We Wrocławiu otwarto Muzeum Gier i Komputerów Minionej Ery. Zobacz naszą relację [galeria]


Galeria zabytkowych komputerów / fot. Łukasz Hajdrych

W ostatnich latach powstaje w naszym kraju coraz więcej interaktywnych i nowoczesnych muzeów, które pozwalają zwiedzającym w nietypowy i atrakcyjny sposób doświadczyć różnych aspektów minionej rzeczywistości. 2 września 2017 r. do ich grona dołączyło wrocławskie Muzeum Gier i Komputerów Minionej Ery (GiKME), w którym wystawione zostały komputery i konsole video, począwszy od tych najstarszych, pamiętanych tylko przez nielicznych, aż po te z ubiegłej dekady, wciąż żywe w pamięci wielu Polaków.

Przygotowywane od wielu miesięcy GiKME to w głównej mierze dzieło czterech pasjonatów: Artura Ciemięgi, Wojtka Frabińskiego, Michała Lisickiego oraz Jakuba Rzepeckiego, autorów licznych wystaw tematycznych i członków istniejącej od 2011 r. inicjatywy Retrogralnia. W swoich zbiorach zgromadzili co najmniej kilkaset sztuk różnego sprzętu elektronicznego (zapytani o to sami nie potrafią podać dokładnej liczby): ponad 200 komputerów i konsol stacjonarnych, 500 konsol przenośnych, 200 gier mechanicznych, elektro-mechanicznych i elektronicznych, 6 automatów arcade oraz dziesiątki najdziwniejszych akcesoriów i dodatków do nich. Od września część tej kolekcji oglądać można w ramach stałej ekspozycji na Dworcu Świebodzkim, przy Placu Orląt Lwowskich 22b.

Odważni mogą spróbować swoich sił w grze na Virtual Boyu - pierwszej konsoli Nintendo symulującej grafikę 3D / fot. Łukasz Hajdrych

W pierwszym dniu działalności pojawiłem się w GiKME jeszcze przed godz. 10.00, na którą zaplanowano otwarcie wystawy. Ku mojemu zaskoczeniu byłem jedyną osobą, która postanowiła pojawić się tak wcześnie – mogę z dumą napisać, że przeszedłem do historii jako pierwszy zwiedzający muzeum (większa ilość gości pojawiła się dopiero około południa i utrzymywała przez resztę dnia na stałym i satysfakcjonującym poziomie)! Organizatorzy, wraz z licznie pomagającymi im przyjaciółmi i bliskimi, przyjęli mnie bardzo serdecznie i oprowadzili po wystawionych zbiorach, zarażając przy okazji odrobiną przyjemnego chaosu i nieuporządkowania, wciąż jeszcze obecnego w muzeum (do końca września GiKME działa w ramach tzw. Early Access, testując potrzeby i oczekiwania zwiedzających, a także kończąc remont ostatnich pomieszczeń użytkowych).

Elwirka, dzieło Wrocławskich Zakładów Elektronicznych Elwro - jeden z dostępnych w GiKME polskich komputerów / fot. Łukasz Hajdrych

Muszę przyznać, że pomimo dość ograniczonej powierzchni, GiKME zaskoczyło mnie ilością wystawionego sprzętu. Bieżąca ekspozycja obejmuje kilka automatów arcade (od rana dostępne były trzy – z Soniciem, Metal Slugiem i Arkanoidem, gdy wychodziłem zauważyłem, że pojawił się jeszcze czwarty, więc ich liczba wciąż może ulec zwiększeniu), gry mechaniczne, wybrane konsole Segi, Pegazusy i Famicomy, Super Nintendo Entertaiment System, Ponga oraz liczne komputery, wśród których nie brakuje owoców polskiej myśli technologicznej (m.in. pochodzące z lat 80. sprzęty z Wrocławskich Zakładów Elektronicznych „Elwro„). Poza tym: konsole przenośne (na czele z tzw. ”ruskimi jajkami”), akcesoria do NES-a i PSX-a, a także kolekcjonerskie wydania konsol stacjonarnych (jak np. Nintendo 64 Pokémon Yellow Edition). Warto dodać, że duża część wystawy jest interaktywna i na niektórych wystawionych konsolach i komputerach można zagrać, przypominając sobie lata, gdy grając np. w amigowe wydania Mortal Kombat trzeba było żonglować kilkoma dyskietkami, wybierając postacie wojowników.

