Nierządnice w Warszawie epoki stanisławowskiej


Prostytutkę możemy zdefiniować jako kobietę, która oddaje za pieniądze swoje ciało w celach seksualnych przypadkowym mężczyznom1. Określenie to jest słowem jak najbardziej współczesnym.

W czasach stanisławowskich używano raczej nazw typu: kurwy, kurniczki, wszetecznice, małpy, skortyzanki itd.2. Zgodnie z moralnością tamtego okresu, prostytucję traktowano jako zło konieczne3, dzięki któremu szanowane kobiety mogły zachować dziewictwo aż do ślubu, a mężczyźni realizować swoje potrzeby seksualne poza małżeństwem, nie uciekając się do agresji4. Wobec czego tolerowano ją i w celu poddania jej nadzorowi miasta, prawo do utrzymywania kobiet nierządnych powierzano katu5.

Zorganizowany nierząd nielegalny był również dobrze znany władzom miejskim6, które zapewne i z tej formy działalności ciągnęły korzyści finansowe. Zupełnie inna była postawa władz miejskich wobec nierządu okazjonalnego i indywidualnego7. Ten zagrażał zapewne ściśle określonemu podziałowi na kobiety uczciwe i nieuczciwe i mógł powodować niemile widziane pomyłki. Podobnie jak w przypadku złodziei, bardzo trudno jest jednoznacznie określić, która z opisywanych kobiet była prostytutką, a która tylko cudzołożnicą. Fakt utrzymywania pozamałżeńskich stosunków seksualnych z kilkoma mężczyznami, jeszcze nie przesądza tu sprawy. Wobec tego najlepiej jest traktować jako kobiety publiczne te, które za nierząd karano lub powszechnie je za nie uważano. Jest to kryterium wielce ryzykowne, lecz konieczne.

O tym, jaka musiała być skala prostytucji w stolicy świadczy relacja Friedricha Schulza napisana podczas jego podróży w latach 1791-1793, w której czytamy, że autor chce:

„(…) zakończyć opowiadanie opisem stosunków z kobietami i dziewczętami płochego życia, których nigdzie może nie ma tyle co w Warszawie.„8

I choć nie było tu ściśle wydzielonych dzielnic z domami nierządnymi, to wedle informacji podanych przez cytowanego autora największe skupiska nierządu mieściły się na kilku ulicach:

„Do tych należą tu ulice: Trębacza, Żabia, Świętojurska i Wałowa.„9

Antoni Kossakowski w „Przewodniku warszawskim” dodaje, iż w gronie powyższych:

„(…) Jest prócz Nalewek, Grzybowa (…).„10

Warszawa kusiła kobiety lekkich obyczajów obietnicą łatwego zarobku i możliwością kradzieży podczas licznych sejmów, sejmików, jarmarków czy elekcji11. Napływały wtedy one do miasta stołecznego z całego kraju, wiążąc ogromne nadzieje z wielką liczbą samotnych mężczyzn przybywających tam podczas takich okazji. Związek między prostytucją a światem przestępczym wydaje się być niezaprzeczalny. Nierządne białogłowy często łączyły swój fach z okradaniem klientów12. Przykładem może być Anna Promochówna, która w 1788 r. zeznawała, że:

„Pierwszy raz za kradzież zygarka żołnierzowi saskiemu na nierządzie, za który występek siedziałam niedziel 2 i ukarana zostałam rózgami plag 30 i uwolniona zostałam. Drugi raz siedziałam za kradzież zygarka i kapelusza Niemcowi na ulicy (…).„13

Okradały nie tylko kobiety trudniące się samodzielnie nierządem, ale także pracownice nielegalnych domów uciech, czego świadectwem jest opis, zawarty w„Przewodniku warszawskim”, w którym czytamy, iż rajfurka Dębska:

„Ma trzy dziewczyny i Żydówkę ładną;
Co nie wyłudzą za dupę pieniędzy,
To resztę pewnie z kieszeni ukradną (…).„14

Trudno jednak jednoznacznie stwierdzić, czy kobiety te okradały z polecenia właścicielki przybytku, czy też na własny rachunek.

Za sam nierząd, który nie stanowił przestępstwa represjonowano tylko nierządnice pokątne i okazjonalne15, z których zarobku kasa miejska nie czerpała żadnych korzyści finansowych. Taką osobą była np. zatrzymana w 1789 r. Marianna Gajewska, w której zeznaniach czytamy, iż:

„Pierwszy raz siedziałam za wdawanie się z Jaworskim, złodziejem i nierządu pełnienie, za co siedziałam dni 5 i uwolniona zostałam bez kary, z napomnieniem, abym się w Warszawie nie znajdowała.„16

Po odbyciu kary więzienia i chłosty kobietę uznaną za prostytutkę, jak to wynika z powyższych zeznań, zazwyczaj wyświecano z miasta. Brak natomiast w źródłach przeze mnie przerobionych świadectwa kierowania kobiet, którym udowodniono nierząd, do legalnego domu publicznego17. Do represjonowania nierządu pokątnego najczęściej skłaniały władze porządkowe przewinienia towarzyszące prostytucji18. I tak wcześniej wspomniana Anna Promochówna była karana nie tylko za kradzież, ale także za meliniarstwo i paserstwo. W swoich zeznaniach tłumaczyła:

„Teraz czwarty raz siedzę za utrzymywanie Hoffmana, złodzieja, u siebie tudzież niesłuchanie zakazów jurysdykcji i za sprzedanie zegarka, co niejaka Karolina Kurnus ukradła (…).„19

Zdaje się, że granicę tolerancji władz miejskich wyznaczały zbyt jawne stosunki ze światem przestępczym20. A te były nieuniknione, jeśli wziąć pod uwagę fakt, iż przeważająca część przestępców z racji trybu życia nie posiadała rodzin21. Tym, co dodatkowo mogło zbliżać do siebie te dwa środowiska było piętno infamii społecznej.

