„Sowieci nie wchodzą. Polacy mogli wygrać w 1939 roku” - T. Pawłowski - recenzja


Wiele analiz historycznych i wojskowych dotyczących zdolności operacyjnych Wojska Polskiego we wrześniu 1939 roku było i nadal jest obarczonych piętnem przegranej kampanii. Powodowało to w niektórych sytuacjach wręcz groteskowe wykrzywienie obrazu realnego stanu polskich sił zbrojnych w walce z Niemcami, zwłaszcza w momencie „ciosu w plecy” zadanego przez Sowietów. Swoje uczyniła także propaganda sowiecka, jak i niemiecka, nawet tuż po 1939 roku. W pewnym sensie praca Tymoteusza Pawłowskiego, momentami balansująca na granicy metodologii nauki historycznej, łamie ten schemat. 

Patrząc na całość tekstu stanowi on jedną dużą hipotezę, na którą składają się scenariusze, niczym matematyczne algorytmy hipotetycznie warunkujące rzeczywistość, oparte o pewne, momentami solidne podstawy. Choć sam autor pisze, że rozważane w książce scenariusze służą teraz „głównie czczej rozrywce„, potraktowanie tych analiz choć odrobinę poważnie, z uwagą, ale dużą dozą ostrożności czyni z niej możliwą do samodzielnego wyciągnięcia wniosków. Od samego początku jednak trzeba mieć podstawowe założenie ”z tyłu głowy” w czasie lektury. 

Punktem wyjścia autora do analizy jest zerwanie z „determinizmem marksistowskim„, gdyż autor traktuje „brak miejsca na gdybanie„ w środowiskach akademickich jako jeden z reliktów po PRL-u. ”Tymczasem rozważanie wariantów podejmowanych decyzji jest bardzo ważnym mechanizmem we wszystkich niemal naukach humanistycznych- także, przede wszystkim- w historii. Tylko rozważenie alternatywy pozwala ocenić, czy podjęta decyzja była słuszna, czy błędna”- pisze Pawłowski. Przyjrzyjmy się jej zatem. 

Na tekst Pawłowskiego składa się 11 rozdziałów, z których ostatni zastępuje klasyczną bibliografię, analizując z perspektywy historiograficznej publikacje dot. kampanii polskiej 1939 roku, które ukazały się w niektórych przypadkach tuż po jej zakończeniu. Jest to jeden z interesujących wątków przedstawionych w książce, natomiast nie to stanowi klucz pracy. 

Jest nim zerwanie z poglądem o nieprzygotowaniu, chaosie i mizerności sprzętowej Wojska Polskiego w starciu z o wiele lepiej doposażonym przeciwnikiem, połączonej z nieudolnym wykonaniem naprędce sporządzonego planu obrony. Ponadto Pawłowski zauważa błędy operacyjne popełnione przez samych Niemców, które wynikały z założenia tropienia i unicestwienia jednostek WP, co mogło spowodować znaczące problemy logistyczne dla Niemców. Być może niektórym nasuną się w tym miejscu wątki z „pomnikowej” dla tematu Września’39 pracy Leszka Moczulskiego. 

Rozpoczynając narrację, Pawłowski zwraca uwagę na rzeczywistą sytuację geopolityczną i militarną pewnych krajów w czasie I wojny światowej, która MOGŁA być przedmiotem analizy polskich sztabowców na wypadek wojny z silniejszym przeciwnikiem. „Sowieci nie wchodzą” Pawłowskiego to także analiza strategiczna innych frontów europejskiego teatru wojny pod kątem warunków obrony, udziału sojuszników i niemieckiego sposobu prowadzenia kampanii. 

Z perspektywy historycznej, niczym dla sztabu armii, Pawłowskiemu nasuwają się następujące kwestie, które we wrześniu 1939 roku złożyły się na krótki czas stoczenia bitwy granicznej i rozwój sytuacji do 16 września:

- problemy logistyczne rozwiązanego z końcem sierpnia 1939 r. Korpusu Interwencyjnego, który w sytuacji puczu miał ruszyć na Gdańsk, a które z początkiem września nie trafiły na pozycje wyjściowe, celem wzmocnienia Armii „Pomorze”;

- zbyt szybki odwrót zwornika obrony- pivotu- w postaci „Armii Kraków”;

