„Bez uwzględnienia mafii nie sposób rozumieć i opisywać wydarzenia we Włoszech”. Wywiad z Tomaszem Bieleckim


Wizerunek mafii wykreowany przez branżę filmową nijak się ma do rzeczywistości. Dzięki Krótkiej historii mafii sycylijskiej czytelnik może przekonać się, jak tak naprawdę wygląda i działa włoska zorganizowana przestępczość. Z autorem Tomaszem Bieleckim rozmawiamy o badaniach i najbardziej szokujących odkryciach.

fot. archiwum (T.B.)

Adrianna Szczepaniak: Skąd zrodziło się u Pana zainteresowanie zorganizowaną przestępczością?

Tomasz Bielecki: Na początku chodziło nie tyle o przestępczość zorganizowaną, co o zainteresowanie życiem i polityką niektórych krajów, z którymi na różny sposób byłem związany. I to zainteresowanie w sposób nieunikniony prowadziło i nadal prowadzi do kwestii organizacji mafijnych, do przestępczości zorganizowanej. Gdy pracowałem jako korespondent w Moskwie, w sposób naturalny zacząłem interesować się mafiami działającymi w poradzieckiej Rosji. A skoro zajmowałem się – w tym dziennikarsko – również Włochami, to musiało obejmować także mafię. Przecież bez uwzględnienia mafii nie sposób rozumieć i opisywać wydarzenia we Włoszech.

Dlaczego zdecydował się Pan na rozpoczęcie badań właśnie nad mafią sycylijską, a nie np. japońską yakuzą?

Pierwszy raz byłem na Sycylii w latach 90. Studiowałem przez jeden semestr na północy Włoch, a wyjazd na południe wtedy wydawał się – przynajmniej wedle doraźnej, kilkudniowej obserwacji – wyjazdem do całkiem innego kraju. To było niedługo po brutalnej konfrontacji mafii z państwem włoskim. Palermo z wręcz ufortyfikowanymi posterunkami policji, czego już nie widać tam od wielu lat. Sycylijczycy, u których pomieszkiwałem, byli niechętni do mówienia o mafii i traktowali ten temat trochę jak tabu nawet w prywatnych rozmowach w bardzo małym gronie. Myślę, że to pierwsze zetknięcie z Sycylią sprawiło, że potem zacząłem sporo pisać dziennikarsko o Włoszech. A zatem i coraz więcej o mafii.

Książka jest prawdziwą skarbnicą wiedzy. Jak długo zajęło Panu dotarcie do wszystkich informacji? 

Postawiłem sobie cel popularyzatorski i przy pisaniu książki korzystałem z opublikowanych w ostatnich latach badań akademickich, książek naukowych, tekstów włoskich dziennikarzy śledczych i wielu innych materiałów o mafii we włoskich mediach. Zarówno z powodu własnych zainteresowań, jak i z racji pracy dziennikarskiej czytałem te materiały, śledziłem wydarzenia i publikacje, rozmawiałem z włoskimi ekspertami od wielu lat. A w dodatku przed kilku laty pisałem też reportaże o ruchu antymafijnym na Sycylii, co również przydało mi się w książce. Samo jej pisanie trwało zatem stosunkowo krótko, ale przede wszystkim dlatego, że w pewnym sensie mogłem w niej sfinalizować to, czym zajmowałem się od dość dawna – nawet jeszcze nie myśląc o napisaniu książki na ten temat.

Ferro, Mori, Leggio czy Riina? Czyja historia wzbudziła w Panu największe emocje? Jakie to były emocje?

Myślę, że Riina i to z dość oczywistych powodów. To jego brutalne metody, bezwzględność, całkowite odejście od tradycyjnego kodeksu „honorowego” mafii na Sycylii. Pewnego razu rozkazał nawet uduszenie 14-letniego chłopca i rozpuszczenie jego ciała w kwasie. Zlecił łącznie kilkaset morderstw. Dokończył – prowadzonego wcześniej przez klan z Corleone – dzieła zniszczenia mafii jako organizacji starającej się żyć w symbiozie z sycylijskim społeczeństwem przy w miarę umiarkowanym użyciu przemocy. Ta symbioza może budzić pewną fascynację – choć nie pochwałę – dla specyfiki włoskiego Południa. Ale w przypadku Riiny nie sposób o jakąkolwiek fascynację, bo trudno powstrzymać się od odrazy.

Jakie było najbardziej szokujące odkrycie podczas prowadzonych badań? 

To łączenie mafijności z pobożnością. Z pobożnością rozumianą jako tradycyjne rytuały konsolidujące lokalną społeczność, ale czasami chyba także coś więcej. Świetnie obrazuje to jeden z bohaterów książki – Bernardo Provenzano modlący się w samotności, sypiący cytatami biblijnymi. Dla mnie ta pobożność mafii to odkrycie sprzed lat – w ramach zainteresowań Włochami i mafią. Dlatego nie szokowało mnie to już na etapie pisania książki, ale jestem przekonany, że to jeden z najciekawszych elementów mafii jako społecznego fenomenu na południu Włoch.

Czy możemy liczyć na napisanie książki poświęconej kamorze lub ‚ndranghecie? A może innej mafii – rosyjskiej, japońskiej?

Na razie pozostanę przy Włoszech. Myślę o napisaniu książki o „ołowianych latach”, Czerwonych Brygadach, przemocy politycznej tamtego okresu. Temat mafii przewija się przez te wydarzenia, ale na dalszym planie.

Poznajcie Krótką historię mafii sycylijskiej w książce Tomasza Bieleckiego.

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.

Zostaw własny komentarz