Projekt IPN „Kamienie pamięci” – lekcja patriotyzmu i odkrywanie historii lokalnej


Podstawa programowa kształcenia ogólnego wśród celów edukacyjnych i zadań szkoły w zakresie nauczania historii wymienia m.in. rozwijanie poczucia przynależności do społeczności lokalnej, narodu i państwa. Ważnym elementem nauczania jest również uczenie szacunku do ojczyzny oraz kształtowanie świadomej postawy obywatelskiej, motywującej do odpowiedzialnego uczestnictwa w życiu społecznym i politycznym.

Jedną z metod, która może zapewnić realizację celów zapisanych w podstawie programowej, jest projekt, który – by spełnić swoje zadania – musi być atrakcyjny dla jego uczestników.

Przystępując do realizacji projektów, staram się wybierać takie, które dotyczą historii lokalnej, nie zawsze zauważanej, lecz będącej ważnym elementem kształcenia historycznego. Dlatego od dwóch lat uczniowie Gimnazjum nr 1 im. Dzieci Głogowskich w Głogowie biorą udział w projekcie Instytutu Pamięci Narodowej „Kamienie pamięci”. Projekt ten służy upamiętnieniu osób – zwyczajnych ludzi związanych z historią lokalną, często zapomnianą lub pomijaną, których poświęceniu zawdzięczamy wolność naszego kraju.

Bohater VI edycji projektu ks. Piotr Żuberek z uczestnikami projektu. Finał w Białymstoku.

Bohater VI edycji projektu ks. Piotr Żuberek z uczestnikami projektu. Finał w Białymstoku.

W roku szkolnym 2014/15 VI edycja projektu nosiła tytuł „Z modlitwą Ojczyźnie„. Uczestnicy mieli odnaleźć i upamiętnić postać kapłana, który – zgodnie z dewizą „zło dobrem zwyciężaj„ – walczył w latach 1939–1989 o wolną Polskę. Upamiętniony ksiądz Piotr Żuberek w latach 1987–1989 w Głogowie wspierał nielegalne wówczas struktury ”Solidarności” i odprawiał msze św. podczas strajków w kopalni Rudna w 1989 r. Ksiądz Piotr Żuberek za swoją działalność został odznaczony Krzyżem Wolności i Solidarności.

VII edycja projektu w roku szkolnym 2015/16 nosiła tytuł „…za to, że byli Polakami…„. Naszym bohaterem został Jan Stefko pseudonim „Mściciel„, żołnierz Narodowych Sił Zbrojnych, członek oddziału majora „Ognia”, który został skrytobójczo zamordowany przez agentkę Urzędu Bezpieczeństwa. Miejsce jego pochówku zostało ukryte i do dnia dzisiejszego pozostaje nieznane. Wybór bohatera projektu nie sprawiał najmniejszej trudności, ponieważ do naszego gimnazjum uczęszcza prawnuczka ”Mściciela”, której rodzina po śmierci Jana Stefka przyjechała na tereny Dolnego Śląska.

Uczestnicy projektu podczas realizacji swoich działań poznają warsztat pracy historyka oraz uczą się:

  • samodzielnej pracy dokumentacyjnej,
  • odnajdywania bohaterów projektu w środowisku lokalnym,
  • przeprowadzania wywiadów ze świadkami historii,
  • upowszechniania wiedzy o bohaterze,
  • poszukiwania form upamiętnienia bohatera i przedstawienia jego postaci w środowisku lokalnym,
  • odpowiedzialności za pracę swoją i zespołu projektowego.

Udział w projekcie „Kamienie pamięci” daje również uczestnikom możliwość poznania ludzi, którzy współpracowali z bohaterami, mogą przekazać wiele informacji, udostępnić źródła. Jednocześnie są cichymi bohaterami historii lokalnej, o których warto pamiętać.

Projekt koszulki wykonanej przez członka zespołu

Projekt koszulki wykonanej przez członka zespołu

Trzeba też wspomnieć, że uczestnicy projektu oprócz zainteresowań historycznych mogą rozwijać inne swoje pasje, m.in.: plastyczne, recytatorskie i wokalne. W pełni są one później wykorzystywane podczas prezentacji projektu dla środowiska lokalnego. Efektem pracy uczestników projektu są filmy, audycje radiowe i prezentacje multimedialne.

Najważniejszym elementem projektu jest prezentacja finałowa. Finał projektu co roku organizowany jest przez inny oddział IPN i odbywa się w innym mieście. Podczas finału spotyka się kilkadziesiąt zespołów projektowych z całej Polski – jest to okazja do zaprezentowania efektów własnej pracy i poznania efektów pracy innych zespołów. Można podpatrzeć i w kolejnej edycji wykorzystać ciekawe rozwiązania. My w ostatniej edycji wystąpiliśmy w koszulkach z wizerunkiem naszego bohatera – taki pomysł bardzo nam się spodobał u uczestników poprzedniego finału.

Zespół projektowy podczas finału VII edycji we Wrocławiu

Zespół projektowy podczas finału VII edycji we Wrocławiu

Podsumowując, udział w projekcie IPN „Kamienie pamięci” przybliża uczniom historię regionalną i jej często zapomnianych bohaterów, daje możliwość pracy badawczej, rozwija różne zainteresowania, pozwala poznać efekty pracy uczestników projektu z całej Polski.