Prostytutki, zwłaszcza te z najwyższej kategorii metres, czasem pochodziły z obcych krajów. Oto, co pisał o tym Friedrich Schulz:

„(…) do Polski przybywają zamówione jako garderobiane, modystki, bony lub aktorki. Polki są najmniej poszukiwane, częścią dlatego, iż klasa, z której podobne istoty pochodzić zwykły, w Polsce mniej ma wykształcenia, częścią, iż Polacy zawsze i w tym punkcie także cudzoziemki przenoszą nad swe rodaczki, gdyż do lepszego tonu należy i piękniej wygląda mieć za metresę Włoszkę lub Francuzkę (…).„22

Trudno powiedzieć, czy mamy tu do czynienia ze zorganizowanym handlem żywym towarem. Niewymienioną z imienia i nazwiska metresę, Antoni Kossakowski w swoim Suplemencie opisuje w sposób następujący:

„Ta później się trochę pokazała,
Kurwą berlińską zowią, bo – z Berlina,
Co u Czapskiego była generała
Metresą; i to nieszpetna dziewczyna.
Przywiózł ją ten Pan jak za wybór jaki (…).„23

Utrzymanki nie pojawiają się wśród przesłuchiwanych i skazywanych za przestępstwa kobiet. Posiadanie przez nich możnego protektora było gwarancją nietykalności i braku zainteresowania służb porządkowych24. Co więcej, nawet jeżeli takowa córa Koryntu trafiła w skutek utraty protekcji do ratusza, to jeśli posiadała dość środków, mogła łatwo wykupić się z aresztu. Taki warunek miał być postawiony, wedle „Przewodnika Warszawskiego” autorstwa Antoniego Felicjana Nagłowskiego, Annetce Szmalskiej przez kata, który jej zaproponował, iż:

„Jeśli dukatów sto wezmę, ma pani,
To cię wypuszczę. Znasz skutki ratusza.
Tameś ćwiczona, już to nie raz ani
Nie dwa. Wiesz, co tam cierpiała twa dusza.„25

Zdarzały się przypadki stręczenia córek przez ich matki lub krewne26. Trudno określić jednoznacznie, czy zjawisko to było spowodowane trudnymi warunkami bytowymi większości kobiet zamieszkujących miasta, które prowadziły swoje gospodarstwa domowe bez męskiego wsparcia27. Za przykład może służyć:

„Tu Romanowa, kładę ową wdowę,

Co ma dwie córek dość powabnej cery,

A te się jebać z każdym są gotowe (…).„28

Inne dziewczęta padały ofiarami uwodzicieli i stręczycieli. Ilustracją tego zjawiska jest przypadek Marianny Wróblewskiej, która w 1788 r. zeznawała, iż:

„(…) namówiona od niejakiego Dąbrowskiego kucharza JW. Potockiego, któren obiecywał się ze mną żenić, dostałam się z nim do Warszawy, ale że tu miał żonę, a mnie tylko ułudził i zawód w wyprowadzeniu mnie między ludzi nieznajomych uczynił.„29

Najliczniejszym środowiskiem, z którego rekrutowały się zawodowe prostytutki była służba domowa. Służące, wyrwane z rodzinnych, zazwyczaj wiejskichlub małomiasteczkowych środowisk, nie miały szans na ustabilizowane życie rodzinne30.

W poszukiwaniu lżejszej pracy często zmieniały pracodawców, często też ją traciły, stając przed alternatywą śmierci głodowej31, co nierzadko degradowało je do pozycji nierządnic32. Modelowy pod tym względem jest los Eleonory Leśniewskiej, która w 1788 r. tak zeznawała przed sądem:

„(…) przystałam do Naubonowej, kupcowej, u której służyłam kwartałów 5 za młodszą, i odprawiełam się, a przystałam do Kuralika, mydlarza, u którego służyłam kwartałów 5, doprzedawania świec i mydła. Odprawiwszy się przystałam do pani Czajkowskiej, kupcowej, u której służyłam kwartałów 6 za szynkarkę; ta pretensyje urościwszy sobie odprawieła mnie i rzeczy mi zabrała. Ja też, nie mając gdzie się udać, udałam się do niejakiej Marcinowej Szwabowej, która nierządne kobiety trzyma (…).„33

W wielu przypadkach prostytuowanie się było dla służących formą dorabiania. Można nawet powiedzieć, że niemal wszystkie późniejsze profesjonalistki zaczynały od uprawiania prostytucji dorywczo34. Tak też czyniła wymieniona w „Suplemencie…” Katarzyna L., o której autor - Antoni Kossakowski informował czytelnika:

„Chceszli zaś wiedzieć początek jej zbioru,

Powiem ci: oto podarunki brała

Od pierwszej Pani dziewczyną u dworu

Służąc, a dalej dupką zarabiała (…).„35

W innych przypadkach służba stanowiła najczęściej nieudaną próbę podjęcia przyzwoitej pracy z życiorysie kobiet nierządnych. Nieudaną, gdyż niskie zarobki w połączeniu z licznymi zajęciami zniechęcały, zwłaszcza w sytuacji, gdy za jednorazowy kontakt seksualny można była dostać nieraz równowartość półrocznej pensji służącej36. Z taką sytuacją mamy do czynienia w przypadku wspomnianej już wielokrotnie Anny Promochówny, której droga do zawodu wyglądała następująco:

