„Maskarada wokół śmierci. Nazistowski świat na Węgrzech” T. Soros - fragment


Nakładem Wydawnictwa Novae Res ukaże się książka autorstwa Tivadara Sorosa pt.: „Maskarada wokół śmierci. Nazistowski świat na Węgrzech”. Poniżej publikujemy fragment opowieści w przekładzie Emilii Ewy Siurawskiej. Patronat medialny nad publikacją sprawuje Historia.org.pl - Polski Portal Historyczny.

Materiały partnera

„Ogromnie lubiłem żydowskie poczucie humoru. Te aneg­doty są dowcipne, rozsądne i zawierają głęboką myśl. Niekiedy chłoszczą ludzką nieudolność, ale zawsze bawią. Nie mogę się powstrzymać przed pokusą opowiedzenia kilku. Jeszcze niebo było bezchmurne, a antysemityzm w stanie uśpienia, kiedy usłyszałem tę anegdotę:
Żyd staje przed sądem. Sędzia pyta:
– Czy chcesz wygłosić swoje ostatnie życzenie?
– Tak, proszę mnie osądzić w starym stylu.
– Nie rozumiem – mówi sędzia – co znaczą te słowa.
– Wyjaśnię – odpowiada Żyd. – Dawniej, kiedy sąd się naradzał, stwierdzano: „To jest Żyd, ale ma rację«. A teraz stwierdza się: »Ma rację, ale to jest Żyd”.

Inna anegdota, związana z pogłoską, że Żydzi, którzy po­rzucili swoją religię, są traktowani szczególnie:
Dwaj bracia zdecydowali się przyjąć chrzest. Jako pierwszy ceremonii poddaje się starszy. Drugi czeka na zewnątrz. Po długiej chwili starszy wychodzi, a młodszy pyta go:
– No, jak było?
Starszy przygląda mu się od góry do dołu i mówi z pogardą:
– Ja nie rozmawiam z cuchnącym Żydem – i odchodzi.

Kolejna anegdota zaświadcza o bezgranicznym optymi­zmie Żydów.
Hitler już podbił cały świat. Właśnie przybył do stolicy Japonii – Tokio. Na całym świecie Żydzi zostali już zlikwidowani, przy życiu zostali tylko dwaj, którzy w japońskich maskach wmieszali się w świętujący tłum. Wielka uroczystość, wspaniałe iluminacje. Śliczna mała dziewczynka wręcza Fuhrerowi bukiet kwiatów. W tym momencie jeden Żyd szepcze do drugiego:
– Zobaczysz, on tutaj sobie skręci kark!

Oprócz dowcipnych anegdot na kształtowanie się mojego charakteru wpływ miała także literatura. Pamiętam, że podo­bały mi się te wszystkie powieści, w których bohaterowie nie­zwykle uparcie trwali przy swoich poglądach, jak na przykład Uparty Keraban Juliusza Verne’a. Bohater jechał dodatkowe tysiące kilometrów, bo nie chciał płacić żądanego bezpraw­nie podatku granicznego na Bosforze. Bardzo podobał mi się także Michael Kohlhaas Heinricha von Kleista, gdzie bo­hater buntował się w całych Niemczech i przejął jurysdykcję w swoje ręce, ponieważ nie uzyskał sprawiedliwego wyroku od trybunału w jakiejś drobnej sprawie. W powieści Tołstoja Zmartwychwstanie książę Niechludow rezygnuje ze wszyst­kiego, co posiada, z majątku, pozycji społecznej i towarzyskiej, gdyż chce naprawić swój młodzieńczy grzech, uwiedzenie młodej służącej6.

Właśnie ci bohaterowie byli dla mnie wzorami. Najmniejsza niesprawiedliwość albo jakikolwiek akt arogancji biurokratów odbierał mi spokój i doprowadzał mnie do szału. Z powodu temperamentu powinienem pół życia spędzić w więzieniu. Tylko to mnie uratowało, że dobrze zapamiętałem wskazówkę: „Żyd musi być przede wszystkim rozsądny”.

