„Początki państw. Ruś” - A. Kijas - recenzja |
W zapoczątkowanej niedawno serii „Początki państw” w Wydawnictwie Poznańskim, kilka miesięcy temu na półkach księgarni pojawiła się książka Artura Kijasa tematycznie oparta o dzieje Rusi. Praca zatytułowana Początki państw. Ruś, jest popularnonaukowym rysem historycznym Słowiańszczyzny Wschodniej począwszy od schyłku IX w. na 1240 r. kończąc.
O fenomenie Rusi nie ma potrzeby pisać rozlegle. Wystarczy tylko wspomnieć, że dzieje jej już od samego początku oparte są o tajemnice, gdyż w nauce mediewistycznej, na szczęście już z mniejszym natężeniem, panuje spór: czy ma ona rodowód skandynawski czy też nie. Ruś z przyległymi do niej księstwami w swym okresie świetności, była największym państwem Europy wczesnośredniowiecznej, najrozleglejszym i jednym z najliczniejszych. Liczyły się z nią wszystkie narody, z cesarstwem bizantyjskim na czele. Pośród władców, którzy na samym początku dziejów tegoż państwa nie umniejszali swego skandynawskiego pochodzenia, wspomnieć należy o półlegendarnym władcy, a w zasadzie jarlu, Ruryku - protoplaście dynastii Rurykowiczów, Olegu i Oldze, ich synu Światosławie, a dalej Jarosławie Mądrym czy Włodzimierzu Monomachu. To wokół tych władców kreowała się legenda Rusi, kraju leżącym na krańcach Europy, łączniku świata azjatyckiego ze starym kontynentem.
Praca Artura Kijasa podzielona została na sześć rozdziałów. Poprzedza ją krótki wstęp i finalizuje słowo końcowe oraz wskazówki bibliograficzne, które są tylko i wyłącznie wyborem literatury do tematyki ruskiej, tak w źródłach, jak i opracowaniach współczesnych. Mimo iż książka swym stylem oscyluje wokół popularyzacji tematu i jest tylko i wyłącznie zarysem ogólnych wydarzeń politycznych, militarnych i kulturalnych, nie posiada indeksu nazwisk i miejsc. Szkoda, byłby on przydatny podczas lektury, bowiem i osób i nazw geograficznych przewija się wiele w książce. Oprócz tekstu, Wydawcy zdecydowali się dołączyć ilustracje, mapy i zdjęcia. Główna grupa barwnych ilustracji i zdjęć ulokowana została na końcu pracy, w środku zaś natknąć się można na czarnobiałe mapy, które w formie podsumowania, omawiają sytuacje geopolityczną Słowiańszczyzny Wschodniej i Rusi. Rozwiązania wizualne zastosowane w pracy są bez zarzutu z małym wyjątkiem, że mogłoby być ich więcej.
Jak już wspomniane było, książka ta jest zarysem wydarzeń na Rusi wczesnośredniowiecznej. Mimo tego, Autor w rozdziale pierwszym zarezerwował osobny podrozdział, w którym omawia kwestię funkcjonowania Europy Wschodniej na styku starożytności i średniowiecza. Niestety już w tej części natknąć się możemy na sporą ilość drobnych wpadek merytorycznych i nieścisłości jak w przypadku zdania: „W IV wieku utworzyli (germańscy Goci – J.P.) luźny związek plemienny rozrzucony na znacznym obszarze Europy. W 376 roku pod silnym naporem Hunów podzielili się na Wizygotów i Ostrogotów” (s. 17). Rzecz w tym, że Goci podzielili się już w IV w. na dwa szczepy plemienne, a być może nastąpiło to znacznie wcześniej, bo i we wcześniejszym stuleciu, i w historiografii funkcjonowali pod nazwą Greutungów i Terwingów-Wezjów, późniejsze plemiona wschodnich i zachodnich Gotów. Ponadto w 376 r. Terwingowie-Wezjowie przeszli Dunaj, a atak Hunów na Gotów (ściślej na Greutungów) nastąpił ok. 375 r. (licząc od 370 r. czasu ataku na irańskich Alanów). O tych wydarzeniach Artur Kijas wspomina stronę później, ale czyni to w taki sposób, że powoduje nieścisłości w faktycznym stanie sprawy. Według Autor rok 376 to bezpośredni atak Hunów na Gotów, gdzie faktycznie nastąpił on jeszcze wcześniej. Inna sprawa jest taka, iż germańscy Goci samodzielnie nie przyczynili się do utworzenia tzw. państwa obejmujące późniejsze ziemi ruskie, choć niewątpliwie mieli decydujący wpływ na jego kształt. Obok Germanów silnie akcentowali swą obecność Sarmaci, Słowianie, Dakowie, Grecy czy nawet Bałtowie. Na stronie 18 odnosi się do dalszych sukcesów militarnych Hunów przechodząc niemalże od razu do roku 452, ale zapomina o ważnej kampanii z roku wcześniejszego, gdzie finałem jej był bój na Polach Katalaunijskich. Nad Nedao w 454 r. Hunów rozbili nie tyle Germanie, jak pisze Autor, co sami Gepidowie (s. 18).