„Do lat 15 byłam przy rodzicach, po tychże latach ułany królewskie wywiozły mnie tu, do Warszawy, przy których ułanach byłam przez lat półtora za metresę. Od nich oddaliwszy sięprzystałam do kupca na Lesznie za szynkarkę, u którego tylko kwartał jeden służyłam i przystałam do niejakiej Romieńskiej, u której byłam rok do wszelkich usług i już po tym na samych bałamuctwach trawiełam czas i z Hoffmanem, złodziejem się bałamucę.„37

Ponieważ mało który pracodawca był skłonny zatrudnić niewiastę wątpliwego prowadzenia, zdarzały się oszustwa i próby odmiany losu w innych częściach kraju, zrozumiałe ze względu na dużą łatwość zmiany nazwiska. Przykładem posłuży w tym względzie wymieniona tylko z inicjału, a więc zapewne doskonale znana w stolicy T., o której w „Suplemencie…” czytamy, iż:

„Ktoś ją z Warszawy dawniej w Ziemię Rawską
Wywiózł nieznaną, tam za pannę była.
Ziemianin jeden przyjął tę warszawską
Kurwę, jednak długo nie służyła.
Jeszcze odprawy za kurestwo wreście
Chciał jej dać w dupę rózgami ze dwieście.„38

W omawianych przeze mnie źródłach dwa razy spotkałam się z utratą dziewictwa za pieniądze, która była niejako wstępem do „kariery” z zawodzie prostytutki. Dziewictwo, jako pewna gwarancja zdrowia, było cenione nie tylko wśród libertynów, o czym świadczy relacja Antoniego Kossakowskiego o niejakiej Józefce:

„Prawda, że pierwszy był jej opłacony,
Tracąc z książęciem czysty stan niewieści,
Który z jej własnej chęci był stracony
Za sumę złotych czerwonych trzydzieści.
A stąd powzięła początek swej roli,
Że się goliła z różnymi i goli.„39

Niestety, źródła tak bogate w wiadomości, jeśli idzie o szczegóły życia kobiet nierządnych, z niewiadomych przyczyn pomijają milczeniem okres życia, w którym pozbawiano je dziewictwa. Wyjątkiem jest wiadomość zawarta w życiorysie wspomnianej już Annetki Szmalskiej, podana być może ze względu na szokująco niski wiek inicjacji. Czytamy bowiem, że:

„W dziesięciu leciech panieństwa straciła,
Za cztery złote wziął ją Murzyn Giło.„40

Co więcej, „dziewczęta ciche„41, jako „zdrowsze”, czasem zarabiały znacznie więcej niż profesjonalistki zmuszone do oddawania swoich dochodów sutenerom42. Zapewne założenie o ich większym zdrowiu było po części słuszne, jeśli wziąć pod uwagę fakt, iż kobiety w domach uciech, przyjmując większą liczbę klientów, były bardziej narażone na ryzyko chorób wenerycznych. Stąd zapewne dość kontrowersyjne dla człowieka współczesnego zakwalifikowanie do grona nierządnic w „Suplemencie…” niejakiej Kępińskiej, o której autor donosił:

„(…) Co nowy książę udziałał ją panią,
Z lokaja męża jej i panka
Za to, że społem oba łażą na nią.
Ta zdrowie swoje czerstwo konserwuje,
Stąd, że tylko dwa pierdolą ją chuje.„43

Najlepszym dowodem na to, jak bardzo dochodowa była prostytucja jest fakt, iż jej organizowaniem pod pozorem publicznej łaźni zajął się nawet Jacek Jezierski, kasztelan łukowski44, o którym tak pisał Fryderyk Schulz:

„Jeśli się nie mylę, mogłem zmiarkować, że usłużny gospodarz w pewnych godzinach stara się o to, aby gościom samotnym na miłym towarzystwie po gabinetach i na galerii nie zbywało.„45

Kobiety w tym przybytku pracujące od urzędu Jezierskiego zwano „kasztelankami.„46

Posiadanie nielegalnego domu publicznego było jednak wielce opłacalne także dla pomniejszych właścicieli, utrzymujących zazwyczaj nie więcej niż cztery podopieczne. Za przykład może tu posłużyć wymieniony w „Przewodniku…” NN Wojtuś, o którym Nagłowski informował, że:

„(…)Ten profit wielki ma z handlu picznego:
W karty gra, pije i dworki buduje,
Choć przez połowę bierze tylko tego,
Co kto zapłaci dziewce, gdy zmiłuje.„47

Jeśli wziąć pod uwagę fakt, że wyżej wymieniony sutener pobierał zaledwie połowę pieniędzy, zarobionych przez swe pracownice, które to zyski w zupełności wystarczały mu na lokowanie kapitału w inwestycjach budowlanych i wystawne życie, to daje nam to choć szczątkowe rozeznanie o gigantycznych zyskach jakie przynosiła ówczesna prostytucja.

W interesie tym przeważały jednak kobiety, co jest zrozumiałe, jeśli wziąć pod uwagę ich znacznie lepszy niż mężczyzn dostęp do poszukujących pracy młodych dziewcząt48. Przykładem jest wymieniona w „Przewodniku…” niejaka Marecka, o której czytamy, iż:

„(…) Ona jest stara kurew ochmistrzyni
I kurew nigdy trzymać nie przestaje.„49

Można przypuszczać, że właścicielkami domów nierządnych i rajfurkami zostawały czasem eksprostytutki, jeśli potrafiły zawczasu odłożyły dość pieniędzy na otwarcie interesu, co jednak w tym zawodzie było raczej wyjątkiem niż regułą50. Taką osobą była z całą pewnością niejaka Gałasiewiczowa, o której autor „Przewodnika…” donosił:

„(…) Bo choć dziewczynę trzyma, to zazdrosna
Sama się bardziej obłapywać rada;
Ty chcesz dziewczynę rznąć, ona sprośna
Sama się kładzie i nogi rozkłada.„51

