1670 - między satyrą a historią. Reżyserzy 1670 od Netflix opowiadają nam o kulisach produkcji [wywiad]


Netflix tym razem zabiera widzów w niezwykłą podróż w czasie z najnowszym serialem 1670. W wywiadzie z głównymi twórcami serii, Maciejem Buchwaldem i Kordianem Kądzielą, zagłębiamy się w kulisy powstawania tej niekonwencjonalnej komedii, która przenosi widzów w burzliwe czasy XVII-wiecznej Polski. 

Kordian Kądziela z Bartłomiejem Topą na planie 1670 / fot. R. Palka, Netflix

Odkrywamy, jak scenariusz napisany przez Jakuba Rużyłłę stał się kanwą dla wyjątkowej opowieści, która, choć osadzona w historii, unika prostego naśmiewania się z przeszłości, oferując raczej uniwersalne spojrzenie na ludzką naturę. Dyskutujemy również o wyzwaniach i satysfakcjach związanych z przenoszeniem historii na ekran i współpracą reżyserów z Bartłomiejem Topą.

Wojciech Duch: Witam Waszmościów. Jakie były Wasze główne inspiracje i motywacje do zaangażowania się w ten projekt?

Maciej Buchwald: - Na początku warto podkreślić, że pomysłodawcą serialu jest scenarzysta Jakub Rużyłło. Jego autorski pomysł czerpał z różnych inspiracji książkowych, o których często wspomina w wywiadach. Do mnie trafił ten projekt, gdy pierwsze wersje scenariusza były już gotowe.

Rzadko zdarza mi się, by projekt komediowy naprawdę mnie rozbawił. Ten scenariusz miał w sobie ogromny potencjał humorystyczny. Dodatkowo, fascynowała mnie możliwość stworzenia czegoś kostiumowego, co było dla mnie nowym doświadczeniem. Odtwarzanie świata siedemnastowiecznego z naszym własnym wkładem było fascynujące.

Kordian Kądziela: - Podzielam zdanie Maćka. Rzadko zdarza się, że scenariusz wywołuje u mnie śmiech na głos, a ten tekst był wyjątkowy. Jego zaletą jest to, że ta kąśliwa satyra jednocześnie nie jest prostym naśmiewaniem się z bohaterów. Kubie udało się zrobić coś bardzo trudnego i bardzo rzadkiego. Mimo obiektywnie strasznych czasów, lubimy tych bohaterów. Bije od nich jasna, dobra energia. Osobiście nie lubię prymitywnego wyśmiewania się czy „rechotu dla rechotu”. To dużo głębsze i humanistyczne podejście do komedii mnie przekonało.

Oprócz tego ważnym argumentem do współpracy była praca z wyjątkowym kostiumem. Dostaliśmy wspaniałe warunki od producentów do pracy nad serialem. Dla filmowca było to bardzo kuszące przedsięwzięcie, żeby wejść do świata Adamczychy i przeżyć  jej tworzenie na taką skalę.

1670 / fot. R. Palka, Netflix

WD: Autorem scenariusza jest wspomniany przez Was Jakub Rużyłło. Czy zatem była dla Was przestrzeń w tej współpracy w trakcie zdjęć, abyście mogli do tej historii dodać coś od siebie w warstwie scenariuszowej?

MB: - Faktycznie, nie jesteśmy autorami scenariusza, ale razem z Kordianem braliśmy udział w jego adaptacji. W trakcie realizacji zdjęć mieliśmy możliwość zasugerowania Kubie zmian. Kuba pisze wszystkie dialogi, ale ogranicza didaskalia. Dzięki temu mieliśmy wielkie pole do popisu w wymyślaniu, gdzie tę scenę umiejscowić, jakie dodać okoliczności albo żarty. Mieliśmy zatem ogromną przestrzeń w kreacji, bo te wszystkie elementy poza dialogiem wymyślić i dodać.

WD: Czy przygotowując się do realizacji projektu korzystaliście z konsultacji historycznych?

MB: - Tak, mieliśmy możliwość zapoznania się z realiami epoki. Została dla nas zorganizowana wycieczka krajoznawcza. Naszym przewodnikiem był archeolog i entuzjasta historii, Marcin Michalski, czyli człowiek od lokacji w naszym serialu.

Odwiedzaliśmy różne lokalizacje, ucząc się o codziennych realiach tamtych czasów. Jak wyglądała higiena, nie mając środków czystości, które mamy dziś, bez szczoteczki do zębów. Jak wyglądało jedzenie, co było dostępne, co nie, i tak dalej. Uczyliśmy się tego nie dlatego, żeby być potem rozliczanym z historii, bo to nie jest serial historyczny.

