Miłość w warszawskim getcie. Relacje Ocalałych z kolekcji Muzeum POLIN


Gdy mówimy o doświadczeniach Żydów zamkniętych w getcie warszawskim, podkreślamy ich cierpienie, strach, samotność, rozpacz i rezygnację. Ale – jak przypominał powstaniec i strażnik pamięci o getcie Marek Edelman – w tej tragicznej sytuacji było także miejsce na przyjaźń, oddanie, a nawet miłość. I właśnie miłości Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN poświęca jubileuszową 10. akcję społeczno-edukacyjną Żonkile, organizowaną w ramach obchodów 79. rocznicy powstania w getcie. O różnorodnych przejawach miłości, a także o wzajemnej trosce i poświęceniu dla bliskich mówią Ocalali w relacjach złożonych w Muzeum POLIN.

Krystyna Budnicka /fot. Anna Liminowicz, Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN

Ludzie, którzy od jesieni 1940 roku więzieni byli w utworzonym przez Niemców getcie warszawskim, każdego dnia stawali przed dramatycznymi wyzwaniami. Skąd wziąć środki na utrzymanie? Jak zdobyć kawałek chleba lub miskę zupy? Czy i jak szukać ratunku za murem? A przecież w getcie toczyły się także codzienne ludzkie sprawy: rodziły się dzieci, zawiązywały przyjaźnie, odbywały śluby. Poczucie wspólnego, tragicznego losu u wielu budowało i cementowało odruchy wzajemnej odpowiedzialności oraz solidarności. Edelman pisał:

„Życie tam, w getcie, w pojedynkę było niemożliwe. Bez tego nie można było przeżyć i zostać człowiekiem. Zawsze trzeba było mieć kogoś do pary w tym sensie, że trzeba było mieć przy sobie drugiego człowieka, który myśli tak samo, który jest w ciebie tak samo wciągnięty, jak ty w niego. Dla którego zrobisz wszystko, a on dla ciebie. I to jest miłość. […] Ludzie lgnęli do siebie, bo samotność jest w takich czasach okropną rzeczą, trudną do zniesienia. A jak się ma kogoś bliskiego, jak jest do kogo się przytulić, to świat staje się zupełnie inny i inne jest życie.” 

Żonkil / fot. Maciej Jaźwiecki, Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN

Miłość stała się tematem przewodnim tegorocznej akcji Żonkile organizowanej przez Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN w ramach obchodów 79. rocznicy powstania w getcie warszawskim. O tym, czym była w tych strasznych czasach, można przekonać się, oglądając wywiady z kolekcji historii mówionej Muzeum POLIN. 

Krystyna Budnicka jako jedenastolatka, wraz z rodziną, od stycznia 1943 roku ukrywała się w bunkrze na terenie getta. Wspomina, jak któregoś dnia jej brat Izaak przyprowadził tam znajomą dziewczynę, Annę – samotną i zrozpaczoną. Izaak poprosił rodziców, aby pozwolili jej zostać. Ci byli pobożnymi Żydami. Odrzekli: „No dobrze, ale tak nie będzie, musicie wziąć ślub.„ Tam, w bunkrze pod ziemią, odbyła się ceremonia. „Chyba nie było żadnej [chupy], baldachimu nie było, ale na ręce mojego taty złożyli przysięgę małżeńską„, wspomina Krystyna. ”I tak urodziła się moja bratowa, która ocalała i była ze mną do końca”. Cała pozostała rodzina Krystyny Budnickiej zginęła w getcie.

Kuzynka innej Ocalałej z getta, Haliny Aszkenazy-Engelhard, Celina, także straciła w getcie najbliższych. Mama Haliny przygarnęła ją i obdarzyła matczyną miłością. Wesoła i charyzmatyczna Celina przyciągała wiele osób, które stworzyły krąg przyjaciół, spotykały się i wspierały. „Bardzo ją wszyscy lubili, była fantastyczna„, mówi Halina. ”I mieliśmy tam obok nas pokój dwóch chłopców, wszyscy przychodzili do nas”. Przed powstaniem w getcie, obie dziewczyny, razem z chłopcami, chodziły po strychach szukać narzędzi do samoobrony. 

