„Spod Stalingradu do Andersa. W mundurze obcym i polskim” - Cz. Knopp - recenzja


Mit „Dziadka w Wehrmachcie” silnie uderzył w pamięć Pomorzaków i Ślązaków, którzy w czas wojny trafiali do niemieckiej armii z poboru. Niewiedza o skali ich dezercji z tej armii bolała podwójnie, bo przecież w końcowej części wojny, to oni byli główną ludzką strugą, zasilającą Polskie Siły Zbrojne na Zachodzie. Jest szansa, by o tych czasach i tych dylematach dowiedzieć się więcej.

Niedouczonym politykom polecam wspomnienia Czesława Knoppa Spod Stalingradu do Andersa. W mundurze obcym i polskim. Choć i tak nie wierzę, że po nie sięgną. Przeczytać tę książkę mogą za to rozliczni ludzie, którym historia rodziny Knoppów z Tczewa rozjaśni przypadek opisany jednostkowo, ale pokazujący rownież szereg innych życiorysów, głównie mieszkańców przedwojennego „korytarza pomorskiego”. Ludzi, którzy cierpieli po wielokroć za znalezienie się w złym miejscu w nieodpowiednim czasie. I nie tylko żołnierzy, bo Czesław Knopp opowiada też czas, zanim trafił do wojska i przypomina liczne rozdziny polskie, rozsiane po drodze jego wojennej wędrówki. Mamy więc bardzo plastyczny, szczegółowy nad wyraz obraz wciągania na Volkslistę, próby błyskawicznego zniemczenia ludności Pomorza. Lub unicestwienia. Symbolem oporu było uwięzienie w niemieckim obozie koncentracyjnym w Stutthofie lub śmierć w lasach w okolicach Piaśnicy i Szpęgawska. Knopp też, po ukończeniu 18 lat, jak sam określa, „podpisał cyrograf” i odebrał skierowanie do wojska: „Czuliśmy się nie tylko upokorzeni i poniżeni, ale też psychicznie zgwałceni.”

Nie da się wejść w umysł młodych ludzi, czy nawet całych rodzin pomorskich, którzy ulegali przymusowi, musimy więc opierać się na wspomnieniach. Pewne jest, że trudno tu o uogólnienia. Pewne jest jednak, że ludzie ci i po wojnie nie znaleźli zrozumienia, najpierw przez Sowietów potraktowani jak ludność niemiecka, a później przez rodaków odrzuceni i wyszydzani, nierzadko emigrowali, żałując swych wcześniejszych wyborów. Knopp został w Londynie, gdzie skończył szkoły, wziął ślub, doczekał ósemki mówiących po polsku dzieci. Ale zadra wspomnień była tak żywa, że dokładność jego opowieści, z niesamowitą liczbą szczegółów, postaci, odczuć, dała się odtworzyć i po wielu latach, kiedy przelewał wszystko za pamięci na papier.

Mamy więc obraz ostatnich wakacji gimnazjalisty z przedwojennego Tczewa i jego dorastanie w wojennym mieście, o nazwie zmienionej znów przez Niemców na Dirschau. Zachowanie nazistów na Ziemiach odzyskanych. Trudności Polaków ze zmianą świata, wyrażonego w przyłączeniu do Rzeszy, opowiedzianą choćby w takim fragmencie:

„(...) niemieckich gazet z natury nie czytaliśmy. W okresie, kiedy o papier toaletowy było trudno, miały one swoje zastosowanie, a że w pierwszym okresie wojny były duże, jedna tygodniowo starczała dla wszystkich (w rodzinie).”

Wojna Czesława Knoppa to obserwowany z ciekawością i trwogą wrzesień 39 z ucieczką za Bug i powrotem do Tczewa. Dwa lata później, w dorosłości, jako volksdeutscha czekał go przydział do 7. Dywizji Pancernej, dowodzonej przez hitlerowską ikonę, generała Rommla. Nieco beztroskie szkolenie we Francji, a potem długie miesiące i lata makabry frontu wschodniego. Bitwa po Kurskiem widziana oczami zwykłego żołnierza. Celne trafienia i zniszczenie sowieckich czołgów oznaczają przeżycie. Chaos. Mróz. Wokół giną niemieccy towarzysze broni. Rany, szpitale, urlopy. Kompania szkoleniowa. Wojna wraca w granice Polski. Bestialscy Sowieci. Byle trafić na Zachód. Znów rana, pociąg szpitalny, Hamburg. Powrót na front, tym razem Włochy. Dezercja na kilka dni przed końcem wojny. Polski mundur i przydział do Pułku 4. Pancernego z 2. Warszawskiej Dywizji Pancernej. Już po wojnie i nie ma gdzie wracać. Poświęcenie cmentarza na Monte Cassino. Anders ostrzega. Szkoły, Londyn, do cywila.  „Wypłacono mi żołd do końca miesiąca, strawne na dwa tygodnie i odprawę demobilizacyjną, wynoszącą 7 funtów i 10 szylingów. Tyle byłem wart dla brytyjskiej armii jako polski żołnierz.”

