XIX i XX wieku, pod red. A. Żarnowskiej, A. Szwarca, cz. II, Warszawa 1995

Korekta: Lidia Kamińska

  1. Ogłoszenie, „Gazeta Warszawska”, Suplement, 24 maja 1780. []
  2. F.J. Frenkiel, Hygiena a kuchnia, [w:] „Zdrowie”, t. 2, 1902, z. 9, s. 691. []
  3. K. Nakwaska z Potockich, Dwór wiejski. Dzieło poświęcone gospodyniom polskim, przydatne i osobom w mieście mieszkającym, t. 1, Poznań 1843, s. 45. []
  4. R. Poniat, Służba domowa w miastach na ziemiach polskich od połowu XVIII do końca XIX w., Warszawa 2014, s. 264. []
  5. E. Kowecka, W salonie i w kuchni. Opowieść o kulturze materialnej pałaców i dworów polskich w XIX wieku, Poznań 2008, s. 39. []
  6. P. E. Leśniewski, Poradnik dla gospodyń wiejskich i miejskich czyli zbiór rad, wiadomości i przepisów obejmujących różne szczegóły gospodarstwa kobiecego..., t. 1, Warszawa 1838, s. 53. []
  7. A. Kwiatkowski, Sługa. Kilka uwagi godnych pytań, Warszawa 1893, s. 42-43. []
  8. T. Męczkowska, Służące a prostytucja, Warszawa 1906, s. 20-21. []

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.

4 komentarze

  1. N pisze:

    Rewelacyjny artykuł; aż szkoda, że nie jest nieco dłuższy. Chyba, że... Pani Joanno, czy zamierza Pani opublikować w jakimś periodyku historycznym bardziej rozbudowany tekst o XIX-wiecznej służbie domowej?

    • Marek pisze:

      Widać, że w służbie od wieków nić się nie zmieniło...

    • Joanna Morawska pisze:

      Zwlekałam z odpowiedzią, by móc napisać, że w przeciągu ok 2 tygodni rozbudowany artykuł traktujący o służbie domowej ukaże się w periodyku Scriptor Nowy (dostępny również online). Pozdrawiam!:)

  2. Małgorzata pisze:

    Wspaniały artykuł! Sto-krotne dzięki! W ten sposób dowiedziałam się jak pracowali moi Przodkowie.

Odpowiedz