„Krucjaty północne” - E.Christiansen - recenzja


Szum chorągwi, szczęk mieczy, jęki rannych i opadający bitewny kurz. Krwawe oblicze Heliosa wyłaniające się zza potarganych, pokrytych rachityczną roślinnością wzgórz. Gdzieś na horyzoncie, pośród morza piasku,  majacząca i mroczna, szczerząca kły wyniosłej wieży,  sylweta  kamiennej budowli. Na niej łopoczący żwawo, naznaczony znakiem chrystusowej męki, sztandar zwycięzców.  Dziś jeszcze powiewający dumnie, jutro…

Ileż takich obrazów wygenerowanych przez Klio i jej młodszą, dziesiątą w kolejności siostrę, dane nam było poznać? Zapewne wiele. Dla większości z nas  krucjaty to nieodłączny fragment  historii Średniowiecza kojarzący się natychmiast ze światem Orientu. Niewielu jednak pamięta, iż zbrojne wyprawy zwoływane w imię krzewienia chrześcijaństwa docierały nie tylko do Jerozolimy, Antiochii, Aleksandrii, Toledo … Sceny wzniosłe i okrutne, radosne i zaskakujące, których aktorami byli  mnisi i wojacy ujęci w żelazne kleszcze  zakonnej reguły  oraz ich antagoniści odbywały się całkiem niedaleko nas. Dzieła przypomnienia o tych ważkich wydarzeniach podjął się Eryk Christiansen. Krucjaty północne1, bo tak nazwał swą pracę oksfordzki profesor o duńskich korzeniach, pojawiły się na naszym rynku dzięki poznańskiemu Wydawnictwu Rebis. Korci mnie niezmiernie aby z marszu podzielić się osobistymi odczuciami. Cóż jednak począć kiedy udana walka z pokusami to jeden z istotnych wyznaczników określających onegdaj przydatność delikwenta do podjęcia miecza i krzyża. Odrzucam zatem słabostki i przechodzę do meritum, by choć przez chwilę poczuć się niczym krzyżowiec.

Mądrzy ludzie mawiają, iż to nie szata zdobi człowieka. Prawda. W przypadku książek maksyma ta nie ma jednak zastosowania. Pod względem „opakowania” omawiana pozycja to prawdziwa perełka i – daj Boże! – przykład do naśladowania. Twarda oprawa, dodatkowa obwoluta, porządny papier, wyraźny druk i mocowanie arkuszy minimalizują ryzyko szybkiego zużycia książki.

Czytelnicy mogą poczuć się usatysfakcjonowani również  z tego względu, że autor zadbał o wzmocnienie i ułatwienie przekazu poprzez zamieszczenie w swej pracy indeksu osób, nazw geograficznych, spisu lektur pomocniczych, listy „Władców Północy”, tablicy chronologicznej, porcji zdjęć stanowiących ilustrację wykładu i nieutrudniających lektury przypisów. Prócz tego dołączył kilka mapek oddających sytuację geopolityczną w rejonie Bałtyku w okresie XI-XVI w.2

Podział pracy jest przejrzysty i logiczny. Dzięki Wprowadzeniu nawet początkujący miłośnik historii nie będzie potykał się boleśnie o niejasne pojęcia, wieloznaczne określenia, niezrozumiałe pobudki i zaskakujące fakty. Idee, główni statyści, teatr zmagań i – odgrywające niepoślednią rolę - warunki przyrodnicze zostały omówione przez E. Christiansena bardzo przystępnie, z uzasadnieniem ich znaczenia dla zrozumienia opowieści. Dzięki temu wraz z autorem przemieszczamy się swobodnie spod wałów obleganej rugijskiej Arkony, przez mazurskie, litewskie i łotewskie trzęsawiska, posępne wybrzeże Estonii,  iglaste lasy północnej Rusi aż na brzegi fińskich jezior i skuty lodem płw. Kolski. Oczyma wyobraźni widzimy posępne kolumny zbrojnych, przedzierające się skrycie przez chaszcze i bagniska ku osadom niespodziewających się nadchodzącej burzy pogan. Poznajemy dzieje odważnych misjonarzy stawiających pierwsze kroki na  ziemiach pozostających we władaniu dzikich Karelów, Wepsów i Lapończyków, a następnie wznoszących we wciąż niegościnnym środowisku niepozorne cenobia (tzn. klasztor). Zaznajamiamy się z prekursorami miejskiej cywilizacji, którzy opuszczając zasobne miasta Danii, Niemiec, Pomorza i Holandii zapuszczali się w nieposiadający tradycji miejskich region północno-wschodniego Morza Bałtyckiego z wielką nadzieją na pomnożenie swego bogactwa. Trzeba przyznać, że autor nie pozostawia nas tylko w towarzystwie zdobywców czy  osadników z Zachodu. Co kilka kart otrzymujemy możliwość podejrzenia również drugiej strony czyli ludzi i społeczności stawiających twardy opór nowym porządkom. W mojej ocenie jest to cenne działanie.

