Po obu stronach frontu stali ludzie. Na strychu kamienicy w Walimiu odkryto listy niemieckiego żołnierza


…nasza kompania natrafiła na uporczywy atak Rosjan na domostwa. Pani syn idący ściśle ze swoim plutonem skutecznie pokonał wielu wrogów. Rosjanie traktowali naszą grupę ostrym ogniem piechoty. Fritza trafiła śmiertelna kula, zginął natychmiast – przeczytała w liście z lipca 1942 matka Fritza Kube, niemieckiego żołnierza biorącego udział w walkach na froncie wschodnim. Za namową miejscowego księdza zdecydowała się schować listy i zdjęcia na poddaszu jednej z kamienic w Walimiu (woj. dolnośląskie), gdzie pozostawały w ukryciu. Aż do teraz.

 Bundesarchiv, Bild 183-B21845 / Wahner / CC-BY-SA 3.0

Bundesarchiv, Bild 183-B21845 / Wahner / CC-BY-SA 3.0

Kilka miesięcy przed tragiczną wiadomością, Kube pisał w liście do matki - Droga mamo, Rosja jest potężna. Jedziesz kilka dni i nic nie ma. Ciągle tylko przestrzeń i przestrzeń, ale posuwamy się błyskawicznie w głąb z dnia na dzień. (…). Myślę o Tobie i naszych górach. Czas płynie. Niekończące się pochody jeńców i ta ogromna przestrzeń. Nigdy nie widziałem czegoś takiego. (...) bądź zdrów kochana mamo. Ta wojna wkrótce się skończy i znów wszystko będzie jak dawniej. Jego błyskawiczna podróż w głąb, 17 maja 1942 roku, zakończyła kula Rosjanina.

Listy zostały odnalezione przez pracowników prowadzących prace remontowe w jednej z walimskich kamienic, a następnie przekazane Łukaszowi Kazkowi – popularyzatorowi historii Dolnego Śląska. Listy znajdowały się w skrytce stworzonej przez ówczesnego walimskiego księdza, Hahna

Pani syn zginął dla Fuhrera.

Śmierć dziecka musiała być dla pani Kube ogromną tragedią, która przyniosła jeszcze większe cierpienie. Na szczęście, w tej sytuacji III Rzesza nie pozostawiła matki samej sobie, w związku z czym w ręce pani Kube trafił list - …mamy nadzieję, że odnajdzie Pani pocieszenie w fakcie, że Pani syn Fritz oddał życie dla naszego Fuehrera oraz za przyszłość naszej ojczyzny.

bundesarchiv_bild_146-1974-099-19_russland_angriff_auf_ein_dorf

Bundesarchiv, Bild 146-1974-099-19 / Kempe / CC-BY-SA 3.0

Gdyby jednak to nie było wystarczająco podbudowujące i pocieszające, w dalszej części wystukanego na maszynie do pisania listu, obiecano kobiecie, że niebawem dostanie ona zdjęcie z krymskiego, „bardzo ładnie położonego i dobrze utrzymanego”, cmentarza, na którym spoczywa jej ukochany syn.

- Ten przykład doskonale pokazuje niemiecką logistykę śmierci. Właśnie w ten sposób łagodzono ból i próbowano nadać sens walce za wodza III Rzeszy. Rodziny, które otrzymały taki list dostawały kartki żywnościowe i pomoc z gminy – powiedział Łukasz Kazek.

To nie oni mieli być zagrożeniem

Dla całej historii niezwykle ważną osobą jest wspomniany już ksiądz Hahn – inicjator pomysłu ukrycia korespondencji i pamiątek, który ośmielił się potępić Adolfa Hitlera w wygłoszonym przez siebie kazaniu, a także do końca walczył o uchronienie swoich parafian przed śmiercią.

Błagał ich, aby nie popełniali samobójstw z powodu niepowstrzymanego marszu Armii Czerwonej na zachód. Prosił ludzi, aby wywieszali w oknach białe prześcieradła – na znak kapitulacji. – Obiecał, że będzie starał się dotrzeć do sowieckiego oficera i poprosi, by oszczędzono ich jako ludność cywilną. Białe flagi niemieckich katolików nie spodobały się przejeżdżającemu przez Walim konwojowi SS – powiedział Kazek.

Pomysł ratowania cywili, który ksiądz zaczął realizować w Walimiu, bardzo nie spodobał się oficerowi SS. Kazał on rozstrzelać Hahna i wszystkich, którzy ośmielili się wykazać wątpliwości co do wielkości i potęgi III Rzeszy wywieszając w swych oknach białe prześcieradła. - Ludzie jednak ubłagali go o łaskę. Flagi zniknęły z okien, a konwój SS udał się w stronę Dzierżoniowa. Kilka godzin później tą samą drogą wkroczyli Rosjanie.

Dzień, w którym konwój SS przejeżdżał przez Walim to 8 maja 1945 roku. Wojna właśnie dobiegła końca, a w Walimiu 15 osób popełniło samobójstwo.

Niedługo potem, jesienią 1945 roku, pani Kube opuściła Walim, to samo, choć dopiero w 1946 roku uczynił ksiądz Hahn.

Czy listy trafią do rodziny Fritza? 

Według słów Kazka, brat Fritza służył w Luftwaffe. Gdyby dziś żył miałby 97 lat. Jego losy są nieznane. Choć może wciąż żyją jego dzieci, szukam – powiedział Łukasz Kazek.

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.

1 komentarz

  1. Bilbo pisze:

    Jak to nigdy nie wiadomo, co można jeszcze odnaleźć - czy to na strychu jakiegoś domu, czy gdzieś indziej. I to jest wspaniałe.

Zostaw własny komentarz