Istniała także w Warszawie swoista „szkoła„ przygotowująca do zawodu prostytutki, zapewne te z najwyższej klasy. Wzmiankę o niej znajdziemy w„Przewodniku…”, gdzie czytamy:

„Tej nie opuszczę przesławnej mistrzyni,
Co to w hołubców stoi pomieszkaniu
Za przywilejem madam Dystyngwini
I ćwiczy panny tylko w miłowaniu.„52

Opieka rajfurek była czasem niezbędna do zachowania pozorów praworządnej egzystencji, choć jak pisał w latach 1791-1793 nieoceniony Schulz:

„(…) dziewczęta nierad poddają się takiej niewoli, częścią znowu, iż tu nie mają powodu osłaniać się i szukać opieki, gdy policja nie wchodzi ściśle w żadne stosunki i bliżej się życiu pojedynczych osób nie rozpatruje.„53

Była także przydatna jako ochrona kobiet wyrzuconych poza nawias społeczeństwa przed okrucieństwem klientów, ponieważ jak czytamy dalej:

„Ci ludzie pozwalają sobie z nieszczęśliwymi tymi istotami obchodzić się w sposób najokropniejszy, co gdzie się nie zdarza, bo policja czuwa nad tym po innych stolicach.„54

Opieka ta czasem niosła ze sobą znane i dziś nadużycia wobec pracownic domów nierządnych i praktykę ich zadłużania, która nieraz uniemożliwiała im odejście z zawodu. Świadectwem tego jest opis tzn. tancerek, pisma tegoż autora:

„(…) pozbawiona wszelkiej swobody, zostaje pod władzą i nadzorem tak zwanych gospodyń. Nie mogą one rozporządzać sobą, przyjmować mężczyzn lub odwiedzać ich bez zezwolenia swej pani. A że zawsze są w długach, te czynią je zawisłymi i kontrola osoby i dochodów prowadzi się jak najściślejsza…„55

Wydaje się słusznym stwierdzenie, że każda samodzielna prostytutka, zajmująca się swoim procederem na ulicy wcześniej czy później znajdowała sutenera56].

Niektórzy z nich, zwłaszcza ci zajmujący się prowadzeniem lokali gastronomicznych57, miewali rozległe kontakty ze światem przestępczym, parając się m.in. meliniarstwem. Dom publiczny często bywał pierwszą lokalizacją, do której ruszał złodziej po dokonaniu kradzieży, stąd władze miejskie mogły traktować to miejsce jako cenne źródło informacji58. Ślad tego odnajdujemy w pochodzących z 1788 r. zeznaniach Jana Dorszta – rajfura, który mówił:

„Teraz siędzę za utrzymywanie nierządnic, dawanie im pościeli i wygody, tudzież w porozumieniu przechowywania złodziejów, których nie przechowuję, lecz gdy się trafi, że który z nich przyjdzie na piwo, to nie z końce, że z nimi przestaję, ale dla dowiedzenia się o kradzieży i piwo onym dawać karzę.„59

W tym miejscu warto zauważyć, że nielegalne zamtuzy oprócz wiadomego przeznaczenia pełniły też funkcje ściśle rozrywkowe, zapewniając trunki i możliwość tańców60.

Często praca w gospodzie lub szynku była ostatnim krokiem służących dorabiających sobie okazjonalnym nierządem, na drodze ku profesjonalnej prostytucji61 i to w najniższej z możliwych klas, jako że, jak relacjonował Schulz:

„Czwarta i piąta klasa dziewcząt składa się ze sług w licznych szynkach piwa i wódki po Warszawie rozsianych.„62

Istniała też cała rzesza pomocników, żyjących pośrednio z nierządu. Do tej grupy można zaliczyć rodziny dorabiające sobie najmowaniem lokalu kobiecie lekkich obyczajów63, o czym zbulwersowany Schulz pisał w sposób następujący:

„Równie mało na to zwraca uwagi, komu się w domu najmuje pokoje, gospodarze nie wchodzą w to, iż ich lokatorowi odwiedzani są przez podobne panny, które częstokroć dłuższy czas pozostają, a niekiedy tygodniami i miesiącami całymi siedzą.„64

Metody walki o klientów bywały różne. Poczynając od najpospolitszego wystawania w oknach, krytykowanego przez podróżnika Johanna Josepha Kauscha65, kończąc zaś na czymś, co w dzisiejszych czasach określilibyśmy mianem marketingu szeptanego, jako że prostytucja była chyba jedyną formą działalności gospodarczej, której z przyczyn moralnych nie godziło się głośno reklamować. Jak informował o tym zjawisku Schulz, kobiety te:

„Posługują się opłacanymi służącymi po gospodach, którym za rekomendację wynagradzają w stosunku do zysku.„66

Wysokość przeciętnych zarobków prostytutki jest kwestią niemożliwą do ustalenia67, nie tylko ze względu na wysokość procentu pobieranego przez właścicieli domów publicznych i sutenerów, ale przede wszystkim z powodu rozwarstwienia między prostytutkami. Przykładowe koszta utrzymania metresy pierwszej klasy opisuje np. Schulz, z którego relacji dowiadujemy się, iż:

„Trzeba nająć mieszkanie, które i próżności pana, i wymaganiom kobiety zadośćuczynić powinno. Lokal wybiera się przy ulicy główniejszej, ożywionej, dlatego aby pana, gdy w oknie u niej zasiądzie, wszyscy widzieli i żeby ona, zostawszy samą, miała rozrywkę; trzeba dla panny utrzymywać powóz osobny lub najmować remizę, świeżą, wytworną i mogącą się pokazać przed ludźmi bez wstydu; trzeba posprawiać suknie i klejnoty, ażeby tam, gdzie ona nie jest znaną, mogła uchodzić za osobę przyzwoitą; trzeba postarać się o stół, trzeba mieszkanie przystroić wspaniale, tak, żeby w nim godnie można przyjmować przyjaciół zaproszonych (…) Całe to szczęście miesięcznie kosztuje od dwóchset do trzechset dukatów.„68

