„Oddział. Między AK i UB – historia żołnierzy Łazika” J. Wójcik - recenzja


Na początku maja 1946 r. nieopodal Krościenka zastrzelono 11 Żydów, których próbowano przerzucić przez zieloną granicę do Czechosłowacji. Dwunaste ciało znaleziono porzucone w rzeczce kilka kilometrów dalej. Mężczyzna nie wyglądał na Żyda, miał rude włosy i piegi na twarzy. A oprócz tego ranę w głowie od kuli – co było bezpośrednią przyczyną jego śmierci.

oddzial-miedzy-ak-i-ub-historia-zolnierzy-lazika-390W taki sposób zaczyna się niezwykła opowieść o kapralu Janie Wąchale „Łaziku„, bohaterze i antybohaterze polskiego podziemia. Na kartach książki Wydawnictwa Wielka Litera możemy prześledzić drogę, jaką przebył ”Łazik” od odważnego konspiratora i żołnierza AK, przez bojownika antykomunistycznego podziemia, do szefa zwyczajnej bandyckiej szajki.

Jan Wąchała urodził się w 1922 r. i mieszkał w Krakowie. Przed wojną był harcerzem, a po napadzie Niemiec na Polskę jako ochotnik ochraniał wojskowe tabory. Jako że jego rodzina była liczna i biedna, już jako kilkunastolatek musiał współuczestniczyć w jej utrzymaniu. Po zakończeniu kampanii 1939 r. Jan Wąchała jako handlarz-domokrążca działał na Podhalu w rejonie Szczawy i Łęcka. Po zabiciu niemieckiego leśniczego „Łazik„ musiał ukrywać się w lesie. Wkrótce dołączyło do niego kilku podobnych „desperados„, a całą grupę ujęli w karby struktur podziemnych przełożeni z AK. Oficjalnie od maja 1943 r. Wąchała dowodził plutonem egzekucyjnym „Orzeł„ i wykonywał zasądzone wyroki śmierci. W 1944 r. kapral „Łazik” został szefem drużyny gospodarczej (aprowizacyjnej) 1. Batalionu 1. Pułku Strzelców Podhalańskich. Po przejściu frontu i formalnym zakończeniu walk miejscowe UB z pomocą sowieckiego NKWD i Smierszu zbyt gorliwie zaczęło interesować się byłymi żołnierzami AK. Ludzie podziemia szli na pokojowe rozmowy do UB i znikali. „Łazik” też dostał takie zaproszenie, ale był sprytny i nie skorzystał. Wrócił do lasu i zorganizował Oddział Samoobrony AK „Łazika”, a jedną z pierwszych i najbardziej znanych jego akcji było rozbicie aresztu UB w Limanowej. Wśród uwolnionych aresztantów było dwóch oficerów AK, którzy dołączyli do oddziału i wykonywali nawet rozkazy kaprala ”Łazika”. Ale historia tego Żołnierza Wyklętego, jak większość historii tamtego okresu, nie ma happy endu. I chociaż z mszą św., i z defiladą oddział ”Łazika” złożył broń i ujawnił się w lipcu 1945 r. w Nowym Sączu, to później było już tylko gorzej. Ludzie w większość rozjechali się na ziemie odzyskane, ale Wąchała został na miejscu. Ożenił się, ale równocześnie organizował napady rabunkowe i przerzuty Żydów za granicę. Choć dokładnie nie wiadomo, czy przerzucał naprawdę, czy też rabował i…

Autor książki, Jerzy Wójcik, to urodzony w 1960 r. polski dziennikarz i publicysta. Ukończył politologię ze specjalnością dziennikarską na Uniwersytecie Jagiellońskim. Pisał dla „Razem„, „Studenta„ i „ITD.”. Od 1990 r. jest dziennikarzem ”Gazety Wyborczej”, obecnie redaktorem naczelnym jej wydania krakowskiego i katowickiego.