Byłem młodym adwokatem, kiedy minister finansów nie zgodził się zwrócić pieniędzy bezprawnie zainkasowa­nych przez urzędników. Wszystkie zabiegi były daremne. Obiecywano, ale nie oddawano. Oburzony, protestowałem listem poleconym, prosząc grzecznie, ale stanowczo o na­tychmiastowe załatwienie sprawy, gdyż w przeciwnym razie podejmę niezbędne kroki prawne. Wiedziałem dobrze, że nie istnieją „kroki prawne„ skuteczne wobec najwyższych organów administracji. Co najwyżej mógłbym iść do biura solnego, jak się to w naszym kraju dowcipnie doradza w bez­nadziejnych sprawach. A jednak mój list okazał się sku­teczny. Uruchomił biurokrację, choć nie w kierunku, jakiego oczekiwałem. Ministerstwo zadenuncjowało mnie w Izbie Adwokackiej, zarzucając, że chciałem „groźbami„ wymusić za­łatwienie jakiejś sprawy. Sugerowano, aby ukarać mnie w try­bie procesu dyscyplinarnego. Przewodniczący tego komitetu dobrze wiedział, że ja wcale nikomu nie groziłem, ale bardzo chciał mnie przekonać, że powinienem wyrazić ”ubolewanie” z powodu listu. Ponoć wymagały tego dobre stosunki między adwokaturą7 i ministrem. (Adwokaci mieli przywileje podat­kowe). Pozostałem nieugięty, bo byłem zdania, że mojemu klientowi stała się wielka krzywda i nie byłem skłonny roz­czulać się nad wrażliwością biurokratów.

Inna sytuacja miała miejsce w 1939 r. Odwiedziło mnie kilku handlowców z mojego rodzinnego miasta. Narzekali na bezzasadne podniesienie podatków i kary. Jeżeli wniosą apelację, wyższa instancja zamiast złagodzić – podwoi za­sądzoną karę. Szef wydziału7, wychudły blondyn z więk­szym niż przeciętnie jabłkiem Adama, przyjął mnie bardzo grzecznie. Nie byłem tym zdziwiony, wszak w ministerstwie niezbędna jest uprzejmość. Po moim raporcie zapytał mnie, dlaczego nie zwróciłem się do dyrektora Totha, szefa finan­sów w Nyiregyhazie. – Do dyrektora Totha? – powtórzyłem. – To jest właśnie ten dyrektor, który taśmowo9 wydaje niesprawiedliwe dla Żydów decyzje.

Moja replika okazała się celna. Ze zdumieniem spostrze­głem, że on chce coś odpowiedzieć, ale nadaremno otwiera usta. Stracił głos. I później także tylko bełkotał. Muszę wyznać, że zwykle jestem zakłopotany, kiedy ktoś się jąka. Po prostu zawstydza mnie czyjeś kalectwo. Teraz także zachowałem się tak, jakbym nie zauważył jego jąkania, bo chciałem mu pomóc, wyratować go z kłopotliwej sytuacji. Zacząłem więc mówić o czymś innym, o polu jego działalności. Po jakimś czasie on też zaczął mówić już bez trudności. I wtedy usłyszałem coś, co sprawiło, że nie wierzyłem własnym uszom:
Ostatnią pana uwagę, panie mecenasie, chciałbym za­mieścić w protokole. Ten nieszczęsny jąkała chciał sporządzić oskarżający mnie protokół – mnie, kiedy tak mu pomogłem!
Chwileczkę, proszę pana! Ja teraz nie mam czasu na pro­tokół! – I nie czekając na odpowiedź, wziąłem moją aktówkę i prędko wyszedłem. Już przy drzwiach, niedbale kiwnąwszy ręką, powiedziałem: – Cześć!
Taki protokół w tamtym czasie mógł być podstawą do skazania na rok albo i dwa lata więzienia. Jak widać, nieraz musiałem użyć nieszablonowych spo­sobów, aby w tamtych coraz bardziej reakcyjnych czasach uniknąć konsekwencji mojej postawy. Reasumując: moje zasady życiowe zostały uformowane przez domy dziadka i ojca, kilkakrotnie za sprawą sugestii pewnego profesora, ale przede wszystkim przez moje lektury.

O autorze:
Teodoro Ŝvarc (właściwie Tivadar Schwartz, później Tivadar Soros, ur. 7 kwietnia 1893 w Baktalórántházie, zm. 22 lutego 1968 w Nowym Jorku) – węgierski pisarz pochodzenia żydowskiego (piszący w esperanto), lekarz i prawnik. Ojciec George’a Sorosa i Paula Sorosa. Autor dwóch autobiograficznych powieści – Modernaj Robinzonoj (esp. Współcześni Robinsonowie, 1924) i Maskerado ĉirkaŭ la morto (esp. Maskarada wokół śmierci, 1965), w których opisuje swoje przeżycia z czasów pierwszej i drugiej wojny światowej. W 1922 założył literackie czasopismo esperanckie „Literatura Mondo” (Literacki Świat), które redagował do 1924.

Autor: Soros Tivadar
Wydawnictwo:
 Novae Res
Tłumaczenie:
Emilia Ewa Siurawska
Ilość stron:
 352
EAN:
9788382190472
Data premiery: 
21 marca 2021 r.
Cena okładkowa: 38,00 zł

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.

Zostaw własny komentarz