Problem oszacowania zarobków cór Koryntu komplikuje dodatkowo fakt, iż wiele z nich przyjmowało w ramach zapłaty dobra materialne w postaci biżuterii lub ubrań. Taką kobietą była np. wymieniona w „Przewodniku warszawskim” niejaka Machnicka:

„(…) Troszkę nad stan swój jest teraz przydroża,
Monety nie chce, ale tylko złota (…).„69

Czasem, z kolei za opłacenie stosunku, w przypadku najniższej kategorii nierządnic:

„(…) wystarczy kieliszek wódki.„70

Zróżnicowanie zarobków warto prześledzić na podstawie możliwości awansu kobiet publicznych w obrębie czterech wyodrębnionych przez Schulza klas. Wedle jego słów np. do klasy drugiej zaliczyć trzeba oprócz prostytutek niezależnych:

„(…) także aktorki i tancerki (…) Najpiękniejsze, najmłodsze i najzręczniejsze z nich są zwykle przez kogoś utrzymywane, ale straciwszy opiekunów spadają zaraz do drugiego rzędu, a ten częściej się składa z upadłych dziewcząt pierwszej klasy niż wyciągniętych z trzeciej i ostatniej.„71

„Przewodnik warszawski” dokumentuje wiele takich spektakularnych wzlotów i upadków. Kariera takiej np. Józefki, zaczęła się od tego, że:

„(…) tracąc z książęciem czysty stan niewieści,
Który z jej własnej chęci był stracony
Za sumę złotych czerwonych trzydzieści (…)”

Dalej, jak opisywał jej zmienne koleje losu, Antoni Kossakowski:

„(…) była tłuczkiem wprzód kaftanikowym.
Brała półzłotki, złotówki najwięcej.
Tak żyła przeszło piętnaście miesięcy.”

Los jej odmieniła przemyślana inwestycja w odpowiednie ubiory i praca w teatrze, dzięki której zainteresował się nią kolejny książę, który:

„(…) wziął ją do siebie za kurwę nadworną,
Bo mu się zdała naówczas wyborną.„72

Pewne wnioski w kwestii zarobków kobiet lekkich obyczajów można wysnuć z opinii ich klientów. Trudno bowiem uważać, że tam, gdzie stwierdzano taniość usługi, prostytutka zarabiała duże sumy. O przybytku niejakiej Mareckiej, wiadomo np. było, że tam:

„Drożyzny nie ma, bo za dwa, trzy złote

Dupy dostaniesz wyśmienitej czasem (…).„73

W innym miejscu dowiadujemy się z kolei, jaką sumę uważał autor „Przewodnika…” za wysoką:

„Nie żałowałem po kilka dukatów
Dawać za jedno czasem miłowanie (…).„74

Od skróconej różnych charakterystyki zarobków kobiet nierządnych warto przejść do ich równie zróżnicowanej klienteli, która nigdy nie była potępiana w równym stopniu co one same75. Schulz poświadczał m.in.:

„(…) mnogość młodzieży napływającej do kancelarii, do wojska, do kantorów kupieckich, do biur itp., silny przypływ szlachty z prowincji, która często przybywa tylko dla rozrywki (…).„76

A dalej opisując klientelę najwyższej klasy metres informował, iż:

„W wyższym towarzystwie weszło prawie w obyczaj, że ludzie zamężni, wdowcy, kawalerowie szukają rozrywki w tych stosunkach i liczba utrzymywanych w czasie sejmów lub większych zjazdów szlachty jest bardzo znaczna (…).„77

Charakteryzując z kolei klientelę najniższej klasy prostytutek donosił, iż:

„Wszelako nie uczęszcza tu sama gawiedź uliczna, często zachodzą ludzie lepszego towarzystwa, gdy po pijanemu lub w rozpustnym kółku stracą wszelkie uczucie godności i wstydu. Pospolitymi jednak gośćmi są mieszczaństwo, służący, czeladź rzemieślnicza (…).„78

Nie dowiemy się nigdy, czy autor świadomie przemilczał tu dwie inne, równie ważne grupy klientów, o których bez pruderii wspomina„Przewodnik…„. Chodzi mianowicie o duchownych i Żydów. W obu tych grupach miała wedle„Przewodnika…” specjalizować się niewiasta zwana Oficerką, o której czytamy, iż:

„Kocha się w przechrztach, miłują ją mnichy,

Dla niej na wielkie złe się odważają (…).„79

Podsumowując, można z dużą dozą prawdopodobieństwa określić klientelę domów nierządnych jako samotnych mężczyzn z różnych grup społecznych, którzy napłynęli do miasta trwale lub czasowo.