W grupie znajomych Celiny był młody poeta, adorator Haliny. „Bardzo się do mnie przymilał„, wspomina. Ale rzeczywistość getta kładła się cieniem na tym zauroczeniu. Podczas jednego ze spotkań, w dniu urodzin Haliny, nieoczekiwanie powiedział jej: „Wiesz, patrzę na Ciebie, taka młoda jesteś, tylko pomyśleć, że to twoje ostatnie urodziny, a masz dopiero 19 lat„. ”Ja się strasznie zbuntowałam: «Ale co ty mówisz! To nie są moje ostatnie urodziny. Ja będę żyła!» On patrzył na mnie smutnie: «Myślisz? Zdaje ci się…».” W kwietniu 1943 roku Halina i Celina wyskoczyły z pociągu jadącego na Majdanek. Halina przeżyła. Celina – rozpoznana przez Polaków jako Żydówka – zginęła w drodze powrotnej do Warszawy. 

O miłości do bliskich i wynikających z niej tragicznych decyzjach opowiada Piotr Graff, który do getta trafił jako trzylatek. W czerwcu 1942 roku rodzina zorganizowała ucieczkę chłopca i ukryła go u polskiej rodziny. Tymczasem jego matka wróciła do getta, do swoich rodziców. 

„Mama mogła przeżyć, ale postanowiła, że nie… Ona miała starych rodziców. Postanowiła, że ich nie porzuci. Miała ten potworny wybór, czy porzucić dziecko, czy rodziców. Ja nie wiem, czy ona w końcu świadomie wybrała, czy po prostu zwlekała, aż było za późno.”

Członkowie rodzin stawali przed wyborami: czy pozostać z tymi, którzy są bezbronni, czy dołączyć do tych, którzy mają większą szansę na przeżycie? Kogo ratować – siebie, rodziców czy dzieci? Wspomnienia o podobnych dylematach pojawiają się w innych relacjach Ocalałych. Historię o babci, która zaryzykowała własne życie dla ratowania wnuczki, opowiada Ocalała Katarzyna Meloch. 

„Na dziedziniec wtoczyła się grupa żydowskich policjantów, którzy organizowali zbiórki Żydów do pociągu, na Umschlagplatz, i mnie złapali. […] Zaczęłam głośno płakać, zlękłam się […] Babcia Michalina poznała mnie po płaczu i natychmiast ze swojego schowka zeszła na dziedziniec. I zaczęła pertraktacje z policjantem, żeby mnie puścił na chwilę, że ja wezmę lepsze pantofle itd. Tymczasem została za mnie […], ryzykowała sobą, żeby mnie uwolnić”.

Katarzyna Meloch podkreśla, że to właśnie opiekunowie dzieci podejmowali kluczowe dla ich ocalenia decyzje, ryzykując czasem własne życie. W akcie miłości i troski decydowali się na rozstanie z dziećmi w nadziei, że przetrwają one po „aryjskiej stronie”.

„Była taka tendencja w  getcie, dziś ją znam i rozumiem, że przede wszystkim trzeba ratować dzieci. […] Mówił nawet o tym o tym dużo lat po wojnie Marek Edelman. […] I dzisiaj, kiedy mówi się dużo o ratowaniu Żydów przez Polaków, zapomina się o tym, że najbardziej ratowali nas Żydzi, żydowscy rodzice, żydowskie babcie, żydowscy dziadkowie. To byli nasi ratownicy z pierwszej linii frontu.”

Wiele lat po wojnie Marek Edelman apelował, aby mówiąc o getcie, o okrutnym życiu za murami, pokazywać, że jego mieszkańcy na różne sposoby potrafili wznieść się ponad tę rzeczywistość. 

„Wielkość ludzi w getcie polegała na tym, że w okrutnych warunkach umieli się zdobyć na miłość, umieli się oddać drugiemu człowiekowi.”

Więcej relacji można obejrzeć i wysłuchać na nowym kanale Historia mówiona / Kolekcja Muzeum POLIN - YouTube, w części ŚWIADKOWIE GETTA WARSZAWSKIEGO. Kanał stale uzupełniamy o nowe relacje, fragmenty i etiudy. 

Informacje o programie obchodów 79. rocznicy wybuchu powstania w getcie warszawskim oraz akcji Żonkile pod hasłem #ŁączyNasPamięć znajdziesz na stronie Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN.

Wykorzystane cytaty z Marka Edelmana pochodzą z książki I była miłość w getcie (Wołowiec 2015).

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.

Zostaw własny komentarz