To zasługa autora, że nadał swej książce odpowiednią formułę reportażu, który powoli ciągnie to dziennikarskie śledztwo od samego początku. Kim byli Żydzi zamordowani pod Krościenkiem? Kim mógł być rudy piegowaty mężczyzna? Główna części książki napisana została w ten sposób, że to jeden narrator opowiada pisarzowi historię „Łazika„ i jego ludzi. Przy okazji głównego wątku swej opowieści, „skręca„ on na wątki poboczne. A to opowie swojemu gościowi o najlepszym bimbrze na Podhalu, a to o dziwnych i zapomnianych już zwyczajach miejscowych ludzi. Ale i tak wszystko kręci się wokół tego ryżawego i piegowatego okularnika, któremu broń zbyt często i za szybko „wyskakiwała” z kabury. A kiedy już wyskoczyła – wiadomo, kogoś trzeba było zaraz pochować. Jan Wąchała ”Łazik”. Bohater? Morderca? Wariat? Ofiara tragicznych czasów?

Pracę Jerzego Wójcika czyta się znakomicie, jak sensacyjny kryminał z wojną w tle. To opowieść z tych, które z pewnością mogą kiedyś dobrze posłużyć twórcom filmów fabularnych.

Twarda okładka i szyte kartki gwarantują trwałość wydania, a wiele opublikowanych, nieznanych zdjęć „Łazika„ i jego żołnierzy znakomicie ilustruje przedstawiony temat. Nie mam również uwag do redakcji i korekty. Razi mnie tylko wypisane na okładce nieprawidłowe imię „Ognia„ – powinno być Józef Kuraś ”Ogień”, a nie jak wydrukowano Jan.

Książka o oddziale „Łazika” to bardzo wciągająca historia, opowiedziana w interesujący niekonwencjonalny sposób. Według mnie to lektura dla każdego, a szczególnie dla osób pragnących poznać ciężkie wojenne i powojenne czasy oraz trudne wybory, przed którymi stawali bohaterowie recenzowanej pracy. Polecam.

 

 

Plus/minus:

Na plus:

+ temat książki: burzliwe dzieje „Łazika” i jego ludzi

+ praca napisana w formie reportażu i dziennikarskiego śledztwa

+ wiele opublikowanych po raz pierwszy zdjęć

+ bogata bibliografia

+ ładne wydanie

Na minus:

- brak

 

Tytuł: Oddział. Między AK i UB – historia żołnierzy „Łazika”

Autorzy: Jerzy Wójcik

Wydawca: Wielka Litera

Rok wydania: 2016

ISBN: 978-83-8032-085-7

Liczba stron: 296

Oprawa: twarda

Cena: 39,90 zł

Ocena recenzenta: 8,5/10

 

Korekta: Zuzanna Świrzyńska

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Opinie i ocena zawarte w recenzji wyrażają wyłącznie zdanie recenzenta, nie musi być ono zgodne ze stanowiskiem redakcji. Z naszą skalę ocen i sposobem oceny możesz zapoznać się tutaj. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanej recenzji, by to zrobić wystarczy podać swój nick i e-mail. O naszych recenzjach możesz także porozmawiać na naszym forum. Na profilu "historia.org.pl" na Facebooku na bieżąco informujemy o nowych recenzjach. Możesz także napisać własną recenzję i wysłać ją na adres naszej redakcji.

1 komentarz

  1. Antoni pisze:

    Czy Jerzy Wójcik rozmawiał z kimś spoza rodziny Łazika? Wiele by się dowiedział, gdyby przeszedł się po Szczawie, Ochotnicy czy Zasadnem i gdyby popytał dlaczego we wsi tak „Grajków” nie lubią... Może zrozumiałby dlaczego ci „bohaterzy”- nie zapominajmy, że było ich dwóch, obaj leżą na cmentarzu w Kamienicy - na krzyże Virtuti Militari na nagrobkach nie zasługują...

Zostaw własny komentarz