Wywód o prostytutkach warto uzupełnić opisem zagrożeń czyhających na ich potencjalnych klientów w postaci chorób wenerycznych. Jak pisał J. J. Kausch:

„Niemożliwością jest, aby wszystkie te dziewczęta, przy zupełnym braku urzędowej kontroli, wcześniej czy później nie zaraziły się syfilisem.„80

Brak kontroli oznaczał brak systemu badań prostytutek, którego celem miało być kierowanie zarażonych do szpitali. Pomysł ten ze względu na dbałość o stan zdrowia wojska został w Warszawie niekonsekwentnie wprowadzony w życie dopiero w wieku XIX81. O tym, jak wielki był to problem już w w. XVIII świadczą słowa J. J. Kauscha, że:

„Na stu rekrutów w zeszłym roku , w Warszawie przypadało osiemdziesięciu chorych wenerycznie.„82

Najgroźniejszą (bo nieuleczalną aż do drugiej wojny światowej) chorobą weneryczną był w XVIII wieku syfilis, zwany też kiłą oraz jak twierdził Kausch:

„Choroba ta tutaj i we wszystkich dzielnicach Polski nazywana jest powszechnie chorobą warszawską, obok pospolicie w mowie potocznej używanej nazwy franca.„83

Jej przebieg w tym czasie, z powodu pewnego uodpornienia się populacji nie powodował wprawdzie równie szybkich zgonów jak w wiekach poprzednich84, ale wskutek wzrostu prostytucji w Warszawie85 zwiększyła się tu zachorowalność86, co doskonale oddają słowa cytowanego wcześniej autora, według którego:

„Nie ma stanu ani wieku, który by nie był objęty tą chorobą.„87

Inne choroby weneryczne wymienione w „Przewodniku…” to przede wszystkim rzeżączka, występująca w źródle pod nazwą trypra oraz owrzodzenie narządów płciowych (tzn. wrzód miękki88) zwany tamże szankrem. Obydwoma, wedle słów A. F. Nagłowskiego mogła zarażać np. niejaka Szwarcówna, przed którą autor przestrzegał słowami:

„Trypry i szankry płyną z jej krynicy,

Gdy się zarazisz, nie będzie nowina.„89

W Warszawie chorych na choroby weneryczne leczono w szpitalu św. Łazarza przy ulicy Mostowej90, który Fortia de Piles i Boiseglin de Kerdu w latach 1790-1792 , przedstawiali w sposób następujący:

„Przyjmuje się tu jedynie chorych przesłanych przez policję oraz przez osoby prywatne; ci ostatni opłacają swój pobyt w szpitalu proporcjonalnie do spędzonego tam czasu. Chorzy wenerycznie trzymani są w odseparowanym pawilonie. Wedle tego, co nam mówiono, warunki są tam tak straszne, że służba woli ukrywać chorobę, niż narażać się na wysłanie do szpitala.„91

Powyższy opis w sposób jasny tłumaczy niechęć warszawiaków do owego szpitala, który w powszechnej opinii uchodził za zakład dla nierządnic i ludzi z marginesu92. Osoby zamożne leczyły się zaprzyjaźnionych kolei u zaprzyjaźnionych lekarzy, czego dowodem jest opinia F. Shulza, wedle której do wydatków na utrzymankę:

„(…) trzeba liczyć zawsze doktora (…).„93

Syfilis leczono objawowo rtęcią94, która likwidowała jedynie jego skutki zewnętrzne95 w postaci np. guzów, ale groziła licznymi powikłaniami związanymi z zatruciem tym pierwiastkiem, ze śmiercią włącznie. Świadectwo takiego leczenia odnajdujemy w relacji J. J. Kausha:

„U większości naszych młodych panów nacieranie rtęcią stanowi pierwszy krok w ich przygotowaniach do małżeństwa.„96

Równie nieskuteczny i niebezpieczny ludowy sposób leczenia chorych na kiłę polegał na zakopywaniu ich w po szyję w nawozie97. Taki też finał życia kobiet nierządnych opisywał Kausch, pisząc:

„(…) częściowo z niedbalstwa, częściowo z biedy (…) roznoszą zarazę, a same bądź nie używają żadnych środków ochronnych, bądź stosują co najwyżej paliatywy, półśrodki, dopóki choroba nie osiągnie najwyższego stopnia złośliwości (…) wreszcie kończą one swoją drogę życiową, dosłownie na kupie gnoju.„98

Półśrodkiem był na przykład ocet o działaniu plemnikobójczym99, stosowany w celach higienicznych przez kobiety lekkich obyczajów. Stąd nie dziwi opinia o pewnej pani zawarta w „Przewodniku…”, o której czytamy:

„(…) Że marynetą piczka jej trąciła.
Nie masz się dziwić czego, przyjacielu,
Że marynetą, wszak ją octem macza (…).„100

Zgodnie z zaleceniami„Przewodnika warszawskiego” najlepszym środkiem dla zapobieżenia zarażeniu się była ostrożność samej prostytutki, której autor przyznaje możliwość odmowy odbycia stosunku z zarażonym. Przykładem jest tu ladacznica Antosia Świerczowska, która zanim pozwoliła na skorzystanie ze swoich usług klienta:

„Maca wszędzie, toż w ręcę kusicę
Wziąwszy, wyciska, czy tryper nie ciecze.
A ten nieborak miał był dymnicę.
Postrzegła i w lot od niego uciecze (…).„101

Takie właśnie kobiety lekkich obyczajów uznawał Antoni Felicjan Nagłowski za godne rekomendacji. Przede wszystkim jednak zalecał on młodej klienteli, dla której zresztą rozeznania owe wierszowane dziełko powstało, ostrożność, apelując:

„Więc miej ostrożność, nie obłapiaj, aże
Da Ci pomacać, nagotuje wody,
Ręcznika, gąbki, i piczkę pokaże,
Dopiero chędoż, zlustrowawszy wprzody.„102

Dużym powodzeniem cieszyły się także prostytutki z dłuższym stażem, gdyż wierzono, że przeszły już okres zaraźliwy choroby103. Świadectwem tego jest zawarta w „Suplemencie…” opinia Antoniego Kossakowskiego o wcześniej wspomnianej T., o której pisał:

„Zdrowa jest także, już wyszła z zarazy.
Nie masz się i ty niczego obawiać,
Możesz bezpiecznie jebać choć sto razy,
Zgubiony tryper nie będzie się wznawiać (…).„104