Nie tylko elektronika - kącik gier mechanicznych / fot. Łukasz Hajdrych

W chwili obecnej największym problemem GiKME jest brak dostępnych opisów ekspozycji i drukowanych przewodników po muzeum. Te – chociaż przygotowane – wciąż nie opuściły jeszcze drukarni i w pierwszych dniach będą niedostępne dla zwiedzających. Nie jest to duży problem, ponieważ pracownicy muzeum zawsze służą pomocą przy oprowadzeniu po wystawie, wypada jednak o nim wspomnieć. Nadal także niedostępna jest sala konferencyjno-edukacyjna, która pozostanie w remoncie prawdopodobnie do końca miesiąca. Funkcjonujące w systemie Early Access muzeum nie jest więc jeszcze w pełni gotowe do przyjmowania szkolnych wycieczek i prowadzenia lekcji muzealnych.

Unikalna możliwość zagrania w kultowego Ponga / fot. Łukasz Hajdrych

GiKME to wyjątkowe miejsce, gdzie osoby dorastające w drugiej połowie XX w. mogą przypomnieć sobie zdobycze pierwszych lat informatyki i video rozrywki, a młodsi, którym nie dane było żyć w tamtych czasach, doświadczyć namiastki cyfrowej historii, która nie wzięła się znikąd, lecz powoli ewoluowała, wpływając na całokształt przyjmujących ją społeczeństw, aż stała się nieodłącznym elementem ich kultury. Muzeum wciąż jeszcze cierpi na problemy „wieku dziecięcego”, lecz już teraz warto do niego zajrzeć, aby docenić ogrom pracy włożony w jego przygotowanie. Z przyjemnością odwiedzę GiKME ponownie za kilka miesięcy, aby przekonać się, jak wygląda ono po ostatnich szlifach i jak układa się jego współpraca z lokalnym samorządem oraz innymi instytucjami kultury.

Komputery czekają na pierwszych użytkowników / fot. Łukasz Hajdrych

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.

6 komentarzy

  1. Mik47 pisze:

    Yeah, dzisiaj takiego muzea JESZCZE nie są doceniane, ale jeszcze trochę i będą ważne jak te Muzea Historii Naturalnej

    • Łukasz Hajdrych pisze:

      Spokojnie, takich miejsc powstaje coraz więcej. Podobne inicjatywy funkcjonują np. w Katowicach i Karpaczu, duże muzeum poświęcone historii gier jest też w Berlinie, gry komputerowe przebijają się również do dyskursów naukowych. Nie jest tak tragicznie, jak mogłoby się wydawać. 🙂

      • Mik47 pisze:

        Ale nadal NIESTETY są to oddolne inicjatywy, w tym sensie, że własnym asumptem, bez większej kasy.

        • Łukasz Hajdrych pisze:

          Tak, co do tego pełna zgoda. Pozostaje mieć nadzieję, że wraz ze wzrostem popularności tego typu miejsc i świadomości społecznej (obecnie w Polsce dorasta już drugie pokolenie po boomie technologicznym przełomu lat 80. i 90.) ich liczba zacznie się zwiększać i staną się również obiektem zainteresowania Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego (w końcu np. w GiKME znajduje się też polski, zabytkowy sprzęt).

          • Jarek Jamróz pisze:

            Z tego co wiem, to w Katowicach działa pełnoprawne muzeum zarejestrowane w MKiDN. Oczywiście muzea, powołane do życia przez osoby fizyczne lub stowarzyszenia i fundacje nie będą w kręgu zainteresowania ministerstwa chyba że pod względem wywiązywania się z obowiązków takich podmiotów wobec samego ministerstwa. Muzeum w Katowicach jest spore i poświęcone głównie historii IT prezentując oczywiście gry. Nie można tego porównywać. Byłem w jednym i w drugim, zupełnie coś innego.

  2. tygrys753 pisze:

    Witam. Bardzo ciekawe muzeum. W Katowicach aktualnie jest największe w Polsce, choć temu we Wrocławiu też nic nie brakuje. Ze zbieraniem takich komputerów już nie jest tak różowo. Od 80 roku minęło już 40 lat. Niewiele maszyn się zachowało. Jeszcze mniej zachowało się w Polsce. Wybitnie ciężko jest o komputery wysokiej półki producentów zagranicznych.

    Pozyskiwanie takich maszyn jest o tyle ciężkie, że albo ktoś nie wie co ma- takie osoby albo mają wtedy zapuszczony w piwnicy, czy na strychu sprzęt nie nadający się często do renowacji, albo posiadają taki sprzęt i wiedząc co mają przechowują go właściwie. Ale wtedy przy sprzedaży ceny są kolosalne. Ja np kolekcjonuję IBMy. Skupiłem się na modelu IBM 5150, ale sprzęt, który kilkanaście lat temu był dostępny bez problemu na EBAY- mówię o np modelu IBM 5100, w tej chwili w normalnych pieniądzach sprawny jest nieosiągalny.

    Warto dodać, że jest sporo osób kolekcjonujących komputery, mając prywatne kolekcje, które nie figurują nigdzie i o nich nie wiemy. Jak ja 🙂

    Pozdrawiam!

Odpowiedz