Nasza wiedza nie miała na celu dokładnego odtworzenia epoki, ale zrozumienie kontekstu historycznego. To było dla nas bardzo ciekawe. Nasze wyjazdy dokumentacyjne wspominam jako inspiracyjne. Poznaliśmy masę ciekawych ludzi, którzy zajmują się - dla przykładu - rekonstrukcją historyczną. To miało praktyczne znaczenie w serialu,  bo pokazywało inny rytm życia, chociażby pozbawionego elektryczności.

KK: - Dodatkowo czytaliśmy książki o relacjach klasowych tamtych czasów. W ostatnich latach wyszło bardzo dużo książek o historii społecznej chłopstwa. Pamiętaliśmy jednak, że naszym priorytetem jest komedia, a nie dokładne odwzorowanie historii. Zawsze jak na planie był do wyboru trochę gorszy żart, ale zgodny z realiami historycznymi lub lepszy, ale wykraczający poza ramy historycznie, zawsze wybieraliśmy ten drugi.

Marcin Buchwald z aktoram 1670 / fot. R. Palka, Netflix

WD: Jeśli to nie serial historyczny to więc jaki?

MB: - Wielką zaletą scenariusza było to, że jest on przede wszystkim historią o ludziach, o bohaterach, osadzoną w pewnej rzeczywistości historycznej, choć nie całkowicie w niej zakorzenioną. To coś w rodzaju fantazji.

Scenariusz jest otwarty i zaprasza do oglądania publiczność różnych zainteresowań. To nie jest serial skierowany tylko do konkretnego typu widza, ale jest otwarty dla każdego, kto może znaleźć w nim coś dla siebie. To aspekt, który jest mi szczególnie bliski.

Serial „1670” to przede wszystkim komedia, a komedia łączy, nie dzieli. Zaprasza do rozmowy i sensownego uśmiechu nad sobą, nad społeczeństwem, które potrafi spojrzeć na siebie z miłością, ale też z krytycznym dystansem. Nie chcieliśmy wywołać kontrowersji, a dostarczyć rozrywki. Naszym celem jest przede wszystkim bawić i dawać ludziom coś ciekawego i polskiego, na międzynarodowym poziomie.

KK:  - To jest przede wszystkim komedia. Imaginarium na temat tych czasów, a nie stricte odwzorowanie ich jeden do jednego. To zawsze nam przyświecało i taka była nasza piramida priorytetów.

WD: Netflix to przecież prawie 200 rynków. Zatem jakie są wasze odczucia, co do możliwego odbioru serialu poza Polską i Litwą, gdzie kontekst historyczny może być nieznany. Chociażby zachowanie bohaterów wobec samego wspomnienia na temat Szwedów może być niezrozumiały np. dla widzów z Azji...

MB: - Uważam, że humor jest uniwersalny. Niektóre żarty są mocno językowe, ale dobrze przetłumaczone też będą bawić. Nawet jeśli widz nie zna wszystkich kontekstów historycznych, to wierzę, że będzie się dobrze bawił. W przypadku żartów związanych z historią, na przykład liberum veto, widz może po prostu uznać to za zabawną fikcję. Nie mam żadnej wiedzy na temat historii Wysp Brytyjskich, niemniej widząc w jakimś serialu Anglika, który reaguje na Szkotów tak jak Polak na Szwedów, to myślę, że by mnie to śmieszyło, a kontekst, że to przeciwnicy, byłby zrozumiały.

KK: - Dodam, że kontekst takich żartów powinien być też zrozumiały dzięki kilku wyjaśniającym zdaniom w dialogach. Serial jest uniwersalny i dotyczy raczej ludzkich przywar, podobnych pod każdą szerokością geograficzną, niż ściśle polskiej historii. 

Kordian Kądziela na planie 1670 / fot. R. Palka, Netflix

WD: Są też żarty dla bardzo spostrzegawczych widzów, jak piękna chorągiew z polskim orłem powieszona obok nieudolnie namalowanej litewskiej pogoni...