Rozczarowuje również odniesienie się Artura Kijasa do kwestii normańskiej względem genezy Rusi (tylko s. 28-32!). Być może zrozumiałym jest, że Autor hołduje raczej teoriom antynormanistycznym, ale w świetle ostatnich publikacji jakie ujrzały światło dzienne (zob. np. Z. Skrok czy A. Ruszyński), a także najbardziej znanej książce o Rusi i wikingach pióra W. Duczki z 2007 r., informacje zawarte w Początkach państw. Ruś, są wyjątkowo lakoniczne. Oprócz zarysowania problemu jaki funkcjonował i funkcjonuje nadal w nauce, Artur Kijas nic nowego nie wnosi w tej materii, poza jednym, że odnosząc się do notki z Annales Bertiniani na 18 maja 829 r., gdzie posłowali przedstawiciele ludu Rhos do cesarza Ludwika I Pobożnego, widać nie zauważa, iż mieli oni skandynawską, szwedzką prowenicnję - comperit eos gentis esse Sueonum - jak podaje autor rocznika (s. 27-28). Od razu wskazuje ich ruskie, w sensie, wschodniosłowiańskie pochodzenie, bo najpewniej grała tutaj zasadniczą rolę tytulatura kagana, którą z kolei stosowali koczowniczy Chazarowie tak często wchodzący w bezpośrednie kontakty w tamtym czasie z kształtującą się Rusią.
W późniejszych rozdziałach mowa jest o czasach świetności Rusi, gdzie na piedestale stała monarchia kijowska, później rozbicie dzielnicowe i odniesienie do poszczególnych księstw. Wraz z narracją, Autor zmuszony był przejść na tematyki genealogicznej, bowiem dzięki temu, mógł omówić w sposób klarowny, zarys ogólny polityki wewnętrznej Rurykowiczów. Problem w tym, iż główny trzon dynastii rozgałęzia się na wiele rodów, które władały poszczególnymi ziemiami aż do połowy XIII w. do najazdu mongolskiego. W tym miejscu należy zwrócić uwagę, iż na potrzeby książki warto było sporządzić przydatne drzewo genealogiczne, bowiem ułatwiłoby to zagłębianie się w niuanse rodowe ruskiej monarchii.
Niestety lakonicznie Autor odniósł się do kwestii przyjęcia chrztu przez Ruś w 988 r. (s. 49-56), przy czym dodać należy, iż niewiele jest też o pogańskiej religii panującej na obszarze Słowiańszczyzny Wschodniej. Problem ten rozwinięto dosłownie na połowie strony 49, po czym „gaszony” jest przyjęciem chrztu przez Włodzimierza Wielkiego. Owszem Artur Kijas odnosi się do wyznania chrześcijańskiego księżnej Olgi, a także do prób chrztu Światosława – pierwszego wareskiego władcy noszącego słowiańskie imię – jednakże problem ten jest tylko i wyłącznie zasygnalizowany. Czy aby zarysowy, popularyzatorski ton pracy miałby się przyczynić do takiego jak nie innego odniesienia się do tej problematyki?
Bardzo zwięźle Artur Kijas omawia sprawę funkcjonowania na Rusi tytułu kniazia oraz wielkiego księcia. Nieźle też przedstawia się część poświecona Włodzimierzowi Monomachowi. Autor też odnosi się, zarówno we wstępie, jak i w pozostałych rozdziałach do kwestii latopisarskiej na Rusi. Zresztą widać to w części z listą bibliograficzną, gdzie mamy wykaz polskich tłumaczeń ruskich źródeł. Jednakże w trakcie lektury daje się wychwycić sytuację, że wstawiając cytaty z latopisów lub innych źródeł pisanych, czasami Artur Kijas opuszcza tytułu źródła, przez co nie jest wiadome skąd pochodzi, niekiedy ważny fragment. Zaznaczyć też trzeba, że w książce brak jest jakichkolwiek przypisów. Publikacja ma charakter popularnonaukowy również pod względem aparatu naukowego. Autor nie prowadzi też żadnej polemiki, chociaż, jak w przypadku teorii normanistycznej lub jej kontry, takowa powinna się znaleźć.
W stylu prowadzonej narracji książkę tę można różnie postrzegać. Raz informacje są klarownie wyłożenie, z kolei innym razem narracja wydaje się zagmatwana, a szczególnie widać to w części gdzie omówiono kwestie wojen feudalnych na Rusi. Duża ilość informacji, wiadomości, przewijających się osób, miejsc powoduje ogólny nieład i w pewnym sensie utrudnia lekturę tej bardzo ciekawej książki pod względem tematyki. Czyżby popularnonaukowy ton publikacji wyrwał się spod kontroli Autora? Zresztą miejscami stylistyka kuleje i daje się wychwycić niefortunnie brzmiące zdania, również na zasadzie „masła maślanego”.