Równie chwalebnym dla E. Christiansena  jest zastosowanie zabiegu polegającego na opisaniu całości dziejów epoki krucjat w omawianym rejonie. Dzięki temu otrzymujemy opowieść, która nie koncentruje się wyłącznie na bohaterskim okresie wypraw krzyżowych lecz obejmuje także czasy upadku organizacji politycznych  powstałych na krwi i pocie ujarzmionych ludów. Poświęcenie, żarliwa wiara i poczucie misji w miarę upływu lat więdną i stają się jedynie zasłoną mającą przykryć przed światem zewnętrznym brud obyczajów, nieprawość i żądzę posiadania. Państwo Zakonu Krzyżackiego obok kraju Kawalerów Mieczowych najdrożej płacą za odrzucenie przez nimi kierujących chrześcijańskich wartości. Stosunkowo mniej poturbowane wychodzą z tych zmagań inne, często potrafiące utrzymać zdobyte posiadłości,  państwa (głównie Niemcy oraz Szwecja).

Silną stroną analizowanej książki jest również umiejętne korzystanie z historycznego mikroskopu i lunety. Wysoki kunszt autora w operowaniu tymi przyrządami rozpoznajemy nie jeden raz. Zdarza się bowiem, że od opisu zaciekłej bitwy pomiędzy krzyżowcami a tuziemcami, mającej znaczenie dla całego regionu E. Christiansen płynnie przechodzi do spraw drobnych, dotyczących konkretnej jednostki i pozornie nieistotnych3. Ale tylko pozornie! Zarówno krwawa bitwa jak i doświadczenia pojedynczej osoby stanowią puzzle umożliwiające po ich dopasowaniu stworzenie wyraźnego obrazu. A obrazy te tłumaczą wiele, są bowiem ilustracją dla zrozumienia np.: przyczyn powodzenia krzyżowców w Prusach, na Połabiu i w Estonii ale również  ich porażek w Karelii i na Litwie.

Warto wspomnieć, iż w Krucjatach północnych możemy znaleźć wątki niezwykle rzadko spotykane w literaturze poświęconej tej tematyce. Dotyczą one wkładu narodów słowiańskich w proces nawracania ich pogańskich sąsiadów. Polacy, Rusini i Czesi ukazani zostali najpierw  jako aktywni uczestnicy  krucjat oraz działań misyjnych, a następnie jako główni  partycypanci walki z degeneracją zakonnych elit. Naprawdę miła i z historycznego punktu widzenia istotna sprawa.

Przykro o tym pisać – bo oczekuje się tego od recenzentów - lecz mimo usilnych poszukiwań nie znalazłem w omawianej pracy żadnych znaczących błędów czy uchybień. Wiem, trudno w to uwierzyć. Sam rozpoczynałem lekturę z obawami, które wynikały z doświadczeń wyniesionych podczas zapoznawania się z pracami licznych zachodnich historyków starających się opisywać dzieje  naszej części Europy. Na szczęście obawy okazały się płonne. Ten, kto nie wierzy niechaj sam sprawdzi. Mnie, za brak wiary w solidność Autora pozostaje tylko w ramach pokuty wyrecytować: mea culpa, mea maxima culpa!

Plus minus
Na plus:

+ bardzo wysoka jakość wydania
+ szata graficzna
+ dodatki (indeksy, mapy itd.)
+ naukowa rzetelność
+ wykorzystanie bogatej literatury
+ płynna narracja
+ zrozumiały język (ukłony dla tłumacza – p. J. Szczepańskiego)
+ przystępność (zarówno dla zawodowców jak i dla hobbystów)
Na minus:
- brak

Tytuł: Krucjaty północne
Autor: Eric Christiansen
Wydanie: 2009
Wydawca: Dom Wydawniczy REBIS
ISBN: 978-83-7510-358-8
Stron: 366
Oprawa: twarda
Cena: 35-45 zł
Ocena recenzenta: 9/10

  1. Pierwsza wersja książki powstała w 1980 roku, a oceniane wydanie jest przekładem poprawionej edycji z roku 1997.  Tytuł oryginału: The Northern Crusades. []
  2. Mapki  - co jest godne pochwały – bardzo rzetelne. Tak pod względem merytorycznym jak i graficznym. []
  3. Ciekawy sposób wzmacniania ducha obrał np. komtur królewiecki Bertold Bruhaven (1289-1302), który przez rok poprzedzający wstąpienie do Zakonu spał  w jednym łożu z piękną dziewczyną – i jak zaznaczył kronikarz – „ nawet jej nie tykając„. Na podstawie tej opowieści możemy wyrobić sobie pogląd na charakter ”wczesnych” krzyżowców (oczywiście, o ile jest to historia prawdziwa). Takich smaczków wKrucjatach… mamy więcej. []

Te artykuły również mogą Cię zainteresować:
Opinie i ocena zawarte w recenzji wyrażają wyłącznie zdanie recenzenta, nie musi być ono zgodne ze stanowiskiem redakcji. Z naszą skalę ocen i sposobem oceny możesz zapoznać się tutaj. Zachęcamy do dyskusji nad treścią przeczytanej recenzji, by to zrobić wystarczy podać swój nick i e-mail. O naszych recenzjach możesz także porozmawiać na naszym forum. Na profilu "historia.org.pl" na Facebooku na bieżąco informujemy o nowych recenzjach. Możesz także napisać własną recenzję i wysłać ją na adres naszej redakcji.

Zostaw własny komentarz