- rozbicie 7 DP z Armii „Kraków” pod Częstochową;

-zbyt powolny ruch w głąb kraju Armii „Poznań” Tadeusza Kutrzeby w stosunku do operacyjnego odwrotu pozostałych zgrupowań;

- doprowadzenie do oskrzydlenia Armii „Łódź”;

Z kolei po stronie niemieckiej zauważalny był brak koordynacji działań armii na szczycie dowodzenia, który uniemożliwił podstawowy cel dowództwa, czyli błyskawiczne zniszczenie jednostek pierwszoliniowych WP i uniemożliwienie ich reorganizacji lub uzupełnienia:

- indolencja generała von Klugego, umożliwiająca Armii „Pomorze” zreorganizowanie i uzupełnienie zapasów;

- niezwiązanie Armii „Poznań” walką do momentu rozpoczęcia bitwy nad Bzurą;

-„wyścig” niemieckich generałów do Warszawy;

Autor stara się także obalić pewne dane statystyczne, podawane w starszych pracach, które (nierzadko) obarczone sowiecką propagandą, utrudniały rzeczywisty obraz sytuacji. Wojsko Polskie nie przemieszczało się w głąb kraju w chaotycznym odwrocie, w pierwszych dniach walk dały silny odpór, a straty stanu osobowego jednostek pierwszoliniowych było w stanie optymalnie podreperować w kolejnych dniach, korzystając z dostępnych magazynów rezerw. Wedle szacunków autora, na dzień 16 września Wojsko Polskie było gotowe do ustabilizowania frontu na linii Wisły, Bugu i Sanu i zachowało potencjał (wedle Pawłowskiego, mimo braku spisania do tej pory- sic!- rzetelnego obrazu pełnych strat WP) liczący ok. 700 tys. żołnierzy, z lekkim i ciężkim sprzętem w postaci obu brygad zmechanizowanych i dywizjonów artylerii, wliczając 50% stanu polskiego lotnictwa (na podstawie danych po przekroczeniu sił powietrznych granicy z Rumunią).

To stanowi punkt wyjścia do dalszej części i tytułowej hipotezy postawionej w książce. Autor przedstawia koncepcje dalszego rozwoju sytuacji, w zależności od formy udziału koalicjantów Polski, przede wszystkim Francji, i reakcji niemieckiego dowództwa na wydarzenia nad Renem. Właściwie tytuł całej książki powinien być poszerzony o drugi człon: „Sowieci nie wchodzą, Francuzi wchodzą„, gdyż ten warunek w równaniu przedstawionym przez Pawłowskiego był, obok indolencji Stalina, czynnikiem determinującym ewentualną polską kontrakcję z ”przedmościa rumuńskiego”. 

Recenzenci mogą mieć problem z odbiorem książki „Sowieci nie wchodzą. Polacy mogli wygrać w 1939 roku„ pod kątem zarówno publicystycznym, jak i naukowym. W pierwszym przypadku autor, analizując strategię przyjętą przez Sztab Generalny Wojska Polskiego, opiera się na twardych danych statystycznych, zarówno o charakterze gospodarczym, wojskowym (charakterystyka struktury poszczególnych szczebli organizacyjnych wojska, zarówno czasie wojny jak i pokoju, po stronie polskiej i niemieckiej), analizując możliwości techniczne sprzętu, jak i krok po kroku przedstawia rozwój w praktyce planów operacyjnych obu walczących do 16 września na terytorium II Rzeczpospolitej armii. W przypadku drugiej kwestii trud odbioru pracy polega na zbudowaniu w dalszej części pracy teorii opierających nierzadko o siebie wzajemnie, można wręcz określić „piętrzących się„, mimo iż punktem wyjścia są twarde dane. Czy można z tymi hipotezami i formą ”rozrywki” się zgodzić lub nie, należy to pozostawić Czytelnikowi. Nie można odmówić Autorowi zdolności analitycznych i sposobu prowadzenia narracji, przedstawia on  scenariusze, w których nie mogłoby mieć, w trakcie ich ziszczenia się, miejsca na błąd czy „czynnik ludzki”- taki mógłby wówczas obrócić wymarzony ciąg zdarzeń w jeszcze innym kierunku. 