Kończąc należy podkreślić ciekawą tematykę, jaką podjął się Artur Kijas. Z drugiej jednak strony, nie może ona bronić książki, w której uchwytne są zaznaczone w niniejszym tekście uchybienia. Gdyby praca posiadała minimum krytycznych uwag zawartych w tekście, indeksy, a także przydatne drzewo genealogiczne, stała by się publikacją po prostu lepszą. W tym jednak przypadku ocenić ją należy za średnią i czytać z uwagą, bowiem kryją się w niej drobne nieścisłości.
Plus minus:
Na plus:
+ tematyka
+ poręczne wydanie
+ mapy, barwne zdjęcia i ilustracje
Na minus:
- brak krytyki źródeł
- brak indeksów
- brak przydatnego drzewa genealogicznego
- chwilami narracja jest skomplikowana
- bywają wpadki merytoryczne
- błędy stylistyczne
- lakoniczne odniesienie się do kilku ważnych problemów naukowych
Autor: Artur Kijas
Tytuł: Początki państw. Ruś
Wydawca: Wydawnictwo Poznańskie
Data wydania: 2014
ISBN: 978-83-7177-804-9
Liczba stron: 260
Oprawa: miękka ze skrzydełkami
Cena: ok. 35 zł
Ocena recenzenta: 5,5/10
Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Opinie i ocena zawarte w recenzji wyrażają wyłącznie zdanie recenzenta, nie musi być ono zgodne ze stanowiskiem redakcji. Z naszą skalę ocen i sposobem oceny możesz zapoznać się tutaj. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanej recenzji, by to zrobić wystarczy podać swój nick i e-mail. O naszych recenzjach możesz także porozmawiać na naszym forum. Na profilu "historia.org.pl" na Facebooku na bieżąco informujemy o nowych recenzjach. Możesz także napisać własną recenzję i wysłać ją na adres naszej redakcji.
Nazwa RUŚ ma tyle wspólnego ze Skandynawią, że gdy FIŃSKI Ilmen został zagrożony przez Prawdziców z Moskwy to Ilemenianie wezwali na pomoc Ruryka z Diamandu, który dowodził drużyną Słowińców z PaRUSa-Kołobrzegu. To ułatwiło Swewom zajęcie OLBRZYMIEJ Twierdzy Morskiej u ujścia Dźwiny, która nazwali Seeborgiem.
Cesarz Karol III Gruby przed oblężeniem Płocka dał Węgrom ziemię między Donem a Dnieprem a Bezpański Sambor-Kijów Rurykowi. Wobec tego Prawdzice z Moskwy oblegli Ilmen-Nowogród więc cesarz Karol III Gruby wysłał z odsieczą tychże Swewów, ale Prawdzice przekupili ich i razem z Ilmenami-Nowogrodzianami wysłali na Paryż, gdzie ci obalili grubasa i wynieśli Kapetyngów.
Po rozbiciu przez Prawdziców Rzeszy Karolingów Prawdzice wypędzili RUSÓW na Wołgę a Rygę oddali Bałtom znad górnego Dniepru a Diamand-Seeborg wykupili za prawo pływania Skandynawów do Konstantynopola, co zapewniło królom swewskim wypłacalność, dzięki czemu Zjednoczyli Szwecję.
Cytadela w Kijowie nazywa się PECZERSKIEM, która to nazwa pochodzi od Pieczyngów z Rostowa nad Donem. Oleg oblegał i ZDOBYŁ Konstantynopol siłą 2 tysięcy okrętów, z których większość musiała być Prawdziców z Rostowa, choć były tam i okręty lendzielskie czyli polskie. Obraz olejny TROJA NA ZŁOTYM ROGU: http://www.wandaluzja.com/?p=p_293&sName=23.-konstantynopol/ przedstawia plac na Galacie PO ROZEBRANIU przez Olega pałacu Konstantyna Wlk, który zrekonstruowano na Peczersku.
Ale poza tym gorączka spada i karetka nie będzie potrzebna?
Że tak się wypowiem pod swoim tekstem, w odpowiedzi do ostatniego komentarza: dla mnie czy dla autora pierwszego, obszernego komentarza? 🙂
Dla autora komentarza oczywiście. Samą książkę kupiłem, ale jeszcze jej nie czytałem. Po lekturze recenzji raczej szybko to nie nastąpi.
Akurat Jakub tu trochę przesadził jak dla mnie z niską notą. W końcu książka też ma pewne swoje wolory, tylko dotyczące okresu po Jarosławie Mądrym.
Naturalnie, że ma swoje walory, choćby tematyka, o której wspomniałem w recenzji. Z koleii pod tym terminem kryje się wiele. Natomiast książka jest skomplikowana w swej narracji i taką wg mnie pozostaje do samego końca.