Parę zdań należy się jeszcze ciekawym informacjom z „kuchennych opowieści” - jak powstała ta książka. Pasjonaci historii Pomorza nie raz trafili do poprzednich pozycji tej serii wydawniczej, łatwo rozpoznawalnej po okładkowych ilustracjach Jarosława Wróbla. Czytelność przynależna serii jest zauważalna i w innych elementach - krojach liter, oznaczaniu rozdziałów. Ale nie były to głośne wydania, poparte wielkimi akcjami promocyjnymi. I oto teraz, Maszoperia Literacka, jedno z ciekawszych wydawnictw ostatnich lat, powoli zaczyna wychodzić poza regionalne opłotki. Lokalność sama w sobie nie jest niczym złym, ale czasem warto rzucić się na szersze wody. „Spod Stalingradu do Andersa” jest tego najlepszym przykładem. Też było wcześniej edytowane, jeszcze bardziej lokalnie, w Kociewskim Kantorze Edytorskim, jednak oznaczało to niewielki zasięg publikacji. Tym razem, promocja jest znacznie szersza, a ja jestem przekonany, że jest to pozycja warta polecenia.

Wydanie drugie, zmienione, uzupełniono też o bardzo ciekawy zestaw zdjęć , na który złożyły się pamiątki rodzinne Knoppów i zbiory miłośników historii, dotyczące, m.in. mostów w Tczewie, przy których odbudowie pracował Knopp, czy eż broni pancernej, opisywanej przez autora. Inicjatywa takiego łączenia sił dla zwiększenia wiedzy i atrakcyjności książki warta jest wspomnienia. Zdjęcia podane są we wkładce na kredowym papierze. Wyjątek stanowi przedruk dokumentu o stanowisku „Polski lubelskiej” do zniemczonych rodaków. Zresztą, cały ten krótki fragment końcowy, jest chyba najsłabszym elementem książki i próba podsumowania nosi znamiona chaosu i przypadkowości w doborze, bo autor dysponuje fragmentarycznymi danymi. Można to było lepiej rozwiązać, bez prób uogólniania i bez dołączania do tego opisu Ślązaków. Ale to niewiele ważąca na mojej ogólnej ocenie uwaga. Książka czyta się znakomicie, a pamięć autora - powtarzam po raz trzeci - jest fenomenalna, pozwalając czytelnikowi nawet na wyobrażenie smaków i zapachów wojny.

Czasem tylko powracają natrętne pytania. Czy życiorys Czesława Knoppa jest wyjątkiem, czy regułą zachowań pomorskich dezerterów z Wehrmachtu? Jak wielka była rzeka tych, którzy do polskości przyznali się dopiero w obliczu przegranej wojny, by znaleźć się po stronie wygranych? Czy dziś nie zastępujemy jednego mitu drugim? Ta książka nam nie odpowie, ale niech będzie znakomitym głosem w dyskusji i wskazówką do dalszych poszukiwań.

Plus minus:
Na plus:
+ jedna z niewielu pozycji o losie zniemczonych Polaków, dezerterów z Wehrmachtu
+ bogactwo i szczegółowość wspomnień
+ ciekawa i bogata wkładka ilustracyjna
+ wyczerpująca (choć tylko wybór!) literatura tematu, uwzględniająca regionalia
+ spójność serii wydawniczej - w okładce, układzie typograficznym, itd.
Na minus:
- mało atrakcyjny i tłumaczący treść tytuł
- niezbyt udana próba podsumowania powojennych losów Polaków z Pomorza i Śląska

Tytuł: Spod Stalingradu do Andersa. W mundurze obcym i polskim
Autor: Czesław Knopp
Wydawca: Maszoperia Literacka
Data wydania: 2011
Okładka: miękka
ISBN/EAN: 978-83-62129-89-8
Liczba stron: 322
Cena: ok. 49,00 zł
Ocena recenzenta: 8/10

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Opinie i ocena zawarte w recenzji wyrażają wyłącznie zdanie recenzenta, nie musi być ono zgodne ze stanowiskiem redakcji. Z naszą skalę ocen i sposobem oceny możesz zapoznać się tutaj. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanej recenzji, by to zrobić wystarczy podać swój nick i e-mail. O naszych recenzjach możesz także porozmawiać na naszym forum. Na profilu "historia.org.pl" na Facebooku na bieżąco informujemy o nowych recenzjach. Możesz także napisać własną recenzję i wysłać ją na adres naszej redakcji.

Zostaw własny komentarz