Projekt „Kamienie pamięci” jest doskonałą lekcją patriotyzmu. Jego uczestnicy podkreślają, że ich działania to nie tylko odkrywanie nieznanej historii, lecz również spłacenie długu wobec tych, którzy walczyli i często ginęli za wolną Polskę.

 

 

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.

6 komentarzy

  1. Bilbo pisze:

    Bardzo fajny projekt. IPN ma niezłe pomysły.

  2. bezimienny pisze:

    Nr 4 (25) 2009 r. str. 27 rozpoznałem po pseudonimie „Mściciel” i akcji jak ją nazwano Waldemara

    W numerze 3 Nadwisłocza z 2009 roku w artykule
    Basaka pt.: Kazimierz Paulo ps. „Skała” – żołnierz wyklęty,
    natknąłem się na znajome treści. Kiedy wczytałem się dokładnie
    w treść okazało się, że faktycznie pan Waldemar Basak pisze
    o osobie, którą dobrze znam z okresu okupacji. Osobę tą
    rozpoznałem po pseudonimie „Mściciel” i akcji jak ją nazwano Waldemara
    „akcji konfiskacyjnej w PGR Przecław k/Dębicy”. W artykule
    nie podano nazwiska „Mściciela” i nie wiem czy zrobiono to
    celowo, czy brakowało tego nazwiska w dokumentach.
    Człowiekiem, który przybrał pseudonim „Mściciel” był znany
    w Przecławiu pod nazwiskiem Jan Stefko i nie była to postać
    pozytywna. Jan Stefko przed wojną przybył do Przecławia do
    swego kuzyna, który był zarządcą majątku Reyów. Był Ślązakiem
    mówiącym ze śląskim akcentem i jednym z tych, którzy
    w czasie napaści Niemiec na Polskę naprowadzały niemieckie
    samoloty na cele wymierzone w mosty i inne obiekty, po to, aby
    ułatwić Niemcom zwycięstwo. Podczas okupacji niemieckiej
    był komisarzem gminnym w Przecławiu, wyznaczonym przez
    Niemców za zasługi. Jego władza była tak szeroka, że wykonywał
    wyroki śmierci. Z jego ręki zginął zastrzelony Ukrainiec,
    który uciekł z obozu i wracał do domu, oraz kilku schwytanych
    Żydów. Egzekucji dokonano w Przecławiu na tzw. Stawiskach.
    Zapisał to w swoim pamiętniku mój ojciec, który w pierwszym
    okresie wojny prowadził w notesie zapiski. Ponieważ Stefko był
    człowiekiem żądnym pieniędzy, Niemcy pozwolili mu założyć
    firmę, która zajmowała się melioracją gruntów w pobliskich
    wioskach i sprzedażą wikliny wycinanej z obrzeży Wisłoki. Wiklinę
    wywożono, ale gdzie ona szła tego nie wiem. Robociznę
    miał za darmo, bo młodzi chłopcy, tacy jak ja, pracowali u niego
    w zamian za ochronę przed wywózką do Niemiec. Pracowałem
    wraz z innymi chłopcami z Przecławia u niego i stąd wiadomość
    z pierwszej ręki. Pozornie wypłacał nam czasem parę groszy,
    ale kiedy zwiał przed nadchodzącą Armią Czerwoną nie stać
    go było uregulować nawet tych marnych groszy. Poza tym, jego
    ochrona przed wywózką do Niemiec była tylko pozorna, albowiem
    schwytany w łapance nie obronił mnie przed wywózką.
    Uratowałem się sam ucieczką z transportu i po kilku dniach
    wróciłem do domu.
    Miał Stefko także pozytywne akcenty, co trzeba mu przyznać,
    albowiem ostrzegł znanego partyzanta Aleksandra Rusina ps.
    „Rusal” przed sąsiadką, która doniosła Stefce na Rusina, że
    ma ukryty w lesie motocykl, na którym uciekł przed sowiecką
    i niemiecką niewolą z kampanii wrześniowej. Podczas rozmów
    z Rusinem zastanawialiśmy nad tym postępkiem Stefki i obaj
    doszliśmy do wniosku, że tym sposobem chciał sobie Stefko,
    chytry lis, zapewnić tyły przed formującą się partyzantką. Innego
    wytłumaczenia nie widzieliśmy.
    Nie dziwię się, że Stefko swój oddział partyzancki utworzył
    i stacjonował w powiecie Brzozów, albowiem w rejonie Przecławia
    był rozpoznawalnym niemieckim szpiegiem, który uciekł
    przed odpowiedzialnością po wkroczeniu Sowietów. Dziwię się
    jakim sposobem mógł Stefko wejść po wyzwoleniu w struktury
    NSZ, ale znając jego spryt prawdopodobnie było to możliwe.
    Była to jednak tylko przykrywka do jego działalności, albowiem
    jego działalność była typowo bandycka. Świadczy o tym napaść,
    na jak to nazwano w artykule Waldemara Basaka „akcji konfiskacyjnej
    w PGR Przecław”. Starsi Przecławianie pamiętają,
    że chodziło o odbicie dóbr zrabowanych w zamku Reyów
    z rąk człowieka, który majątkiem zawiadywał. Zrabowano, a nie
    skonfiskowano wiele skór i srebra. Wzięto zakładniczkę, żonę
    zawiadującego majątkiem Reyów, gdyż jego samego nie było
    w domu. Jakim sprytem udało się Stefce namówić do udziału
    w napadzie żołnierzy WIN, tego nie udało mi się ustalić, chociaż
    przeprowadziłem na ten temat sporo rozmów z świadkami
    wydarzeń. Oddział Jana Stefki „Mściciela” został rozbity
    w rejonie Ropczyc, a sam Jan Stefko się uratował. Mając przy
    sobie zrabowane skóry powiedział funkcjonariuszom. „Ja nie
    jestem nic winien, mam tu skóry, z którymi idę do szewca”,
    a wypuszczony natychmiast znikł w tłumie. Od tej pory ślad
    o Stefce zaginął, a schwytanych członków jego oddziału wieszano
    w pokazowych egzekucjach.
    Młodzi ludzie, którzy szli do oddziałów partyzanckich nie
    zawsze wiedzieli, gdzie trafiają. Bandy lubiły się podszywać pod
    działalność wyzwoleńczą. Nie dziwię się, że Kazimierz Paulo
    z Turaszówki, chociaż uczciwy, trafił do bandy Stefki. Takich jak
    on prawdopodobnie było więcej.
    Bardzo ciekawi mnie jaki los spotkał Jana Stefkę „Mściciela”.
    Być może za zrabowane pieniądze, przy własnym sprycie
    przebił się gdzieś na zachód i dożył bezkarnie swoich lat.
    A może schwytany gdzieś zginął. Ciekaw też jestem informacji,
    jakie mścicielskie intencje zaprowadziły Stefkę do napadu
    w Przecławiu? Podejrzewam, że oprócz grabieży chciał się jeszcze
    zemścić. Być może w archiwach znajdują się informacje na
    ten temat. Jeżeli uda się komuś zaspokoić moją ciekawość, to
    chętnie posłucham, lub przeczytam.
    Teofil Lenartowicz
    Uzupełnienie do artykułu
    Waldemara Basaka
    pt.: Kazimierz Paulo
    ps. „Skała” żołnierz wyklęty
    Pierwsza strona zeszytu, w którym mój ojciec zapisywał pewne fakty
    ciężkiego okupacyjnego życia. Jana Stefkę znałem, bo pracowałem
    u niego za okupacji i wiem, że był volksdeutschem i komisarzem gminnym
    w Przecławiu. O tym, że ostrzegł Rusina przed donosem sąsiadki,
    wiem od samego Rusina, z którym spędziłem wiele godzin na rozmowach
    o partyzanckich wydarzeniach. Pisze on zresztą o tym w swoich
    wspomnieniach spisanych przez Ewę Kurek. (...) Napad, jak go nazwano
    ładnie „akcją konfiskacyjną w PGR Przecław posiadam w własnej
    pamięci. Pomimo 82 lat pamięć mam jeszcze dobrą.
    Teofil Lenartowicz.
    e-mail: kontakt@promocja.mielec.pl
    HISTORIA I LUDZIE