MB: - Jesteś chyba pierwszą osobą, która to zobaczyła. To, co lubimy w tym serialu to nie tylko te żarty, które są bardzo widoczne, ale również te nieco ukryte. Na przykład scena ze „smartfonem” z dawnych czasów będzie żartem, który pewnie każdy zobaczy. Jednak w tle jest sporo rzeczy, które mogą być ciężko zauważalne. Na przykład jak robiliśmy tę scenę, o której mówisz, wszyscy byli przekonani, że nikt tego nie zauważy. Jednak stwierdziliśmy, że dla tych paru osób, które dostrzegą warto to umieścić. Widzę, że było warto, bo nasz żart dokładnie odczytałeś.

WD: Czy w tym serialu bardziej śmiejecie się z Polaków w XVII wieku czy tych współczesnych, tylko nałożonych na kostium siedemnastowieczny? A może śmiejemy się z jednych i z drugich? 

MB: - To bardzo dobre pytanie. Wydaje mi się, że najbliższa jest mi trzecia opcja. Gdy spojrzymy na historię literatury i kultury, zauważymy, że niektóre tematy, takie jak te z tragedii greckiej czy współczesnych seriali, są wciąż aktualne. Na przykład jeśli porównamy serial „Sukcesja” z „Antygoną”, dostrzeżemy, że motywy zemsty czy rodzinnych rozgrywek pozostają  uniwersalne.

W naszym podejściu do serialu często stosowaliśmy technikę łączenia elementów współczesności z historycznym tłem. To znaczy, że w fabule pojawia się nowoczesny język, a także zachowania i motywy, które są charakterystyczne dla dzisiejszych czasów. W efekcie, wszystko to tworzy mieszankę, która jest nie tylko połączeniem, ale i harmonijnym spleceniem różnych epok i stylów.

KK: - Dobrze, że Maciek poruszył kwestię postaw i ludzi. Wydaje mi się, że śmiejemy się z obu grup, ale pod warunkiem, że postrzegamy Polaków jako część szerszego zbioru ludzkości, a właściwie jako odzwierciedlenie ludzkich przywar.

Ten serial, moim zdaniem, ma znacznie bardziej uniwersalny charakter, niż mogłoby się wydawać na pierwszy rzut oka. To nie jest serial wyłącznie o Polsce, lecz o Polsce jako części większej całości. Jak słusznie zauważył Maciek, pewne zachowania i przywary ludzkie nie zmieniły się przez wieki.

WD: Czy moglibyśmy polubić sarmatów, gdybyśmy spotkali ich prywatnie, mimo ich często negatywnej roli w historii Polski?

MB: - Ja uważam, że w każdej grupie, podobnie jak w przypadku sarmatów, nie można przyjąć jednolitej postawy. Sarmaci stanowili na tyle różnorodną grupę, że mogli w niej występować różni ludzie - od cynicznych i interesownych, którzy wykorzystywali innych, po takich jak postać Andrzeja w naszym serialu, pragnącego reformować Rzeczpospolitą, traktującego dobrze swoich chłopów. Mamy też postać Jana Pawła, przedstawionego jako dorosłe dziecko, które jest zadowolone z tego jak jest.

W każdej warstwie społecznej czy zawodowej znajdziemy różnych ludzi. Przykładem są postacie z „Potopu” czy innych części trylogii - mamy pana Zagłobę, rubasznego anegdociarza, pana Wołodyjowskiego, milczącego, zaciętego wojownika, a także inne postacie, takie jak Andrzej Kmicic, romantyczny, trochę pogubiony bohater. Tak więc, sądzę, że sarmaci byli po prostu różnorodni. Nie można stwierdzić, że każdy sarmata był taki sam tylko dlatego, że należał do tej grupy.

Bartłomiej Topa w 1670 / fot. R. Palka, Netflix

WD: Jaka jest historia zaangażowania Bartłomieja Topy do Waszej produkcji?

MB: - Kiedyś z Bartkiem nagrywałem zabawny filmik na Festiwalu Młodzi i Film wiele lat temu, gdzie z kamienną twarzą mówił bardzo głupie rzeczy. I ja to zapamiętałem.

To bardzo rzadka zdolność, żeby aktor umiał z pokerową twarzą mówić rzeczy dziwne i kuriozalne, ale w taki sposób, że zaczynasz mu wierzyć. Ten talent Bartka do przedstawiania absurdalnych sytuacji z powagą czyniło go idealnym do tej roli. Od początku projektu miałem go na myśli do tej roli i nie rozważaliśmy nikogo innego. Zaprosiliśmy Bartka na casting i po dosłownie jednej scenie utwierdziliśmy się, że idealnie pasuje do tej roli.

WD: Czy Bartłomiej Topa polubił swoją postać? Miałem wrażenie, że on doskonale bawił się grając Jana Pawła...