Interesującą kwestią związaną z chorobami wenerycznymi jest fakt, że piszący oba przewodniki autorzy doskonale wiedzieli, kto od kogo się zaraził. Czyżby Warszawa była miastem na tyle prowincjonalnym, by plotki te w przypadku znanych osobistości były ogólnodostępne? Tego się nigdy nie dowiemy, ale warto na dowód przytoczyć cytat jednego z licznych ostrzeżeń zawartych w „Przewodniku…”, w którym autor apelował o nieuczęszczanie do niejakiej Flekejsztejnowej słowami:

„(…) jej się strzeżcie, bo tam Włoch Daweli
Gdy się zaraził i był bez sposobu,
Z miłosierdzia go do szpitala wzięli
I nie uniknął wapiennego grobu.„105


Bibliografia:

Teksty źródłowe:

  1. Z rontem marszałkowskim przez Warszawę (Zeznania oskarżonych z lat 1787-1794), opracowała i wstępem poprzedziła Turska Z., Warszawa 1961
  2. Polska stanisławowska w oczach cudzoziemców, t. I – II, oprac. Zawadzki W., Warszawa 1963
  3. „Przewodniki warszawskie„ 1779, wyd. Rabowicz E., „Zesz. Nauk. Wydz. Hum. UG.„, dod. do , ”Prac Hist.-Lit.” 8-9, Gdańsk 1985

Opracowania:

  1. Berdecka A., Turnau I., Życie codzienne w Warszawie okresu Oświecenia, Warszawa 1969
  2. Jezierski A., Leszczyńska C., Historia gospodarcza Polski, Warszawa 2003
  3. Kamler M., Świat przestępczy w Polsce XVI i XVII stulecia, Warszawa 1991\
  4. Karpiński A., Pauperes. O mieszkańcach Warszawy XVI i XVII wieku, Warszawa 1983
  5. Karpiński A., Prostytucja w dużych miastach polskich w XVI i XVII w., „Kw. HKM”, 36(1988), nr 2, str. 280-287
  6. Kożuszek W., Jan Benedykt Solfa - lekarz polskiego odrodzenia, Wrocław 1966
  7. Kracik J., Rożek M., Hultaje, złoczyńcy, wszetecznice w dawnym Krakowie. O marginesie społecznym XVI-XVIII w., Kraków 1986
  8. Kuchowicz Z., Obyczaje staropolskie XVII i XVIII w., Łódź 1975
  9. Kuklo C., Kobieta samotna w społeczeństwie miejskim u schyłku Rzeczypospolitej szlacheckiej, Białystok 1998
  10. Lisak A., Miłość, kobieta i małżeństwo w XIX wieku, Warszawa 2009
  11. Milewski S., Ciemne sprawy dawnych warszawiaków, Warszawa 1982
  12. Podgórska-Klawe Z., Szpitale warszawskie 1388-1945, Warszawa 1975
  13. Rossiaud J., Prostytucja w średniowieczu, Warszawa 1997
  14. Sikorska-Kulesza J., Zło tolerowane. Prostytucja w Królestwie Polskim w XIX wieku, Warszawa 2004
  15. Turska Z., Wstęp do: Z rontem marszałkowskim przez Warszawę (Zeznania oskarżonych z lat 1787-1794), oprac. Turska Z., Warszawa 1961, str. 5-38
  16. Zaremska H., Niegodne rzemiosło. Kat w społeczeństwie Polski XIV-XVI wieku, Warszawa 1986
  1. A. Karpiński, Prostytucja w dużych miastach polskich w XVI i XVII w., „Kw. HKM”, 36(1988), nr 2, s. 277. []
  2. M. Kamler, Świat przestępczy w Polsce XVI i XVII stulecia, Warszawa 1991, s. 68. []
  3. J. Kracik, M. Rożek, Hultaje, złoczyńcy, wszetecznice w dawnym Krakowie. O marginesie społecznym XVI-XVIII w., Kraków 1986, s. 151. []
  4. A. Lisak, Miłość, kobieta i małżeństwo w XIX wieku, Warszawa 2009, s. 255. []
  5. H. Zaremska Niegodne rzemiosło. Kat w społeczeństwie Polski XIV-XVI wieku, Warszawa 1986, s. 90. []
  6. M. Kamler, op. cit., s. 105. []
  7. A. Karpiński, Prostytucja…, s. 283. []
  8. Polska stanisławowska w oczach cudzoziemców, oprac. W. Zawadzki, t. II, Warszawa 1963, s. 531. []
  9. Tamże, s. 539. []
  10. Przewodniki Warszawskie 1779, wyd. E. Rabowicz„ „Zesz. Nauk. Wydz. Hum. UG.„, dod. do „Prac Hist-Lit.” 8-9, Gdańsk 1985, s. 46. []
  11. M. Kamler, op. cit., s. 98. []
  12. Tamże, s. 96. []
  13. Z rontem marszałkowskim przez Warszawę (Zeznania oskarżonych z lat 1787-1794). Opracowała i wstępem poprzedziła Zofia Turska, Warszawa 1961, s. 220. []
  14. Przewodniki…, s. 36. []
  15. Z. Turska, Wstęp do: Z rontem marszałkowskim przez Warszawę (Zeznania oskarżonych z lat 1787-1794). Oprac. Z. Turska, Warszawa 1961, s. 22. []
  16. Z rontem marszałkowskim…, s. 84. []
  17. S. Milewski, Ciemne sprawy dawnych warszawiaków, Warszawa 1982, s. 67. []
  18. J. Sikorska-Kulesza, Zło tolerowane. Prostytucja w Królestwie Polskim w XIX wieku, Warszawa 2004, s. 31. []
  19. Z rontem marszałkowskim…, s. 221. []
  20. M. Kamler, op. cit., s. 106. []
  21. Tamże, s. 96 []
  22. Polska stanisławowska…, t. II, s. 532. []
  23. Przewodniki…, s. 53. []
  24. J. Sikorska-Kulesza, op. cit., s. 31. []
  25. Przewodniki…, s. 42. []
  26. M. Kamler, op. cit., s. 100. []
  27. C. Kuklo, Kobieta samotna w społeczeństwie miejskim u schyłku Rzeczypospolitej szlacheckiej, Białystok 1998, s. 149. []
  28. Przewodniki…, s. 51. []
  29. Z rontem marszałkowskim…, s. 255. []
  30. A. Karpiński, Prostytucja…, s. 280. []
  31. Tamże, s. 279. []
  32. J. Sikorska-Kulesza, op. cit., s. 106. []
  33. Z rontem marszałkowskim…, s. 173. []
  34. J. Rossiaud, Prostytucja w Średniowieczu, Warszawa 1997, s. 59. []
  35. Przewodniki…, s. 56. []
  36. A. Karpiński, Prostytucja…, s. 291. []
  37. Z rontem marszałkowskim…, s. 220. []
  38. Przewodniki…, s. 59. []
  39. Przewodniki…, s. 50. []
  40. Tamże, s. 40. []
  41. J. Rossiaud, op. cit., s. 59. []
  42. M. Kamler, op. cit., s. 101. []
  43. Przewodniki…, s. 50. []
  44. S. Milewski, op. cit., s. 69. []
  45. Polska stanisławowska…, t. II, s. 528-529. []
  46. S. Milewski, op. cit., s. 69. []
  47. Przewodniki…, s. 29. []
  48. A. Karpiński, Prostytucja…, s. 297. []
  49. Przewodniki…, s. 29. []
  50. A. Karpiński, Prostytucja…, s. 292. []
  51. Przewodniki…, s. 30. []
  52. Tamże, s. 37. []
  53. Polska stanisławowska…, t. II, s. 539. []
  54. Tamże, s. 529-530. []
  55. Tamże, s. 538-539. []
  56. A. Lisak, op. cit., s. 266. []
  57. A. Karpiński, Prostytucja…, s. 297. []
  58. A. Lisak, op. cit., s. 256. []
  59. Z rontem…, s. 76. []
  60. Z. Kuchowicz, Obyczaje staropolskie XVII i XVIII w., Łódź 1975, s. 315. []
  61. Z. Turska, Wstęp…, s. 24. []
  62. Polska stanisławowska…, t. II, s. 539. []
  63. A. Lisak, op. cit., s. 263. []
  64. Polska stanisławowska…, t. II, s. 536. []
  65. Tamże, s. 290, (…) dziewczęta wynajmują sobie mieszkania w dogodnej dzielnicy i cierpliwie czekają w oknie na skutek działania swych wdzięków albo wieczorem wychodzą na ulicę po zdobycz. []
  66. Tamże, s. 538. []
  67. A. Karpiński, Prostytucja…, s. 290. []
  68. Polska stanisławowska…, t. II, s. 534-535. []
  69. Przewodniki…, s. 36. []
  70. Polska stanisławowska…, t. II, s. 291. []
  71. Tamże, s. 538. []
  72. Przewodniki…, s. 50. []
  73. Tamże, s. 29. []
  74. Tamże, s. 28. []
  75. A. Karpiński, Pauperes. O mieszkańcach Warszawy XVI i XVII wieku. Warszawa 1983, s. 217. []
  76. Polska stanisławowska…, t. II, s. 531. []
  77. Tamże, s. 532. []
  78. Tamże, s. 539. []
  79. Przewodniki…, s. 34. []
  80. Polska stanisławowska…, t. II, s. 290-291. []
  81. J. Sikorska-Kulesza, op. cit., s. 42. []
  82. Polska stanisławowska…, t. II, s. 292. []
  83. Tamże, s. 292. []
  84. A. Jezierski, C. Leszczyńska, Historia gospodarcza Polski, Warszawa 2003, s. 72. []
  85. A. Berdecka, I. Turnau, Życie codzienne w Warszawie okresu Oświecenia, Warszawa 1969, s. 62. []
  86. Z. Kuchowicz, op. cit., s. 322. []
  87. Polska stanisławowska…, t. II, s. 292. []
  88. W. Kożuszek, Jan Benedykt Solfa - lekarz polskiego odrodzenia, Wrocław 1966, s. 35. []
  89. Przewodniki…, s. 33. []
  90. A. Lisak, op. cit., s. 148. []
  91. Polska stanisławowska…, t. II, s. 695. []
  92. A. Lisak, op. cit., s. 148. []
  93. Polska stanisławowska…, t. II, s. 535. []
  94. Z. Podgórska-Klawe, Szpitale warszawskie, 1388-1945, Warszawa 1975, s. 99. []
  95. A. Karpiński, Prostytucja…, s. 292. []
  96. Polska stanisławowska…, t. II, s. 292. []
  97. Z. Podgórska-Klawe, op. cit., s. 33. []
  98. Polska stanisławowska…, t. II, s. 291. []
  99. A. Lisak, op. cit., s. 181. []
  100. Przewodniki…, s. 37. []
  101. Tamże, s. 33. []
  102. Tamże, s. 28. []
  103. J. Sikorska-Kulesza, op. cit., s. 109. []
  104. Przewodniki…, s. 61. []
  105. Tamże, s. 35. []

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Znajdujące się w portalu artykuły nie zawsze prezentują opinie zgodne ze stanowiskiem całej redakcji. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanych artykułów, by to zrobić wystarczy podać swój nick i wysłać komentarz. O naszych artykułach możesz także porozmawiać na naszym forum. Możesz także napisać własny artykuł i wysłać go na adres naszej redakcji.

Zostaw własny komentarz