  3. Bilbo pisze:

    Polecam spisać tą relację i przekazać ją do IPN, który gromadzi tego typu materiały w formie darów prywatnych. Sporo osób już tak zrobiło.

  4. Teofil Lenartowicz pisze:

    Obecnie po 10 latach od napisania do Nadwisłocza powyższego tekstu wiem jaki był los Jana Stefki po napadzie na Przecław. Kiedy zbiegł z obławy i dotarł na Podhalu był zastępcą oddziału partyzanckiego NSZ majora „Ognia” Stefko zginął nie z rąk agentki UB, lecz z rąk majora „Ognia” który odkrył prawdziwe oblicze Jana Stefki volksdeutscha wyszkolonego agenta V Kolumny, któremu po wkroczeniu Niemców do Polski w 1939 roku oddali pełnię władzy mianując go komisarzem Gminnym w Przecławiu, a ja pracowałem u niego wraz z wieloma innymi za darmo jak niewolnik

  5. Karolek pisze:

    Wcześniej z rejonu Brzozowa / Dynowa / pogonił go mjr Żubryd i zagroził, że go rozstrzela. Stamtąd Mściciel udał się na Podhale. Zginął z rozkazu Ognia, ale czy z jego ręki to nie wiadomo.

  6. Greg pisze:

    Jak mawiają niektórzy klasycy - miarą inteligencji „Człowieka” jest zdolność adaptacji do zmieniających się warunków.
    A co z tzw „oceną historii” ?
    Niemal powszechne przyzwolenie na jej naginanie lub odsłanianie tylko jej „wygodnych” fragmentów to jedna z metod relatywizacji przeszłości.
    „Historia kałem się tuczy”.
    Tak było, jest i będzie - niestety.

Zostaw własny komentarz