MB: - On wykonał bardzo dużo pracy żeby tego Jana Pawła zrozumieć i go zagrać. Próbowaliśmy różnych podejść do tej postaci, ale początkowo wydawała się ona dość nieprzyjemna. W końcu znaleźliśmy sposób, w którym kluczowym elementem tej postaci jest jej wieczne zadowolenie i nieustający uśmiech. Kiedy Bartek dodał ten uśmiech, to on się po prostu stał tą postacią.

Wydaje mi się, że, jak wcześniej rozmawialiśmy, ten typ humoru jest istotny. Gdyby postać była grana przez kogoś innego, moglibyśmy jej nie polubić z powodu irytujących, głupich tekstów, samozadowolenia i niezrozumienia rzeczywistości. Jednak dzięki temu, że Bartek gra ją z taką wiarygodnością, postać staje się bardziej ludzka i autentyczna.

Jakub Rużyłło / fot. R. Palka, Netflix

WD: Czy za wyborem nazwy wsi Adamczycha kryje się jakaś głębsza historia? W Polsce jest taka wieś w województwie mazowieckim...

KK:  - Z tego co mówił Kuba, to po prostu podobała mu się nazwa. Jeździł palcem po mapie i ta nazwa wpadła mu w oko. Nie ma żadnego ukrytego znaczenia ani tajemnicy związanej z tym wyborem.

WD: Myślę, że mieszkańcy tej wsi mogą mieć swoje 5 minut....

KK: - Tak teraz będą pielgrzymki do Adamczychy.

WD: Jednak zdjęcia nie były realizowane w tytułowej wsi, ale w jednym ze skansenów... 

KK: - Główne zdjęcia odbywały się w skansenie w Kolbuszowej. Skansen był bazą, ale nasza scenografia znacząco przekształciła to miejsce.

MB: - Na terenie pracy w skansenie, gdzie znajdowały się różne chaty, dokonaliśmy wielu adaptacji. Na przykład, jeden z większych domów został zaadaptowany na dworek Andrzeja. Natomiast dwór Jana Pawła został zbudowany od podstaw w skansenie, z zewnętrzną bryłą na miejscu, a wnętrze zostało stworzone na hali. Co więcej, nasz pion scenograficzny zbudował karczmę od zera, włączając w to zarówno wyposażenie wnętrza, jak i zewnętrzne elementy. Całość robiła naprawdę imponujące wrażenie. Skansen, będący pięknym miejscem z jeziorem i kilkoma budynkami, został dodatkowo wzbogacony przez nasze budynki.

KK: - Po najeździe Szwedów Polska w naszym serialu jest przedstawiona jako kraj w ciągłej odbudowie. Widać to szczególnie w scenach, gdzie przedstawione są jeszcze spalone domostwa. To drewno na potrzeby tych scen było sprowadzane z całego województwa.

Twórcy z aktorami / fot. R. Palka, Netflix

WD: Czyli jak na polskie warunki mieliście spory budżet i komfortowe warunki pracy...

MB: - Mieliśmy duży budżet, ale ważne jest także, jak się go wykorzystuje. Nasz zespół scenograficzny i kostiumograficzny wykazały się wielkim talentem w wykorzystaniu dostępnych środków, tworząc imponujące efekty na ekranie. To oni, w tym Mieciu Koncewicz ze swoim zespołem scenografów oraz Kasia Lewińska, odpowiedzialna za kostiumy, wiedzieli jak wykorzystać te zasoby.

Jesteśmy absolutnie wdzięczni i zachwyceni efektem ich pracy. To, co widzimy na ekranie - kostiumy, scenografia, pojazdy, charakteryzacja -  wygląda niesamowicie.

WD: Czy możecie zdradzić czy planowane są kolejne sezony serialu?

MB:  - W tym momencie skupiamy się na obecnym sezonie, który dopiero miał swoją premierę. Mamy nadzieję, że serial będzie pozytywnie odebrany przez widzów na całym świecie. Na dalsze decyzje przyjdzie jeszcze czas. 

Czytaj także:

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.

3 komentarze

  1. MarKaw pisze:

    Opus magnum Bartłomieja Topy. Oby powrócił w drugim sezonie!

  2. Anielka pisze:

    Piękne jest to, że Adamowszczyzn było tyle w Polsce co i na Litwie oraz Ukrainie

  3. Paweł bez Jana pisze:

    Genialny serial!
    Czekamy na kolejne sezony.

Zostaw własny komentarz