Z pewnością elementem wzbogacającym książkę są niepublikowane wcześniej zdjęcia, pozyskane od jednego z uczestników kampanii polskiej 1939 roku. Źródło pochodzenia fotografii znajduje się na ostatniej stronie. Większość map poza przedrukami ze starszych publikacji ma charakter poglądowy. W przypadku jednej fotografii, pokazującej armatę przeciwlotniczą Bofors wz. 36 da się zauważyć zdublowanie zdjęcia na dalszych stronach. 

Wybuch wojny we wrześniu 1939 roku był oparty o szereg czynników nań się składających. Można próbować po czasie zmieniać warunki tego równania, celem uzyskania alternatywnego rozwiązania. Jednak jedno zdarzenie dziejowe dla losów Polski, niczym matematyczny algorytm, bezwzględnie nastąpiło- Sowieci weszli.

Tytuł: Sowieci nie wchodzą. Polacy mogli wygrać w 1939 roku

Autor: Tymoteusz Pawłowski

Wydawnictwo: Fronda

Rok wydania: 2020

ISBN: 978-83-80795-38-9

Okładka: miękka ze skrzydełkami

Cena: 44,90 zł

Ocena: 7/10

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.

6 komentarzy

  1. Jorge pisze:

    Fantazje.Niemcy przygotowali atak na Polske z mysla o wojnie blyskawicznej z minimalnymi stratami i Rosjanie odgrywawali w tym planie wazna role.
    Stosunek sil wskazuje ze wojna by trwala dluzej ale Polska by polegla i wiecej by bylo ofiar po obu stronach i wiecej zniszczen.
    Atak na Polske mial dac Niemcom spokoj ze Wschodu w czasie ataku na Zachod.
    Tak mysleli generalowie niemieccy i o maly wlos by im sie udalo zwyciezyc Europe i Rosje.
    Nie ma wiec co dywagowac co by bylo.Uwazam ze takie dywagacje sa wytworem chorego umyslu dreczonego roznego rodzajami kompleksami .

    • TZ pisze:

      Przecież ta recenzja to bełkot łykającego wszystko pelikana. Rozmumiem że to kampania promocyjna, ale to już przesada.

      • Miszcz pisze:

        Widać, że nie umiesz czytać ze zrozumieniem tekstu:

        „Patrząc na całość tekstu stanowi on jedną dużą hipotezę, na którą składają się scenariusze, niczym matematyczne algorytmy hipotetycznie warunkujące rzeczywistość...”

        Nie bełkot, tylko rzeczywista ocena książki. Jedna duża hipoteza.

        Tobie już rybki dawno wpadły do dzioba.

    • Wlodman pisze:

      Cała hisotriografia zbudowana jest na dywagacjach.Uczestnikow historii oceniamy na podstawie tego, co mogli zrobić, a czego nie zrobili lub co zrobili źle (a więc biorąc pod uwagę „dywagacje” co mozna było zrobić lepiej). I nie ma tu mowy o żadnych kompleksach. Po prostu oceniając cokolwiek musimy brać pod uwagę nie tylko to, „co było”, ale też to „co mogło być”. To absolutna podstawa pracy historyka i dziś wielu z nich wcale się nie odżegnuje od rozważań na kanwie historii alternatywnej.

  2. alex pisze:

    Książka absolutnie godna polecenia. Oczywiście trzeba ją traktować jako publicystykę historyczną. Bardzo ciekawe i zaskakujące tezy, nic dziwnego że budzą takie emocje. Autor odważnie pisze to, co nie przechodzi przez gardła utytułowanym historykom, bazującym na ...tezach z PRL. Niestety, dla mnie Fronda- wydawca zrobiła słabą redakcję tekstu i wydała to w najtańszej możliwej wersji!!! Czekam na dzieło naukowe dot. kampanii 1939 opracowane przez zespół mądrych i odważnych historyków z p. T. Pawłowskim na czele. Jaka szkoda, że nie ma z nami śp. PP.Wieczorkiewicza, który odważył się być mądrym.
    Życzę dobrej i uważnej lektury.

    • Niklas pisze:

      Na szczęście są jeszcze specjaliści, którzy znają przedmiot lepiej niż Ty (i oczywiście lepiej niż Pawłowski). Taka „Technika Wojskowa” nie pozostawiła na tym zbiorze banialuków suchej nitki. I dobrze, bo tej książki nie pisał badacz międzywojnia, ale apologeta.

Odpowiedz